Psycholożka: Często pierwsze sygnały o zaburzeniach odżywiania obserwujemy już w okresie nastoletnim
- Bardzo często jest tak, że pierwsze sygnały o zaburzeniach odżywiania obserwujemy już w okresie nastoletnim. Nierzadko zaburzenia odżywiania u dorosłych to niedoleczone zaburzenia odżywiania u starszych dzieci czy młodzieży. Kiedy prowadzimy z chorymi osobami dorosłymi wywiad, pytamy o to, jak wyglądały u nich sprawy żywieniowe w okresie szkolnym – mówi w rozmowie z DEON.pl psycholożka i psychodietetyczka Jagoda Różycka, autorka książki „Zaburzenia odżywiania u dzieci i młodzieży. Pozytywny poradnik dla rodziców i bliskich”.
Tomasz Kopański: Czym są i skąd biorą się zaburzenia odżywiania?
Jagoda Różycka: - Przede wszystkim zaburzenia odżywiania są chorobą psychiczną. Mimo tego, że mają w nazwie „zaburzenia odżywiania”, tak naprawdę jedzenie jest często tylko najbardziej widocznym objawem. Generalnie wyróżniamy anoreksję, bulimię, kompulsywne objadanie się i różne inne nieco rzadziej spotykane bądź mniej specyficzne formy zaburzenia odżywiania, które nie mają takich pełnych objawów jak te wcześniej wspomniane.
Zazwyczaj w obszarze jedzenia i odżywiania w pierwszej kolejności się obserwujemy, że coś się dzieje nie tak, kiedy ktoś zaczyna ograniczać ilość jedzenia albo zakazywać sobie różnych rzeczy lub mieć napady jedzenia. Jako skutek ograniczeń waga cały czas spada aż do bardzo niskiego poziomu. W konsekwencji napadów jedzenia pod koniec dnia stwierdza, że zjadł za dużo i idzie na długi spacer albo na siłownię lub wymiotuje. Stara się w jakiejkolwiek inny sposób zrekompensować tą ilość kilokalorii. I to jest to, co widzimy na wierzchu.
Natomiast pod tymi objawami tak naprawdę jest szereg różnych innych rzeczy. Często do takich najpopularniejszych zaliczamy różne przekonania na temat tego, że nie jesteśmy dość dobrzy w czymś i zaczynamy szukać takich obszarów, w których możemy sobie poradzić. Zaliczamy do tego też perfekcjonizm związany z tym, że zawsze moje zachowanie musi wpasować się w pewien szablon, pewne standardy, które często są bardzo wygórowane i nieprzystające do naszej rzeczywistości.
Nierzadko będzie to także kwestia niskiej samooceny, szukania różnych sposobów na jej poprawę. A wiadomo, że współcześnie wygląd, atrakcyjność fizyczna jest mocno promowana jako ta, która może w jakikolwiek sposób podbudować nasze myślenie o sobie.
Czy do zaburzeń odżywiania mogą prowadzić kompleksy na temat wyglądu, z którymi mierzy się obecnie wiele nastolatek bądź nastolatków?
- To są zawsze jakieś mikro sygnały. Żeby rozwinąć pełnoobjawowe zaburzenia potrzeba kilku czynników, pewnego czasu, kiedy one się wydarzają i do tego zbiegają się wszystkie razem. Natomiast niewątpliwie może to już być początek, że jeżeli ja zaczynam szukać w innych osobach fajnych rzeczy, zastanawiam się jak mogę mieć je także u siebie, to znaczy, że mam jakieś luki w sobie, deficyty, czegoś mi brakuje. Zaczynam szukać osób, które podziwiam, które stawiam jako wzór. Najczęściej to, do czego mamy dostęp, to jednak jest wygląd.
Zaczynam wtedy zastanawiać się, w jaki sposób mogę to, co mi się w kimś podoba osiągnąć. Można do tego podejść w zdrowy sposób i stwierdzić: „To może troszkę pójdę na siłownię, może udam się na jakieś zabiegi, kupię sobie inne ubrania”. Dzięki temu będę czuć się trochę lepiej, bo dbanie o wygląd fizyczny nie jest w stu procentach złe. Natomiast w momencie kiedy stwierdzę, że pójdę w stronę bardziej ekstremalną czyli chcę szybko zredukować masę ciała, bo nie mam czasu, to wtedy już pojawiają się sygnały, gdzie faktycznie może to w pewnej perspektywie czasu doprowadzić do rozwoju zaburzeń odżywiania.
Jak wesprzeć bliską nam osobę, która zmaga się z zaburzeniami odżywiania?
- Porozmawiałabym o tym problemie, że go zauważam i coś się dzieje. Można takiej osobie powiedzieć: „Widzę, że zmieniła ci się masa ciała, że zaczęłaś mniej lub więcej jeść, zachowujesz inaczej w stosunku do jakiegoś wcześniejszego czasu. Martwi mnie to i czy mogłabym ci jakoś pomóc”. To jest najmniejsza rzecz, którą możemy zrobić, w postaci zauważenia problemu. Bardzo często jest tak, że od razu wychodzimy ze złotymi radami. Natomiast w pierwszej kolejności zapytałabym się o to, co taka osoba potrzebuje.
Jeżeli faktycznie ktoś nam powie, że coś się dzieje niedobrego, to my wtedy możemy zaproponować przede wszystkim wizytę u terapeuty i psychiatry. To są dwie najważniejsze rzeczy, żeby w ogóle zdiagnozować, w którą stronę idzie choroba, ponieważ trochę inaczej pracuje się z bulimią, trochę inaczej z anoreksją, trochę inaczej z kompulsywnym objadaniem się.
Mając osobę, która jest w terapii bardzo ważne jest, aby zauważać najmniejsze możliwe zmiany na plus. Żeby widzieć różne trudności i je akceptować, bo niestety terapia to jest często taka sinusoida jeżeli chodzi o sukcesy i różne trudności, które pojawiają się w międzyczasie.
Bardzo ważne jest, aby pamiętać, że diagnoza nie jest całym człowiekiem. Jeżeli ktoś choruje nie oznacza to, że tak wygląda sto procent jego życia. Daje to możliwość spędzenia z tą osobą czasu w inny sposób niż taki, który jest związany z chorobą. Włączamy tę osobę do normalnego, codziennego życia niezależnie od tego, na jakim jest etapie choroby. Każdy temat jaki poruszymy jest bezpieczny dla tej osoby pod warunkiem, że jest zgodny z jej potrzebami.
Czy można w jakiś sposób samemu wyjść z zaburzeń odżywiania, bez pomocy specjalisty?
- To zależy m.in. od tego, jakie mamy wewnętrzne zasoby, jakie są nasze umiejętności. Znam trochę osób nawet w moim bliskim otoczeniu, które same sobie poradziły z tematem zaburzeń odżywiania. Trwało to trochę dłużej metodą prób i błędów.
Jeżeli zrozumiemy naszą chorobę, skąd ona się wzięła, co na nią wpłynęło, tak naprawdę jesteśmy już kilka kroków od tego, żeby spróbować to odkręcić. Czy faktycznie choroba to jest jedyny sposób pozbywania się moich wcześniejszych trudności, czy może jestem w stanie znaleźć zdrowszy sposób, który nie będzie wywoływał szkód zdrowotnych u mnie, po to, aby poprawić swoją samoocenę, być bardziej kompetentnym. Natomiast niewątpliwie dzięki terapii jesteśmy w stanie zrobić to szybciej.
Mamy wtedy kogoś, kto z zewnątrz jest w stanie wykazać nam pewne rzeczy, ponazywać je i być tak jakby przewodnikiem w chorobie. Uznajemy, że źródło wszystkich problemów jest w człowieku. Jeżeli on ma pewne umiejętności wglądu w siebie, świadomość emocji, umiejętności regulacji emocji, to wtedy jest w stanie zobaczyć rzeczywistość trochę inaczej. Natomiast kiedy jest dosyć sztywny poznawczo, wierzy w jedną wersję rzeczywistości, którą wykształcił sobie na podstawie różnych swoich doświadczeń, być może będzie wtedy potrzebował obiektywnej osoby z zewnątrz, która trochę pomoże mu w tym, aby te przekonania uelastycznić.
Napisała pani książkę „Zaburzenia odżywiania u dzieci i młodzieży. Pozytywny poradnik dla rodziców i bliskich”. Jest jakaś różnica w zaburzeniach odżywiania między dziećmi, młodzieżą a osobami dorosłymi?
- Bardzo często jest tak, że pierwsze sygnały o zaburzeniach odżywiania obserwujemy już w okresie nastoletnim. Nierzadko zaburzenia odżywiania u dorosłych to niedoleczone zaburzenia odżywiania u starszych dzieci czy młodzieży. Kiedy prowadzimy z chorymi osobami dorosłymi wywiad, pytamy o to, jak wyglądały u nich sprawy żywieniowe w okresie szkolnym. Okazuje się, że dużo było sygnałów, że jedzenie było jedynym obszarem ich decydowania.Jagoda Różycka "Zaburzenia odżywiania u dzieci i młodzieży. Pozytywny poradnik dla rodziców i bliskich" Wyd. MANDO
Kiedy zobaczymy przeciętny polski dom, to widzimy rodziców, którzy decydują o tym, co dziecko ma jeść. Natomiast bardzo często jest tak, że może to być jedyny obszar, w którym dziecko będzie w stanie powiedzieć, że czegoś nie chce, nie będzie tego jadło. I zaczyna się przeciąganie liny, kto może więcej. W okresie dorosłości jesteśmy bardziej decyzyjni, możemy trochę więcej sami postanowić. Natomiast u młodzieży zaburzenia odżywiania często są manifestacją albo poczuciem tożsamości. Na tej zasadzie, że jestem tym co jem, a jeżeli będę jeść mniej i będę mieć kontrolę nad tym co jem, to będę lepszy od innych. Dziecko może wykorzystywać tę sferę również do tego, aby zwrócić uwagę swoich rodziców na siebie.
Zaburzenia odżywiania u dzieci będą częściej miały funkcję komunikacyjną z otoczeniem na zasadzie, że dzięki swoim objawom wprowadzają jakąś zmianę w rodzinie, swoim otoczeniu bądź identyfikują się z jakąś grupą.
Natomiast u osób dorosłych zaburzenia odżywiania będą czymś, co będzie przewlekało się z okresu nastoletniego, ale najczęściej będzie wynikało z perfekcjonizmu, nadmiernych standardów, które mogą być wyniesione z rodziny, wczesnego etapu życia. Może to także mieć funkcję regulacji emocji. Kiedy myślę o bulimii albo kompulsywnym objadaniu się, to duża część napadów, która w ramach tej choroby występuje wynika z nieumiejętności regulowania impulsu.
Jakie są skutki zaburzeń odżywiania, jeżeli nic się z tym problemem nie robi? Czy może to prowadzić nawet do śmierci?
- Śmierć z powodu zaburzeń odżywiania to na pewno skrajny przypadek. Staramy się absolutnie do tego nie dopuszczać. Postępująca anoreksja, bo ona jest najniebezpieczniejsza w skutkach zdrowotnych, może prowadzić do uszkodzeń wątroby, nerek, serca i to wcale nie są rzadkie przypadki. Nawet dzisiaj rano dostałam SMS od mamy jednej z moich pacjentek, z którą jest bardzo trudna terapia, że są tuż po wynikach i dziewczyna po niecałym roku choroby ma ślady w postaci uszkodzenia wątroby, nerek, serca, a jest w wieku jedynie 14 lat. Skutki zdrowotne są w tym przypadku najbardziej odczuwalne. To są niestety skutki, które potem mogą zostać z nami na lata. Eliminacja tego wcale nie jest prosta. Jeżeli stan niedożywienia jest krótki to organizm ma możliwość regeneracji, natomiast jeżeli jest długi i trwa kilka lat, to dochodzi do trwałych uszkodzeń.
W sytuacji bulimii zdecydowanie więcej pojawia się uszkodzeń związanych z przełykiem, układem pokarmowym, metabolizmem. Dlatego, że przyjęcie dużej ilości kilokalorii i potem jej zrzucenie robi organizmowi szok. Ciało zaczyna wchodzić w stan oszczędny i często osoby z bulimią mają prawidłową wagę ciała lub nadwagę, ponieważ organizm zatrzymuje energię na przyszłość. Natomiast jest też dużo skutków związanych niedoborem witamin. Bardzo często jedzenie, które się spożywamy nie ma w sobie wystarczającej ilości składników odżywczych. Pojawiają się problemy z pamięcią, skórą, wzrokiem. Nierzadko jesteśmy odwodnieni i na skutek tych niedoborów mogą się pojawiać dalsze uszkodzenia.
Jak dużym problemem w polskim społeczeństwie są zaburzenia odżywiania?
- Nie ma najnowszych danych epidemiologicznych jeżeli chodzi o Polskę. Dotarłam kiedyś do danych ze Stanów Zjednoczonych i tam problem różnych zaburzeń odżywiania dotykał 70 mln ludzi – to ogrom. Natomiast uznaje się, że w Polsce problem ten będzie dotykał nawet kilku procent społeczeństwa. W Europie częściej będzie występowała anoreksja i kompulsywne objadanie się niż bulimia.
Jak spojrzymy na wiek osób chorujących, to z mojego doświadczenia wynika, że coraz częściej na terapię zgłaszają się rodzice z nastolatkami. Tych osób dorosłych obserwuję coraz mniej. To jest dobre, ponieważ im szybciej zareagujemy, tym szybciej możemy sobie z tym uporać.
Okres pandemii niesamowicie uruchomił diagnozowanie zaburzeń odżywiania w większej ilości. Pytanie tylko, czy faktycznie pojawiło się tego więcej, czy my po prostu zaczęliśmy świadomie zauważać tę chorobę.
Czy wystarczająco dużo mówi się obecnie o zaburzeniach odżywiania?
- Wydaje mi się, że mówi się więcej, ale wciąż niedostatecznie dużo. Bardzo się cieszę, że wiele osób zwraca uwagę na zaburzenia depresyjne. Natomiast temat zaburzeń odżywiania jest dopiero raczkujący. W otoczeniu dietetyków, psychodietetyków, psychoterapeutów jest dużo ciekawych blogów, kont na Instagramie, które prowadzą osoby propagujące tę wiedzę.
Tak samo jest z książkami. Był taki moment, kiedy nic nie można było znaleźć na temat zaburzeń odżywiania. Trzeba było pozycje sprowadzać z USA i je tłumaczyć. Obecnie tego typu książki są bardziej dostępnie, jednak nie na tyle, żeby były na poziomie zaburzeń depresyjnych czy radzenia sobie z lękiem.
Skomentuj artykuł