"Rzucę pracę", "schudnę", "nauczę się japońskiego"... Sposób na styczniowe złudzenia
Pierwszy wtorek stycznia, znaczy, że na realizację wyzwań 2019 mamy jeszcze 365 dni. Krok do tyłu (mówią, że to cza-cza, a nie katastrofa) i dwa do przodu pomogą nie zatrzymać się na iluzji postanowień noworocznych, a nawet sprawią, że ten rok będzie lepszy od tego z naszych marzeń.
Bulwary wiślane i planty - nie tylko krakowskie - goszczą tych, którzy właśnie rozpoczęli bieganie (nie oceniam, trzymam kciuki, biegłam obok zimę temu!), księgarnie zamawiają więcej poradników o sposobach na zmiany (w trzydzieści dni albo - dla bardziej zdeterminowanych - nawet w tydzień), na parkiecie wśród kursantów tańczących salsę też zrobiło się jakoś ciaśniej.
Ogólnoświatowy zryw narodowy
"Schudnę", "przeczytam osiemdziesiąt książek", "rzucę pracę" - każdy ma swoje pomysły. Albo "rok wolności", "życie bez zobowiązań", "nic nie postanowię, to głupie/ nie chcę rozczarowań". Styczeń kojarzy mi się z ogólnoświatowym zrywem narodowym. I bardzo dobrze!
Bez względu na to, czy ktoś zrobił już całą listę postanowień, czy zdecydował, że będzie tylko (aż!) szczęśliwy i nie postanawia absolutnie nic, każdy ma nadzieję na jakiś przełom, jakieś osobiste "lepsze".
Podobno potrzebujemy przełomów. Momentów, kiedy łatwiej wziąć się w garść, coś zaplanować, zmienić. Taki często jest styczeń. Choć może dziać się w innym miesiącu, dniu, momencie.
Chce nam się - to dobra wiadomość
Osobiście "styczniowe" złudzenia i (na szczęście) nie tylko złudzenia, przeżywam dosyć często, bo mój kalendarz roi się od kolorowych kartek, zdań z wykrzyknikami, pomysłów na życiowe rewolucje… Wiadomo, że nic nie zrobi się samo, że "nie wszystko na raz" i bez wytrwałej pracy nie ma co liczyć na efekty.
Część planów realizuję, część nie, ale w ogóle nie rozumiem tych, dla których stawianie sobie celów to powody do śmiechu i żartów. Bo dla mnie to sygnały, że ciągle nam się chce - pracować nad sobą i realizować marzenia, zamiast marudzić, narzekać albo nie wierzyć, że się uda.
Warto mieć osobisty sposób na efektywność i otwartość na niespodziewane. Dlatego trzymam się mocno trzech kroków, które ratują mi życie.
Krok do tyłu - wdzięczność
Nie przez przypadek w czytaniu z 30 grudnia jest zdanie: "I bądźcie wdzięczni" (Kol 3, 15). Święty Paweł zachęcał Kolosan do wdzięczności, wymienia ją jako niezbędny element życia chrześcijanina.
Z kolei święty Ignacy Loyola dziękowanie umieścił w pierwszym punkcie autorskiego rachunku sumienia. Polecał wdzięczność za "dobrodziejstwa".
James Martin SJ w Jezuickim Przewodniku po prawie wszystkim wyjaśnia, czym one są: "Z kategorii rzeczy oczywistych - byłyby to dobre wieści, czułe chwile z małżonkiem, sfinalizowanie ważnego projektu w pracy. Z rzeczy mniej oczywistych - zadziwiający refleks światła słonecznego na chodniku w środku smętnego zimowego dnia, smak kanapki z szynką i z serem w czasie przerwy obiadowej, satysfakcja pod koniec dnia poświęconego opiece nad dziećmi".
Dobrym sposobem na zapamiętywanie i zauważanie powodów do wdzięczności jest tzw. słoik szczęść. To pomysł mojego kolegi Rafała. Polega na tym, żeby codziennie wieczorem (albo o dowolnej porze dnia) wrzucać do niego spisane na kartkach szczęścia.
Wdzięczność zwiększa poziom miłości we krwi i radości w sercu. Przy okazji pomaga patrzeć w przyszłość z nadzieją na najlepsze. Taki "krok do tyłu", czyli zauważenie tego, co było dobre i piękne, warto robić jak najczęściej, szczególnie przed planowaniem kolejnych wyzwań.
Dwa kroki do przodu
Rozsądny plan
W tym roku zrobiłam trochę inaczej niż zwykle. Zapisałam 12 celów (pomyślałam, że w każdym kolejnym miesiącu będę najmocniej skupiać się na wybranym) i zaczęłam działać. Są na niej plany, ale też marzenia, które ledwo mieszczą mi się w głowie.
W razie potrzeby profesjonalnego podejścia do realizacji pragnień, warto poznać metodę "SMART" - sprytny pomysł formułowania celów, informacje o niej są tutaj.
Otwartość na totalną zmianę
Mimo, że z planem i motywacją jest mi szczęśliwie, mam w sobie otwartość na niespodziewane zwroty akcji. Andrzej Stasiuk w jednym z wywiadów powiedział, że lubi "nieoczekiwalizm, szukanie bocznych kontekstów, nagłe zwroty burzące wszystkie stałe i stabilne konwencje".
Więc na wszelki wypadek modlę się słowami, które znam dzięki Joli (znanej jako hipsterkatoliczka): "Tato, pomóż mi uwierzyć, że Twoje pomysły są o kosmos lepsze od moich marzeń".
Bóg zapewnia nas o planach pełnych pokoju i obiecuje przyszłość, jakiej oczekujemy (por. Jr 29,11). Ludzie z chrześcijańskiej wspólnoty Głos na Pustyni mówią, żeby z odwagą spodziewać się "więcej", bo On zawsze ma dla nas WIĘCEJ.
Wiem, że najlepsze ciągle przed nami!
Edyta Drozdowska - redaktorka DEON.pl, prowadzi dział Inteligentne Życie
Skomentuj artykuł