Bóg mówi o Tobie w superlatywach. Słyszysz?

(fot. shuttrestock/aj)
Maria Krzemień

Twoja wartość jest stała i niezmienna. Nawet wtedy, gdy  przeszłość, dzieciństwo, rodzinne doświadczenia, lista grzechów i wszystko, co przeżyłeś, zdają się temu przeczyć.

Kiedy usiadłam do pisania artykułu, pierwsze pytanie, jakie przyszło mi do głowy, brzmiało: "ciekawe, co mówi świat na temat poczucia własnej wartości?". Włączyłam więc przeglądarkę i wpisałam to niezwykle popularne hasło. W pierwszej kolejności dowiedziałam się, że żeby podnieść swoje poczucie wartości trzeba świadomie oddychać. Ciekawe. Później przeczytałam, że aby czuć się wartościowym musisz się bezwarunkowo pokochać. Cóż, to nawet mądre, ale dla wielu z nas pozostaje w sferze myślenia życzeniowego. Na koniec jeszcze, jak wisienka na torcie, taka porada: "chcesz podnieść swoją wartość? Celebruj własne porażki!". Doprawdy, internetowych metod jest bez liku... Mimo wszystko, gdzieś pomiędzy różnymi mniej lub bardziej udanymi radami, przemknęło zdanie: "świadomość bycia wartościowym to kwestia zmiany filozofii życia". No właśnie, to tutaj jest klucz do rozwiązania sprawy.

Boże, jestem do niczego. Jak możesz mnie jeszcze kochać? 

O jaką "filozofię życia" może chodzić w przypadku chrześcijaństwa? W drugim liście do Koryntian czytamy, że dzięki Chrystusowi "jesteśmy nowym stworzeniem, co dawne minęło, a wszystko stało się nowe" (2 Kor 5,17). Oznacza to mniej więcej tyle, że Twoja dotychczasowa tożsamość, myślenie o sobie czy poczucie własnej wartości muszą umrzeć, bo w ich miejsce pojawi się coś zupełnie nowego i pięknego - nowa, królewska tożsamość, która określi Twoją wartość na najwyższą z możliwych. Wartość ta jest stała i niezmienna, nawet wtedy, gdy Twoja przeszłość, dzieciństwo, rodzinne doświadczenia, długa lista popełnionych grzechów i wszystko, co do tej pory przeżyłeś, zdają się jej przeczyć.

Kolejka do spowiedzi długa, jak zawsze u Dominikanów. Biorę broszurkę o rachunku sumienia i cierpliwie czekam. W międzyczasie analizuję swoje grzechy, biorę pod lupę wszystko, co w ostatnim czasie było we mnie słabe. Im dłużej analizuję, tym bardziej się pogrążam. Myślałam, że to będzie krótka spowiedź, a nagle lista się wydłuża, a mój nastrój spada. Myślę: "Boże, jestem do niczego. Czy Ty mnie taką możesz kochać?". Chce mi się płakać. Negatywne myśli napływają do mojej głowy. Żal za grzechy szybko zamienia się w użalanie się nad sobą. Rozglądam się i widzę za mną jakieś dziesięć osób, wszyscy tak samo pogrążeni w lekturze rachunku sumienia. Wyglądają, jakby i oni "dołowali". Może przejęci lękiem, wstydem, poczuciem winy? Tak jak ja, która znowu wpadam w jedną największych pułapek przygotowanych przez szatana - tę, kiedy zaczynam myśleć, że moja wartość jest uzależniona od moralnej doskonałości, braku grzechów, perfekcyjnej zdolności do świętego życia. Tym sposobem po raz kolejny podważam swoją tożsamość dziecka Bożego i to, że Bóg powołał mnie, wybrał, stworzył i ukochał zupełnie za darmo, a moje grzechy nie mają nic do tego.

Od czego nie zależy twoja wartość

Skoro poczucie własnej wartości nie ma związku z grzechem, to z czym jeszcze związku nie ma? Poczucie wartości rozumiane po chrześcijańsku ma również niewiele związku ze współczesnymi trendami rozwoju osobistego. Według wielu jego praktyków wysokie poczucie własnej wartości to nic innego, jak pozytywna samoocena. Przejawia się ona w ten sposób, że mam o sobie dobre zdanie, lubię i akceptuję siebie, darzę się serdecznymi uczuciami. Do tego momentu jeszcze nic nie stoi w sprzeczności z chrześcijańskim podejściem - jestem pewna, że Bóg chce, byśmy mieli pozytywną samoocenę. W wypadku wielu nurtów psychologii jednak to samoocena jest pierwszą i najważniejszą przyczyną - właśnie od dobrej samooceny zależy wysokie poczucie własnej wartości, a za tym idą dobre decyzje, myśli, emocje i generalnie dobre życie.

Czyli, krótko mówiąc, wystarczy mi, że sam siebie uznaję za wartościowego i zasługującego na miłość - dzięki takiej przychylnej samoocenie staję się panem swojego życia. I tu pojawia się pierwszy podstawowy problem - źródłem pozytywnego poruszenia jest moje "Ja", a więc dochodzi do koncentracji na mnie, na moim ego i na własnej samowystarczalności. Tymczasem w chrześcijaństwie doświadczamy czegoś doskonalszego i piękniejszego, bo źródłem wszelkiego poruszenia jest Bóg, a nasza wartość nigdy nie jest efektem prywatnych starań, lecz tego, że On sam nadał nam wartość poprzez śmierć swojego Syna, która pozwoliła nam stać się dziećmi Bożymi. Można więc odważnie stwierdzić, że to, czego jako chrześcijanie potrzebujemy najbardziej, to przejścia od egocentyzmu do Chrystocentryzmu, gdzie już "nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus" (Ga 2,20).

Samoocena w gruzach

Co w takim razie robić, by podnieść poczucie własnej wartości? To pytanie jest mi często zadawane, lecz nie mogę na nie odpowiedzieć zgodnie z oczekiwaniami pytającego - jestem bowiem głęboko przekonana, że poczucia własnej wartości nie można podnieść. Pamiętam, że kiedy byłam nastolatką pogrążoną w niskiej samoocenie, moja mama robiła wszystko, bym myślała pozytywnie. Przekonywała mnie, że jestem świetna, podrzucała mi książki o tym, jak czuć się ze sobą dobrze i sugerowała różne ćwiczenia. Jednym z nich miało być patrzenie w lustro i powtarzanie sobie: "Jesteś świetna, jesteś mądra, dasz radę". Nikogo chyba nie zdziwię, jak powiem, że to nie tylko kompletnie nie działało, ale jeszcze dodatkowo mnie frustrowało.

Dlaczego tego typu techniki nie sprawdzają się? Odpowiedź zdaje się być prosta - jak mogę sobie wmawiać, że jestem kimś, kim nie jestem? Po co mówić sobie, że jestem świetny, kiedy myślę, że wcale nie jestem? Żadna technika, która w gruncie rzeczy jest okłamywaniem siebie, po prostu nie ma szansy zadziałać. No dobrze, ale skoro nie podnosić poczucia wartości, to co robić? Jak sobie poradzić z tym, że myślę o sobie krytycznie, źle się ze sobą czuję, nie lubię siebie lub nawet nienawidzę, a moja samoocena leży w gruzach? Jeśli tak się dzieje to oznacza, że nie masz jeszcze świadomości  swojej wartości, którą nadał Ci Twój Tata w niebie. Prawda jest bowiem taka, że poczucie wartości można albo mieć, albo nie mieć. Albo narodziliśmy się na nowo z Ducha, albo nie (J 3,1-20). Albo wiemy, kim jesteśmy w Bogu, albo wciąż dołujemy się, bo koncentrujemy się na swojej ziemskiej, fałszywej tożsamości. Albo uznaliśmy Słowa Boże o nas za prawdę, albo wciąż je kontestujemy.

Twoja smutna rzeczywistośc może się zmienić!

Bóg mówi o nas w samych superlatywach i naprawdę ceni sobie nas o niebo bardziej, niż my sami siebie. Dlaczego więc żyjemy jak niewolnicy, którzy przeróżne głody związane z brakiem wartości zaspokajają u ludzi, a do Boga zwracają się błagalnie, by rzucił choć jednym dobrym słowem z litości? Dzieje się tak prawdopodobnie dlatego, że nigdy jeszcze tak naprawdę nie uwierzyliśmy... Nie uwierzyliśmy w to, że Bóg nas "ukochał miłością odwieczną" (Jr 31,3) i dzięki Niemu "nabraliśmy wartości" (Iz 43,4). Nie musimy więc podwyższać wartości, czy jej budować - musimy ją odkryć, sięgnąć po nią i się nią delektować!

Powtórne narodziny (J 3,1-20), do których nawołuje Jezus, są narodzeniem się dziecka Bożego, które ma zupełnie nową wartość. Nie ma więc już znaczenia, czy narodziłeś się w patologicznym domu, czy Twój ojciec pił i Cię wyzywał, czy Twoja matka Cię poniżała i podcinała skrzydła, czy Twoi rówieśnicy Cię gnębili. Nie ma już żadnego znaczenia to, co negatywnego mówili o Tobie ludzie w Twoim dotychczasowym życiu. Od dziś możesz narodzić się na nowo, zacząć z czystą kartą, na której zapisane będzie tylko jedno zdanie: "Jesteś moim dzieckiem, kocham Cię, a Twój dom jest tam, gdzie Ja jestem". Jeśli zdecydujesz się w to uwierzyć, być wiernym i konsekwentnym w trwaniu przy swoim Ojcu, zobaczysz, że Twoja rzeczywistość zacznie się zmieniać - stopniowo będzie obumierać Twoja fałszywa tożsamość, negatywne myśli nie będą miały do Ciebie już takiego dostępu, a smutek, lęk czy złość zostaną zastąpione przez pokój i radość. To wspaniała nowina dla każdego z nas - zawsze możesz zacząć od nowa!

Praktyczne ćwiczenie w 3 krokach 

Zbudowanie stabilnego i mocnego poczucia własnej wartości musi się zacząć od wprowadzenia nowego nawyku do naszego życia, a jest nim modlitwa Słowem Bożym. Nie oszukujmy się, że uda się zbudować swoją wartość w inny sposób, niż poprzez odniesienie do Tego, który wartość nam nadał - musimy więc nieustannie, wiernie i wytrwale przesiąkać jak gąbka Słowem Boga.

Aby to zrobić, zachęcam Cię do 3 prostych kroków:

1. Codziennie poświęć 10 minut (lub tyle, na ile realnie możesz sobie pozwolić), by czytać Słowo Boże - mogą to być czytania z dnia lub inne wybrane przez Ciebie fragmenty. Czytając, zastanów się: "kim jestem Boże w Twoich oczach? Co ten fragment mówi o mojej wartości?". Zapisuj odpowiedzi.

2. Przeczytaj "list od Boga". Można go znaleźć bez problemu w internecie, wystarczy, że wpiszesz taką właśnie frazę. Czytając, zaznacz te fragmenty, które najmocniej mówią do Twojego serca. Następnie wybierz jeden z nich, który na "tu i teraz" najbardziej Cię porusza i zapisz go na małej karteczce, wpisując również swoje imię, tak jakby to Bóg osobiście do Ciebie mówił. Przez najbliższy tydzień noś ze sobą tę karteczkę (np. w kieszeni albo w portfelu), wyciągaj ją jak najczęściej i czytaj, pozwalając, by Słowo stopniowo Cię przekonywało i przemieniało. Bądź konsekwentny i wytrwały, a zobaczysz, że to działa!

3. Po prostu - módl się, módl się i... módl się! Proś Boga o to, by objawił Ci swoją miłość. Poszukuj doświadczenia miłości. Dołącz do wspólnoty, w której będziesz mógł razem z innymi modlić się i wołać o Ducha. Proś Ducha Świętego, by się na Ciebie wylał. Doświadczenie miłości nie jest ekskluzywne i przeznaczone tylko dla świętych. Ono jest dla każdego! Jeśli ja je mam, możesz je mieć również Ty. "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36).

Kolejny krok do prostoty już za tydzień na DEON.pl

Maria Krzemień - psycholog chrześcijański i trener. W praktyce i codzienności jest po prostu wierzącym psychologiem, bo jakiś czas temu postanowiła połączyć nie tylko swoje życie, ale też pracę na dobre z Panem Bogiem. Prowadzi warsztaty psychologiczne w oparciu o Słowo Boże. Jej teksty można przeczytać na blogu Żyj po Bożemu.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Bóg mówi o Tobie w superlatywach. Słyszysz?
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.