Nieważne, co wypada. Ważne, co mówi serce
Jeśli właśnie próbujesz zjeść homara, którego nie lubisz, bo wolisz kluski śląskie i ciepły sweter zamiast sukni z gorsetem, to wstań od stołu. Tu wszystko zależy od ciebie.
Spojrzałam w lustro, uważnie przyglądając się siwemu kosmykowi włosów, przypominającemu mi o tym, że osiemnastkę świętowałam już jakiś czas temu. Pomyślałam nagle o tym, co mi w moim wieku wypada, a co nie. Czy wypada na przykład być "blogerką" i inwestować czas w pisanie, a nie w karierę zawodową? Czy wypada wpadać na spotkania duszpasterstwa akademickiego, mimo że studia skończyłam dobrych kilka lat temu? Założyć różowy płaszcz - taki wściekle różowy, kupiony kiedyś na jakiejś wyprzedaży - na niedzielną mszę, gdzie królują pastele i szarości?
Kto ustala, co wypada?
Zadawałam sobie coraz trudniejsze pytania, gdy nagle w mojej głowie pojawiło się to najważniejsze: "Ale zaraz, kto tak naprawdę ustala, co wypada, a co nie?!"
Kiedy byłam dzieckiem, stosowałam się do reguł ustalanych przez Rodziców. To Mama i Tata znali zasady, według których funkcjonował świat i to oni uczyli: że wypada mówić "dzień dobry", że nie wypada krzyczeć, że do teatru wypada ubrać się elegancko. Później już sama przyswajałam sobie różnego rodzaju reguły, patrząc na tych, którzy wydawali się być autorytetami. Nauczycielka fortepianu wpoiła mi szacunek do instrumentu i nawyk siedzenia z wyprostowanymi plecami, katechetka uczuliła, by nie rozmawiać w czasie Mszy świętej, a róweśnicy nieustannie wysyłali mi sygnały dotyczące tego, co jest, a co nie jest akceptowane w ich grupie.
W taki sposób dorastałam i w podobny sposób funkcjonuję w dorosłości. Nie ma w tym niczego dziwnego - dzięki zasadom życia społecznego świat nie pogrąża się w chaosie. Potrzebne są jednak chwile, w których mogę się zatrzymać, spojrzeć z boku na to, w jaki sposób funcjonuję, co sprawia, że wzrastam, a co hamuje mój rozwój. Czasetm trzeba usiąść i podobnie jak ziarna od plew - oddzielić to, co ważne i moje, od tego co mniej ważne i narzucone.
Tam znajdziesz odpowiedź
Już dawno wyrosłam z dziecięcych ubranek i szkolnej ławki, ale upływające lata nie zmieniają tego, że jestem dzieckiem Boga. To właśnie Jego zasady mnie obowiązują. Nie mówię tutaj jednak o Dekalogu, bo on w moim odczuciu nie podlega dyskusji i uznawany jest, przynajmniej częściowo, również przez osoby niewierzące. Nie mówię o zasadach moralnych. Mówię o tym, co Bóg wpisał w moje serce. To tam znajdę odpowiedź na to, co mi wypada, a co nie. Te zasady są już ustalone i wystarczy posłuchać siebie, by je poznać. To, co mi wypada, jest równoznaczne z tym, z czym czuję się dobrze - a nie z tym, co pomyślą o mnie inni. Jest tylko jedna zasada: moja wolność kończy się tam, gdzie naruszam wolność drugiego człowieka i w jakikolwiek sposób go krzywdzę.
Całą resztę trzeba zdefiniować patrząc nie na to, w jaki sposób powinnam dopasować się do otoczenia, czy spełniać oczekawiania innych, ale na to, co w moim odczuciu jest dobre i zgodne z tym, do czego zaprasza mnie Bóg. A On kocha różnorodność! Wystarczy zajrzeć do Biblii i zobaczyć, że pod hasłem 'kobieta pełniąca wolę Boga" kryją się postaci bardzo różne, choć w podobnym stopniu inspirujące.
Wśród bohaterek biblijnych opowieści znajdziemy olśniewającą urodą, pełną odwagi Judytę. Znajdziemy tam też kompletnie od niej inną, żyjącą w ukryciu prorokinię Annę. Oddane Bogu kobiety to mądra Estera, troskliwa Rut i pełna emocji Maria Magdalena. Każda z nich inna i każda podążająca za tym, co Bóg wpisał w jej serce - a nie za tym, co wypadałoby robić. Każda JAKAŚ, a nie nijaka i próbująca dopasować się do otaczającej rzeczywistości. Każda dokładnie taka, jaką stworzył ją Pan.
Nie musisz tego robić
Żeby być szczęśliwą, nie musisz być taka sama, jak najpopularniejsza wśród Twoich znajomych przyjaciółka. Nie musisz mieć odpowiedniej kolekcji ubrań ani wystarczajaco interesujących znajomości. Nie musisz robić tego, co zapewni Ci chwilową popularnośc i poczucie, że ktoś Cię akceptuje. Postępując w ten sposób, możesz któregoś dnia poczuć się w swoim życiu jak na pełnej ważnych gości i prestiżowej, a jednocześnie przeraźliwie nudnej imprezie.
Może się jednak wtedy okazać, że chociaż właśnie w panice próbujesz zjeść homara, którego jeść nie umiesz i który Ci nawet nie smakuje, w głębi serca wolałabyś swojskie kluski śląskie i ciepły sweter, zamiast ciasnej sukni z gorsetem. Jeśli tak właśnie się czujesz, to wstań od stołu, bo tu wszystko zależy od Ciebie. Masz szansę żeby działać w swoim życiu w taki sposób, byś czuła się spełniona - idąc za tym, co rozpoznajesz jako Boże zaproszenie, a niekoniecznie za tym, co powie świat.
Świat kiedyś minie, zmieni się moda, a rankingi popularności ułożą się w zupełnie inny sposób. Zostanie to, co masz w sercu - poczucie, że straciłaś szansę na pójście za tym, czego naprawdę pragniesz albo przekonanie, że stałaś się tym, kim Bóg chciał, byś była. Z całego serca życzę Ci tego drugiego. Wierzę też, że prowadzą do tego małe, codzienne wybory i chwile, w których znajdujesz odwagę, by być sobą.
Zadanie dla Ciebie: Pomyśl o tym, czego w sobie nie lubisz. Spróbuj dzisiaj spojrzeć na to w inny sposób - nie jak na cieżar czy przeszkodę, ale jak na szansę. Może w tym, czego nie akceptujesz, kryje się jakiś potencjał? Spróbuj spojrzeć na tę sprawę jak na część Twojej historii i uświadomić sobie, że Bóg Cię z tym przyjmuje i że chce w tym działać.
Już w najbliższy wtorek na DEON.pl przeczytacie kolejny tekst Mai Moller z cyklu "Szczęście na obcasach. Kobiecy nieporadnik". To cykl kobiety, nie tylko o kobietach i nie tylko dla kobiet. "Nieporadnik" dlatego, że zamiast surowych i jedynych w swoim rodzaju porad, autorka zaprosi was do swojego świata i da delikatne sugestie, dzięki którym zbliżycie się do osobistego pomysłu na "szczęście na obcasach".
Dobrej lektury i owocnych zmian!
Majka Moller - aktywna zawodowo mama dwójki dzieci, na co dzień dentystka i magister psychologii. Od lat zakochana w swoim mężu, od zawsze i chyba z wzajemnością - w życiu i górach. Autorka bloga Chrześcijańska Mama.
Skomentuj artykuł