Zagrożenie czyha nad głowami (a raczej nad słowami)

(fot. shutterstock.com)
Adrianna Szczudło

Do każdego zdania możemy dodać co najmniej kilka pasujących do niego obrazków. Po co? Aby w dokładniejszy sposób wyrazić nasze myśli, a tym samym naszą osobowość. Czy potrzebne jest w takim razie używanie słów? Kiedy są one tylko dodatkiem, a kiedy zaczynają być przeszkodą?

Żyjemy w czasach, w których głównym sposobem porozumiewania się są SMS-y i różnego rodzaju czaty internetowe. Codziennie docierają do nas setki informacji, komentujemy je, piszemy ze sobą. Bez wątpienia jest to najszybszy i najłatwiejszy rodzaj komunikacji. Dodatkowo, oprócz słów, większość z nas używa w tych wiadomościach emotikon. Co one tak właściwie wnoszą? I czy oby na pewno są ulepszeniem?

Co to są emotikony?

Według "Słownika języka polskiego" PWN emotikon, inaczej nazywany też smiley [wym. smajli] to prosty ideogram zbudowany ze znaków interpunkcyjnych :-), stosowany w poczcie i innych formach komunikacji elektronicznej; też: każdy ideogram tego typu będący zapisem uczuć wyrażanych w mowie intonacją lub mimiką. Od pewnego czasu wyróżniamy dwa rodzaje tych popularnych "buziek" - emotikony znakowe (taki jak te opisane powyżej) oraz emotikony obrazkowe. To właśnie te drugie są w ostatnich latach najbardziej popularne. Dwukropek i nawias zostały zamienione w znaczek, który kształtem już dużo bardziej przypomina twarz oraz jest zazwyczaj koloru żółtego. Przez to stały się one jeszcze bardziej wyraziste i zyskały dużo więcej znaczeń. Ponadto powstały także obrazki przypominające wszystkie otaczające nas przedmioty, takie jak jedzenie, rośliny, sporty, zwierzęta, podróże, flagi i wiele innych symboli.

DEON.PL POLECA

Po co nam emotikony?

Jak wiadomo, i widać to chociażby w pochodzeniu tego słowa (emotion i icon) emotikony mają za zadanie odzwierciedlać nasze emocje, odczucia i idąc dalej - wszystko, co nas aktualnie otacza. Do każdego zdania możemy dodać co najmniej kilka pasujących do niego obrazków. Po co? Aby w dokładniejszy sposób wyrazić nasze myśli, a tym samym naszą osobowość. Można by było zadać teraz pytanie, czy potrzebne jest w takim razie używanie słów? Przecież wszystko można przedstawić za pomocą emotikon. No właśnie, tutaj zaczyna się problem. Do kiedy są one tylko dodatkiem, a kiedy zaczynają być przeszkodą?

Zagrożenie czyha nad głowami (a raczej nad słowami)

Nie ma co ukrywać - szerząca się popularność emotikon oprócz pozytywnych aspektów niesie ze sobą także zagrożenie. Po pierwsze, stawia pod znakiem zapytania pielęgnowanie naszego ojczystego języka. Emotikony zaczynają zastępować słowa, co bardzo mocno wpływa na komunikację międzyludzką. Zarówno tę internetową, jak i osobistą, twarzą w twarz. Przestajemy wysilać się na ładne, logiczne ułożenie zdań. W szybkości i pośpiechu nie dbamy już o spójność i przejrzystość naszych wypowiedzi. To często niesie ze sobą falę niedomówień i nieporozumień. Emotikony stają się także zagrożeniem dla nas samych i naszych relacji. Pomyślmy o sytuacji, kiedy pisząc ze sobą na jednym z portali internetowych, jedna z osób w pewnym momencie nie dodaje żadnych emotek do swoich wypowiedzi. U większości z nas od razu w głowie pojawia się myśl, że coś jest nie tak. Jest na mnie o coś zła/zły? Coś się stało? Chwytamy za telefon i dzwonimy, pytając, czy wszystko OK.

Naprawdę? Zdanie bez emotikon ma od razu negatywny wydźwięk? Wychodzi na to, że dokładnie tak jest, a chyba nie powinno. Przecież nie każdy na tym świecie używa obrazkowych znaków, żeby pokazać swój nastrój. I znów - w takich momentach widać, jak mało uwagi przykładamy do poprawnego odczytywania i rozumienia słów, a to one powinny być podstawą naszej komunikacji.

Może jednak ulepszenie i ułatwienie?

Wróćmy jednak do pozytywnych aspektów używania emotikon. Niewątpliwie jest to jeden z najpopularniejszych znaków naszych czasów. A jak wiadomo, chcąc być "na topie" powinno się do tych znaków stosować. W pewnym sensie emotikony są dla nas uproszczeniem, urozmaiceniem. W wielu sytuacjach pomagają w lepszy i bardziej dokładny sposób wyrazić nasz nastrój. Dodatkowo swoim wyglądem, można powiedzieć "upiększają" nasze wiadomości, a nieraz także rozśmieszają i poprawiają humor. W czasach, kiedy liczy się właśnie przede wszystkim czas, są sposobem na szybką reakcję. Są pewnego rodzaju uzależnieniem, ponieważ większość z nas używa ich już samoistnie i dziwne by było teraz zaprzestanie tego.

Umiar to słowo klucz

Jak we wszystkim najważniejsze jest znalezienie rozgraniczenia pomiędzy tymi dwoma płaszczyznami używania emotikon. W samym korzystaniu z nich nie ma nic złego, lecz każda skrajność niesie już ze sobą zagrożenie. Wszystko jest OK, jeśli są jedynie dodatkiem, a nie głównym sposobem komunikacji. Warto zwrócić na to uwagę.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Zagrożenie czyha nad głowami (a raczej nad słowami)
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.