Kochani, będziemy mieli dziecko - świadectwo narzeczonych
Na co dzień nie widzą świata poza sobą. Mimo, że ślub biorą dopiero w maju, już teraz pomyśleli o tym, w jaki sposób ich szczęście może pomóc innym. Zaangażowali się w Kochani, będziemy mieli dziecko i powiedzieli o tym Ojcu Świętemu w czasie walentynek w Watykanie.
Aleksandra Lągawa: Dopiero wczoraj wróciliście z wiecznego miasta. Jakie wrażenie zrobił na Was Ojciec Święty Franciszek?
Mateusz: Widzieliśmy, jak Ojciec Święty jechał przez plac i wydawało nam się, że był strasznie zniecierpliwiony, bo chciał wysiąść ze swojego pojazdu i przywitać się z nami. Był bardzo ucieszony z tego wydarzenia!
A jak zareagowali inni ludzie, którzy widzieli wasz napis na koszulkach (Kochani, będziemy mieli dziecko)?
Gabrysia: Wydaje mi się, że odebrali to bardzo dosłownie, czyli że jestem w ciąży. Mimo wszystko trochę zaintrygowaliśmy każdego i nie wiem czy zrozumieli ten napis, ale na pewno się przyglądali.
Nie zginęliście w gąszczu tych par? Przecież było ich tak dużo!
M: Wiem, że zaintrygowaliśmy znajomych na Facebooku. Byli adoratorzy Gabrysi pisali do niej wiadomości, czy będzie miała dziecko. Byli bardzo zainteresowani i do pytania dołączali po 10 znaków zapytania!
Spodziewaliście się, że takie będą reakcje znajomych?
G: Jak najbardziej! Dokładnie tak myślałam, że wszyscy uznają, że spodziewamy się dziecka!
A wracając do samej podróży i spotkania z Papieżem… Co zyskaliście dzięki temu wyjazdowi?
M: Myślę, że umocnił nas on w kwestii małżeństwa. Zapamiętałem, jaką ładną rzecz powiedział Ojciec Święty o dziecku. Czym jest dziecko - zapytał? Dziecko jest biegającą miłością rodziców. I to jest wspaniałe, bo jeśli zbierzemy pieniądze na dzieci z Akademii Przyszłości, to będziemy już wcześniej widzieli, jak ta nasza miłość biega!
Dlaczego w ogóle warto wziąć udział w projekcie Kochani, będziemy mieli dziecko?
M: Jesteśmy tutorami w Akademii Przyszłości i wiemy, jaka to jest ogromna radość z pomocy innym.
G: Może dlatego, że sami mamy pełną świadomość, na co te pieniądze idą i wiemy dokładnie, co się z nimi stanie. Są różne projekty, z których pieniądze idą np. do innego kraju, do nieznanego adresata. W Akademii Przyszłości wiemy, że ta pomoc idzie na dzieci, które tego naprawdę potrzebują.
Jak myślicie, jak zareagują wasi znajomi? Z radością włączą się w projekt?
G: Na pewno! Robiliśmy już zakupy dla rodziny ze Szlachetnej Paczki teraz wiemy, jaka to jest radość, jak się w coś osobiście angażuje, a nie tyko daje pieniądze.
A czym dla was jest miłość?
G: Dla mnie to przede wszystkim świadomość, że mam przy sobie drugą osobę, której w 100% mogę zaufać i na niej polegać. Na pewno nie z każdym można mieć w życiu taką relację i chyba tylko miłość sprawia, że ma się takie poczucie bezpieczeństwa. Oprócz tego świadomość, że jakby Mateusza przy mnie nie było, to byłoby pusto, bardzo pusto…
M: Miłość to bardzo skomplikowane zjawiska chemiczne! Ale tak na serio, to myślę, że miłość to takie uczucie, które powoduje że ci się chce działać, żyć pełnią życia.
W jaki sposób umacniacie swoją miłość?
G: My się w ogóle dobraliśmy bardzo pod względem zainteresowań. I nawet jak nie mieliśmy wspólnych, to nagle stały się wspólne. Jak jedna osoba czymś się interesowała, to zarażała tym drugą, przez co 99% rzeczy robimy teraz wspólnie. Na przykład, jak decydujemy się na wolontariat to razem, że jak gdzieś idziemy to razem. Nawet przyszliśmy do jednej pracy!
M: Można powiedzieć, że kierują nami wspólne ideały.
Akademia Przyszłości uczy dzieci wygrywać nie tylko w szkole, ale też w życiu. Wasz związek też miał jakieś wyzwania?
G: Był taki moment, jak wyjeżdżaliśmy na Erasmusa. To znaczy chcieliśmy wyjechać razem, ale bardzo długo towarzyszyła nam niepewność - co by było, gdybym ja się dostała, a Mateusz nie? Dla mnie to było bardzo duże wyzwanie: Co wtedy? Jechać czy nie? W końcu udało nam się pojechać razem, ale teraz wiem, że jakby on nie mógł, to ja bym nie pojechała!
M: Dla mnie prawdziwym wyzwaniem były oświadczyny!
Bałeś się jak Gabrysia zareaguje?
M: To wiedziałem bardzo dobrze! Nie wiedziałem, czego się po mnie spodziewać! Na początku długo zastanawiałem się nad tym, jak się oświadczyć i wymyśliłem sobie oryginalne oświadczyny. Chciałem to zrobić, kiedy Gabrysia będzie najbardziej wkurzona, by sprawdzić, jaki będzie jej entuzjazm w tym stanie! Oświadczyłem się w dzień, kiedy Gabrysia dowiedziała się, że jej koleżanka się zaręczyła i ona była wtedy bardzo zazdrosna!
Gabrysiu i jak zareagowałaś?
G: Od razu się zgodziłam! To znaczy my już od dawna planowaliśmy małżeństwo i dużo rozmawialiśmy na ten temat, czy jesteśmy gotowi, czy mamy wystarczającą ilość pieniędzy. W końcu stwierdziliśmy, że nie wszystko musi być dopięte na ostatni guzik i to życie nas samo poprowadzi.
M: I znowu wracamy do wspólnych ideałów! Dla nas założenie rodziny to cel w życiu.
A jak się poznaliście? Kiedy to wszystko się zaczęło?
M: To było na dyskotece w krakowskim Kitchu.
G: Wszystko dzięki naszym znajomym. Okazało się, że dwie moje koleżanki z roku to znajome Mateusza. Jedna chodziła z nim do klasy, a druga jest jego kuzynką. Mimo tego nigdy wcześniej nie poznałam Mateusza, kiedy chodziłyśmy razem na imprezy. Dopiero później przypadkiem się spotkaliśmy i Mateusz mnie bardzo zaintrygował, miał dredy! Oprócz tego był taki tajemniczy… I gra w zespole! Te moje koleżanki z roku kiedyś mnie do niego wyciągnęły, bo jak się okazało, wymarzyły sobie, żeby mnie wyswatać z nim. Widocznie stwierdziły, że do siebie pasujemy.
I później od razu rozpoczęła się taka miłość, jak w komedii romantycznej? Randki, kino i motyle w brzuchu…
G: Z mojej strony było duże zainteresowanie. Ale jak Mateusz zobaczył Iphone’a i czerwone paznokcie, to chyba musiał się porządnie nad nami zastanowić. Potem mi się do tego przyznał!
M: Pozory mogą mylić! Ale to prawda, byłem bardzo oschły. Pierwszą randkę zaproponowała Gabrysia, ja miałem dość duże wątpliwości, ale że akurat nie miałem, co robić, to poszedłem. W momencie, kiedy stwierdziłem, że podobnie myślimy, bardziej się zaangażowałem.
Z jakimi wyzwaniami muszą się mierzyć współczesne związki?
M: Myślę, że to jest po prostu strach przed podjęciem wyzwania.
G: Ja myślę, że tutaj przede wszystkim ważny jest temat kariery. W dzisiejszych czasach wiele kobiet waha się, co wybrać: rodzina czy kariera. Uważam, że kobieta czasem jednak musi się poświęcić. Mateusz trafił jednak na prawdziwą Matkę - Polkę, bo ja nie muszę być business woman.
Wobec tego, jaką radę dalibyście innym parom narzeczonych?
M: Posłużę się słowami Ojca Świętego, który powiedział, że małżeństwo to używanie trzech wyrażeń: Czy mógłbyś? Proszę. Przepraszam. I ogromny szacunek, który jest kluczem do udanego związku.
G: Ja sobie przypominam, że Papież powiedział także: Nigdy nie kładź się spać pokłóconym. My z Mateuszem zawsze próbujemy szukać rozwiązań, dlatego rada Papieża będzie raczej prosta do realizacji. Ale każdy musi o tym pamiętać!
Wierzycie w to, że ślub będzie waszym najpiękniejszym dniem w życiu?
G: Już nie mogę się doczekać, żeby zostać żoną! Robić nam śniadania, gotować obiadki, prać skarpetki! (śmiech) Sam ślub nie wiem czy będzie najpiękniejszy, bo wierzę, że potem będą równie piękne dni.
M: Teraz żałuję, że wcześniej nie oświadczyłem się Gabrysi! Wiem, że to będzie cudowny czas w naszym życiu. Uważam, że ślub jest bramą do prawdziwego szczęścia.
Dziękuję bardzo za rozmowę. I życzę wielu radosnych chwil!
***
Projekt Kochani, będziemy mieli dziecko skierowany jest do Par, które chcą podzielić się swoim szczęściem z tymi, którzy tego potrzebują. Nowożeńcy wspierają dzieci z Akademii Przyszłości.
Zamiast zwyczajowo wręczanych z okazji ślubu kwiatów lub wina, Pary decydują się na coś znacznie trwalszego - przeprowadzają wśród gości zbiórkę pieniężną, a zebrane środki przekazują na konto Akademii.
Więcej na: bedziemymielidziecko.pl
Skomentuj artykuł