Homo kucharz. Przez żołądek do serca?

(fot. austin tx / flickr.com)
Alfa Omega / slo

Jak rozpoznać troglodytę? Po tym, jak posługuje się nożem i widelcem. Wprawdzie ten europejski przesąd dawno temu zakwestionowali Amerykanie, preferujący jedzenie rękami, ale zwolennikom tradycyjnej kindersztuby przyszła teraz z odsieczą antropologia, w osobie wybitnego prymatologa i biologa z Harvardu Richarda Wranghama.

Rok temu opublikował on kontrowersyjną książkę "Catching Fire: How Cooking Made Us Human", gdzie wyłożył w niej swoją oryginalną teorię o związku człowieczeństwa z książką kucharską.

Teza, którą postawił profesor Wrangham, sprowadza się w największym skrócie do założenia, że ogromny skok cywilizacyjny, jakiego nasi protoplaści dokonali 2 miliony lat temu, kiedy homo habilisa zastąpił w afrykańskich stepach homo erectus, okazał się możliwy dzięki opracowaniu receptury na stek z grilla. Bowiem zdaniem autora "Catching Fire" to właśnie gotowanie uczyniło z homonida prawdziwego człowieka.

W jaki sposób zwyczaj jadania ciepłych kolacji wpłynął na humanizację naszych protoplastów? Według profesora Wranghama obróbka cieplna surowych warzyw, owoców, nasion i mięsa (homo habilis, w przeciwieństwie do wegetariańskich australopiteków, był już stworzeniem wszystkożernym) przyspieszyła ewolucję człowieka podnosząc wartość energetyczną ich tradycyjnego pożywienia.

Dzięki temu można było jeść mniej i rzadziej, oszczędzając czas poświęcany dotąd na aprowizację. Ponadto dzięki gotowaniu i pieczeniu można było znaczenie poszerzyć dotychczasowe menu, dodając do karty dań produkty niejadalne na surowo.

Mało tego - gotowane pożywienie zmieniło homo habilis także pod względem anatomii, wpłynęło bowiem wydatnie na zmianę metabolizmu.

W ten sposób spłaszczyły się nam brzuchy (skrócenie jelit) oraz twarze (zmniejszenie zębów i szczęk). No i podniósł się nam iloraz inteligencji, a to z powodu wzrostu objętości mózgu.

Jak dowodzi profesor Wrangham, dopiero umiejętność cieplnej obróbki mięsa i innych produktów spożywczych dostarczyła człowiekowi dość energii, by mógł jej nadwyżki przeznaczyć na rozwój, a potem podtrzymanie sprawnego działania naszego wewnętrznego "komputera", który - przypomnijmy - stanowiąc niewiele ponad 2 procent masy naszego ciała, pochłania ponad jedną piątą całych energetycznych zasobów organizmu.

Wcześniej taka rozrzutność nie była po prostu możliwa. Toteż i ludzka inteligencja niewiele różniła się od tej, jaką dysponowali nasi najbliżsi kuzyni z rodziny naczelnych.

Kto i kiedy przygotował pierwszy stek z rusztu?

Tego, niestety, nie wiadomo. Wiemy tylko, że pierwsze w historii barbecue party odbyło się dwa miliony lat temu w Afryce. Wiele wskazuje zresztą na to, że do odkrycia technik grillowania i smażenia doszło przypadkiem.

Homo habilis znał technologię rozdrabniania pokarmów, do czego służyły mu prymitywne, acz skuteczne narzędzia w postaci kamiennych tłuczków i noży. Obróbki surowego pożywienia też dokonywano na podłożu z kamienia.

Wykrzesanie pierwszej iskry było więc tylko kwestią czasu. A potem walory smakowe pieczonej antylopiny musiały łatwo przeważyć nad smakiem świeżonki. I - rzeczywiście - przeważyły, przy okazji czyniąc nas wreszcie ludźmi z prawdziwego zdarzenia.

Zwyczaj jadania ciepłych kolacji leży też - według Wraghama - u podstaw instytucji małżeństwa. Mężczyzna bowiem polował, ale ktoś musiał mu przecież to co upolował ugotować. W zamian za to, że kobieta stanęła przy garach, zyskała obietnicę pełnej jaskiniowej spiżarni (oraz wyposażenia i ochrony swojej kuchni).

Tak więc przysłowie "przez żołądek do serca" ma swoje korzenie w afrykańskich sawannach z epoki australopiteków.

Przynajmniej jeden ciepły posiłek dziennie nie jest też - jak chcą amerykańscy producenci kanapek na wynos - francuską fanaberią. Jak uczy antropologia, jest to bowiem warunek zachowania człowieczeństwa!

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Homo kucharz. Przez żołądek do serca?
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.