Obraz ujawnia rzetelność profesjonalną, kiedy szanuje porozumienie zaufania budowane z publicznością (fot. by nicogenin / flickr.com)
Krzysztof Ołdakowski SJ / slo

Badania socjologiczne wskazują, że na poczucie zagrożenia w społeczeństwie wpływa nie tylko faktyczny poziom przestępczości, ale przede wszystkim oddziaływanie mediów.

Byłoby przesadą obarczanie mediów całą odpowiedzialnością za wzrost agresji i przemocy w życiu społecznym. Wiąże się on z innymi procesami, które wyciskają piętno na jakości naszego życia. Należą do nich m.in. upadek autorytetów, osłabienie więzi społecznych oraz ośmieszanie sprawdzonych wartości. Następuje również sprzężenie zwrotne: dzieci wychowywane w patologicznych rodzinach preferują agresję i przemoc w telewizji. Istnieje także pewna sprzeczność pomiędzy tym, co widzowie mówią na temat jakości programów telewizyjnych, a tym, co w rzeczywistości wybierają z oferty programowej. Opowiadają się przeciwko przemocy w mediach, ale oglądają ją przy każdej nadarzającej się okazji.

Agresja w życiu i na ekranie

DEON.PL POLECA

Na przestrzeni ostatnich trzydziestu lat ilość scen agresji i przemocy we wszystkich stacjach telewizyjnych wzrosła kilkakrotnie. Pojawiają się one na ekranie średnio co dwie-cztery minuty. Nie jest prawdą, że nie da się udowodnić związku przyczynowo-skutkowego pomiędzy ilością oglądanych gwałtownych scen a agresywnością jednostki wobec innych w życiu codziennym. Ci, którzy w dzieciństwie i młodości oglądali najwięcej scen pełnych przemocy i deklarowali, że lubią takie sceny, jako dorośli częściej niż inni wchodzili w konflikt z prawem, odznaczali się zwiększoną agresywnością wobec bliskich oraz podwładnych w pracy.

Problem nie dotyczy jedynie wymyślonych historii w filmach fabularnych czy kreskówkach dla dzieci, które pobudzają wyobraźnię i czynią trudną do oddzielenia fikcję od rzeczywistości. Również programy informacyjne ukazują nam jednoznacznie negatywny obraz świata, co dodatkowo przyzwyczaja do obecności zła jako czegoś normalnego i trwałego. Ubocznym skutkiem takiego oddziaływania mediów jest przekonanie o wszechobecności gwałtu i procy. One atakują i czają się na każdym kroku.

Reakcja na obraz

Media nie tylko opisują, ale również kreują rzeczywistość. Taka jest ich specyfika. Wniosek nasuwa się sam: przemoc w mediach rodzi przemoc w życiu. Często słyszymy o wypadkach, w których istotną rolę odegrał wzór filmowy. Dla wielu dzieci świat prezentowany w telewizji z jednej strony jest źródłem poczucia zagrożenia ze względu na realizm czynności pokazywanych na ekranie, z drugiej zaś kształtuje się w nich przekonanie, że stosunki społeczne są regulowane za pomocą agresji i przemocy. Jak zauważa Maciej Iłowiecki, sceny przemocy silniej wpływają na dzieci, jeśli przemoc: nie jest karana; przynosi sukces temu, który jej używa; dokonuje jej bohater filmu oceniany przez dzieci jako “fajny”; jest stosowana przez grupę; służy do “wyższych celów”; jest uznawana przez środowisko, oraz jest ukazywana realistycznie, ze szczegółami.

Reakcje na obecność przemocy w mediach są specyficzne. Młody człowiek staje się lękliwy i nieufny. Skierowuje bardzo często agresję przeciwko sobie samemu albo zaczyna traktować przemoc jako obronę. Z czasem zwiększa się odporność na zło i następuje stępienie wrażliwości na cierpienie innych. Kolejny element to mimowolne i podświadome zarażenie się przemocą. Do tego dochodzi często obecne wśród dzieci proste naśladownictwo bohaterów filmowych.

“Przyjazne media”

Ponad 10 lat temu nasi nadawcy telewizyjni zawarli dobrowolne porozumienie pod hasłem “Przyjazne media”. Jego efektem stało się “porozumienie mediów przeciw przemocy”, które zaowocowało znakowaniem programów emblematami ostrzegawczymi. Dzisiaj zostały one zastąpione cyferkami wskazującymi wiek odbiorców, dla których przeznaczona jest emisja. Niestety, często umieszczanie znaków ostrzegawczych traktowane jest zbyt formalnie i mechanicznie. Nie występują one również wtedy, gdy trzeba, czyli w zapowiedziach programów i zwiastunach filmów. Dodatkowo w ostatnich latach znacznie powiększyła się liczba stacji nadających spoza terytorium Polski. Rozwiązania i regulacje natury prawno-etycznej nie nadążają za zmianami technologicznymi. Pozostaje tylko liczyć na dojrzałość i odpowiedzialność samych nadawców oraz odbiorców, a także ostre sankcje finansowe. Tylko kto i w jaki sposób będzie mógł je wyegzekwować?

Uwodzenie siłą obrazu

Kilka lat temu Grupa Robocza UNDA/WACC zrzeszająca specjalistów z różnych kościołów chrześcijańskich zastanawiała się nad etyką obrazu w mediach. Dotyczy to nie tylko filmu i telewizji, bo także radiofonia oraz kolorowe czasopisma tworzą obrazy odwołujące się do wyobraźni. Poprzez swoją emocjonalną siłę tworzą one postawy i inspirują ludzkie decyzje oraz wybory. Obraz może pobudzać telewidzów do wejścia w kontakt z rzeczywistością, ułatwiać ten kontakt poprzez uczucia, jakie wyzwala, ale nie może i nie powinien odbierać wolności, która zaprasza do podjęcia osobistego zaangażowania. Nie należy przy tym odrzucać obrazu-widowiska jako takiego oraz rozrywki, do której ma on prowadzić: jest przecież czas bycia informowanym i czas bycia zabawianym. Kiedy jednak informacja staje się li tylko towarem, przyciągnie wprawdzie uwagę publiczności, ale będzie biernie i bezmyślnie skonsumowana. Zamiast służyć komunikacji i porozumieniu, będzie jedynie budziła ciekawość. Dotykamy tutaj w strukturze obrazu rozróżnienia pomiędzy “znakiem” a “widowiskiem”. Znak zawsze odsyła nas poza samego siebie, szanuje naszą wolność, wyzwala poczucie odpowiedzialności, zachęca do zaangażowania. Widowisko przeciwnie: skupia uwagę na sobie, zwalnia nas od podjęcia decyzji i osobistego wysiłku. Stajemy się biernymi konsumentami tego, co jest nam ukazywane. Obrazy tworzone poprzez logikę widowiska mogą redukować ludzką wrażliwość do “fascynacji spektaklem przemocy”, ponieważ są tworzone, aby zaspokoić nasze pragnienie “oglądania”. Sprawiają one, że uciekamy przed rzeczywistością, która wydaje się mniej ciekawa i sensacyjna, a z którą trzeba mierzyć się każdego dnia.

Obraz ujawnia rzetelność profesjonalną, kiedy szanuje porozumienie zaufania budowane z publicznością: nadawanie wydarzeniom lub osobom spojrzenia “nie do końca obiektywnego”, ale jednak najbardziej uczciwego z możliwych. Jest to bardzo ważne, ponieważ obraz poprzez swoją siłę emocjonalną niesie możliwość “uwiedzenia”. Zwraca się on w końcu do istoty ludzkiej w sposób bardzo silny i ciągły “pragnieniem oglądania”. Ponieważ ta skłonność jest naturalna, łatwiej jest uwieść człowieka obrazami agresji i przemocy, które silnie przemawiają oraz pobudzają emocje.

Media są przekaźnikiem wszelkich – nie tylko niepokojących – zjawisk obecnych we współczesnej kulturze. Mogą rozwijać swoich odbiorców, budować postawy otwartości i tolerancji, ale mogą także wyrządzać ogromne i nieodwracalne szkody, jeśli destrukcyjne przekazy będą trafiały do szerokiej publiczności. Aby temu skutecznie przeciwdziałać, potrzebne jest porozumienie nadawców i odbiorców dotyczące metod skutecznej walki o media bez przemocy.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Uwodzenie siłą obrazu
Komentarze (3)
6 września 2010, 09:37
"Pozostaje tylko liczyć na dojrzałość i odpowiedzialność samych nadawców oraz odbiorców, a także ostre sankcje finansowe." Liczyć się powinno na dojrzałość odbiorców (w przypadku dzieci - na ich rodziców). Edukacja medialna powinna być rolą mediów publicznych.  Bo dla nadawców komercyjnych liczy się kasa nie etyka - ściągnięcie jak największej widowni, której można sprzedać reklamy. Więc zawsze znajdą się kruczki prawne i sposoby obejścia ograniczeń. Zwłaszcza, że mamy kolejną rewolucję medialną - przekazy telewizyjny i internetowy się integrują, rozmywa się pojęcie nadawcy, rośnie rynek usług nielinearnych (widz sam sobie dobiera audycje). Przepisy w tej nowej rzeczywistości zawodzą.
6 września 2010, 09:26
Ubocznym skutkiem takiego oddziaływania mediów jest przekonanie o wszechobecności gwałtu i procy. Jak sprytnie zjadło literki w ostatnim słowie :)
RJ
Robert Jęczeń
6 września 2010, 08:35
"Porozumienie nadawców i odbiorców dotyczące metod skutecznej walki o media bez przemocy" jest raczej niemożliwe, bo jak ja mam się porozumieć z telewizją Polsat czy jakąkolwiek inną i kto by mnie wysłuchał/przeczytał? Program TV nie istnieje (w naszej świadomości) jeśli go nie obejrzymy, więc jedynym sensownym rozwiązanem jest nie oglądanie TV lub oglądanie programów bez przemocy, ewentualnie kontrolowanie, co oglądają nasze dzieci i młodzież. Ale nie da się uciec od mediów, jeśli się ich czymś nie zastąpi - książką, pasjonackim hobby, jazdą na rowerze, grą w szachy etc. Kontakt z samą TV zajmuje statystycznemu Polakowi (i Polce) podobno 4h każdego dnia. Rezygnacja z tego medium oznaczałaby 4h x 7 dni w tygodniu do wypełnienia. I tu się pojawia problem - co zrobić z czasem, którego nagle robi się za dużo? Kiedy się wyłączy/nie włączy TV, nie można przecież przez 4h patrzeć w ścianę... Oczywiście pojawia się wtedy mnóstwo możliwości, począwszy na rozmowie z żoną czy dziećmi, a skończywszy na wyjściu do galerii (sztuki, nie handlowej). Tylko że to wymaga pewnej inicjatywy, w której media skutecznie nas wyręczają.