Bóg kocha twoje ciało. A ty?
Zajadasz trudne emocje i niezdrowo się odżywiasz. Odczuwasz niechęć do aktywności fizycznej i masz kompleksy A patrzyłeś kiedyś na swoje ciało jak na dom samego Boga?
W pogodny letni dzień zbieramy się wraz z przyjaciółmi, by na górskiej łące pograć "w nogę". Bawimy się naprawdę świetnie, jak za dawnych dziecięcych czasów biegamy za piłką, wywracamy się, krzyczymy i cieszymy, gdy padnie bramka. Ten wesoły krajobraz zakłóca jednak pewien mały szczegół - nie mija nawet 10 minut, jak nasze ciała spowalniają i hamują nasz entuzjazm, a my zaczynamy dyszeć i "wypluwać płuca".
Zaledwie po chwili intensywnego biegania zaczynamy odczuwać szereg objawów z ciała, które, odzwyczajone od wysiłku, stawia nam opór na wszelki możliwy sposób. Z cichym pomrukiem wyrzutów sumienia i wstydu schodzimy z boiska, przyrzekając sobie solennie, że jeszcze tej jesieni zadbamy o swoją kondycję.
Nielubiane ciało
Nie będzie niczym odkrywczym, gdy powiem, że problemy z ciałem są zjawiskiem powszechnym i niestety coraz bardziej popularnym. Zatrważa mnie, gdy widzę, jak wiele śmieciowego jedzenia wkładamy do zakupowych koszyków. Gdy na plaży odsłaniamy swoje ciała, szokuje mnie, jak bardzo wzrosła liczba młodych osób z otyłością. W gabinecie psychologicznym coraz częściej słyszę o uzależnieniach od jedzenia, alkoholu czy masturbacji. Mimo że problemy w obszarze ciała dotyczą również każdego chrześcijanina, wydaje się, że w środowisku wierzących ciało wciąż jest na liście niepożądanych gości i niechcianych tematów.
Nie jest to zresztą nowość - w chrześcijaństwie przez wieki ciało było persona non grata. Uważane za źródło grzechu, a przez to odrzucane, przez wiele lat nie mogło się zrehabilitować i wrócić na należne sobie miejsce. Do dziś zresztą odczuwamy tego bolesne konsekwencje - w nas, chrześcijanach, nikła jest świadomość własnego ciała, słabo rozwinięta skłonność do dbania o nie tak samo, jak dbamy o swoje sumienie, a motywacja do zajęcia się jego potrzebami nijaka.
Trudne sprawy ukryte w ciele
Tymczasem temat ciała otwiera całą gamę problemów, z którymi się zmagamy na co dzień - zajadanie trudnych emocji, niezdrowe odżywianie, uzależnienia, choroby, niechęć do aktywności fizycznej, złe samopoczucie, kompleksy, wstyd, nieumiejętność zadbania o siebie, problemy z seksualnością, niedowartościowanie w obszarze męskości czy kobiecości i wiele, wiele innych. Każdy zmaga się z takimi czy innymi konsekwencjami posiadania ciała, a wielu z nas nie potrafi dojść z nim do porozumienia.
Zmagania te opisywał już św. Paweł: "Jestem świadom, że w moim ciele nie mieszka dobro; łatwo przychodzi mi chcieć tego, co dobre, ale wykonać - nie (...). Nieszczęsny ja człowiek! Któż mnie wyzwoli z ciała, co wiedzie ku tej śmierci?" (Rz 7,18.24). Przeżywamy to samo, co św. Paweł, gdy w przypływie złego nastroju zjadamy całą tabliczkę czekolady, idziemy z kolegami na piwo, uciekając od problemów, lub folgujemy w ten czy inny sposób pożądliwości seksualnej.
Skłonność do niezdrowego jedzenia, niedbanie o odpoczynek, mało aktywności fizycznej, ignorowanie komunikatów płynących z ciała, obrastanie w tkankę tłuszczową, problemy zdrowotne u coraz młodszych osób, a w końcu i potężne zniewolenia uzależnieniami - to wszystko świadczy o tym, że z naszym ciałem często nam nie po drodze i wolelibyśmy je raczej usunąć jak przeszkodę, zamiast wsłuchać się w jego potrzeby i zintegrować je z całą naszą istotą.
Wydziwianie?
Być może tym, co stoi nam na przeszkodzie w zajęciu się swoim ciałem, jest nieświadomość tego, co na ten temat ma do powiedzenia sam Bóg. Niestety, kiedy już słyszymy jakieś konferencje na temat ciała, zazwyczaj dotyczą one czystości przedmałżeńskiej lub seksualności, natomiast rzadko kiedy ktoś zajmuje się biblijnym uzasadnieniem zdrowego odżywiania czy sportu.
W kościele nie sposób usłyszeć kazanie dotyczące znaczenia ciała lub konieczności dbania o nie. Kiedy chrześcijanin decyduje się na kupienie sobie karnetu do klubu fitness, ni stąd ni zowąd pojawia się obawa, że mógłby pójść w kierunku zbytniej fascynacji swoim ciałem. Kiedy natomiast decyduje się z przyczyn zdrowotnych przejść na wegetarianizm, pojawiają się głosy, że to wydziwianie, bo Bóg dał nam zwierzęta, by nam służyły. Wydaje się więc, że nasza świadomość Bożego pomysłu na ciało jest w zupełnych powijakach.
Święte ciało
Tymczasem Słowo Boże daje nam wiele inspiracji do tego, jak powinniśmy traktować swoje ciało: "Ciało wasze jest przybytkiem Ducha Świętego", "Ciała wasze są członkami Chrystusa", "Ciało nie jest dla rozpusty, lecz dla Pana" (1 Kor 6,13.15.19). Choć grzech zamieszkał na dobre w naszym ciele (i to on właśnie rodzi powyżej opisane zmagania), pierwotnym przeznaczeniem naszego ciała jest bycie miejscem świętym, w którym zamieszkuje Bóg. Jezus, który przecież przyszedł w ciele, pokazał nam, że nie ma bardziej świętego miejsca narodzenia dla Boga niż ludzkie ciało. Czy wystarczająco mocno uświadamiamy sobie, jak bardzo Bóg uświęcił ciało, przeznaczając je na miejsce zamieszkania Ducha Jezusa?
Miłość do ciała to miłość do Boga
Bóg w swoim Słowie wielokrotnie odwołuje się do swojego pragnienia zamieszkania pośród swojego ludu. Nie zapominajmy, że Bóg jest bardzo konkretny - kiedy chce zamieszkać pośród swojego ludu, nie ma na myśli metafizycznej metafory. Aby ukonkretnić swoje pragnienie, posyła Syna z ciała i krwi, żywego mężczyznę rodzącego się w żywej kobiecie. Nie jest przecież możliwe, by Jego Syn wcielił się ot tak, przypadkiem. Nie! Wcielenie Jezusa jest najwyższym wyrazem oddania czci ludzkiemu ciału, które wraz z poczęciem Jezusa stało się świętym miejscem.
Być może właśnie ta świadomość może być dla nas pierwszym krokiem do twórczej i radosnej troski o swoje ciało. Spójrzmy na swoje ciało jako na dom Boga, a będzie nam łatwiej oddać mu należną cześć poprzez wsłuchanie się w jego potrzeby. Nie będziemy już biegać tylko dlatego, by dobrze wyglądać, powstrzymywać się od jedzenia chipsów, by na następny dzień nie bolał nas brzuch, czy walczyć o czystość, by nie musieć po raz kolejny iść do spowiedzi. Nasze motywacje mogą być znacznie bardziej wzniosłe i silniejsze, gdy zrozumiemy, jak bardzo Bóg ukochał nasze ciała. Czy nie chciałbyś, tak jak gościsz najbliższą osobę w wysprzątanym mieszkaniu, ugościć Boga w zadbanym, zaopiekowanym i ukochanym ciele?
Praktyczne pytania
Twoje ciało każdego dnia, w każdej sekundzie mówi do Ciebie. Jego potrzeby są Ci sygnalizowane poprzez ból, dyskomfort, złe samopoczucie, głód czy poczucie braku. Wystarczy proste "przeskanowanie" całego swojego ciała, by zrozumieć, że wiele jego części domaga się troskliwej opieki i pielęgnacji. Ile czasu poświęcasz ciału w ciągu dnia? Czy uprawiasz aktywność fizyczną? Jak się odżywiasz? Czy masz dobry kontakt z potrzebami Twojego ciała? Czy odpoczywasz? Czy masz skłonność do ignorowania objawów choroby lub bólu? Zadając sobie te proste pytania, szybko dostrzeżesz, czy szanujesz swoje ciało, czy raczej je odrzucasz.
Jeśli swój brzuch traktujesz jak śmietnik, eksploatujesz swój kręgosłup, siedząc godzinami przed komputerem, a w wolnych chwilach zamiast zafundować sobie regenerujący relaks, uciekasz w niekonstruktywną rozrywkę, to prawdopodobnie jesteś na bakier ze swoim ciałem, a z miejsca świętego robisz targowisko (Mk 11,15-17).
A jednak to właśnie Ty jesteś wybraną przez Boga świątynią Jego Ducha, miejscem namaszczonym, domem Bożym. Czy chciałbyś coś zmienić w stosunku do swojego ciała, by zaczęło ono w sposób doskonały wypełniać swoje przeznaczenie?
***
Zrób porządek nieidealny
Nie lubimy słowa "porządkowanie", bo kojarzy nam się z ułożeniem czegoś w idealnym ładzie. Życie uporządkowane na 100% brzmi jak książki ustawione na półkach według kolorów (jak ktoś tak lubi to ok!), lodowate wnętrze domu i dzień ze sztywnym planem. Jak wcinanie jarmużu na zmianę ze świeżo wyciskanym sokiem z grejfruta albo szpinaku (z tym, że nie cierpisz ani jarmużu, ani szpinaku) i około pięcioosobowa lista przyjaciół, do których musisz zadzwonić co najmniej raz w tygodniu.
W życiu idealnym masz idealną sylwetkę, realizujesz harmonogram tygodnia z zegarkiem w ręku i małą zadyszką. Ale twoja kondycja też jest idealna, więc dajesz radę. To mogłoby być nudne. I jest ryzyko, że zabrakłoby miejsca na dobre, choć zaskakujące szczęśliwe momenty.
5 kroków do życia na błysk. Czas na sprzątanie >>
Więc "życie na błysk" dla każdego może znaczyć coś innego. Chodzi o to, żeby konkretne obszary swojego życia wprowadzić w stan osobistego błysku. Żeby pożegnać się z niechcianym chaosem i ściśnięciem w żołądku na samą myśl o poniedziałku albo o odebraniu telefonu. Dla jednych będzie to związane z kupieniem kalendarza i mądrym planowaniem tygodnia, dla drugich z pozbyciem się zbędnych rzeczy, ubrań i książek, dla innych z zadbaniem o codzienne menu, dla jeszcze innych z postawieniem granic w trudnych relacjach i tak dalej... To wszystko naprawdę jest możliwe, a pierwszy krok zwykle brzmi: po prostu wstań i zrób to!
Mamy dla was 5 podpowiedzi. Nasi autorzy na podstawie doświadczenia i wiedzy opiszą, jak uniknąć niechcianego bałaganu i wprowadzić osobisty błysk do:
- domu/ mieszkania/ pokoju
- pragnień, myśli i emocji
- relacji
- duszy i ciała
- planów, celów i marzeń
Kolejny artykuł przeczytacie niebawem na DEON.pl
Maria Krzemień - psycholog chrześcijański, psychoterapeuta i trener. Prowadzi warsztaty psychologiczne w oparciu o Słowo Boże. Pracuje w poradni psychologicznej Fundacji Chrześcijańskiej Głos na Pustyni. Jej teksty można przeczytać na blogu Żyj po Bożemu
Skomentuj artykuł