Moje zaskoczenie w blablacarze. Trwało 180 kilometrów

(fot. shutterstock.com)
Monika Chochla

Byliśmy umówieni o 21:37 (!) pod teatrem. Przyjechał punktualnie, wsiadłam do samochodu z myślą, że przez drogę odpalę komputer i jeszcze popracuję. Ewentualnie się prześpię. Nic z tych rzeczy, to było zaskakujące 180 km!

Zapowiadało się zwyczajnie: kolejny blablacar, kolejny kierowca, trochę większy niż zwykle samochód, naklejka taksówki na masce. Nie spodziewałam się, że przede mną długa na 180 kilometrów lekcja ciekawości, podczas której nawet nie zdążę pożałować niezrealizowanych planów.

Pierwsza lekcja ciekawości: przygotuj się

Po raz pierwszy trafiłam na kierowcę, który przeczytał mój opis na portalu blablacar. Przygotował się do tego, z kim będzie jechał, co już było dla mnie zaskoczeniem. Sądzę, że dzięki temu nasza rozmowa nie była nudna. Pytania trudniejsze niż "czym się zajmujesz? gdzie pracujesz?" pojawiły się już po pierwszych kilometrach podróży.

DEON.PL POLECA

Sprzyjała nam cisza, wyłączone radio, brak niepotrzebnych bodźców. W samochodzie było nas więcej, ale E. zainteresował się mną i drugą dziewczyną. Możliwe, że wcześniej przemyślał, co go ciekawi w naszych zawodach, w tym co robimy i kim jesteśmy. Dla mnie to nauka, że jeśli mogę, to warto przygotować się do spotkania z drugim: przez wyciszenie, przemyślenie tego co może się wydarzyć, przez zadawanie pytań o sens i głębię, nie powierzchownych. Tak, by nawet krótkie spotkanie było nasycone jakością.

Dwa słowa, które kradną radość życia >>

Lekcja druga: szukaj wspólnych mianowników

E. zapytany o to, co najbardziej go kręci w życiu, odpowiedział "szukanie wspólnych mianowników". Robił to rzeczywiście: poprzez odsłanianie zakrytych analogii i spójnych kawałków naszej pracy, przez przytaczane historie ze swojego życia. Słuchając go coraz szerzej otwierałam oczy. Taksówkarz, który zna się na teatrze, sypie nazwiskami, który kojarzy style muzyczne i z łatwością określa interwały. Może otwartość na to, co łączy, nie pozwala zasnąć ciekawości świata i chłonięciu nowej wiedzy?

Lekcja trzecia: pasja zawsze daje o sobie znać

"Kiedy byłem mały, marzyłem o tym, by zostać taksówkarzem. Prawko zrobiłem zaledwie trzy lata temu, ale pracuję tak, jak chciałem. Marzyłem też o tym, by jeździć ciężarówką i ta pasja nie daje się zagłuszyć, więc pewnie zrobię kolejny kurs." E. na oko miał czterdzieści lat, a opowiadał o marzeniach z wczesnego dzieciństwa. Studia na Politechnice, kompletnie nie związane z jego zainteresowaniami, i najdziwniejsze fuchy nie przysłoniły tego, co drzemało na dnie serca. Skoro Bóg dał nam pragnienia, to może ich posłuchajmy i zajmijmy się tym, co da nam spełnienie? E. oprócz tego, że jeździ taksówką i kocha to, co robi, jest organistą. To jego kolejna pasja, do której dojrzewał przez trzydzieści lat. Z utworów, które wtedy odkryłam i które przeniosły duszę poziom wyżej polecam za E. Oliviera Messiaena.

I na koniec: wiesz, jaki jest sens twojej pracy?

E. prowadził mnie i drugą pasażerkę przez pytania wokół sensu wykonywanej przez nas pracy, istoty naszych zawodów, tego, co łączy bycie organistą, aktorem i psychologiem. Gdzie jest potrzebne więcej zmysłu obserwacji, jaka jest proporcja między potrzebą ekshibicjonizmu a zasłuchania się w drugim człowieku? Na czym polega ekspresja twórcza w każdym z tych zajęć?

Jak przełamać strach i wyjść z ukrycia, by realizować swoje talenty w konkretnej dziedzinie? Znaleźliśmy w końcu wspólny mianownik: w każdym zawodzie chodzi o prawdę, o odkrywanie człowieczeństwa. Muzyk może do Prawdy przybliżać i umożliwiać spotkanie z nią. Aktor wciąż jej szuka, sprawdza, weryfikuje swoje domysły z tym, jakie wizje ma widz. Psycholog czy terapeuta nie tylko słucha, ale wytrwale odkrywa warstwa po warstwie to, co ukrywane, a co potrzebuje wyjść na światło dzienne by ukazać pełnię człowieczeństwa.

Ciekawości Ci dzisiaj życzę, bo kto wie, może też spotkasz kogoś tak niestandardowego, jak E.?

Wpis ukazał się pierwotnie na blogu Chce mi się

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Moje zaskoczenie w blablacarze. Trwało 180 kilometrów
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.