(fot. JosephB / flickr.com)
Krzysztof / slo

Jakoś tak dziwnie się dzieje, że wszelki głos, który świadczy o tym, że homoseksualizm jest sprawą psychiki, a nie genów, jest zawsze zakrzyczany.

Dwa lata temu też myślałem w ten sposób. Jak to możliwe żeby orientacja seksualna była wynikiem czegoś innego jak genów? Środowisko, w którym dorastałem było dość liberalne, więc nigdy nie słyszałem, żeby homoseksualizm można było uzdrowić, media w większości też głoszą taki pogląd - więc pewnie Kościół nie potrafi po prostu przyznać, że nie ma racji. Zresztą, co ma wspólnego ze mną Kościół? Ja będę żył tak, jak chcę. I tak sobie żyłem.

***

Miałem skłonności homoseksualne. Próbowałem bagatelizować sprawę, myślałem: jakoś to się poukłada, znajdę sobie faceta i będzie dobrze. Niestety, skłonność do depresji wykluczała wszelkie budowanie więzi, a jakoś wewnętrznie czułem, że samo seksualne zaspokojenie nie zmieni mojego stanu emocjonalnego. Próbowałem się zaakceptować, ale parokrotnie moja seksualność płatała mi figle, bo co kilka miesięcy pociąg do mężczyzn zanikał i powracał pociąg do kobiet. Wtedy szukałem kobiety. Gdy byłem z kobietą, po kilku miesiącach popęd do kobiet znikał.

DEON.PL POLECA

W końcu stanąłem przed ścianą. Poszedłem do psychologa. Pani psycholog poleciła mi, żeby się tym nie przejmować. Po kilku miesiącach terapii, kiedy zauważyłem, że moje wahania pociągu trwają nadal i nie ulegają zmianie stwierdziłem, że widocznie mam jakąś zwichrowaną psychikę. Potem szukałem jeszcze pomocy w medytacji. Z początku przynosiło to uspokojenie, ale w moim wnętrzu sytuacja nie ulegała zmianie. Powoli pojawiała się we mnie rezygnacja. I nie chodziło mi o to, żeby koniecznie się tego pozbyć, ale żeby dowiedzieć się, dlaczego tak się dzieje, czemu wewnętrznie czuję się tak strasznie nieszczęśliwy i czemu moja orientacja zmienia się co kilka miesięcy.

***

I tu stało się coś, czego się nie spodziewałem. Moja dziewczyna pochodziła z rodziny katolickiej. Gdy się rozstawaliśmy, przesłała mi link to strony stowarzyszenia Pomoc2002. Napisała: przeczytaj to! Wcześniej wielokrotnie rozmawialiśmy o temacie moich odczuć homoseksualnych. Zawsze uważałem, że sugerowane przez nią miejsca pomocy są jakimś kościelnym przekrętem. A sam Kościół to również jeden wielki przekręt. I tak się jakoś dziwnie stało, że na miesiąc przed rozstaniem ona zaproponowała mi, abyśmy razem poszli do kościoła.

Było mi już wszystko jedno. Każdy pomysł wydawał się dobry, więc po kilku dniach poszliśmy do Św. Anny w Warszawie. Trafiliśmy na kazanie ks. Pawlukiewicza. Nie wiedziałem, jak się zachować, bo w kościele byłem ostatnim razem jakieś 15 lat wcześniej. Jednak kazanie ks. Piotra zrobiło na mnie duże wrażenie. Czułem, że facet zna się lepiej na mojej psychice niż niejeden psycholog, z którym wcześniej rozmawiałem. I tak zacząłem słuchać jego kazań przez internet.

Potem przyszło rozstanie z dziewczyną. Byłem zrozpaczony, bo uważałem wówczas, że żadnego trwałego związku nie uda mi się już zbudować. Pamiętam, że wróciłem wtedy na weekend z Warszawy do Częstochowy, bo stamtąd pochodzę. Nie mogłem się pozbierać. Rano wstałem i w mojej głowie pojawiła się myśl, na którą wcześniej zareagowałbym salwą śmiechu. Tego dnia byłem już tak zrezygnowany, że zacząłem ją rozważać. Było to takie dziwne, powracające i uporczywe: "Idź na Jasną Górę".

Przez cały dzień walczyłem z tą myślą. A po co ja tam pójdę? Co mi to da? - myślałem. W końcu wieczorem skapitulowałem. Pierwszy raz w życiu z własnej woli wszedłem na Jasną Górę. Klęknąłem pod krzyżem, który znajduje się w prawej nawie i powiedziałem w myślach: Boże, jeżeli istniejesz, to błagam Cię o pomoc!

***

To, co się wydarzyło w odpowiedzi na te słowa, zmieniło moje całe życie. Poczułem, jakby ktoś mnie mocno przytulił, jakby spłynął na mnie nieopisany spokój, jakby wszystkie moje problemy, smutki, zmartwienia nagle przestały istnieć. Nie mogłem tego pojąć, ale, praktykując wcześniej medytację, wiedziałem, że człowiek sam sobie nie jest w stanie zafundować takich doznań. Kilka dni później poszedłem się wyspowiadać. Pamiętam, że w konfesjonale beczałem jak dziecko. Ale kiedy wyszedłem z kościoła, myślałem, że z radości będę ściskał i całował przechodniów. Potem dostałem wspomniane wcześniej linki do strony Stowarzyszenia Pomoc2002. Dziewczyna, choć mnie nienawidziła, to chciała mi pomóc i, przesyłając mi te linki, uratowała mi życie.

Napisałem maila. Dostałem odpowiedź z numerem telefonu i prośbą, abym zadzwonił pod wskazany numer. Oczywiście miałem wątpliwości, że może to wszystko jakaś “ściema", że pewnie te świadectwa, które są na ich stronie są spreparowane. Ale w końcu się zdecydowałem. Porozmawiałem z założycielem Stowarzyszenia. Zaprosił mnie na zjazd. Ale tu też nie było tak łatwo - to co czytałem w internecie na temat ich działalności było po prostu druzgoczące. Sekta, zboczeńcy, leczą homoseksualizm przytulaniem i każą spać razem facetom. Pamiętam, że kiedy to czytałem zwróciłem uwagę na fakt, że większość tych informacji pochodziła albo z "Gazety Wyborczej", albo ze środowisk homoseksualnych. Stwierdziłem, że jeśli to, co piszą o nich w internecie, jest prawdą, to ich rzeczywiste intencje ujawnią się bardzo szybko. A ponieważ nie miałem nic do stracenia, postanowiłem spróbować.

***

Jadąc na pierwsze spotkanie, tworzyłem w głowie najróżniejsze czarne scenariusze tego, co może się wydarzyć. Najciekawsze, że żadna z tych rzeczy, o których wcześniej czytałem nie miała tam miejsca. Były rozmowy, dużo zainteresowania drugim człowiekiem, sport, wspólna modlitwa, ale śpiących razem mężczyzn tam nie spotkałem.

Dużym zaskoczeniem było dla mnie to, że po trzech miesiącach od przyjścia do grupy moje zainteresowania seksualne skierowały się na kobiety. Dlaczego? Doświadczyłem akceptacji, zrozumienia i miłości w męskiej wspólnocie. Niczego sobie nie wmawiałem, bo cały czas niedowierzałem, że to można w tak prosty sposób uzdrowić. Ale kiedy po tak krótkim czasie zacząłem mieć regularne sny heteroseksualne i, przechodząc ulicami, miałem ochotę obejrzeć się za dziewczyną… to było nie do opisania! I co najważniejsze: odczucia homoseksualne już nigdy nie wróciły.

Możecie mnie nazwać chodzącą reklamą Stowarzyszenia, ale nigdy w życiu nie zgodzę się z teorią, że homoseksualizm jest sprawą genów. To sprawa psychiki. Oczywiście w międzyczasie spotkałem wielu, którzy na tej drodze zwątpili. Okazało się, że trzeba zająć się swoim własnym wnętrzem, przebaczeniem, że nie ma masturbacji, nie ma oglądania filmów porno, nie ma użalania się nad sobą, nie ma biadolenia - tylko codzienna praca nad sobą. A w tym wszystkim czułem, że Bóg cały czas czuwał nade mną dawał mi siły. I opłacało się.

Nikogo nie namawiam, chciałbym jedynie, żebyście wzięli mój głos pod uwagę, pamiętając o tym, że nie można w życiu wszystkiego zaakceptować. A ci, którzy chcą spróbować z tego wyjść, mają prawo iść tą właśnie drogą, chociażby media, znajomi i wszyscy dookoła twierdzili, że to jest niemożliwe.

Pamiętajcie, że Jezus nadal wskrzesza ludzi przez ręce pokornych. Jeśli więc śmierć nie jest dla niego przeszkodą, to czy może być nią homoseksualizm?

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Powrót z daleka
Komentarze (25)
C
czytelnik
12 listopada 2012, 13:36
Bardzo ważne jest to indywidualne świadectwo.Pokazuje,że zmagania życiowe na styku psyche i physis są konieczne .Stanowią o wielkości człowieczeństwa. Nauka się rozwija, a czasem błąka po bezdrożach.Póki życia warto się starać żyć miłością Chrystusa i ciągle na nowo do Niego się kierować. On leczy całego człowieka w Duchu św.Jezus jest Panem!
C
Czytelnik
12 listopada 2012, 13:04
Kościół z pomocą Bożą wreszcie zaczyna ogarniać tema homoseksualnych grup w jego wnętrzu.Bardzo pomocna i uczciwa analiza ks.prog.Dariusz Oko pt."Z Papieżem przeciw homoherezji" niesie nadzieję,że sprawy nie zostaną "zamiecione pod dywan". Odwagi nam wszystkim i determinacji życzę.
G
Gośc
29 października 2012, 00:54
Najlepiej  komentować temat którego w ogóle się nie zna, to tak samo jak napisać recenzję książki, o której się gdzieś tam usłyszało, lecz jej nie przeczytało. Temat homoseksualizmu, jest dość oprzerny, lecz można go przypisać każdemu mężczyźnie, mającego te lub inne problemy,zawarte lub nie w tym artykule. Na tą przypadłość, zbiega się dużo czynników, duża liczba przypadków homoseksualizmu jest spowodowana,molestowaniem w dzieciństwie, również i tzw. kobiety lekkich obyczajów, w swoim dzieciństwie musiału przeżywać gehennę w domu, np. Ojciec nie szanował Mamy, pił, był agresywny do żony i dzieci. Często obwiniał żonę i dzieci, za ich nie powodzenia życiowe, próbując w ten sposób usprawiedliwićć swoje,tak  że homoseksualizm to tak naprawdę samo nieszczęscie, od dziecka nabywane, po wiek dorosły i wczesną śmierć spowodowaną licznymi horobami wenerycznymi, jest tragedią życiową takich ludzi, którzy na czas nie znajdą odpowiedniej pomocy, w dodatku źle rozumiana wiara katolicka, bo przecież słyszy się gatki że kościół odrzuca homoseksualistów, mówię wam tak a nawet więcej  ("kościół potępia złe czyny człowieka, a nie samego człowieka"). to zdanie jest bardzo istotne i bardzo ważne. lJeśli chodzi o samego homoseksualistę to można mu  pomóc wyjśc z tego bagna, lecz to on lub ona sami muszą tego chcieć w przeciwnym razie można jeszcze bardziej skrzywdzić tych ludzi, zmuszając ich np. na siłę do tego aby się zmienili. c
AM
Anna Maria
27 października 2012, 16:48
Zgadzam sie ze swiadectwem patrzac na moich znajomych a było bardzo ciężko chłopakom. Co do komentarza tomka - nie szufladkuj na gej i biseksualista, bo gej też sypia z kobietą. Dlaczego - nie owem, ale mam znajome lesbijki i gejw, a wymieją się... i chyba domyslam się dlaczego judaizm to idrzucił. Ale poczytam dla pewnosci.
T
Tomek
26 października 2012, 21:10
 Opinni sporo, a każdy ekpertem w temacie. Więc troche uporządkuję: 1) Autor dał świadectwo, należy to uszanować, ma prawo (jednak nie krzyczałbym hoop, bo niestety wszystkie nieciekawe sprawy w życiu lubią wracać, oczywiście naprawde mu życze żeby to nigdy do niego nie wróciło) 2) wydaje mi się że Autor ma bardzo zagmatwaną osobowość i nie będzie mu łatwo w życiu, jest osobą specyficzną, a zatem nie generalizujmy na podstawie tego świadectwa 3) Autor wykazywal skłonności biseksualne, a nie homoseksualne 4) pod pojęciem homoseksualisty czy biseksualisty kryją się dziesiątki różnych typów osobowości i skomplikowania życiowego, więc to tak jakby leczenie grypy niezależnie  od stopnia pochodzenia i zaawansownia leczyć jednym medykamentem, albo ubrać  wszystkich facetów w jeden rozmiar garnituru 5) na problem przedstawiony wyżej lekarstwa brak, albo istnieje jedno zawsze skuteczne, wstrzemięźliwość seksualna przynależna oczywiście w zależności od stanu w którym się żyje 6) wyciąganie jakichś dalekoidących wniosków i generalizowania sytuacji opisanej przez Autora wydają się nie oddające prawdy  
P
Portalia
26 października 2012, 18:05
Rozumiem, że bycie mordercą i gwałcicielem jest normalne i naturalne, w przeciwieństwie do geja, który nikomu nie robi krzywdy.
lucy
26 października 2012, 15:41
Te słowa dają do myślenia: "Tylko zastanawia mnie fakt, że jedne zachowania są uznawana za "orientacje", a inne za patologię. Na podstawie czego? Szkodliwości społecznej, odsetka procentowego ludzi dotkniętych taką czy inna anomalią? " Rzeczywiście przyzwyczajono nas do sformułowania "orientacja seksualna" ale zgadzam się z autorem na podstawie czego? Nigdy się tak nad tym dogłębnie nie zastanawiałam dopiero teraz.
K
kw
26 października 2012, 15:30
Jestem w stanie pojąć, że ktoś to napisał, bo 'papier przyjmie wszystko'. ale jakim cudem można w to wierzyć? Uzdrowienie homoseksualisty? To tak jak uzdrowienie zdrowego człowieka..
D
Dyscheres
25 października 2012, 23:49
 Sprawa wydaje mi się dosyć prosta. Psychologowie pod presją społeczną uznali, że homoseksualizm nie jest anomalią zachowań seksualnych człowieka (przypominam, że doszli do tego wniosku poprzez głosowanie), no i jakoś to trzeba było nazwać, no bo jeśli nie "patologia" to jak?. I w ten sposób powstał mit "orientacji heteroseksualnej/homoseksualnej/biseksualnej". Już samo istnienie takich pojęć zakłada odpowiedź - że są to zachowania jakby równoległe, równoważne, równiouprawnione, bo wszystkie są jedynie jakby doprycyzowanie tego samego terminu magiczno-naukowo "orientacja". I to wszystko dzięki głosowaniu! Jeśli coś dotyczy 1-5 % społeczeństwa, to czemu to nie może być uznane za anomalię? Bo naukowcy tak zdecydowali? Ludzie! Czy naukowcy nie mogą zadecydować w takim razie, że zoofilia od dzisiaj nie będzie nazywana zoofilią tylko orientacją zooseksualną? Co stoi na przeszkodzie? Niech mi ktoś poda przynajmniej jeden argument, dla którego zoofilii nie można nazwać orientacją zooseksualną? Problem pedofilii też dotyczy bardzo małego procentu społeczeństwa, ale jakoś nikomu nie przyjdzie do głowy, żeby to określić orientacją? Spotyka się to z ogromny i oczywiście słusznym potępienieniem społecznym. Ale jakoś się nie mówi o tym, że dla każdego pedofila jest to ogromny dramat, którego nie można też od tak sobie zmienić na życzenie i z dobrej woli. Społeczeństwo jednak daję jasną odpowiedź - twój problem, masz zrobić wszystko, żeby takich zachowań uniknąć, a jak nie to kastracja i więzienie. Wiem, że pewnie gromy się posypią, jak ktoś przeczyta, że homoseksualizm to tak jak zoofilia albo co gorszego pedofilia. Nie, zupełnie nie o to chodzi, żeby między tymi rzeczami stawiać znak równości. Tylko zastanawia mnie fakt, że jedne zachowania są uznawana za "orientacje", a inne za patologię. Na podstawie czego? Szkodliwości społecznej, odsetka procentowego ludzi dodkniętych taką czy inna anomalią?
D
Dyscheres
25 października 2012, 23:47
 Często w komentarzach pada określenie "naukowy"/ "nienaukowy". A czy ktoś zadał sobie trud żeby poznać historię tego, jak homoseksualizm przestał być uważany za patalogię psychologiczną przez Amerykańskie Towarzystwo Naukowe? A no właśnie, gdyby ktoś to zrobił, to by wiedział, że decyzja ta została oparta na głosowaniu. I co to ma wspólnego z nauką? Wielu ludzi ma różne preferencje seksualne, niektórych podniecają stopy, niektórych rzeczy osobiste, niektórych ocieranie się w tłumie i wiele innych znacznie mniej akceptowalnych społecznie form. Czy to oznacza, że wszyscy ci ludzi muszą tylko w taki sposob uprawiać seks? Co jeśli skołonność do osób tej samej płci jest tylko preferencją seksualną (oczywiście ogromnie zróżnicowaną o różnych osób)? Ale tylko preferencją taką samą, jak wiele innych dziwacznych zachowań seksualnych człowieka? Co jeśli nie ma czegoś takiego jak orientacja? Jak naukowo udowodnić, że istnieje coś takiego jak orientacją (różne orientacje)? Czy ktoś jest mi w stanie udowodnić albo przytoczyć jakiś dowód naukowy na istnienie czegoś takiego, jak "orientacja seksualna". A w zasadzie, co to tak naprawdę jest? Bo dużo o tym mowy, ale chyba nikt nie zadaje sobie pytania, co to takiego ta "orientacja" słowo, które pojawiło się kilkadziesiąt lat temu i służy jedynie zastąpieniu innego bardziej naukowego pojącia o bardziej deprecjonujących konotacjach, jak "patologia" lub "anomalia" lub "nieprawidłowość"
L
leszek
25 października 2012, 22:51
 Poza tym, moim znajomym dotkniętym tym problem bardzo się nie podoba, że ktoś stygmatyzuje i etykietuje ich rodziców nawet nie wiedząc, kim oni są. 
G
grzesiek
25 października 2012, 20:09
Bo czytają co innego niż my czytamy - taka prawda. Nie wiem, co rozumiesz przez "pogląd nieznany nauce"? To, że nikt dotychczas tego nie zbadał porządnie czy też, że ktoś udowodnił, że nie jest tak, jak mówi Krzysztof? Bo w to, że ktoś coś takiego udowodnił nie uwierzę. A co najwyżej w to, że nauka nie ma dotychczas wystarczającej wiedzy na ten temat.
L
leszek
25 października 2012, 18:05
 Ale moi znajomi dotknięci tym problem temu zaprzeczają.
L
leszek
25 października 2012, 16:52
 Niestety, ale podłoże homoseksualizmu nie wiąże się pewnymi brakami akceptacji samego siebie ani też nie jest przyczyną brak miłości ze strony rodziców.  Są to poglądy nieznane nauce. Analogicznie przyczyną przeziębienia nie jest nieposłuszeństwo dziecka, które wbrew radom rodziców wybiegło na dwór nie założywszy szalika i czapki czy brak wsparcia ze strony rodziców spowodowany niedostatkiem miłości. Przyczyną jest infekcja wirusowa.
G
grzesiek
25 października 2012, 13:26
@leszek, nie wydaje mi się, żeby autor w powyższym artykule traktował swoje doświadczenia jako ogólny "dowód" na wyleczalność homoseksualizm, ale zaznacza, że to, czego doświadczył obala "postępowe" mity o tym, że skłonności homoseksualnych nie da się zmienić. To chyba prawidłowe rozumowanie, skoro sam doznał takiej zmiany, czyż nie? A co do tego, co mówi Kościół (bo i na ten temat się wypowiedziałeś), to Kościół nie zabrania prób terapii mających przywrócić orientację heteroseksualną, a wręcz mam wrażenie, że wielu ludzi Kościoła pochwala takie próby zmiany.
G
grzesiek
25 października 2012, 13:18
@Frederick Ja nadal stoję na stanowisku, że aby tego typu terapie zadziałały, to warunkiem koniecznym jest stanąć w prawdzie. Skoro on nie stał w prawdzie (a najwyraźniej nie stał, skoro okłamywał żonę), to ciężko aby próba zmiany życia zakończyła się powodzeniem. Jeżeli teraz stanął w prawdzie, to może to jest dla niego lepszy czas, żeby spróbował się zmierzyć ze swoimi problemami (i przykładowo podjął terapię). Tożto każdy człowiek z problemami, który chodzi na stosowne grupy wsparcia mówi, że nic się nie zmieni, dopóki człowiek sam naprawdę nie zechce tego zmienić. O ile znam znam treść tzw. 12 kroków, stosowanych nie tylko w terapii alkoholików ale też w innych rozmaitych grupach ludzi z problemami, to stanięcie w prawdzie odgrywa tam kluczową rolę i od tego zaczyna się terapia. Czytałem kiedyś świadectwo człowieka w wieku przed 50., który przepił większość dorosłego życia. Kilka razy zaczynał się leczyć z alkoholizmu z pomocą grup AA, kilka razy kończyło się to tym, że wracał do picia mimo, że zdawało mu się, że tym razem to już załapał o co w tym wszystkim chodzi. Trwało tak to ileś lat (nie pamiętam ile, ale dużo). Ale w końcu mu się udało. Za którymś razem naprawdę przestał pić i kiedy pisł to świadectwo, od ładnych kilku lat żył w trzeźwości. Znalazł pracę itd itd. Jednak, żeby nie opuszczać tematu skłonności homoseksulanych, to czytałem też wywiad z amerykańskim psychoterapeutą, który specjalizuje się w terapiach osób ze skłonnościami homoseksualnymi. Mówił on tak: wielu moim pacjentom inni psychoterapeuci nie bardzo chcieli pomóc, uważając homoseksualizm za coś, czego się nie leczy. Ale oni chcieli coś zmienić i przychodzili do mnie. Ponadto mówił, że wśród jego pacjentów w 1/3 przypadków następuje zmiana orientacji na hetero, w 1/3 wyraźna poprawa i tylko 1/3 faktycznie nie potrafi pomóc. Więc, skoro są wymierne rezultaty, to może jednak homoseksualizm można zmienić jak ktoś chce?
L
leszek
25 października 2012, 13:18
 Jeśli dla kogoś indywidualne przypadki są dowodem na słuszność jakichś "nauk", to bez problemów można znaleźć masę innych przypadków osób o skłonnościach homoseksualnych, uwierzyły, że cierpią na jakąś "chorobę" i które tego typu "leczenie" przypłaciły depresją, załamaniem nerwowym, pobytami w szpitalach i spokój odzyskały dopiero wtedy, gdy się pogodziły z faktem że są jakie są. 
R
read
25 października 2012, 13:01
No właśnie, rzecz w tym, że autor pisze o SWOICH doświadczeniach pisze w SWOIM imieniu. Chyba ma do tego prawo? Jeśli ktoś się czuje komfortowo ze swoją seksualnością, ok Jeśli nie, może szukać pomocy. O tym jest ten tekst.
L
leszek
25 października 2012, 12:55
Problem polega na tym, że autor pisze o jakichś swoich osobistych doświadczeniach i potem z tych swoich osobistych doświadczeń próbuje kreować jakąś "naukę" , że "homoseksualizm to sprawa psychiki", że "homoseksualizm można uzdrowić" itp itd. zupełnie nie wiadomo na jakiej podstawie, podpinając do tego kontekst kościelno-religijny. A przecież Kościół wcale nie twierdzi, że "homoseksualizm" jest jakąs "chorobą" wymagająca "uzdrowienia". To oczywiście wspaniałe, że ktoś dzięki pomocy Stowarzyszenia Pomoc2002 odzyskał spokój wewnętrzny i odbudował swoją wiarę, ale nie ma sensu z tego budowac jakichś prawd o charakterze lekarskim czy medycznym.
FB
Frederick Bulsara
25 października 2012, 12:30
Oczywiscie, że ona sie z nim rozstaje nie dlatego, że jest gejem, tylko dlatego, że ją okłamał. Wierzę, ze jego intencje były dobre, on był święcie  przekonany, że po "kuracji" w renomowanym katolickim ośrodku (nie w Polsce, tylko w Niemczech, ale polskie osrodki sie na nim wzorują) dostasuje sie do tego, czego od niego oczekują. Niemniej jak szczerze stanął w prawdzie ze samym soba, to sie okazało, że był gejem, jest gejem i bedzie gejem. Niestety, wszystkie terapie, które stawiają sobie za cel zmianę człowieka tak właśnie się kończą.  Dlatego nie wierze w takie terapie, jakie opisuje autor artykułu. Jeżeli jest gejem - to nim po prostu jest i wyjdzie to na jaw, niezlaleznie od tego ile razy zaspiewa Alleluja. Jak jest biseksem - a z tresci wynika, że jest - to może łatwiej mu bedzie stłumić skłonnosci do osób płci jednakiej na korzyść kobiet. A jezeli jest hetero, zas jego skłonności czy zachowania homo które miał nie mają większego znaczenia w normalnym funkcjonowaniu.
G
grzesiek
25 października 2012, 12:13
@Federick Co do Twojej kuzynki, to jej historia jest z pewnością dramatem. Ale co do jej byłego męża, to myślę, że fakt, że jej nie powiedział prawdy już wystarczająco dużo miał znaczenia dla psucia małżeństwa. A także, choć pewnie Cię zdziwi takie stwierdzenie, może mieć związek z powrotem do homoseksualnych zachowań. Czemu tak twierdzę? Człowiek, który nie jest szczery przed innymi przypuszczalnie nie jest szczery sam przed sobą. A jeżeli nie jest szczery sam przed sobą, to wszelkie terapie psychiczne mogą wziąźć w łeb i po czasie wyjść na jaw, że rzekome wyleczenie było tylko siłą sugestii. Ja tam życzę autorowi artykułu, aby jego przemiana była trwała. Trzeba mieć nadzieję, że może być dobrze nawet i życzyć tego innym, nawet, kiedy okoliczności wskazują, że dobre nie będzie. Mieć nadzieję wbrew brakowi nadzieji - to też taka chrześcijańska cecha, której ogół ludzi często nie "kupuje". I życzę takiej nadzieji wszystkim, także Tobie i Twojej rodzinie.
K
Kris
25 października 2012, 10:55
Jeśli homoseksualizm jest sprawą psychiki a nie genów, to również heteroseksualizm jest sprawą psychiki. A jeśli genów to hetero zdaje się być naturalny genetycznie a homo genetyczną anomalią (aberracją). Żeby połączyć te dwoje w jedno dodam, że choroby* psychiczne mogą mieć podłoże genetyczne. *homoseksualizm oficjalnie nie jest chorobą Jezeli homoseksualizm jest sprawa genow to jak wyjasnisz blizniakow jednojajowych z ktorych jeden jest homoseksualista a drugi nie.  Geny identyczne!
K
Kris
25 października 2012, 10:53
Cudownie jest czytać wynurzenia neofity. Tylko kto go uprawnił do przenoszenia swojej historii na wszystkich? jest kompletnym naduzyciem twierdzenie, ze to co jest dobre dla Ziutka, bedzie też dobre dla Józka oraz wszystkich innych mężczyzn. Nie mówiąc już o tym, że autor to raczej ma tendencje bi niż homo. Co do "leczenia" orientacji - nie życzę źle, ale chętnie pogadam za parę lat. Moja kuzynka jest po rozwodzie cywilnym i w trakcie uniewazniania związku kościelnego z "wyleczonym" homoseksualistą. Chłopak zataił przed nią, że się "leczył". Efekty "leczenia" trwały pare lat, po czym to co musiało - wyszło na wierzch jak oka w rosole i obydwoje nie sa sie w stanie pozbierać. Mysle ze pojscie na Jasna Gore bylo by dobre dla Ziutka i dla Jozka. A co do meza twojej kuzynki to rowniez zgodze sie ze to co musialo wyjsc wyszlo. Roznimy sie pewnie co do interpretacji tego co to jest. Wedlug mnie to nie rozwiazane sprawy ktore niestety wymagaja dalszej pracy. Ja osobiscie bardzo goraco polecam Ks Piotra http://www.kazaniaksiedzapiotra.pl/ Czlowiek z niesamowitym darem wypowiedzi. Jego kazania walentynkowe staly sie juz legenda i sa wydawane na plytach. Facet mi duzo naprostowal w mysleniu, samo oceneie, postrzeganiu Pana Boga i iwelu innych tematach.
A
adam
25 października 2012, 10:51
Jeśli homoseksualizm jest sprawą psychiki a nie genów, to również heteroseksualizm jest sprawą psychiki. A jeśli genów to hetero zdaje się być naturalny genetycznie a homo genetyczną anomalią (aberracją). Żeby połączyć te dwoje w jedno dodam, że choroby* psychiczne mogą mieć podłoże genetyczne. *homoseksualizm oficjalnie nie jest chorobą
FB
Frederick Bulsara
25 października 2012, 10:05
Cudownie jest czytać wynurzenia neofity. Tylko kto go uprawnił do przenoszenia swojej historii na wszystkich? jest kompletnym naduzyciem twierdzenie, ze to co jest dobre dla Ziutka, bedzie też dobre dla Józka oraz wszystkich innych mężczyzn. Nie mówiąc już o tym, że autor to raczej ma tendencje bi niż homo. Co do "leczenia" orientacji - nie życzę źle, ale chętnie pogadam za parę lat. Moja kuzynka jest po rozwodzie cywilnym i w trakcie uniewazniania związku kościelnego z "wyleczonym" homoseksualistą. Chłopak zataił przed nią, że się "leczył". Efekty "leczenia" trwały pare lat, po czym to co musiało - wyszło na wierzch jak oka w rosole i obydwoje nie sa sie w stanie pozbierać.