Jak być szczęśliwą? Podpowiedzi są w Biblii!
Świat proponuje mi tysiąc sposobów na szczęście i dobry nastrój w kuszącej cenie w stylu 9,99 zł. Gdy zestawiam to ze słowami św. Pawła, czuję ogromny kontrast.
Reklama na facebooku krzyczy do mnie o konieczności wybrania się na świąteczne latte ze znajomymi, a wiadomość mailowa- że został mi tylko jeden dzień, aby skorzystać z promocji w ulubionym sklepie z ciuchami. Świat proponuje mi tysiąc sposobów na szczęście i dobry nastrój - często w korzystnej i kuszącej cenie w stylu 9,99 zł.
Gdy zestawiam to ze słowami świętego Pawła, na które ostatnio zwróciłam uwagę, czuję ogromny kontrast. Tu też słyszę o obietnicy szczęścia. Kryje się ono jednak nie w słowie "dawać", lecz "brać". "Starsze kobiety winny być w zewnętrznym ułożeniu jak najskromniejsze, winny unikać plotek i oszczerstw, nie upijać się winem, a uczyć innych dobrego". (Tt 2,3)
"Starsze kobiety"? Czy to oznacza, że mam wrócić do tego dopiero na emeryturze? Nie. W każdej wspólnocie (kościelnej, ale też rodzinnej), miejsce osoby najmłodszej zajmujemy jedynie przez jakiś czas. Zawsze będziemy mieli wokół siebie ludzi, od których możemy czegoś się nauczyć, bo przewyższają nas mądrością i doświadczeniem. Zawsze będą nam też towarzyszyć osoby, które to właśnie na nas będą patrzeć z nadzieją, podziwem czy szacunkiem, oczekując od nas wsparcia. Dla każdej z mam będą to również (a może w pierwszej kolejności) jej dzieci.
Nauczaj piękna
Dla kogoś zawsze będę "starsza", choć niekoniecznie będzie o tym świadczyć liczba zmarszczek czy rok urodzenia, wpisany w dowodzie osobistym. W dosłownym tłumaczeniu tego fragmentu z greki, kobiety mają być "w zachowaniu godne świętości" i "nauczające piękna". Trudno o bardziej uniwersalne zadanie!
Zachowywać się tak, by "być godnym świętości" - to dla każdej z nas może znaczyć coś innego. I chociaż te słowa brzmią poważnie i opisują wielką misję, dla mnie dotyczą przede wszystkim rzeczy małych. Nietrudno być "w zachowaniu godnym świętości", gdy odmawia się różaniec w kościele albo siedzi się odświętnie ubranym w pierwszej ławce na niedzielnej mszy.
Dużo trudniej jest do tego dążyć, gdy kołysze się na ramieniu marudzącego niemowlaka, próbuje nauczyć dziecko tabliczki mnożenia albo być uprzejmym dla nieznajomego pomimo własnego zmęczenia i rozdrażnienia. Czy w takim razie Pan Bóg zleca nam mission impossible? Wydaje mi się, że nie. Po prostu trzeba pamiętać, że świętość to nie tylko nasze wysiłki, a przede wszystkim owoc relacji z Bogiem. To, co jest widoczne "w zewnętrznym ułożeniu", jest owocem tego, co dzieje się wewnątrz. Jeśli sercem jestem blisko Niego, czyli blisko Miłości, okazywanie dobra innym jest dużo łatwiejsze. Może więc w słowach św. Pawła kryje się też zachęta, by być po prostu coraz bliżej Jezusa?
Nie bądź niewolnikiem
W świecie, który mówi mi, jaka kawa najlepiej pasuje do świątecznego nastroju, jakie kolory ubrań są najmodniejsze i jak wspaniale smakuje szwajcarska czekolada (czemu nie zaprzeczam, bo ją uwielbiam), Pismo Święte mówi mi - owszem, ale bądź w tym wolna. "Nie upijaj się winem" - pisze św. Paweł. W tekście oryginalnym brzmi to jeszcze mocniej: "nie daj się uczynić niewolnikiem". To oznacza, że takie niebezpieczeństwo - groźba, że ktoś lub coś mnie zniewoli - istnieje, że jest realne i konkretne. Nie dotyczy to jedynie alkoholu.
Można uzależnić się od zakupów, od telefonu czy od pozytywnych opinii innych na swój temat. Można nie mieć wolności w jakiejś relacji lub być bardzo przywiązanym do swoich planów i wizji rzeczywistości. W każdym z tych przypadków brak wolności prędzej lub później pozbawia nas szczęścia. W każdym z nich mamy szansę również usłyszeć Dobrą Nowinę o tym, że Jezus jest posłany "by zapowiadać wyzwolenie jeńcom i więźniom swobodę" (Iz 61,1). To dotyczy też więzień, które budujemy sobie same...
Siła słowa
"Gdy słucham, co mówisz, słyszę, kim jesteś" - powiedział Ralph Waldo Emerson. Co w takim razie powiedziałby o nas, przysłuchując się dowolnie wybranej rozmowie kilku kobiet?
Każda z nas tęskni za tym samym - za byciem przyjętą i akceptowaną, a nie ocenianą. Gdy powinie nam się noga, chciałybyśmy usłyszeć od innych, że wierzą w nasz potencjał i dobro, które w sobie mamy. Często jednak patrząc na ludzi wokół, oceniamy ich na podstawie tylko jednego zdarzenia - najczęściej negatywnego.
Św. Paweł zachęca do unikania plotek i oszerstw. Daje nam dzięki temu okazję, by zrobić komuś prezent, którego często nam samym brakuje. Każda z nas może dać innym to samo, za czym również tęskni - chęć zrozumienia, wsparcie i otoczenie troską. I dobre słowo, które ma czasem ogromną siłę.
"Niech pouczają młode kobiety, jak mają kochać mężów, dzieci, jak mają być rozumne, czyste, gospodarne, dobre, poddane swym mężom - aby nie bluźniono słowu Bożemu". (Tt 2, 4-5)
Nigdy nie miałam wątpliwości, że chcę kochać moich najbliższych i dbać o domowe ognisko. Zawsze jednak słowa o tym, że żony mają "być poddane mężom" budziły moje zdziwienie, a nawet sprzeciw. W pewnym momencie odkryłam jednak, że mam z tym problem tylko w części teoretycznej, a nie w życiu. Przecież w samochodzie jest tylko jedno miejsce dla kierowcy, w samolocie z kolei mamy pierwszego i drugiego - ktoś musi dowodzić. Najlepiej pokazał mi to jednak nasz wspólny małżeński wypad na żagle.
Kiedy oboje uczyliśmy się sterować, widać było od razu, że mojemu mężowi przychodzi to dużo łatwiej, tak jakby intuicyjnie wiedział, co robić, by złapać wiatr w żagle. Gdy on był za sterem, ja czułam się bezpiecznie - a przecież też miałam do wykonania swoją część zadań. Dużo łatwiej było to jednak zrobić, gdy słyszałam po prostu słowa "zwrot przez sztag!", niż gdybyśmy za każdym razem urządzali głosowanie, co należy zrobić, gdy zaczynamy płynąć w złym kierunku.
Nie oznacza to wcale, że jestem przeciwniczką wspólnego podejmowania decyzji w małżeństwie - wręcz przeciwnie. Wiem też, że nawet jeśli mój mąż jest za sterem, mogę mu śmiało powiedzieć: "Hej, uważaj, bo płyniemy na mieliznę!". Tworzymy jedną drużynę i mamy razem mnóstwo radości dzięki temu, że wspólnie pokonujemy przeszkody. I choć "bycie poddaną mężowi" rozumiem po swojemu, tłumacząc te słowa na realia życia w XXI wieku, wiem że św. Paweł nie myli się, zachęcając do tego, by w miłości dawać z siebie sto procent.
Bądź dobra
Te słowa, choć tak zwyczajne, bardzo do mnie przemawiają: "Niech pouczają młode kobiety, jak mają (...) być dobre". Kojarzy mi się to ze słowami Brata Alberta o tym, by być dobrym jak chleb, "z którego każdy może kęs dla siebie ukroić i nakarmić się, jeśli jest głodny". Każda z nas ma w sobie coś takiego, czym może podzielić się z innymi.
Zazwyczaj właśnie w takich chwilach - gdy przez poświęcenie swojego czasu czy dobre słowo zapalmy w czyichś oczach iskierkę radości i nadziei - odkrywamy, jak bardzo zostałyśmy obdarowane i jak wiele dobra możemy uczynić. Odkrywamy, że to dobro jest konkretne i że karmi innych! Czasem takie momenty smakują lepiej niż najlepsza szwajcarska czekolada, a my doświadczamy, że naprawdę "więcej szczęścia jest w dawaniu, aniżeli w braniu". (Dz 20,35)
Majka Moller - aktywna zawodowo mama dwójki dzieci, na co dzień dentystka i magister psychologii. Od lat zakochana w swoim mężu, od zawsze i chyba z wzajemnością - w życiu i górach. Autorka bloga Chrześcijańska Mama
Skomentuj artykuł