Razem, w całym galimatiasie niezgodności

Niektóre różnice pomimo wysiłków i starań na zawsze pozostaną różnicami... (fot. alaskan_dude / flickr.com)
Elżbieta Chowaniec / slo

Wiele jest różnic między kobietą i mężczyzną, którzy mimo wszystko zdecydowali się żyć razem i tworzyć jedność. Wiele też powinno być podobieństw, czy raczej spraw, na które podobnie spoglądają; dzięki nim ich życie, każdego dnia, niemal wbrew logice, układa się w całość jak puzzle o tysiącach części.

On i ona…

Różnią się - to przecież jasne - wyglądem, ale w ludzkim znaczeniu nie są doskonali, bo każde na coś narzeka i każde chciałoby za wszystkie skarby świata coś w sobie zmienić. Zbyt duży nos, piegi, karnacja za jasna, a może za ciemna, odstające uszy, wielkie stopy, kilka nadliczbowych kilogramów, włosy nie w takim odcieniu, jak trzeba, za krótka szyja i jeszcze to, a być może i tamto… W tym wszystkim jest tylko jeden ratunek - miłość, ich własna, która, jeśli jest prawdziwa, potrafi wszystko u kochanej osoby zaakceptować. Wtedy takie błahostki nie są ważne: te niby “ułomności" mogą stać się najpiękniejszymi elementami wyglądu ukochanej czy ukochanego. Nie chodzi tu, bynajmniej, o “ślepą miłość". Najważniejsze i tak kryje się wewnątrz człowieka.

DEON.PL POLECA

On i ona…

Ich temperamenty to najczęściej woda i ogień. Ona spontaniczna, żywa, szybko podejmuje decyzje, łatwo się do wszystkiego zapala i łatwo wygasa. Wszędzie jej pełno i sama o wszystkim chce decydować, każdej rzeczy dopilnować. On cichy, spokojny, wyważa najdrobniejszą decyzję, a zanim ją podejmie, jeśli w ogóle, analizuje każde jej “za i przeciw". Nie należy do tych, co walczą o swoje rękami i nogami. Pokornie przyjmuje, co los przyniesie. Nie chce się nigdzie przesadnie wychylać… Może być też odwrotnie lub w zupełnie innej konfiguracji, lecz te właśnie różnice, dodane do siebie uzupełniają ich, dopasowują, wypełniają luki - tworzą całość, której razem lepiej efektywnie funkcjonować. Spokój temperuje zbytnią żywiołowość, spontaniczność nadaje wyważonym decyzjom odrobinę szaleństwa, pokora mimo wszystko potrafi walczyć o swoje, odważne stanowienie o sobie pozwala jednak czasem się wychylić.

On i ona…

Niektóre różnice pomimo wysiłków i starań na zawsze pozostaną różnicami. Niezbyt chętnie chcą się załagodzić, ułaskawić i często utrudniają codzienność. Wtedy jest jeszcze coś, co łączy tak naprawdę: podobne zapatrywanie na wspólne życie. Podobne spojrzenie na świat i na toczące się w nim sprawy. Podobnie ułożony system wartości. To, że się wspólnie modlą, czynią znak krzyża przed posiłkiem czy podróżą, że uczą swoje dzieci miłości do Boga i ludzi, że wspólnie chcą przeżywać dar Eucharystii i wspólnie klękać przed konfesjonałem, jeśli zajdzie taka potrzeba. Chcą wyjść razem na spacer, wyjechać gdzieś daleko od zgiełku miasta, żeby porozmawiać, pobyć razem, porozmawiać i pomilczeć… W całym galimatiasie niezgodności, które - wydawać by się mogło - uniemożliwiają komunikację i wspólne życie, właśnie to pozwala im trwać ciągle przy sobie każdego dnia na nowo, jeszcze silniej i z jeszcze większym oddaniem się tej drugiej osobie.

On i ona - jedno i prawie to samo.

Elżbieta Chowaniec - pedagog, poetka, rękodzielnik. Publikowała m.in. w kwartalniku katolickim “eSPe". Żona, mama piątki dzieci.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Razem, w całym galimatiasie niezgodności
Komentarze (3)
MT
matka trojga dzieci
9 kwietnia 2014, 10:08
Ten tekst jest milusi, płytki i pobieżny.  Takie sympatyczne pitu pitu do kawy z psiapsiułą. Jako matka pięciu dzieci musi się autorka wykazać również jakąś inną aktywnością. A potem podpisać się np. jako publicysta, dziennikarz? W pogoni za czym? Zamiast zamknąć te refleksje w liście do znajomego autorka odczuła przymus ogłoszenia światu tekstu. Czy samo zajmowanie się dziećmi uwłaczałoby Pani? Musi Pani próbować wykazać się? Bo jest moda na matki robiące karierę? A Pani przemyślenia są rażąco banalne, niedopracowane. Bez naukowej podbudowy. Odwagi - niech Pani będzie tą matką i żoną, to ma swoją wartość!!! Nie musi Pani od razu pisać do gazety. Po co ten paniczny lęk przed byciem wyłącznie matką? Pozdrowienia, Paulina
B
Bonkers
29 lipca 2013, 19:08
Wiesz co, określenie "aktualny stan wiedzy" jest niezbyt adekwatne do rzeczywistości. Jeśli mamy być bardziej obiektywni, rozważni i myślący, a przy tym zachowujący pewną pokorę i naturalną rezerwę do wielu spraw (a czasem jej brakuje, szczególnie co do tzw. "odkryć" i "badań" naukowych), to proponuję, abyśmy używali zwrotu "aktualny stan teorii". I inna sprawa, że pomimo tego, że ludzie mogą nauczyć się lub przyzwyczaić niemal do wszystkiego, to bynajmniej nie oznacza to tego, że każda droga wychowania i rozwoju będzie najlepsza, prawidłowa i prowadząca człowieka do prawdziwego szczęścia. Musimy się pogodzić z faktem, że nie wszystko można uznać za normę, pomimo prób przyzwyczajania ludzi do tego.
A
aequitas
15 lipca 2013, 11:56
Mocno głupawy i bezpodstawny artykuł a jego publikacja nieodpowiedzialna i eskalująca anagonizmy oraz utrwalająca nieusprawiedliwone stereotypy. Polecam zapoznać się z aktualnym stanem wiedzy na temat funkcjonowania mózgu - determinanta tego kim jesteśmy, jacy jesteśmy i ile z biloogicznych funkcji rodzajowych ma się nijak do tego kim się czujemy abstahując od zero jedynkowego układu kobieta - mężczyzna.