Mężczyzna potrzebuje trzech rzeczy

Nie da się ustalić listy dozwolonych męskich emocji, chcąc stworzyć w ten sposób jeden model, wzór, ideał mężczyzny (fot. David Salafia / flickr.com)
Andreas Malessa, Ulrich Giesekus / slo

Tożsamość konkretnego człowieka rozwija się w sposób naturalny, jeśli jest on wobec siebie i wobec innych autentyczny. Kto chce być mężczyzną prawdziwym, nie powinien próbować stać się "prawdziwym mężczyzną", lecz pozostać sobą. I wtedy właśnie będzie autentycznie prawdziwym mężczyzną.

Nie można ustalić raz na zawsze listy dozwolonych męskich emocji, chcąc stworzyć w ten sposób jakiś jeden model, wzór, ideał mężczyzny. Tożsamość konkretnego człowieka rozwija się w sposób naturalny, jeśli jest on wobec siebie i wobec innych autentyczny. Autentyczność jest kluczem.

Tożsamość ma dwa zasadnicze aspekty: po pierwsze - to, co czuję, czego doznaję; po drugie - obraz samego siebie: co o sobie sądzę, myślę i jaką prawdę o sobie przyjmuję. Istnieje więc ja, które uświadamia sobie własne niezafałszowane uczucia i reakcje emocjonalne oraz obraz samego siebie, na który składa się refleksja nad tamtymi doznaniami, ich ocena i spojrzenie na nie w szerszym kontekście. Czujący i myślący człowiek odczuwa również sam siebie i nad tym się zastanawia.

Amerykański psycholog Carl Rogers zdefiniował autentyczność jako zgodność ja z obrazem samego siebie: obraz, który mam na swój temat, musi odpowiadać temu, co odczuwam. Rogers i jego współpracownicy stwierdzili na podstawie niezliczonych badań, że autentyczność jest zasadniczym czynnikiem zdrowia psychicznego i długotrwałych, dobrych relacji z innymi ludźmi. Ale co pomaga ludziom stać się prawdziwymi?

Mężczyzna potrzebuje trzech rzeczy:

1. Kontaktu z ludźmi, którzy są autentyczni. 

Musimy się uczyć autentyczności i szczerości. Nie możemy zachowywać postawy "jestem ponad to", jeśli w rzeczywistości coś nas bardzo poruszyło (coś nas obchodzi, boli, dotyka). Musimy przestać udawać, że się wstydzimy, jeśli jesteśmy czegoś niepewni albo czujemy się słabi. I musimy być odważni, kiedy chcemy czegoś dokonać. Silni, kiedy jesteśmy siebie pewni. Ostrożni, kiedy czujemy ryzyko. Okazywać smutek, kiedy pragniemy, żeby nas ktoś pocieszył. Wyrazić gniew, jeśli ktoś przekracza nasze granice, i okazać zmęczenie, jeśli jesteśmy zmęczeni. Autentyczność jest zaraźliwa. Łatwiej kochać ludzi, którzy są autentyczni, bo wiemy, czego się spodziewać, łatwiej można wyjaśniać konflikty, wspólnie cieszyć się z tego, co lubimy i respektować wzajemnie swoje granice.

2. Kontaktów z ludźmi, którzy akceptują go takim, jakim jest.

Trzeba się uczyć nie oceniać siebie ani innych. Warunki, które sprawiają, że kogoś akceptujemy albo odrzucamy, okazują się ostatecznie zawsze tylko zbiorem uprzedzeń. Jeśli to prawda, że każdy człowiek jest nieskończenie cenny, byłoby bezzasadne i głupie oceniać jego wartość miarą sukcesu, posiadania, atrakcyjności itp. Oczywiście, w oczach każdego człowieka jedni są bardziej atrakcyjni, a inni mniej. Lecz musimy zrozumieć, że odczuwane przez nas sympatie czy antypatie są przejawem naszego wewnętrznego ograniczenia i nie wynikają z obiektywnych cech, jakie inni posiadają lub nie. "Ja jestem w porządku i ty jesteś w porządku" nie oznacza w tym kontekście, że mamy odnosić się do siebie bezkrytycznie i żyć bez konfliktów. Ale krytyka i starcia w konfliktach nie powinny prowadzić do negowania czyjejś wartości.

3. Kontaktów z ludźmi, którzy interesują się jego wnętrzem.

On sam też musi się uczyć wczuwać w sytuacje i przeżycia innych. Musi oduczać się postawy typu "wiem-co-masz-zrobić" i zacząć słuchać. Przyjemnie jest obcować z ludźmi, którzy nie mają potrzeby ciągle zmieniać innych, lecz potrafią brać ich takimi, jakimi są. Z ludźmi, którzy nie muszą wiedzieć, ale czują. Z ludźmi, którzy uważnie potrafią wysłuchać innych, nie traktując ich z góry. Potrzebujmy czasami ludzi, którzy pomogą nam znaleźć słowa na to, czego sami jeszcze sformułować nie umiemy. Którzy z wyczuciem i taktem pomogą nam zobaczyć się w prawdzie.

Empatia, bezwarunkowy szacunek i autentyczność to trzy warunki niezbędne do tego, by mogła się kształtować tożsamość mężczyzny w relacjach z innymi ludźmi. W ich klimacie rozwija się osobowość - i męskość. Każdy z tych czynników potrzebuje zawsze dwóch pozostałych: empatia bez autentycznego szacunku zamienia się w "klub pocieszenia" i powierzchowne psychologizujące "ple-ple". Szacunek bez empatii i autentyczności przybiera postać postawy nauczycielskiej i jest niewiarygodny - poprawne bycie na dystans.

Autentyczność przy braku empatii i szacunku staje się brutalnym waleniem prawdą między oczy.

Kto chce być mężczyzną prawdziwym, nie powinien próbować stać się "prawdziwym mężczyzną", lecz pozostać sobą. I wtedy właśnie będzie autentycznie prawdziwym mężczyzną.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Mężczyzna potrzebuje trzech rzeczy
Komentarze (91)
AM
~Ans M
20 grudnia 2019, 17:10
Genialny artykuł!
D
Dawid
1 czerwca 2016, 23:20
1 kiębasa 2 wódka 3 sex
G2
Gość 234
3 września 2014, 16:01
Dlaczego tylko mężczyzna ma potrzebować tych rzeczy? Kobieta tak samo. Dziwi mnie na katolickim portalu podział na artykuły dla mężczyzn i kobiet. 
K
Krystynaa
9 września 2014, 15:17
a mnie nie dziwi :) bo mężczyzna i kobieta to odmienne osoby ! tak było, jest i będzie :) mężczyzna NIGDY nie bedzie kobietą i kobieta NIGDY nie bedzie mężczyzną! różnią się tak zwyczajnie i naturalnie! ;] Wiadomo, że sa rzeczy wspólne ale nikt nigdy PRAWDZIWIE nie bedzie tą drugą osobą w 100 % ;)
7 czerwca 2016, 14:09
A spójrz na Panią Grodzką! Można? Można!
P
powszechny panfilizm
2 września 2014, 15:47
Główne przesłanki artykułu mogą stać się furtką do uzasadnienia wyskoków w bok (które wcale nie muszą polegać na zdradzie fizycznej) albo w ogóle singlowania. Co ten tekst robi na katolickim portalu?
G
Gość2813
3 września 2014, 15:55
Co jest złego w "singlowaniu"?
M
markebe
2 września 2014, 14:19
Prawdziwy mężczyzna, to ten, który naśladuje Najwspanialszego Mężczyznę, tj. Jezusa Chrystusa i cyni wolę Ojca :)
J
Janek
8 sierpnia 2014, 22:41
Ciekawy artykuł i nie do końca się z nim zgodzę. O ile ogólnie postulaty mają sens, nie zmienią one tego, że jako mężczyźni ogólnie jesteśmy słabi w mówieniu o emocjach i nazywaniu ich. Uważam, że takimi nas stworzył Bóg (co widać po Adamie w raju) i pisanie, że prawdziwy mężczyzna musi znać swoje emocje, rozmawiać o nich itp - jest jednak krokiem w stronę genderu.  Wszystkich zainteresowanych tematem bycia prawdziwym mężczyzną zapraszam też na mój blog o męskiej duchowości: www.operator-paramedyk.pl .
G
Gość4364
3 września 2014, 15:58
Gender nie istnieje. To chory wymysł.
H
hmmm
8 sierpnia 2014, 11:06
niektórzy potrzebują np. napić się piwa, a może jeszcze czegoś?
A
adi
8 sierpnia 2014, 06:08
umysłowe pierdy - ciąg dalszy
Z
zbyszek
7 sierpnia 2014, 21:55
Co za bzdury!!! Każdy facet potrzebuje Boga na pierwszym miejscu aby być dojrzałym męższczyzną, dobrej kobiety i dużo czułości z jej strony. Bo każdy facet to dziecko, tylko zabawki z wiekiem drożeją.
M
~młody
8 sierpnia 2014, 22:53
Pewien mądry facet powiedział mi kiedyś, że facet powinien najpierw stać się prawdziwym mężczyzną, a potem dopiero szukać kobiety. Moje życie i obserwacje potwierdzają tę tezę. Widać to chociażby po związkach niedojrzałych nastolatków, które prawie zawsze kończą się źle. Myślę, że dobra kobieta zapewnia poczucie własnej wartości i sprawia, że facet czuje się potrzebny. To jedna z elementarnych potrzeb. Osobiście jednak uważam, że żeby umieć dobrze współżyć z kobietą, trzeba się najpierw nauczyć żyć bez niej. Co do Boga, w moim życiu stanowi konkretną opokę i podporę, kiedy zaczynam błądzić. Dzięki Niemu moje błądzenie nie trwa długo i znowu jest dobrze.
L
leszek
7 sierpnia 2014, 21:04
Przeczytałem do dwa razy usiłując zrozumieć, o  co chodzi, ale moja mózgownica zawodowego informatyka tego nie łapie, niby dlaczego mężczyzna akurat potrzebuje "tych rzeczy"  a innych nie potrzebuje.  Niby dlaczego do męskości jest niezbędny "kontakt z ludźmi interesującymi się wnętrzem mężczyzny". Ale z prawdopodobieństwem bliskim pewności pozwolę sobie postawić tezę, że to czysty bełkot ubrany w jakieś napuszone głędzenie.
M
M.
7 sierpnia 2014, 13:31
Ciekaw jestem co o tym artykule powiedziałby Clint Eastwood...?
Szymon Żminda
7 sierpnia 2014, 20:26
Albo Chuck Norris :))
MI
męstwo i miłość
14 lipca 2014, 18:59
Moim zdaniem artykuł opsuje tylko niewielką część 'męskiej ścieżki'. Oczywiście, kontakt z autentycznymi, akceptującymi ludźmi może być inspiracją, ale nie wystarczy do odkrywania naszej męskiej tożsamości. W Biblii podstawa rozwoju mężczyzny jest pokazana bardzo prosto. Wszyscy wielcy mężczyźni rozwijali się natępująco: kontakt z "Górą" i szukanie odpowiedzi na pytania: Kim jestem i kim mam być, co jest ważne, jaka jest moja misja? Potem DZIAŁANIE, raz udane, raz nieudane. Znowu kontakt z "Górą" i dalej działanie. Im częstszy taki cykl, tym lepiej. Podstawa to modlitwa i działanie. Właśnie tu odkrywamy naszą męskość, w zwycięstwach i porażkach. Odkrywamy naszą siłę i nasze ograniczenia. Odkrywamy prawdę o naszym Stwórcy i do czego On nas stworzył. Chcesz poprawić trelacje w małżeństwie? Można przeczytać wiele książek o asertywności, komunikacji, itd. A moja rada to zacząć od modlitwy szukając odpowiedzi na pytania; kim jestem i kim chcę być dla mojej żony? Co jest dla mnie ważne w naszej relacji? Jak chcę żeby było między nami? Do czego powołał nas Stwórca? Szukamy bardzo konkretnych odpowiedzi na te pytania. A potem działanie! Tzn. podejmujemy pierwszy konkretny mały krok, np zainicjowanie wspólnego śniadania w trakcie weekendów. Wstawaj pierwszy, szykuj je, stwarzaj przestrzeń do rozmowy, do relacji, bądź konsekwentny. Właśnie w takim działaniu odkrywamy naszą męskość. Żadne wielkie teorie tylko proste działanie. Uważam, że częstą chorobą współczesnych mężczyzn jest zbyt dużo rozmyślania, za dużo wyhodowanych rozmaitych przekonań o sobie samym i świecie a za mało konkretnego, dobrego i drobnego działania w życiu codziennym. Chcesz coś zmienić w swoim życiu? Zapraszam na mestwoimilosc.pl :-) Matteo
J
Janek
2 czerwca 2014, 15:56
A ja myślę, że mężczyzna potrzebuje innych rzeczy: 1. Dowiedzieć się, kim jest, 2. Wiedzieć, do czego może zmierzać, 3. Ustalić ramy, jak może realizować swoją męskość. Po więcej o takiej wizji mężczyzny zapraszam na blog www.operator-paramedyk.pl .
M
Mężczyzna?
2 czerwca 2014, 00:05
A co jeśli jest się trochę chamskim? Tak już z natury? Być autentycznym i chamskim, czy nieautentycznym? A może jest jeszcze jakieś wyjście, chociaż go nie widzę?
R
rtew
2 czerwca 2014, 11:30
Wtedy trzeba pracowaćna sobą, aby nie być chamem. Wnętrze i charakter też może zmienić, nie tylko na gorsze ale i na lepsze.
M
Mariusz
2 czerwca 2014, 12:58
Z natury to jesteśmy co najwyżej egoistami. Chamstwo kojarzy mi się z poważnym wynaturzeniem. Ale tak jak można pokonać swój egoizm, tak można pracować nad eliminacją zachowania jakie zazwyczaj zaliczamy jako chamstwo. Bóg nikomu łaski nie ogranicza, ani ochoty do własnego wysiłku. Historia zna wiele "ciężkich przypadków" którzy pokonali nie takie trudności. Pozdrawiam.
MR
Maciej Roszkowski
2 czerwca 2014, 16:03
Z chamstwa można się wylczyć. Np. patrząc i słuchająć żony i dzieci.
P
precz z chamstwem
8 sierpnia 2014, 11:08
jeśli chamstwo masz w naturze, to współczuję kobiecie jeśli ją masz. Bo ja wystawiłabym cię za drzwi na drugi dzień po ślubie.
A
Adam
13 grudnia 2013, 15:55
Wg mnie "mężczyzna prawdziwy" wstaje codziennie rano i idzie ciężko pracować na chleb dla rodziny. Po powrocie z roboty zajmuje się dziećmi. A "Dzikie Serce" to bajka dla małych chłopców. ...smutne....to typ ograniczonego mężczyzny....w sumie niby ok, ale ograniczonego. I to nie jest bajka dla małych chłopców, tylko poważna sprawa dla dojrzałych, powtarzam, dojrzałych mężczyzn( nie każdy jeszcze dojrzał do niej).
D
Damian
2 czerwca 2014, 21:10
bajka dla małych chłopców??a niby gdzie Eldredge pisze,że męzczyzna ma nie pracować i nie zajmować się dziećmi? Oczywiście,że to jego podstawowe zadanie.Czy kolega to w ogóle czytał?to jedna z najlepszych książek jakie czytałem,znam też sporo osób,którym pomogła się odnależć.
A
Anna
5 września 2013, 22:07
"Dobry artykuł, jedno ale: trzy rzeczy o których mowa odnoszą się też do kobiet. Naprawdę w tych aspektach nie ma różni międzypłciowych" No właśnie i takie jest moje zdanie. :) Co do braku konkretnego odniesienia do Boga... To co jest opisane w artykule i tak wynika z otwarcia się na Niego. W moim odczuciu również to, że znjadujemy się na portalu katolickim jakoś na te tory ukierunkowuje... ...
S
sfx
7 sierpnia 2014, 16:55
Dokładnie. Można równie przyznać że spełniając powyższe 3 warunki stwierdzasz że jesteś...prawdziwa kobietą. ;)
D
defacto20@
4 września 2013, 21:21
@MR - nie ma czegoś takiego, jak 'głowa rodziny'. wciąż po uszy tkwisz w utopii. rób co do Ciebie należy zamiast być tym niby najważniejszym, bo nie jesteś nim.
17 czerwca 2013, 16:14
Wszystko jest wspaniale opisane, ale brakuje mi tu jednego elementu. Który człowiek[facet] sam z siebie po przeczytaniu tego artykułu powie "Tak, zaczynam to już od dzisiaj, spisuję sobie to jako prawa i obowiązki i zaczynam nowe, męskie życie"? Jeśli nawet jest zdolny sobie to powiedzieć, to czy uda mu się to zrealizować? Nie. Dlatego że prawdziwą tożsamość, empatię, szacunek i autentyczność nadaje Bóg. To On stworzył wielkich mądrych i walecznych królów(Salomon, Dawid). To On znając Szawła skruszył go i utemperował czyniąc go nieposkromionym ewangelistą, który nie boi się głosić dobrej nowiny. Ten Sam również uczynił Samsona prawdziwie Bożym mężem. Męskość jest u Boga, bo On zna nasze serca i wie czego im trzeba byśmy byli prawdziwie męscy. Książka "Dzikie serce" J. Eldredge powinna nieco rozjaśnić sprawę, choć niektórzy nie rozumieją[velario] że być mężczyzną to nie stereotyp walki, przygody czy ratowania pięknej, ale uzdrowienie ran serca zadanych przez ojca. Przykrym może być że w tych tekstach nie mówi się o "psychologii bożego faceta" tylko w gruncie rzeczy laicystycznej formie, wszakże poprawnej po Bożemu, jednak bez Niego. Ks. Dajczer w swoich rozważaniach napisał że dopóki jesteśmy sami sobie wystarczalni, dajemy sami sobie radę, to nasza sytuacja wiary jest dramatyczna, stajemy u progu praktykującego ateisty.
L
lu
7 sierpnia 2014, 18:16
Poza tym co zostało powiedziane, mężczyźnie potrzeba innych mężczyzn obok. Dobrego przykładu, umocnienia i potwierdzenia; słowem i czynem. Bóg ok, tylko On jest daleko... 
MR
Maciej Roszkowski
7 czerwca 2013, 10:29
Czy zatem Panie zgodzą się, że kobieta potrzebuje ojca, który pokaże jak wypełnia się w rodzinie rolę męskie, jak powina wyglądać miłość mężczyzny, mężą który będzie "głową" rodziny, ale będzie wrażliwy na sygnały "szyi"  i syna, który będzie radością bo nauczy się   ról męskich, przyjmie i odwzajemni miłość matki.
A
Alla
1 czerwca 2013, 18:16
Dobry artykuł, jedno ale: trzy rzeczy o których mowa odnoszą się też do kobiet. Naprawdę w tych aspektach nie ma różnic międzypłciowych :)
JK
Jan Koprowski
31 maja 2013, 21:27
Mężczyzna potrzebuje (jak każdy człowiek) przede wszystkim kontaktu z samym sobą, swomi oczuciami. To moim zdaniem ważniejsze niż wszystkie trzy wymienione sfery relacji.
K
kkk
31 maja 2013, 13:57
uważam, że te 3 rzeczy odnoszą się również do kobiet, nie ma to jak po prostu być sobą! Dzięki za ten artykuł!
Martino
31 maja 2013, 13:39
Brawo! Szczerze gratuluję Deonowi, że wreszcie odważył się opublikować tekst o męskości wolny od nasyconych Eldredge'm stereotypów o walce, przygodzie i ratowaniu "Pięknej". "Kto chce być mężczynzą prawdziwym, nie powinien próbować stać się prawdziwym mężczyzną, lecz pozostać sobą" - nic dodać, nic ująć. 
FN
former nymuca
7 sierpnia 2014, 18:16
Teskt Deona dobry? Dla leni i osó, kyór uwierzył w równość płci. Eldredge akurat nie licząc kilku kwestii ma absolutną rację.
MR
Maciej Roszkowski
31 maja 2013, 13:21
PS. Teściowa też była wspaniała
MR
Maciej Roszkowski
31 maja 2013, 13:21
-mądrej matki, która nauczy go mądrze żyć i kochać - żony, która go będzie umiała zaakceptować w pełni i o niego zadbać - córki, dla której będzie zdolny poświęcić nawet życie. Jakie to piekne i mądre. Miałem to potrójne szczęście.
1
1234
31 maja 2013, 12:53
Mężczyzna potrzebuje trzech  … kobiet -mądrej matki, która nauczy go mądrze żyć i kochać - żony, która go będzie umiała zaakceptować w pełni i o niego zadbać - córki, dla której będzie zdolny poświęcić nawet życie. Dobra teściowa też by się przydała ale ostatecznie te trzy wystarczą nawet jeśli teściowa będzie jak to teściowa zazwyczaj niezbyt udana…
K
Kaq
31 maja 2013, 10:59
Mówiąc tu o byciu sobą nie chodzi raczej o jakieś "młodzieżowe" bycie sobą, wyrażanie siebie i inne tym podobne rzeczy rodzące głupie/chore sytuacje, zdarzenia itp. Chodzi chyba raczej o poznanie siebie. Czyż nie brzmi lepiej? Nie chodzi o to, żeby przestać się starać, chodzi o to, żeby stając przed lustrem umieć odpowiedzieć na pytanie: Kim jestem? Jaką mam wartość? Nie jesteśmy czystą kartą jak po urodzeniu, już coś przeżyliśmy i to nas kształtowało, mamy na to wpływ, racja, ale musimy się dowiedzieć kim jesteśmy. Jakimi uczyniło nas życie i wszystkie nasze doświadczenia. Bez znajomości tego i pogodzenia się z tym trudno zbudować wartość, pewność i być mężczyzną. Niezależnie jednak od poznania, trudno nie być sobą, można próbować, ale może to rodzić wewnętrzny sprzeciw. Robić cos wbrew sobie nie jest raczej zbyt dobrze, ani zdrowo dla ducha ani psychiki. Słusznie pisane było o jedności wewnętrznej. Mamy być prawdziwi i godzić wszystkie wymiary naszej osoby. Nie może się ostać królestwo wewnętrznie skłócone. Nie możemy być męscy nie poznając naszych słabości i ograniczeń, bez tego możemy być macho, sztucznym, napompowanym siłaczem o glinianych nogach i bez kręgosłupa.
K
Konrad
31 maja 2013, 10:05
Jasne, nie rozwijaj się, nie walcz ze swoimi słabościami, nie stawiaj sobie celów i wyzwań, nie wymagaj od siebie, nie stawaj się lepszy. Bądź sobą. Co za papka pseudopsychologiczna, rany gościa.
PS
Piotr Słowiński
31 maja 2013, 09:29
Kiedy czytam 'być sobą' odbezpeiczam rewolwer.
J
Jurek
1 marca 2010, 18:14
no właśnie być sobą... chociaż to wcale nie jest takie proste...
1 marca 2010, 13:55
Powstaje obecnie tak wiele poradników dla mężczyzn, że trudno nie uznać, ze czegoś mojej męskości brak. A tu trzeba być sobą - i już. W męskości nie o problemy z męskością choidzi, ale o moją relację z Bogiem. To ona jest tu źródłem.
V
Valerio
1 marca 2010, 13:40
hmm, patrzac na wasze dyskusje - myślę ze Deon powinien sie postarac o porzadny serwis dla poszukujących miłośći ;) Oj tak i to szybko ;)
AK
Artur K.
27 lutego 2010, 15:40
hmm, patrzac na wasze dyskusje - myślę ze Deon powinien sie postarac o porzadny serwis dla poszukujących miłośći ;)
Martino
16 lutego 2010, 20:48
<a href="mailto:A@Aura">@Aura</a> - "mężczyźni są potrzebni do założenia rodziny" - nie jestem pewien, czy "dziki" mężczyzna się do tego nadaje...No chyba że niewiasta go najpierw oswoi, nauczy jak się zachować w towarzystwie i uświadomi, że wynik meczu reprezentacji Polski w Mistrzostwach Świata nie ma ŻADNEGO znaczenia dla życia rodziny. Co do rozumienia "dzikości" - wróćmy do Eldredge'a i do szminda. Mężczyzna, ich zdaniem, JEST dziki, a uświadomi to sobie wtedy, gdy wróci do dzieciństwa. W swoich zabawach i marzeniach z tego okresu odkryje bowiem, że "dzikość" leży w jego naturze. Może i rzeczywiście niektórzy chłopcy są trochę nieokrzesani, biją się z byle powodu lub bez powodu i miewają nieco oryginalne (żeby nie powiedzieć po prostu głupie) pomysły, ale to chyba nie wystarcza, by pomiędzy tak rozumianą chłopięcą "dzikością" i męskością dojrzałego mężczyzny postawić znak równości. Jeżeli zaś "dzikość" rozumieć szerzej, z naciskiem na gotowość do walki z grzechem, pokusą i szatanem oraz na gotowość do walki o swoje prawdziwe imię, to przestaje być ona wyznacznikiem męskości. W równym stopniu jest to bowiem los i zadanie kobiety.
M
męski
11 lutego 2010, 14:28
No ma więc mu ich już nikt nie przyprawi...
Grażyna Urbaniak
11 lutego 2010, 14:17
Męski, ale jeleń ma ROGI
M
męski
11 lutego 2010, 14:16
POdoba mi się obrona Tomasza. To było luźne skojarzenie jeleń jest w porządku, szczególnie plutonowy Jeleń z "Czterech pancernych i Klos" (F. Pieczka) gołąb w swej nieskazitelności symbolizuje chyba pokój, a w pokoju gołąbki zachowują się poprawnie no i mieszkam w mieście Kraka
M
męski
11 lutego 2010, 14:07
Porównywanie mężczyzny do zwierząt daje niebywałe możliwości. Najlepiej gdyby był on: - mądry i dostojny jak lew - rączy jak koń lub jeleń - łagodny jak baranek - nieskazitelny jak gołąb itp... No i żeby nie był: - uparty jak osioł - głupi jak cap - niewierny jak... a niech będzie Tomasz - no i brudny jak świnia
M
męski
11 lutego 2010, 13:54
firma swatająca jak najbardziej. Trzeba tylko się zarejestrować gdzieś poza granicami kraju, żeby w razie czego (porządna Ona i On nie gwarantuje porządnego My) uniknąć niepotrzebnych wizyt. No chyba , że w pakiecie otworzymy terapię rodzinną
Jurek
11 lutego 2010, 13:53
Kryzys męskości, rzeczywiście daje się zauważać. Ale jest to skutek odbierania mężczyznon ich cech, które go wyróżniają i od chłopca i od kobiety. Polecam książkę Lew i Baranek. Myślę, że panie chciałyby mieć :) takiego lwa i baranka w jednej osobie.
J
joan
11 lutego 2010, 13:42
Nie do końca wiem co miałaby oznaczać dzikość, a co zniewieścienie- pewnie dla każego niezupełnie to samo, ale ja (jestem już dawno po dokonaniu wyboru) ale opowiadałabym się za tym, co powszechnie zwie się zniewieścieniem. Dzikości mówię; "nie" :)
Martino
11 lutego 2010, 13:36
@m0cna: brak dzikości nie oznacza od razu zniewieściałości. Jej przeciwieństwem jest dojrzałość, oparta na zrozumieniu i zaakceptowaniu tego, kim się jest, oraz ewentualnie podjęciu pracy nad tymi frgmentami osobowości, które doznały jakiegoś uszczerbku czy wypaczenia na skutek doznanych w przeszłości zranień. A tak w ogóle, to po 'kiego grzyba potrzebni Wam są "dzicy" mężczyźni$1 Chyba macie za mało problemów w życiu...:-)
?
??
11 lutego 2010, 13:26
zapijaczenie Brytyjczycy też powoli się cywilizują. żeby jeszcze nasi rodacy w kraju i za granicą wzięli z nich przyład (ci, którzy niedomagają oczwiście) No cóż, sami nie lubimy uogólnień, ale innym troszkę dokopać?
Grażyna Urbaniak
11 lutego 2010, 13:09
Aura - to jest właśnie praktyczne, prorodzinne postawienie sprawy.
Grażyna Urbaniak
11 lutego 2010, 13:04
Będą trzymać buzię w ciup i rączki w małdrzyk.
M
męski
11 lutego 2010, 12:59
W Krakowie byli już Tatarzy i uciekli, Niemcy nie zdołali wysadzić miasta, zapijaczenie Brytyjczycy też powoli się cywilizują. Przetrwamy więc też i najazd porządnych singielek A swoją drogą, ciekaw jedstem, czy będą tę "porządność" jakoś reklamować... Może będzie to od razu widać? To byłoby piękne, ale czy prawdziwe...
Szymon Żminda
11 lutego 2010, 12:04
Zgadzam się z diagnozą kryzysu męskości (coraz mniej wartościowych mężczyzn), choć tak mi się widzi, że to m.in. konsekwencja postępującej za sprawą fałszywego feminizmu dyskredytacji kobiecości.
11 lutego 2010, 11:38
Męski na napisał, czy jest wolny :)
Grażyna Urbaniak
11 lutego 2010, 10:36
No to teraz Kraków czeka najazd porządnych singielek
M
męski
11 lutego 2010, 10:23
królewskie miasto kraków
M
męski
11 lutego 2010, 10:09
Aura: słowo wokół było chyba niestosowne, bo to brzmi, jakby ci wartościowi mężczyźni żyli na księżycu, a wokół (polski kryzys męskości) tylko badziewiaki
M
męski
11 lutego 2010, 09:58
Aura pisze: bo wokół tylko dresy, emo, pantoflarze, despoci, alkoholicy.. to właśnie jest uważanie się za porządnego kosztem innych. Może lepiej zmienić otoczenie, albo urealnić obraz mężczyzny... Albo znaleźć sobie porządną kobietę...
Grażyna Urbaniak
11 lutego 2010, 09:51
Czy w ogóle uważanie się za porządnego obciąża innych jakimiś kosztami?
M
męski
11 lutego 2010, 09:43
sądząc po komentarzach, to chyba nie byłby najlepszy pomysł. Jeśli ktoś uznaje się za porządnego kosztem innych, to raczej nic dobrego nie wróży
Grażyna Urbaniak
11 lutego 2010, 09:35
Hej, to wrzuć tu parę numerów telefonów!
M
męski
11 lutego 2010, 09:32
tak się składa, że ja znam wielu porządnych i zaradnych mężczyzn, którzy nie mogą znaleźć żony, bo wokół same blachary, urojone feministki i materialistki, które nie potrafią na siebie zarobić
Grażyna Urbaniak
11 lutego 2010, 09:30
Duchowy eunuch - Ferdek Kiepski, utrzymywany przez żonę, jest przez wielu uznawany za postać sympatyczną i zabawną. To coś mówi o naszym wizerunku męskości.
11 lutego 2010, 09:10
Ukierunkujcie jakoś tę dzikosć pozytywnie, ale nie wyrzucajcie jej z serca. Bo inaczej co my kobitki zrobimy ze zniewieściałymi mężczyznami? ;-)
Martino
11 lutego 2010, 01:01
@szmind - mów za siebie (i ewentualnie za Eldredge'a, skoro już uczyniłeś się jego egzegetą). Może wy (aha, i jeszcze ten "szczyl" - gratuluję towarzystwa:-) macie "dzikie serca", ale to nie znaczy że wszyscy. Niektórzy mężczyźni naprawdę są dojrzalsi. Inny człowiek - mąż, ojciec i wzorowy policjant - nadal by żył, gdyby ten chłopak i jego kamraci wyrzucili ze swego serca "dzikość" albo gdyby ktoś uczynił to za nich. To co się stało na Woli to potwierdzenie słuszności mojego stanowiska.
Szymon Żminda
10 lutego 2010, 23:41
Bo i miał - jak każdy mężczyzna. Tyle, że "dzikość" serca to nie powód do dumy, bo każdy facet ma "dzikie" serce - nie ma się czym chwalić. "Dzikość" serca nie czyni mężczyzną, ani wg Eldredge'a ani wg mnie. Prawdziwą męskością w tej sytuacji wykazał się policjant, a nie szczyl. Bo szczyl tu niczym nie zaryzykował, se zawołał kolegę do pomocy. Za to teraz niewątpliwie czeka go przygoda. Ciekawe, że co niektórzy pewnie skomentowałby zachowanie policjanta jako "bezmyślną brawurę" :-)
M
minimax
10 lutego 2010, 21:56
Ten co dziś zabił policjanta na Woli - ten to dopiero miał dzikie serce! Według kryteriów Eldredge i szminda - facet na schwał!
Martino
10 lutego 2010, 01:57
@velario. Boks, bójki, rozboje, przeklinanie, agresja - wg Eldredge'a to nie z nudy wynika tylko z natury mężczyzny. Dlatego dziką naturę męskości najlepiej widać w chłopięcych zabawach. "męskość" kryje się w "dzikości serca". Ujarzmianie "dzikości", to wg Eldredge'a ujarzmianie męskości. [podkr. moje - velario] Nic dodać, nic ująć. Wyszło na to, że ujarzmiając bójki, rozboje i agresję ujarzmiamy "dzikie" serce mężczyzny, z którego te zachowania wypływają, a im kto bardziej przeklina, tym bliższy jest ideału męskości. Tylko po co to wszystko nazywać "naturą mężczyzny", skoro można prościej i konkretniej - chamstwem, brakiem kutury i obycia, niezdolnością do empatii czy zaburzeniami psychotycznymi.   Jeżeli więc, według Eldredge'a, "męskość" kryje się w "dzikości serca" - tej samej, z której biorą początek zachowania takie jak bójki, czy agresja, i jeśli picie, palenie i przeklinanie to mają być "zachowania wypływające z natury mężczyzny", to pozostaje tylko życzyć sobie i innym, by jak najwięcej mężczyzn ją ujarzmiło. Przynajmniej będzie spokojniej na tym świecie, a i więzienia trochę opustoszeją... I ostatnia rzecz - jeżeli jakaś "kultura" nie uznaje za zachowanie negatywne [nadmiernego] picia czy przeklinania, to w ogóle nie możemy mówić w tym przypadku o kulturze. Współczesna klutura uznaje je za negatywne i chwała jej za to.
Szymon Żminda
10 lutego 2010, 00:49
@velario. Nie, wg Eldredge'a mężczyzna MA "dzikie serce", a nie "wtedy będzie mężczyzną, gdy je będzie miał". Wg Eldredge'a ono JEST dzikie. Boks, bójki, rozboje, przeklinanie, agresja - wg Eldredge'a to nie z nudy wynika tylko z natury mężczyzny. By to czytelnik zauważył, autor namawia do powrotu do dzieciństwa, z oczywistych powodów - dzieci są autentyczne, nie noszą masek, działają instynktownie. Dlatego dziką naturę męskości najlepiej widać w chłopięcych zabawach. Nie dam się przekonać, że "dzikie serce" mają tylko chłopcy, a męskość nabywa się przez ujarzmianie dzikości. Męskości w ogóle się nie nabywa - ją się posiada, tylko trzeba ją w sobie odkryć - to właśnie pisze Eldredge. A ta "męskość" kryje się w "dzikości serca". Ujarzmianie "dzikości", to wg Eldredge'a ujarzmianie męskości. "Dzikość" wg Eldrega (bez intepretacji, tylko tak właśnie pisze) to pragnienie ryzyka ("przygody"), pragnienie siły ("stoczenie bitwy")pragnienie obdarzenia kobiety swoją siłą ("uratowanie pięknej"). Eldredge precyzyjnie wyjaśnia, że "przygodą" nie jest polowanie na grizzly, czy ujeżdżanie mustangów, ale podejmowanie działań, które uważamy za słuszne, ale nie mamy gwarancji powodzenia i musimy w nich zaufać Bogu; "stoczeniem bitwy" nie jest trenowanie boksu, udział w rozbojach czy zapasy z dzieciakami ale walka z szatanem, grzechem i walka z "fałszywym imieniem"; "uratowanie pięknej" to służenie swoją siłą i pomoc w uleczeniu rany, jaką nosi ukochana osoba. Co do ad 1-4, nie rozwijam dyskusji. Podtrzymuję swoje zdanie co do nieodróżniania formy od treści, dorzucić mogę nieznajomość wzorców kulturowych. Dla przykładu przeklinanie, picie czy palenie to nie zachowania jednoznacznie negatywne, tylko kulturowo negatywne. Eldredge to właśnie pisze (nie "chce napisać", tylko "pisze"), że współczesna kultura za negatywne uznaje zachowania wypływające z natury mężczyzny.
Martino
10 lutego 2010, 00:10
@szmind: Ad 1) - to już jest interpretacja, która nie zmieni tego, że Eldredge napisał w tym miejscu to co napisał. Co tak naprawdę chciał napisać - to osobna kwestia. Przykłady które wybrał dotyczą zachowań jednoznacznie negatywnych. Ad 2) - zapomniałeś dopisać o bójkach i rozbojach:)  Po prostu niektórzy mężczyźni nie radzą sobie ze swoją agresją i nie szukają stosownej pomocy. W żadnym razie nie może być tu jednak mowy o przeznaczeniu.  A co do boksu - czasem się tak zdarza, że ludzie wymyślają całkiem niepotrzebne rzeczy. Ale tu winna jest chyba nuda.   Ad 3) w tym przypadku niepoważne jest projektowanie swoich przeżyć na całą populację męską. Może i tam Eldredge'a kręciły te smary, strzelby i co tam jeszcze, ale żeby od razu czynić to wyznacznikiem męskości$1... Marzenia z dzieciństwa są - co do swej treści - właściwe dzieciństwu. Można za nimi tęsknić, tylko po co$2 Ad 4) blizny w dzisiejszych czasach (pokoju) są najczęściej śladem po bezmyślnej (własnej lub czyjejś) brawurze, bezmyślności albo po prostu głupocie. Powód do dumy żaden, przynajmniej w moich oczach. Eldredge jest też autorem "Pełni serca". Ta książka zdecydowanie lepiej mu się udała i jej lektura była dla mnie bardzo inspirująca. "Dzikie serce", czyli tęsknoty duszy Eldredge'a - not for me. 
Martino
9 lutego 2010, 23:54
@szmind - o ile dobrze zrozumiałem Eldredge'a, to chodzi mu o to, że jego zdaniem mężczyzna jest wtedy autenyczny, jest prawdziwym mężczyzną, gdy ma - jak wskazał w tytule swej książki - "dzikie serce". Zatraca więc swą tożsamość i blokuje sobie w ten sposób drogę do szczęścia, gdy je straci, zwłaszcza w procesie socjalizacji. I to jest moim zdaniem twierdzenie nietrafne. A może właśnie dopiero w wtedy, gdy wyzbędzie się tego co chłopięcie, rozpozna i podda kontroli norm swą "dziką" naturę, mężczyzna staje się prawdziwym mężczyzną$1 Pomijając już nawet irytujące nagromadzenie w tej książce mnóstwa uproszczeń i stereotypów - koncepcje Eldredge'a budzą mój sprzeciw, ponieważ trudno oprzeć się wrażeniu, że recepta Autora na deficyt męskości brzmi: cofnij się w rozwoju i stań się znów chłopcem. cdn.
Szymon Żminda
9 lutego 2010, 00:14
@Velario, piszesz ja ktoś, kto nie potrafi z formy wydobyć treści. Kowboje, wspinaczka, spływy, jazda konna, podrywy w amerykańskim stylu - to jest forma. No chyba nie oczekujesz, że Amerykanin będzie posiłkował się europejskimi wzorcami kulturowymi. Jasne, że Eldredge pisze o kowbojach, tak jak europejczyk pisałby o rycerzach, a japończyk o samurajach. Nie chodzi o przekonanie do formy tj. bądź kowbojem, wyrusz do Wielkiego Kanionu, wybierz się samotnie do lasu, pal, pij i przeklinaj, tylko do treści: odszukaj swoje chłopięce marzenia, przypomnij sobie, co cię pociągało, a zrozumiesz, że jest to ryzyko, przygoda i współzawodnictwo, a nie "bycie miłych chłopcem". Ad. 1) "treść" w tej "formie" to: wyzbywamy się wszelkich zachowań, które by świadczyły o tym, że nie jesteśmy "naprawdę miłymi facetami". Eldredge jasno to precyzuje w poprzednich i kolejnych zdaniach na tej samej stronie. Ad. 2) a nie jest? ilu masz w wojsku mężczyzn, a ile kobiet? tak samo w sportach walki? Agresja JEST częścią męskiego przeznaczenia, bo walka jest częścią męskiego przeznaczenia. Jak pisze Eldredge parę linijek niżej: "wymysłem kobiet nie jest na przykład hokej. Ani boks. Chłopiec musi coś atakować - i tak samo mężczyzna (...)" Co w tym wywodzie niepoważnego? To trafne spostrzeżenie. Ad. 3) Eldredge we wprowadzeniu do rozdziału opisuje swoje dziecięce przeżycia - ponownie pytam: co w tym niepoważnego? W tym miejscu czytelnik ma zatęsknić nie za sianem, skórą i prochem tylko za swoimi marzeniami z dzieciństwa (ja na przykład od razu wspomniałem kuźnię dziadka, powożenie furmanką czy grzebanie w schowku z narzędziami ojca). Ad. 4) I ponownie: co tu niepoważnego? Blizny są śladami po walce lub niebezpiecznych przygodach? Dlaczego to niepoważne, że mężczyzna jest z nich dumny?
Martino
8 lutego 2010, 21:50
@szmind: no to, żeby nie być gołosłownym, przypomnę parę "błyskotliwych" cytatów z Eldredge'a, które nie pozwalają traktować tego co pisze poważnie. Podejrzewam, że korzystamy z tego samego wydania (Wydawnictwo Polskiej Prowincji Dominikanów, Poznań 2003) więc dla ułatwienia podam też numery stronic: 1) "Nie palimy, nie pijemy ani nie przeklinamy; to znaczy nie robimy akurat tego, co czyni nas mężczyznami" (s. 19). No, ja przynajmniej palę... 2) "agresja jest częścią męskiego przeznaczenia" (s. 22) 3) "Pachniało tam sianem i olejem lnianym, skórą, prochem i naftą - wszystkimi tymi rzeczami, od których rośnie chłopięce serce" (s. 32) (???)  4) Blaine (...) Jest dumny ze swoich blizn; [blizny] są chlubą dla chłopca...i dla mężczyzny" (s. 175). I wiele innych tego typu wywodów na poziomie pastucha od krów (pardon, cowboya)...  
K
Karol
7 lutego 2010, 23:51
Tekst będzie przy długi. Na wstępie pragnę zaznaczyć, że nie chcę pisać jak jest ani jak powinno być z facetami. Chciałem podzielić się moim osobistym doświadczeniem - taki 'core dump' (zrzut pamięci) z drogi do pełni męskości. Cieszę się, że powstał taki portal jak deon, ii że podejmujecie również takie Tematy. Proszę wybaczyć że nie podejmuję wątków z dyskusji. Jestem mężczyzną, mam prawie 30 lat. Przeczytałem, i w pewnym sensie przerobiłem "Dzikie serce". Dzięki tej książce zrozumiałem, że moja męska tożsamość wymaga zintegrowania, ale nie wiedziałem jeszcze jak ma to się stać, choć pewne elementy które widziałem że mnie dotyczą i jak o nie walczyć podjąłem, np. staram się od tamtego czasu nie być perfekcjonistą (to może jest lekko off the subject, ale). Ta lektura oderwała mnie od nieustannego poszukiwania, podrywania i zmieniania dziewczyn, wiedziałem już że to nie tędy droga: dopóki sam nie znam siebie i nie jestem pewien swojej drogi, nie mam do czego zapraszać dziewczyny. Przeżyłem potworny ból odrzucenia lęku że stracę ‘jedyną być może w życiu relację’, kto przeżył, wie. Pomogła mi jedna koleżanka mówiąc wprost: masz słabość do dziewczyn którym się podobasz. A inna powiedziała: (w czasie kiedy wahałem się czy zaufać Eldridgeowi, czy nie) „nawet jeśli położysz się na stole operacyjnym, ale nie pozwolisz Bogu ciebie zoperować, nic z tego nie będzie". Do teraz pamiętam ból i lęk oraz świadomość, że to jest jedyna droga. Miewam nawroty do dziś, ale jestem już dalej, przeszedłem pomyślnie co najmniej 2-3 próby 'wpadnięcia w relację' która z perspektywy patrząc nie jest dla mnie, za co dziękuję Bogu. Kilka miesięcy później, kiedy już nie bałem się tematu męskiej tożsamości, sięgnąłem po książkę Alana Medingera "Podróż ku pełni męskości". Tam, ku pewnemu zaskoczeniu rozpoznałem kilka problemów które mnie dotyczą. Ponieważ ta książka jest jeszcze bardziej 'do przerobienia' niż "Dzikie serce", podjąłem ją i w ciągu kilku ostatnich miesięcy udało mi się m.in. robić to co robią mężczyźni, a jak twierdzi autor, mężczyźni lubią się sprawdzać. Mogę powiedzieć mówiąc językiem tej książki, że "poszedłem tam gdzie robią testy" (oczywiście w kontekście mojego życia) i jak widzę po kilku miesiącach co najmniej jeden poważny test zdałem. Jestem wdzięczny Bogu za tą lekturę i łaskę mocy, bo 'zdanie testu' wymagało znowu zgody na ból związany ze zmianą nawyku, bez łatwej nadziei, że test wypadnie pomyślnie. Jeśli facet przez klika lat unikał jakiegoś testu, a teraz próbuje podejść, to rozmiecie co czuje. Jednak udało się. Ale to nie koniec historii. W międzyczasie, zastanawiałem się na ile 'przerabiać' książkę Medingera i jak, bo przecież jak pisze Eldridge, Chrystus uzdrawiał każdego inaczej, bo każdy z nas jest inny, ma inną historię życia itp. itd. Nie wiedziałem krótko mówiąc jak się ma ta książka do mnie w całości. Tymczasem trafiłem na rekolekcje ignacjańskie gdzie prowadzący ojciec powiedział mi wysłuchawszy mniej więcej powyższej historii: coś co zapamiętałem tak: "zastanów się co w twoim widzeniu faceta jest stereotypem. Popatrz: JPII i B16 - 2 różnych mężczyzn którym męskości nie da się odmówić, ale jak bardzo różnych. Ty masz być taki mężczyzną jaki ty masz być, a nie kto inny" Dzisiaj, przypadkiem zacząłem się zastanawiać nad jakimś westernem - dlaczego mi się podoba - okazuje się że dlatego, że z różnych przyczyn dla mnie 100% facet to taki gość, który jest precyzyjny, błyskotliwy umysłowo, ma zimną krew, sprawia wrażenie kontrolującego sytuację i otwartego na zmiany. Cóż, nie byłem super zadowolony z tego odkrycia, bo wiem że nie każdy facet musi być Old Shatterhandem (choć dla chłopaków – super książka, sam czytałem) i poczułem się trochę gdzieś w środku drogi. Cieszę się że trafiłem na ten artykuł (tj. ten z portalu, który mnie zainspirował do tego świadectwa), bo w ostatnim czasie, doświadczałem dokładnie takich braków o jakich mowa w skrócie do tej książki i z ciekawością dowiem się czego jeszcze można z niej zaczerpnąć. Podam jeden przykład z mojego życia bez ogródek: jestem wolontariuszem wychowawcą. Spędziłem ostatnio jednego dnia 6h z dzieciakami, co było wyczerpujące. Tego samego dnia byłem współorganizatorem dużej imprezy (ponad 200 osób), po której dość automatycznie zgodziłem się pomóc w sprzątaniu mimo że przed i w trakcie już sporo pomogłem. Mniejsza z tym dlaczego tak sobie ułożyłem plan. Dość, że w czasie sprzątania co najmniej 2 facetów powiedziało mi : „sorry, nie zajmę się tym i tym, bo teraz nie mam siły. Mogę pomóc w tamtym. Na to siły mam”. Ja byłem fizycznie wykończony, ale moje wyobrażenie faceta mówiło: ”będziesz mięczakiem tak jak oni? nie pomożesz ? narazisz się na to że koleżanki powiedzą że jesteś do niczego ? że one ciebie zastąpią ?” Teraz widzę, że mówiąc językiem Eldridge’a, to był atak. Niestety nie podołałem się temu atakowi. Pomagałem do końca, potem dalej brnąłem w jazdę na adrenalinie, kiedy człowiek nie odbiera prawdziwych sygnałów od organizmu. W efekcie, jak bywało już n-krotnie, skończyło się to przemęczeniem i m.in. chorobą gardła. Kiedy przeczytałem powyższy artykuł, zrozumiałem, że zabrakło mi autentyczności: kiedy jesteś zmęczony, to jesteś zmęczonym facetem, a nie nie jesteś facetem bo jesteś zmęczony. To ostatnie jest kłamstwem. Żeby nie było zupełnie czarno, powiem, że udało mi się też kiedyś wytrzymać bezpośredni atak. Pewnego razu koleżanka powiedziała „gdybyś był facetem, to zrobiłbyś to i to” Ja akurat miałem kompletnie inne potrzeby i czułem, że ona sobie poradzi, a nie wiem czemu akurat tak do mnie mówi. Nie wykonałem tego, co chciała, tylko powiedziałem że odbieram to jako atak na męskość - zdanie nie pozostawiające ci nic do zrobienia, w stylu zdań kolegów z podstawówki „ czy twoi rodzice wiedzą że jesteś głupi ?”. Jak się potem okazało, sytuację rozpoznałem dobrze. Koleżanka faktycznie sobie poradziła i nie utrzymywała, że nie jestem facetem, czego w pierwszym momencie się obawiałem. Życzę wszystkim czytelnikom facetom którzy akurat tego potrzebują, pomysłu i inicjatywy w dojrzewaniu do pełni męskości. Jestem autentyczny w przeżywaniu chrześcijaństwa, ale myślę, że zarówno moja droga jak i wspomniane lektury mają wspólny element z drogą i potrzebami wszystkich mężczyzn którzy dorastają nie zależnie od religii, rasy i kultury (no i wieku, bo to nie zawsze jest związane z wiekiem nominalnym). Przy okazji dodam, że w jeszcze jednej rzeczy (choć nie we wszystkich) w pełni zgadzam się z Medingerem, bo jest to zgodne z moim doświadczeniem: bardzo ważny dla rozwoju męskiej tożsamości, jest dla mężczyzny także kontakt z grupą mężczyzn i doświadczenie akceptacji ze strony grupy mężczyzn. Ja doświadczam tego akurat we wspólnocie. Pozdrawiam, Karol P.S. Nie tak dawno, pomogła mi też lektura Z. Ossendowskiego „w krainie ludzi zwierząt i bogów” (wyd. Znak). Jako chrześcijanin dla którego relacja z Bogiem jest fundamentem życia, od razu uprzedzam: ta książka podaje przy okazji ostrą dawkę zła bez znieczulenia, oraz sporą dawkę buddyzmu wobec którego autor nie zdystansował się w pełni. Nie mniej, przyznaję, że książka pokazała mi jak można nie poddawać się przeciwnościom, być odpornym na ból, odważnym, pomysłowym i równocześnie wrażliwym (!). Ossendowski okazał się O. Shatterhandem w rzeczywistości zrewoltowanej Rosji. Osobiście wierzę, że męstwo dzięki któremu wyszedł cało z opresji, dawał mu Bóg (chrześcijański). W końcu męstwo jest jednym z darów Ducha Świętego i można o niego prosić. Inną lekturę która mi pomaga, (choć dotyczy akurat zarządzania czasem i swoją osobą), bo jasno mówi o rolach których się człowiek podejmuje i o odpowiedzialności jest pozycja autorstwa Covey’a „7 nawyków skutecznego działania”, choć co ciekawe obraz mężczyzny jaki można z niej wyczytać nie wpełni pokrywa się z obrazem z książki Medingera. Jeszcze inne pozycje dotyczące nie tylko facetów, które pomogły mi z kolei w sprawach płciowości to książki autorstwa J. Pulikowskiego oraz O. Meissnera, do wygooglania w sieci, oraz „Miłość, małżeństwo, rodzina” wyd. Petrus pod red. F. Adamskiego.
Szymon Żminda
7 lutego 2010, 22:48
@velario Oj, nie złapałeś ni w ząb, o czym pisze Eldredge, skoro widzisz tam aby kowbojów i wspinaczkę. To jest opowieść o poszukiwaniu swojego prawdziwego imienia (w miejsce fałszywego lub żadnego), o wadze i uświadomieniu sobie ran na duchu, które niesie się z dzieciństwa, o walce z szatanem, o podejmowaniu ryzyka. Kowboje, wspinaczka, zapasy z synami to tylko obrazy a nie wzorce. "Stoczyć bitwę" - Eldredge'owi  nie chodzi o bitwę w rozumieniu walki fizycznej, ale o walkę (ciągłą) z szatanem/grzechem/pokusą. "Przeżyć przygodę" - nie chodzi o wyprawę na skałki czy polowanie na bizona, tylko o zrzucenie masek na pokaz, o podejmowanie ryzyka, o odwagę odkopywania i realizowania swoich marzeń. Piszesz też: "tylko, że moim zdaniem nie tylko mężczyzna", zupełnie jakby Eldredge tego nie napisał, a przecież napisał - to jest też pragnienie Pięknej. "uratować Piękną" - chodzi o to, że rolą mężczyzny jest oferować kobiecie swoją siłę (nie fizyczną wcale, czy nie tylko), zamiast przychodzić do kobiety, by u niej szukać potwierdzenia siły. To jest ZAWSZE aktualne.
Martino
7 lutego 2010, 21:59
@robak50 - czyżbyś twierdził, że księża i zakonnicy to "trzecia płeć"?:-)
Martino
7 lutego 2010, 21:53
@szmind: 1) "mężczyzna potrzebuje stoczyć bitwę" - niemal wszyscy skazani za bójki i pobicia to mężczyźni. Przypadek czy nie? 2) "mężczyzna potrzebuje przeżyć przygodę" - OK, jestem w stanie się zgodzić. Tylko że moim zdaniem nie tylko mężczyzna - w równym stopniu też kobieta.  3) "mężczyzna potrzebuje uratować Piękną" - to może w minionych stuleciach. Dziś Piękna pięknie sama daje sobie radę...:) Eldredge nie pisze o wzorcu mężczyzny, gdyż ten jest uwarunkowany kulturowo, tylko o wzorcu amerykańskiego mężczyzny czasów jego młodości. Czyta się to fajnie, jak opowieści o kowbojach, z pełną świadomością, że to co opisuje ma się nijak do rzeczywistości, w której żyje czytelnik. 
7 lutego 2010, 21:28
Wybaczcie panowie, ale jako kobieta, trzy grosze muszę wtrącić ;-). Chcę Wam polecić <a href="http://www.icfd.jezuici.pl/training/49/t/33">sesję dla mężczyzn</a> w domu rekolekcyjnym w Gdyni. Zapowiada się tak fajnie, że wzbudziła zazdrość u niewiast z mojej wspólnoty. Jest jeszcze do niej trochę czasu, ale można już zacząć planować.
Szymon Żminda
7 lutego 2010, 17:11
O, tak! "Dzikie serce" do książka dla małych chłopców. Ale małych nie wiekiem, a dojrzałością. Takich "małych chłopców" po 30-tce, 40-tce jest wielu. Dla nich jest ta książka, żeby się wyodrębnili w mężczyzn. A "3 prawdy" z artykułu można przypiąć chyba po prostu nie tyle do mężczyzny, co po prostu do człowieka. Jak zamienię słowo mężczyzna na kobieta, to powyższy artykuł nagle stanie się studium psychologii kobiety - równie bezpłciowym studium :-) "Lwa i baranka" przeczytam ;-)
Jurek
7 lutego 2010, 16:13
Góra z górą się nie zejdzie... Witaj Szymon. Miło CIę tutaj widzieć. Jako, że miałem Cię trochę poznać to mogę zaświadczyć, ze zawsze odważnie i uczciwie przedstawiałeś swoje racje. Wokół książki "Dzikie serce" narosło juz sporo legend ;), ale nie znam jej osobiście. Ja polecam książkę "Lew i baranek". I to co poleca autor artykułu ( w świetle  książki Lew i baranek), mężczyzna potrzebuje tego  nie wtedy kiedy już jest mężczyzną, ale na etapie wydrębniania się mężczyzny z małego chłopca. A będąc mężczyzną nie będzie się bał kontaktu z ludźmi nieautentycznymi, tymi którzy go nie akceptują czy nie interesują sie jego wnetrzem. Prawdziwy mężczyzna to lew i baranek w jednej osobie.
M
m
7 lutego 2010, 14:14
Jestem mężczyzną, wolę wskazania "Dzikie serce" i jeśli mówimy o trzech rzeczach, jakich potrzebuje mężczyzna, to zamiast maminego "ple, ple" z artykułu, każdy facet potrzebuje": 1. stoczyć bitwę 2. przeżyć przygodę 3. uratować piękną Który facet się z tym nie zgodzi? Czekam. Chyba artykuł tego nie wyklucza?
Krzysztof Pachocki
7 lutego 2010, 14:12
Wg mnie "mężczyzna prawdziwy" wstaje codziennie rano i idzie ciężko pracować na chleb dla rodziny. Po powrocie z roboty zajmuje się dziećmi. A "Dzikie Serce" to bajka dla małych chłopców.
Szymon Żminda
7 lutego 2010, 13:51
Jestem mężczyzną, wolę wskazania "Dzikie serce" i jeśli mówimy o trzech rzeczach, jakich potrzebuje mężczyzna, to zamiast maminego "ple, ple" z artykułu, każdy facet potrzebuje": 1. stoczyć bitwę 2. przeżyć przygodę 3. uratować piękną Który facet się z tym nie zgodzi? Czekam.