Fascynuje i przeraża. Zazdrość
Zazdrość jest jednocześnie fascynująca i przerażająca. Motywuje do twórczych działań, wzmacnia więzi międzyludzkie, ale gdy wymknie się spod kontroli, niszczy ludzi i związki, doprowadza do zbrodni.
Zazdrość jest nieodzowną towarzyszką naszego życia. Bywamy zazdrośni o partnerów, o to, że komuś lepiej się żyje niż nam, że ma więcej pieniędzy, więcej wie, ma lepszą pozycję społeczną czy zawodową.
Na ogół jednak zazdrość uważamy za przejaw słabości, wstydzimy się jej; nie chcemy się do niej przyznać w obawie, że odsłonimy się, przyznamy do jakiegoś braku. Najczęściej ukrywamy zazdrość pod maską podziwu dla czyichś dokonań albo buntu wobec niesprawiedliwości losu, a czasami mylimy ją z ambicją.
Zazdrość to w zasadzie zespół uczuć, które mogą się bardzo dynamicznie zmieniać i występować naprzemiennie. Lęk przechodzi w złość, złość w agresję, agresją w poczucie winy, poczucie winy w autoagresję, autoagresja w krzywdę, krzywda w nienawiść, nienawiść w tęsknotę.
Zazdrość ma różne oblicza. Jest taka, która może być inspiracją do przekraczania siebie - np. chcemy być tacy, jak inni. Wtedy nie ma w niej zawiści, tylko podziw. Może oznaczać, że nam na czymś lub na kimś zależy; np. po uczuciu zazdrości możemy poznać, że jesteśmy zakochani. Zazdrość może także być adekwatną i normalną reakcją na sytuację, np. gdy moja dziewczyna flirtuje z innym, czuję się zazdrosny, nie chcę, żeby tak było. Brak zazdrości w związku świadczy o braku zaangażowania - dlatego jej ukrywanie może być dla partnera dotkliwą karą. Zazdrość może być pożyteczna, inspiruje, daje sygnał partnerowi, że nam zależy.
Ale bywa też, że zazdrość czyni nas nieszczęśliwymi, odbiera radość życia. Uczucie zazdrości bardzo wtedy boli, potrafi trawić od wewnątrz, doprowadzać do rozpaczy i zachowań, których możemy żałować przez resztę swojego życia. Zdarza się także, że wymyka się ona spod kontroli, jest jak ogień siejący spustoszenie, po którym pozostają zgliszcza; niszczy ludzi, związki, upokarza, czyni nieszczęśliwym, doprowadza do samobójstwa albo zabójstwa. O tym, jak silne emocje może wywoływać, świadczy wiele wyników badań naukowych z zakresu psychologii i kryminologii. Np. wyniki badań przeprowadzonych przez amerykańskich psychologów ewolucyjnych Martina Daly'ego i Dalgo Wilsona wskazują, że uczucie to jest odpowiedzialne za większość zabójstw kobiet, żon i kochanek, i stanowi główny motyw morderstw popełnianych przez mężczyzn.
Zazdrość patologiczna
Najbardziej skrajną formą zazdrości jest zazdrość urojona, w psychopatologii nazywana zespołem Otella. Najczęściej występuje u alkoholików. Przejawia się podejrzewaniem partnera o notoryczne zdrady, nieustannym sprawdzaniem i kontrolowaniem jego działań. Psychiatrzy taką zazdrość zaliczają do obsesyjnych nerwic, z których - według nich - 30% jest nieuleczalnych. Zazdrość, kiedy staje się obsesją, doprowadza do negacji wszystkiego. Obsesyjni zazdrośnicy męczą swoich partnerów ciągłymi pytaniami, nie wierzą w nic, co od nich słyszą; śledzą ich, zwracają uwagę na nic nie znaczące fakty, pamiętają je, nawet po upływie długiego czasu, i wiążą ze sobą w pozornie logiczne całości, poszukują nieistniejących kochanków.
Każde działanie partnerów coś - według nich - w sobie kryje. Potrafią wszystko interpretować jako zdradę, np. podejście do okna, spojrzenie lub jego brak uważają za znak dla kochanka, a każde działanie podejmowane przez partnerów interpretują jako próby oszukania lub zmylenia. Życie z osobą trawioną przez obsesyjną zazdrość jest koszmarem.
Do poradni często zgłaszają się ofiary zazdrości. Pamiętam kobietę, którą latami mąż zadręczał, zamykał w domu, bił. Przyszła do poradni przerażona, że on odkryje jej wyjście z domu.
Taka zazdrość nie leczy się dobrze. Często jest to długotrwałe i trudne ze względu na brak motywacji i ponieważ problem w przekonaniu osoby zazdrosnej jest na zewnątrz. Zazdrośnik nie ma poczucia, że jest chory, że wszystkie jego podejrzenia są wytworem chorej wyobraźni. Kiedy osoba chora nie jest w stanie przez dłuższy czas złapać do tego dystansu konieczna jest farmakoterapia. Leczenie takiej pary jest też trudne, gdyż często terapeuta staje się urojonym kochankiem i jest wciągany w urojony świat pacjenta.
Patologiczną zazdrość od zazdrości "normalnej" można rozróżnić po jakości i ilości objawów. Jeżeli jest w niej dużo urojonych faktów, np. kobieta nie wychodzi z domu, a jest podejrzewana o dawanie w jakiś magiczny sposób sygnałów kochankowi; jeżeli dochodzi do przemocy fizycznej, trwa to miesiącami, jeżeli osoba zazdrosna jest uzależniona od alkoholu albo wyraźnie go nadużywa, brak jest momentów dystansu, spokoju i dobrej relacji, można mówić o patologicznej zazdrości i konieczna jest wizyta u lekarza psychiatry i psychoterapeuty. Częściej z takiej pomocy korzystają ofiary zazdrości i ważne, żeby to robiły.
Jak sobie radzić?
Jeśli chodzi o pracę nad zazdrością "normalną", warto przyjrzeć się, czy towarzyszy jej jakaś prawidłowość. Może jest tak, że pojawia się ona zawsze w tych samych sytuacjach albo dotyczy tych samych kwestii, np. kiedy widzimy atrakcyjną seksualnie osobę tej samej płci, albo że ktoś ma udany związek, dużo pieniędzy, albo kochającego partnera/partnerkę.
Kiedy już zlokalizujemy obszary zazdrości, ważne jest postawienie sobie pytania, czy ma ona realne podstawy. Mogą nam w tym pomóc inni. Kiedy często z różnych stron słyszymy, że coś wymyślamy, że nic się nie dzieje, może warto się nad tym zastanowić. Może w rzeczywistości nie chodzi o tę konkretną sytuację czy osobę.
Po tym, o co jesteśmy zazdrośni, możemy rozpoznać własne słabe punkty. Jeżeli zazdrość dotyczy np. współmałżonka, być może nie czujemy się atrakcyjni seksualnie, coś jest nie tak z poczuciem kobiecości lub męskości. Jeżeli jej przedmiotem stają się rzeczy materialne albo osiągnięcia innych, być może tkwi w nas przekonanie, że będziemy wartościowi tylko wtedy, kiedy będziemy bogaci albo odniesiemy sukces. Czasami już taka refleksja uwalnia od przeżywania zazdrości, zmniejsza poczucie zagrożenia i daje dystans.
Można też zadać sobie pytanie, skąd w nas jest ten czuły punkt, kiedy to się zaczęło, od jak dawna trwa. Być może odkryjemy w swoim życiu konkretne sytuacje z przeszłości, odrzucenie, zdrada, poniżanie. Zazdrość bywa objawem wcześniejszych doświadczeń straty, powrót do źródeł daje możliwość oderwania się od spowodowanego tą stratą poczucia krzywdy.
Bardzo ważnym momentem w pracy nad zazdrością jest przyznanie się do niej i odsłonięcie swoich wcześniejszych niezagojonych ran.
Najbardziej zazdrosne stają się osoby, które mają niskie poczucie wartości, nadmiernie angażują się w związki, są skoncentrowane na sobie i na własnych uczuciach, nie mają zainteresowań i czasu na przyjemności, mają tendencję do podpinania się pod czyjeś życie. Chora zazdrość jest więc ściśle związana z brakiem poczucia własnej wartości i tożsamości. Ci natomiast, którzy wierzą w siebie i czują się pewni, nie dadzą się jej zwieść.
Konsekwencją zazdrości jest krzywdzenie innych. Pamiętam kilka osób, które - gdy to sobie uświadomiły - dokonały wielu pozytywnych zmian w swoim życiu. Np. 31-letnia kobieta, żyjąca 5 lat w związku małżeńskim, od początku swojego małżeństwa była ciągle zazdrosna o swojego męża. Każde wspólne wyjście do ludzi kończyło się awanturą. Jak spojrzał, to źle; jak nie spojrzał, to coś ukrywa. Sama przyznała, że mąż nigdy nie dał jej podstaw, żeby mogła przypuszczać, że ją zdradza.
Kiedy trafili na terapię, ich gehenna osiągnęła apogeum. Oboje byli wykończeni tą sytuacją. On bał się cokolwiek robić, a ona bała się siebie, że znowu się wkręci. W trakcie któregoś ze spotkań zapytałem go, jak się czuje w takich sytuacjach. Zazwyczaj reagował agresją, ale w tamtym momencie się rozpłakał. Stwierdził, że nie czuje się kochany, że czuje się nieważny, niezauważany, lekceważony, traktowany jak samiec, że często przychodziło mu do głowy, że może rzeczywiście jest takim niewyżytym samcem. Był to moment zwrotny w terapii. Kobieta po raz pierwszy zobaczyła jego, a nie siebie. Zobaczyła, że jej mąż cierpi. Wcześniej koncentrowała się tylko na sobie i swoich lękach.
Bardzo ważne przy wychodzeniu z zazdrości jest zrozumienie, że w związku musi być przestrzeń na zaufanie. Kontrolowanie wszystkiego i wszystkich do końca jest w gruncie rzeczy niszczeniem związku, a nie wyrazem troski o niego.
***
*Artykuł ukazał się w Zbliżeniach (www.pismozblizenia.pl) nr 5 pt. "Kryzys".
Zbliżenia to psychologiczne czasopismo dla małżeństw uwzględniające wartości chrześcijańskie.
Dr Jakub Kołodziej - psycholog, psychoterapeuta. Pracuje w Ośrodku Terapeutyczno-Szkoleniowym OTS w Lublinie (www.ots.lublin.pl). Wspólnie z żoną są redaktorami czasopisma "Zbliżenia", prowadzą wykłady, warsztaty i rekolekcje dla małżeństw. Są twórcami Małżeńskiej Gry.
Skomentuj artykuł