Post cofa choroby i cierpienia. Może być dla nas ratunkiem

(fot. depositphotos.com)
dr Ewa Dąbrowska

Nieraz słyszałam od poszczących: „Brakuje mi tylko skrzydeł, bym latał”. Piękne są świadectwa małżeństw, którym groził rozpad, a które po podjęciu postu odzyskały duchową równowagę i wzajemną miłość. Jeszcze bardziej scala fakt, że post może również przywrócić płodność.

Człowieka należy postrzegać jako jedność ciała, psychiki i ducha. Wszystkie te sfery powinny ze sobą współgrać, gdyż tylko równowaga może zapewnić zdrowie. Zarówno choroba ciała, jak i choroba ducha wysyła dręczące sygnały ostrzegawcze. W przypadku choroby ciała może to być ból, gorączka, zawroty głowy, wymioty itp.

Z kolei w przypadku choroby ducha mogą wystąpić: niepokój, lęk, depresja, dręczące wyrzuty sumienia i niedające spokoju pytania. Poczucie winy jest stresem, który nie jest obojętny dla zdrowia. Brak harmonii ducha może wyzwolić brak harmonii ciała, krótko mówiąc – chorobę. Aby to lepiej zobrazować, przytoczę świadectwo, które kiedyś usłyszałam w radiu.

Pewna kobieta pokłóciła się ze swoją sąsiadką i od tej pory ze sobą nie rozmawiały. Kobieta relacjonowała, że była to dla niej ciężka próba, gdyż od chwili kłótni wszystko  w jej życiu jakby się zawaliło. Odczuwała ciągły niepokój, nie wiedziała, jak się zachować, zwłaszcza gdy wychodziła z domu i spotykała sąsiadkę – przecież nie odzywały się do siebie. Ciągły niepokój przerodził się w bezsenność, bóle głowy, nadciśnienie. Kobieta musiała brać coraz więcej leków, aż pewnego dnia odwiedziła ją przyjaciółka i usłyszawszy, co się wydarzyło, powiedziała krótko: „Idź do niej z ciastem i powiedz «przepraszam»”. Tak też zrobiła – kiedy zapukała do sąsiadki, nie musiała nic mówić, rzuciły się sobie na szyję i naprawiły relację. Obie są teraz szczęśliwe, razem chodzą na zakupy i na spacery, a co najciekawsze, od tamtego czasu kobieta nie odczuwa żadnych dolegliwości, nie potrzebuje też leków.

W tej sytuacji najważniejsze było uzdrowienie ducha. W takich przypadkach tabletki niewiele pomogą.

Post w ujęciu religijnym jest obok modlitwy i jałmużny uznawany za dobry uczynek. Tym, co łączy je ze sobą, jest wyrzeczenie. W przypadku postu odmawiamy sobie przyjemności jedzenia, z modlitwą wiąże się wyrzeczenie związane z poświęceniem naszego drogocennego czasu na modlitwę. Z kolei praktykując jałmużnę, dzielimy się swoim dobrem, np. pieniędzmi czy ubraniem.

Kiedyś byłam w ośrodku dla młodocianych narkomanów. Przeprowadzono wśród nich ankietę, z której wynikało, że pochodzili z dobrze sytuowanych rodzin, ale nigdy nie poznali w swoim życiu, czym są wyrzeczenia – nigdy niczego im nie odmawiano, zawsze mieli to, czego chcieli. Praktykowanie postów i innych dobrych uczynków, które związane są z wyrzeczeniem, leczy ducha i daje radość, nie raz byłam tego świadkiem. Zawsze „Więcej szczęścia jest w dawaniu aniżeli w braniu” (Dz 20,35) – to święta prawda.

Post cofa choroby i cierpienia, wycisza, daje uczucie dobrostanu, a nawet euforii. Następuje przypływ energii, który sprawia, że ustępuje lenistwo, pojawia się nowy zapał do pracy, do działania. Nieraz słyszałam od poszczących: „Brakuje mi tylko skrzydeł, bym latał”. Jasność umysłu sprawia, że wiele osób odkrywa w sobie różne talenty: zaczyna pisać wiersze, malować, podejmuje studia w starszym wieku, wraca do pracy lub otwiera prywatną działalność.

Wraz z uzdrowieniem ducha każdy staje się lepszym i wspanialszym człowiekiem: mniej nerwowym, opanowanym, bezinteresownym, miłym, uprzejmym. Równocześnie pojawia się w człowieku uczucie miłości do innych ludzi, do Boga. W wielu przypadkach następuje przewartościowanie życia i nawrócenie do Boga. Poprawiają się relacje międzyludzkie, gdyż człowiek poszczący jest w stanie przebaczyć nawet swoim wrogom i pogodzić się z nimi. Post pomaga zmienić perspektywę, spojrzeć na problemy inaczej, dostrzec nowe rozwiązania, a także osiągnąć wewnętrzny spokój. Piękne są świadectwa małżeństw, którym groził rozpad, a które po podjęciu postu odzyskały duchową równowagę i wzajemną miłość. Jeszcze bardziej scala fakt, że post może również przywrócić płodność.

W dzisiejszym świecie człowiek poddany jest wielkiej próbie, z każdej strony kuszą go atrakcje, których celem jest dogadzanie zmysłom: telewizja, kino, komputery, telefony, gry, przyjęcia, rozkosze podniebienia... i tak można by długo wymieniać. Wszystko to pochłania nasz bezcenny czas, którego często nie starcza już dla Boga.

Zaspokajanie naszych zmysłów przez przejadanie się, a więc nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu (alkoholu), jest w religii uznane za jeden z grzechów głównych. Jednocześnie przejadanie się jest przekroczeniem piątego przykazania Dekalogu – nie zabijaj. Grzech ten jest często nieuświadomiony, gdyż nie zdajemy sobie sprawy z tego, że przejadanie się może przyczynić się do skrócenia naszego życia.

Dlatego post jest dla nas ratunkiem, jest potężną bronią w walce o uwolnienie od zmysłowych przyjemności. Pozwala nam wyzwolić się z różnych nałogów: słodyczy, kawy, alkoholu, mięsa, narkotyków, papierosów i innych uzależnień. Uzdrowienia duchowe są piękną stroną postu.

Osoby poszczące często dzielą się ze mną tym, że mają większą potrzebę modlitwy i dzielenia się jałmużną. Chęć bezinteresownej pomocy widziałam wielokrotnie, gdy kuracjusze składali swoje dary serca dla osób potrzebujących. Post popycha do dzielenia się dobrem z innymi. Kiedyś kuracjusze ufundowali turnus z dietą warzywno-owocową ciężko chorej kobiecie, matce dziewięciorga dzieci; innym razem ufundowali kilka turnusów z dietą sparaliżowanej od 10 lat siostrze zakonnej, która dzięki temu dobremu uczynkowi poszczących mogła wrócić do pracy w bibliotece.

Wiele cudownych cech rozbudza się w poszczących podczas postu – przede wszystkim cierpliwość i wyrozumiałość. Wyraźnie dostrzegam to np. w trakcie prowadzonego  wykładu, gdy komuś nagle zadzwoni telefon. Po reakcji na niespodziewany głośny sygnał łatwo odróżnić osoby
będące po raz pierwszy na diecie od jej „weteranów” – tym ostatnim nic już nie przeszkadza i podchodzą do wielu rzeczy ze spokojem i opanowaniem.

Zdarza się, że osoby poszczące po raz pierwszy odczuwają pobudzenie i niepokój, które jednak ustępuje już po kilku pierwszych dniach postu. Pewna młoda dziewczyna, która przyjechała na turnus wraz z mamą, powiedziała mi: „Nie wiem, co się ze mną dzieje. Tak brzydko zwracam się
do mojej matki... nie chcę tego, ale to wychodzi ze mnie samo”. Zastanawiałam się nieraz, czy nie były to objawy „oczyszczania ducha”. W Piśmie Świętym jest wiele opisów uzdrowień nazywanych wprost jako „wyrzucanie złych duchów” przez Pana Jezusa i nawet przez samych apostołów.

Jednakże kiedy apostołom nie udało się uzdrowić chorego, usłyszeli znamienne słowa: „Ten rodzaj można wyrzucić tylko modlitwą i postem” (Mk 9,29). Rzeczywiście, post i modlitwa mają potężną moc uzdrawiającą.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Post cofa choroby i cierpienia. Może być dla nas ratunkiem
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.