(fot. Gregory Bastien / flickr.com)
Przemysław Radzyński / slo

Magister rehabilitacji, menadżer w branży farmaceutycznej, aktywnie uprawiający sztuki walki, który sportową pasją zaraził synów, a aktywność fizyczną uczynił sposobem na ich wychowanie.

Z inicjatywy jednego człowieka na przełomie maja i czerwca 2013 r. odbył się w Polsce Turniej Dwóch Miast im. bł. Jana Pawła II. Zaczęło się od zaproszenia do Warszawy dwóch młodzieżowych angielskich drużyn. Inicjatywę Warszawskiej Akademii Piłki Nożnej podchwycili ludzie z Cracovii i dołączyli do imprezy włączając do niej Kraków. Pomysłodawca pierwszego w naszym kraju międzynarodowego turniej młodzieżówek piłkarskich bez gry na punkty zorganizował imprezę w dużej mierze ze względu na …swojego syna.

Przemiany społeczne, ewolucja rynku pracy spowodowały, że dziś rodzice nie zawsze mogą odebrać dzieci ze szkoły, zjeść z nimi obiad, a potem pójść na podwórko pokopać piłkę. On łamie te tendencje. Przemysław Jakóbczyk, bo o nim mowa, doskonale łączy swoje wykształcenie i zawodowe doświadczenie menadżerskie ze sportową pasją. Aktywność fizyczna była obecna w jego życiu odkąd pamięta. - Od wczesnych lat dziecięcych biegałem za piłką. Ojciec w czasach studenckich grał zawodowo w tenisa stołowego, więc zaszczepił i we mnie pasję do tego sportu. Dzieciństwo spędzałem w Gliwicach. Regularnie wyjeżdżaliśmy z rodzicami na piesze wędrówki po Beskidach, a w zimie na narty. Pierwszą moją prawdziwą pasją była jednak koszykówka - wylicza sportowe aktywności. W podstawówce i liceum grał w klubie. Koszykówka wypełniała wówczas cały jego wolny czas.

WF był jego ulubioną lekcją. Zwolnienia lekarskie z ćwiczeń były dla niego wielką karą. Dziś obserwuje zupełnie inne tendencje - dzieci coraz częściej same proszą o zwolnienie ich z lekcji wychowania fizycznego, a jak twierdzi - młodzież powinna mieć naturalną potrzebę ruchu.

DEON.PL POLECA


Walka o zdrowie fizyczne i psychiczne

Studiował rehabilitację na Akademii Wychowania Fizycznego w Krakowie. Po studiach zamieszkał w Warszawie. Po długiej przerwie wrócił do sportu, ale nie do żadnej z wcześniej uprawianych dyscyplin. Dziś intensywnie trenuje GROM Combat - sztukę walki stworzoną na potrzeby jednostki GROM. Pierwszy raz zetknął się z tym sportem, gdy siedem lat temu pisał pracę dyplomową na temat zarządzania w GROM-ie i firmie farmaceutycznej. Studiował MBA w Akademii Leona Koźmińskiego w Warszawie.

Przeczytał w Harvard Business Review artykuł "Sztuka gry o najwyższą stawkę", w którym gen. Sławomir Petelicki wyjaśniał, czego menadżerowie mogą się nauczyć od oficerów GROM-u w zakresie zarządzania personelem. Jakóbczyk postanowił porównać swoje doświadczenia z zarządzania firmą farmaceutyczną z tezami Petelickiego. W ten sposób trafił na salę gimnastyczną z zajęciami pułkownika Leszka Drewniaka.

To właśnie zastępcę dowódcy Wojskowej Formacji Specjalnej GROM ds. Szkolenia uważa się za twórcę GROM Combat. Po wyjściu z Jednostki poświęcił się pracy społecznej m.in. wdrożeniu systemu szkolenia poza wojskiem. Okazało się, że bojowe techniki są w łatwy sposób adaptowalne dla potrzeb policji, służb ochrony, jak i cywili. GROM Combat to synteza wielu sztuk walki. Sam Drewniak był dyplomowanym trenerem karate - posiadał stopnie mistrzowskie: VII dan w karate i IV dan w jujitsu. Oprócz tych dwóch sportów walki w GROM Combat można dostrzec elementy boksu czy judo. Cały system zakwalifikować można do popularnego dziś MMA.

Treningi są bardzo wyczerpujące. Już sama rozgrzewka wprawia wszystkie mięśnie w intensywny wysiłek. Część osób rezygnuje ze względu na nią. Dopiero później jest zasadnicza część treningu, gdzie zawodnicy uczą się zadawać ciosy, kopnięcia, zakładać dźwignie, stosować bloki. Pod koniec ćwiczeń jest chwila na wyciszenie. Sesja treningowa trwa półtorej godziny. Zajęcia przeznaczone są dla cywilów - zarówno dla mężczyzn, jak i dla kobiet. - Dla mnie to forma odskoczni od codzienności. W tym czasie przestaję myśleć o zwyczajnych problemach. Wychodzę z tych treningów skrajnie zmęczony, ale w pełni szczęśliwy. Dają pozytywnego kopa na czas do kolejnej sesji. Dzięki tym ćwiczeniom patrzę na świat z perspektywy szklanki do połowy pełnej a nie pustej - przekonuje Jakóbczyk.

Trenując GROM Combat pod okiem mjr. Jacka Kowalika pokonuje swoje słabości i bariery, które - jak mówi - "sami tworzymy sobie w głowie". Ma 42 lata. Obok instruktora jest najstarszą osobą na treningach. Młodsi motywują go do pokonywania ograniczeń - nie odstaje od grupy. Ten sport uczy go cierpliwości i pokory.

Jakóbczyk nie chce mówić o szczegółach, ale wielokrotnie z kryzysowych sytuacji pomagał mu wyjść sport albo "kapitał", który zbudował na treningach.

Sportowa rodzina

Przemysław Jakóbczyk jako absolwent Wydział Rehabilitacji Ruchowej krakowskiej AWF specjalizuje się w profilaktyce schorzeń kręgosłupa. Ma dziesięcioletni staż w terapii bólów pleców. Jest autorem broszury przeznaczonej dla pacjentów "Dlaczego boli mnie kręgosłup?". Organizuje szkolenia na temat prewencji bólów kręgosłupa i pleców dla pracowników firm i instytucji na terenie całej Polski. Jako absolwent AWF przykłada szczególną wagę do zdrowotnych aspektów aktywności ruchowej. W ubiegłym roku okazało się, że ma problem z nadciśnieniem. Zaczął biegać.

Od kilkunastu lat pracuje w branży farmaceutycznej - kieruje zespołami sprzedaży. Żona pracuje w dziale HR jednego z największych polskich banków, a w wolnym czasie angażuje się w działalność fundacji Humanites - Sztuka Wychowania, której jest współzałożycielką. Fundacja działa od września 2010 r.. Powstała z "zaobserwowanej potrzeby informacji i wymiany doświadczeń na temat budowania zdrowych relacji w rodzinie, ze szczególnym uwzględnieniem relacji z nastolatkami". Jej głównym celem jest "wsparcie rodziny w kontekście budowania zdrowych, trwałych więzi w rodzinie oraz wychowania dzieci, biorąc pod uwagę szereg wyzwań dzisiejszego świata takich jak zalew informacji, konsumpcjonizm, wszechobecna agresja i ciągłe życie w biegu". Humanites prowadzi m.in. portal www.mamrodzine.pl.

Budowanie relacji i wychowanie przez sport są domeną rodziny Przemysława i Jolanty Jakóbczyków. Mają troje dzieci - Macieja (15 lat), Bartosza (12 lat) i Zuzannę (4 lata). Gdy urodzili się synowie, razem z żoną, zabierali ich na basen. Mogłoby się wydawać, że wtedy była to ekstrawagancja, ale dziś Jakóbczykowie zbierają owoce tamtych decyzji wychowawczych. Synowie nie wyobrażają sobie wakacji bez pobytu nad morzem czy jeziorem.

Obaj reprezentują swoje szkoły w różnych zawodach sportowych. Maciek bierze udział w biegach przełajowych. Bartek gra w piłkę ręczną i koszykówkę. Tato przekazuje im też na bieżąco informacje ze swoich treningów. Czasami się trochę "szturchają" w domu. Starszy syn nawet trenował trochę karate. Ale to piłka nożna jest rdzeniem ich codziennej aktywności fizycznej. Maciek jest kapitanem drużyny swojego rocznika w Warszawskiej Akademii Piłki Nożnej. Bartek gra w młodzikach Markovii. Trenują trzy razy w tygodniu a w weekend grają mecz. - Sport uczy cierpliwości i pokory. Daje pozytywnego kopa - powtarza ojciec piłkarzy. Podkreśla, że ruch ma duże znaczenie dla zdrowia psychicznego i fizycznego. Jako magister rehabilitacji przekonuje, że chłopcy, którzy unikają lekcji WF-u i spędzają godziny przed komputerem zamiast na boisku o wiele częściej mają problemy z nadwagą, kręgosłupem i ogólną odpornością organizmu.

Rywalizacja i gen optymizmu kształtują charakter, które później bardzo przydają się w życiu. - Wśród nastolatków, którzy uprawiają sport nie znajdzie się takiego, który narzeka na wszystko i na wszystkich, wiecznego malkontenta. Młodzi sportowcy są optymistycznie nastawieni do życia - przekonuje Jakóbczyk. Z perspektywy rodzica zapewnia także, że sportowa pasja i wymagające treningi sprawiają, że młodzież nie ma już czasu i ochoty na "przyjemności", które proponuje dzisiaj ulica - alkohol, narkotyki. Sport uczy sumienności. - Oni obserwują swoich kolegów, którzy już osiągnęli sukces. Wiedzą, że to jest okupione ciężką pracą i wytrwałością. Są świadomi, że nie ma drogi na skróty i trzeba zasuwać, żeby osiągnąć wymarzony cel. Mam nadzieję, że tę naukę wykorzystają też w swoim dorosłym życiu - mówi.

Piłka nożna jest grą zespołową. Uczy myślenia w kategoriach grupy - współdziałania w zespole. - To nie jest miejsce dla indywidualistów. Messi czy Ronaldo też muszą umieć wkomponować się w drużynę, żeby być jej integralną częścią. Umiejętność współdziałania z kolegami z boiska zaowocuje też w przyszłości. Nikt nie jest samotną wyspą - twierdzi z przekonaniem i dodaje, że dzieciaki, które uprawiają sport lepiej będą radziły sobie w życiu. Trudne sytuacje nie wprowadzą ich tak łatwo w stan rozstroju nerwowego.

Jakóbczykowie często wspólnie kibicują na meczach synów. Znajdują też czas na odwiedzenia kina czy muzeum.

Survivalowe urodziny

Doświadczenie z treningów GROM Combat i miłość do synów zaowocowały pomysłem survivalowych urodzin dla nastolatków. Aktualnie Jakóbczyk przygotowuje urodziny dla młodszego syna. Nie będzie to "standardowa procedura urodzinowa", czyli zabawa w "małpim gaju", tarzanie się w "kulkach", gra w kręgle, a potem tort, chipsy, pizza i napoje gazowane, ale dwudniowy wyjazd pod namiot z elementami survivalu. Chłopcy nauczą się zachowań w trudnych sytuacjach, bez wody, w zimnie, ale bez zbytnio stresujących momentów. Osiemnastogodzinne szkolenie będzie zawierało także trening sztuk walki, pogadanki survivalowe, ognisko, a w nocy "zespół bojowy" będzie "odbijał cywila z rąk terrorystów". - To mój autorski scenariusz, który opieram o moje doświadczenia i wiedzę o GROM-ie. Chciałbym w tych dwunastoletnich chłopcach zaszczepić wiedzę - mam nadzieję nigdy im niepotrzebną - którą mogliby wykorzystać w sytuacji ekstremalnej radząc sobie wtedy bez nadmiernego stresu czy wpadania w panikę - opowiada z wyraźnym zaangażowaniem.

Imprezę organizuje dla syna i jego dziewięciu kolegów. Wszyscy rodzice zgodzili się na to, by ich dzieci były "narażone" na kilkanaście godzin wysiłku fizycznego, podniesionego poziomu adrenaliny i wrażeń, których nie zapomną do końca życia. Podobne imprezy organizował dla kolegów z klasy starszego syna i rodziców, a także dla syna znajomych.

Jakóbczyk czerpie ogromną satysfakcję z obserwacji dzieci w trakcie imprezy. - Feedback od nastolatków jest natychmiastowy i klarowny. Jeśli coś będzie źle przygotowane, dzieciaki od razu pokażą swoje znudzenie i brak zainteresowania. Dzieci są o wiele trudniejszym odbiorcą tego typu imprez niż dorośli - przekonuje i od razu dodaje, że radość jest wprost proporcjonalna do włożonego wysiłku w przygotowanie imprezy. - Trzeba to lubić i trzeba też lubić przebywać z dziećmi. Ja lubię - zapewnia.

Artykuł pochodzi z Kwartalnika eSPe nr 102/2013 - W dobrych zawodach występuję http://www.mojepowolanie.pl/1705,a,espe-102-w-dobrych-zawodach-wystepuje.htm

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Pozytywny kop
Komentarze (14)
24 września 2013, 12:24
Dla mnie pozytywnym kopem było zrzucenie kilku kilogramów dzięki tabletkom http://weight-loss.pl/ . Teraz mam w sobie mnóstwo energii i sporo chęci, by codziennie ćwiczyć. Polecam!
Marcin Farbisz
11 września 2013, 14:25
:)
J
justyna
3 września 2013, 22:27
Ja wiem że warto rozmawiac o wątpliwościach podczas spowiedzi. ja osobiscie o tym wiem. ALE nie zgadzam się że sztuki walki - karate sa dobre -bo jest to otwieranie sie na ducha złego.  Jasne że niejedna dziewczyna może starcić dziewictwo- to od niej zalezy. Ale to nie oznacza żeby ludzie się nie staralii i nie uświadamili innych o złu. Jest to jakas pomoc 2-u człowiekowi. Nie każdy jest świadomy. Dzisiejszy świat i telewizja pokazuje nam np; że mieszkanie przed ślubem nie jest niczym złym, że współzycie przed ślubem to jest coś normalnego. W naszym świecie jest to ukazane za normalne. Chociaż jes to złe. Jest to bardzo złe. ludzie mogą się pogubić.
M
mhpaw
2 września 2013, 12:49
Myślę też odnośnie tej hipotetycznej osoby, że nie uratujemy całego świata.  x. Tishner mawiał, że niejedna dziewczyna straci dziewictwo i nic na to nie poradzimy. Bóg jest silniejszy niż zły.
M
mhpaw
2 września 2013, 12:44
Justyno, wyślij ten artykuł x. rekolekcjoniście. Będziesz miała pewność jak to jest.
M
mhpaw
2 września 2013, 12:41
Warto mówić o wątpliwościach na spowiedzi. Ks. Olszewski mówi, że ksiądz w parafii to pierwsza linia obrony. Warto spytać się, nawet jeśli nie ma się stałego spowiednika.
J
justyna
2 września 2013, 12:29
Ja tu myśle o osobach które, jakby się zbyt bardzo nie wgłębiają w wiarę.  Które nie mają spowiednika jakby stałego i  nie mają takiego towarzystwa wokół siebie aby móc porozmawiać  (dowiedzieć się).. A tak po prostu przy spowiedzi się nie zapytaja. Przykładowo: ten artykuł przeczyta osoba wrażliwa. Pomysli sobie: Jeśli strona katolicka umieszcza taki artykuł -  czyli jest to dobre. Taka osoba zaczyna brnąć w sztuki walki. Medytować. Uprawiać różne pozycje. Jest to osoba wrazliwa i jest bardziej narażona na skutki czegoś takiego późniejszym czasie. Będzie ciężko takiej osobie wyjśc z tego. Jesli otrzyma odpowiednia pomoc. Nie każdy potrafi sobie powiedzieć w życiu "dość" -coś jest nie tak ( coś wokół mnie złego się dzieje). Ale będzie za późno. I bedzie brnął i brnął. Aż opanuje go zły duch. Ja nie chce tutaj aż tak dramatycznie tego przedstawiać. Ale osoby na świecie są różne. Które nie mają sposobności ani towarzystwa aby porozmawiać i nie mają odwagi (bo taki maja wewnatrz sobie strach bądź lęk). Będąc na rekolekcjach z ks. egzorcystą dosłownie powiedziłał sztuki walki sa złe. Ja to wiem. Ale fakt też zalezy od sumienia i wrażliwości człowieka.
M
mhpaw
2 września 2013, 12:07
Pamiętam jak ze znajomym byłem na o. Boshoborze. Kolega cały czas bał się, że z jego wyjdzie "demon", dostanie drgawek albo czegoś podobnego. Dodam, że jest wrażliwą osobą. Nic oczywiście z tego się nie stało... Moim zdaniem w codziennych wyborach warto podpierać sięswoim sumieniem i zdaniem spowiednika. Nie wszystko co nam się wydaje że jest "złe" jest w nim istocie.
J
justyna
2 września 2013, 11:57
Ja tez mam nadzieje . Ale przez takie umieszczenie artykułu na stronie katolickiej. Ludzie są zmieszani. W końcu powstają pyatania? to jest złe? czy to jest dobre? To jak to w końcu jest z tym "karate"? Ja wiem że karate jest złe. Fajnie bybyło żeby ktoś podsumował ten artykuł i komentarze pod tym artykułem. Osoba kompetentna (właściwa). Bo wprowadza ten artykuł ludzi w błąd.
F
Franek
2 września 2013, 11:51
Oj tam, oj tam ... Czy zdajecie sobie sprawę jakie sukcesy ewangelizacyjne odnieśliby Apostołowie gdyby byli wysportowani i umieli wykonać wyskok z półobrotu jak Chuck Norris albo Bruce Lee?! :)
M
mhpaw
2 września 2013, 11:46
Artykuł pochodzi z kwartalnka ESPE o. pijarów. Mam nadzieję że mieli wgląd do jego treści.
J
justyna
2 września 2013, 11:38
tutaj się zgadzam ze sztuki walki źle wpływają na życie duchowe (karate). Ale sport  innego rodzaju (biegi, piłka, tenis) dobrze wpływa na ciało czlowieka (zycie psychiczne i fizyczne).  Ale GROM (karate) - tego trzeba sie dowiedziec!!!!???? Dziwię się że "DEON" pozwolił na umieszczenie takiego artykułu na swojej stronie.
M
mhpaw
2 września 2013, 11:34
Zawsze pozostaje nordic walking ;-)
R
radko
2 września 2013, 11:07
Zauważyłem w tym artykule pewien rodzaj promowania i gloryfikacji wschodnich sztuk walki,ale wschodnie sztuki walki stanowią zagrożenie duchowe. Chciałbym ostrzec, gdyż techniki osobistej obrony i ataku, wypracowane w niektórych krajach Dalekiego Wschodu (Japonia, Chiny, Korea) i stanowiące tzw. wschodnie szkoły (sztuki) walki, opierają się na różnych systemach filozoficznych. Mają ścisły związek z medytacją, są bowiem jedną z jej form. W Kościele katolickim pojawiły się głosy ostrzegające przed różnymi formami medytacji wschodnich jako nośnikami określonej filozofii życia i światopoglądu. Za sztuki walki uznaje przede wszystkim KARATE – TAEKWONDO – KUNG-FU –JUJITSU –JUDO – AIKIDO – TAI CHI CHUAN "ks. Andrzej Zwoliński" - http://www.katolik.pl/wschodnie-sztuki-walki---8211--szansa-czy-zagrozenie-,2591,416,cz.html