Mam prze-wagę i nie zawaham się jej użyć

(fot. Archiwum Prywatne - Łukasz Sośniak SJ)
Łukasz Sośniak SJ

Urodziłem się gruby, jestem gruby (i w domyśle: będę gruby). Raz myślałem, że mi się udało i schudłem prawie 60 kg, ale pojawił się efekt jojo. Wujek Buła - tak "ochrzcili" mnie moi współbracia.

Obejrzałem niedawno film z udziałem Nicka Vujicica, znanego na całym świecie mówcy i ewangelizatora, który urodził się bez kończyn. Film nosi tytuł "Cyrk Motyli" i opowiada historię pewnego "dziwoląga", który w czasach nie tak dawnych pokazywany był w obwoźnym cyrku jako ciekawostka.

DEON.PL POLECA

"Człowiek, od którego odwrócił się sam Bóg"

Owe dziwowisko gra oczywiście sam Vujicic… Will, bo tak ma na imię główny bohater, słyszy codziennie, jak bardzo jest przegrany. Ludzie śmieją się z niego, obrzucają wyzwiskami i pomidorami. Dyrektor cyrku, przedstawiając go widzom, mówi nawet, że jest człowiekiem, "od którego odwrócił się sam Bóg". Z czasem Will zaczyna w to wierzyć i powoli godzi się ze swoim stanem.

Sytuacja zmienia się, gdy trupę Willa odwiedza konkurencja - pan Mendez i jego sławny "Cyrk Motyli". Ten przygarnia go do swojej trupy i przedstawia jej członkom. Są wśród nich George - siłacz, który zanim zaczął pracę w cyrku, trudnił się wywoływaniem burd i bójek, Poppy - zapomniany akrobata, który wcześniej żył z żebraniny na ulicy, czy Anna, była prostytutka. Will patrzy na tych wspaniałych ludzi, uśmiechniętych i szczęśliwych, z zazdrością, czuje się gorszy, wierzy, że o ile można się podnieść z prostytucji czy wyjść z bezdomności, to jednak ręce i nogi przecież nie odrosną…

Wszystko zmieniają słowa dyrektora Mendeza, który zauważa kiepski stan Willa i zapewnia go, że… ma on przewagę nad resztą zespołu. Oczywiście nasz bohater nie może pojąć, na czym niby ta przewaga miałaby polegać. Przecież jest słabszy od każdego z nich. Nie ma rąk i nóg! Jak miałby podnosić ciężary czy uprawiać akrobację? Nie może zrozumieć pana Mendeza i podejrzewa, że ten z niego kpi. Wtedy dyrektor wypowiada zdanie, które dotknęło nie tylko Willa, ale także mnie: "Im cięższa jest walka, tym większe zwycięstwo".

Yoyo, każdy ma swoje

Co to niby ma do mnie? Urodziłem się gruby, jestem gruby (i w domyśle: będę gruby). Nic się z tym nie da zrobić. Podjąłem wiele prób, ale każda, wcześniej czy później, spełzła na niczym. Niektóre "podejścia" zajmowały mi kilka miesięcy, a niektóre kilka lat. Wszystkie jednak łączy jedno - klęska. Raz wydawało mi się, że się udało, schudłem prawie 60 kg i wreszcie, pierwszy raz w życiu, czułem się naprawdę świetnie. Okazało się jednak, że pojawił się efekt jojo i wróciłem do swojej starej wagi - prawie 180 kg…

(fot. Archiwum Prywatne - Łukasz Sośniak SJ)

Na jedno zwycięstwo przypada 350 porażek

Jednak mimo to czuję, że mam przeWAGĘ! Wierzę, że jeden sukces składa się z setek klęsk. Niedawno słyszałem historię dziewczyny, która jest teraz szefową dużej, dobrze zarabiającej firmy. Przez bardzo długi czas szukała inwestora, który uwierzyłby w jej projekt i włożył w niego potrzebne na rozruch pieniądze. Większość ludzi poddaje się po trzech, czterech spotkaniach z inwestorami, którzy mówią im, że to, co wymyślili, nie wyjdzie. Przecież nie może mylić się doświadczony biznesmen, który na budowaniu firmy zjadł zęby. Ta dziewczyna, zanim znalazła kogoś, kto w nią uwierzył, spotkała się z 350 potencjalnymi inwestorami… Wszyscy powiedzieli jej, że pomysł, w który włożyła tyle pracy, nie ma szans na realizację. Każdy by się poddał, ale nie ona. Chodziła ze spotkania na spotkanie i przekonywała każdego, że jej pomysł jest naprawdę przełomowy. Wreszcie znalazła kogoś, kto uwierzył w jej potencjał i rozkręciła interes, który dzisiaj przynosi krocie.

Moja przewaga polega na niepoddawaniu się, nieopuszczaniu gardy. Przegram tylko wtedy, gdy się poddam, a nie gdy upadnę na deski po raz kolejny. Stąd ten blog, moje konto na Instagramie i wszystkie inne działania, które pomagają mi stać w ringu. Stąd kolejna runda, którą podjąłem po wstąpieniu do zakonu i po przeprowadzce do Krakowa. Tym razem z pomocą profesjonalnego dietetyka i fizjoterapeuty. Na razie efekty są bardzo dobre, schudłem prawie 20 kg i wszystko idzie w dobrym kierunku.

Ktoś powiedział mi, że nie tylko sukces jest wart tego, żeby o nim opowiadać. Warto dzielić się doświadczeniem, które zdobyłem, ćwicząc swoje "padnij-powstań!". Nie bez powodu stacje Drogi Krzyżowej to też upadki. Choć zwycięstwo (zmartwychwstanie) jest na samym końcu, to przecież to droga klęsk… Dlatego pierwszy raz postanowiłem publicznie opowiedzieć o swoich zmaganiach. Założyłem konto na Instagramie, a teraz tego bloga. Nie będzie on oczywiście jedynie o odchudzaniu, ale ponieważ to teraz temat, który bardzo mnie zajmuje, to pewnie będzie go tutaj całkiem sporo. Może uda się trochę pomóc ludziom w podobnej sytuacji?

Walka, którą toczę, nie jest łatwa, bo to walka z samym sobą, ale mam przeWAGĘ, bo skoro jest tak trudna, to oznacza, że zwycięstwo będzie spektakularne.

Wujek Buła

Tak "ochrzcili" mnie moi współbracia w nowicjacie. Po drodze miałem mnóstwo innych ksywek, ale kogo to interesuje? Urodziłem się w Częstochowie, a właściwie na Rakowie, "w dzielnicy cudów", z której pochodzi m.in. Muniek Staszczyk, lider T.Love. Niedaleko mojego rodzinnego bloku znajduje się "stadion" klubu piłkarskiego RKS Raków, który zawsze był na liście najbardziej ponurych miejsc w moim mieście. Słowo "stadion" ująłem w cudzysłów, bo za cholerę nie przypomina to "Narodowego". Kiedy jest mecz, najlepiej trzymać się od niego jak najdalej. Jest duże prawdopodobieństwo, że dostaniesz, drogi czytelniku, butelką lub cegłą w łeb. Można też źle odpowiedzieć na zagadki kręcących się tam dookoła lokalnych Sfinksów i wtedy też nie wyjdziesz z tego bez uszczerbku. Ja niestety musiałem chodzić do szkoły całkiem niedaleko tego upiornego miejsca i tylko dzięki opiece Opatrzności jakoś ocalałem.

(fot. Archiwum Prywatne - Łukasz Sośniak SJ)

Co było dalej? Szczerze mówiąc, nie chce mi się tego wszystkiego opisywać. Długie to dzieje, zawiłe i nudne. W każdym razie teraz jestem tu, gdzie jestem. Skończyłem liceum, studia (jedne i drugie), pracowałem tu i ówdzie, najdłużej w Radiu Jasna Góra, próbowałem prowadzić własną firmę, a całkiem niedawno zrobiłem coś, czego pewnie nikt się nie spodziewał, a mianowicie wstąpiłem do zakonu, a dokładnie do Towarzystwa Jezusowego, czyli do jezuitów.

Dlaczego tak postąpiłem? Dobre pytanie! Być może odpowiedziałbym na nie jeszcze jakiś czas temu, ale teraz nie wierzę, że jest jakaś jedna sensowna odpowiedź. Myślę, że najlepiej będzie, gdy powiem: bo taka jest moja historia życia. To musi wystarczyć i wam, i mnie. Kiedy zdecydowałem się na ten krok, nie ujawniłem mojej decyzji prawie nikomu. Wiedzieli moi rodzice i jeden z moich przyjaciół. Nie chciałem wysłuchiwać miliona rad i odpowiadać na niekończące się pytania: dlaczego? po co ci to? przemyślałeś to chociaż? może nie doceniasz tego, co masz? - i inne równie głupie. Oczywiście, że to przemyślałem!

Czasem rozmawiając z niektórymi osobami, mam wrażenie, że ich obraz historii mojej decyzji jest następujący: "Pewnego dnia Łukasz wracając z pracy, pomyślał, że musi kupić coś na obiad, umyć auto i wstąpić do zakonu Co też zrobił…". Nie tak to wyglądało. Chodziłem z tą myślą ponad 20 lat. W tak zwanym międzyczasie nawet spróbowałem nie tylko myśleć, ale i działać - wstąpiłem do seminarium w Częstochowie, ale zwiałem po pół roku. Nie byłem jeszcze gotowy. Musiało upłynąć wiele lat, musiały zdarzyć się różne trudne i dziwne historie, abym w końcu podjął decyzję. I oto jestem. Co z tego będzie? Czas pokaże. Póki co przeżyłem pierwsze lata w zakonie i czuję, że to moje miejsce na ziemi.

***

Tekst pochodzi z bloga mamprzewage.blog.deon.pl

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Mam prze-wagę i nie zawaham się jej użyć
Komentarze (2)
22 maja 2018, 08:13
Czy jak ksiądz schudnie to pozostanie w zakonie, czy to tylko na okres walki z nadwagą?
KD
Krzysztof Dzieńkowski
21 maja 2018, 18:57
Jak można się doprowadzić do takiego stanu? :p  Tyle żarłeś, to teraz cierp Grubasku!  A tak serio, to z serducha kibicuje i czekam na "pełzający cud" :)