Widzimy to, co jesteśmy gotowi zobaczyć

Zdjęcie ilustracyjne (Fot. depositphotos.com/pl)
dm

Według wielkich nauczycieli nie możesz niczego dostrzec ani zrozumieć, jeśli zaczynasz od „nie”. Musisz rozpocząć od „tak” jako podstawowej akceptacji, co oznacza powstrzymanie się od zbyt szybkiego nazywania, analizowania, szufladkowania jako złe, dobre, potrzebne czy niepotrzebne. Musisz zostawić otwartą przestrzeń.

Ego wzmacnia się poprzez ograniczenia, sprzeciw lub odpłacanie pięknym za nadobne, a otwartość oznacza dla niego stratę lub lęk. Nauczyciele duchowi chcą, abyś żył dzięki pozytywnym działaniom, w otwartej przestrzeni i z pełną świadomością, a nie w uporze, z trzęsącymi się kolanami lub reagując obroną.

To nie takie łatwe: często potrzeba trwającej całe życie pracy oraz szczerej samoobserwacji, by zaprzestać osądzania i rozpoczynania od „nie”. Z punktu widzenia filozofii i psychologii prawdziwe poznanie poprzedzone jest pewnego rodzaju przyzwoleniem. Gdy przyjrzysz się temu bliżej, zobaczysz, że zmiana uczuć czy nastawienia poprzedza każdą chęć zmiany myślenia.

„Fałszywy ogień” zamiast autentycznego żaru

W bliskiej mi, franciszkańskiej tradycji filozoficznej zarówno św. Bonawentura, jak i Duns Szkot uczyli, że miłość i wola są większe od zwykłej wiedzy. Przeczuwali oni, że prawdziwie możesz poznać tylko to, co wpierw pokochasz, w przeciwnym razie zniekształcisz i podzielisz spojrzenie, a w efekcie będziesz odrzucał każdą niewygodną lub wywołującą lęk informację.

DEON.PL POLECA

Wtedy już nie kochasz tej rzeczy, a jedynie - i to w najlepszym wypadku - pokochasz jej ideę. Często widać to w naszych relacjach: romans zamiast prawdziwej miłości, „fałszywy ogień” zamiast autentycznego żaru.

Myśli i słowa zawsze są dualistyczne, lecz czyste doświadczenie jest zawsze niedualne. Pomyśl o tym!

Fundamentalizm cierpi z powodu tego samego fałszywego widzenia. To przede wszystkim zakochanie się w słowach i ideach na temat Boga, a nie w samym Bogu. Jednak słów nie da się kochać, można je co najwyżej pomyśleć. Nie da się naprawdę pokochać rzeczywistości, kiedy umysł stale osądza, ponieważ zawsze kończy się to próbą kontrolowania jej, naprawiania lub zrozumienia.

Ale ona nigdy nie będzie na tyle doskonała, by zasłużyć na bezpieczny dar twojego Ja. Tak więc na zawsze pozostajesz przy Odkładaniu na Później, Graniu na Zwłokę, Pauzie.

U wielu ludzi widzimy ten strach przed intymnością, szczególnie u mężczyzn, których ego bardziej jest nastawione na samoobronę. Uznanie faktu, że pewne rodzaje uwielbienia muszą poprzedzać prawdziwe poznanie, pomaga nam zrozumieć, dlaczego prorocy używali intymnych słów, związanych ze zmysłowym poznaniem czy seksualną intymnością, gdy mówili o „poznawaniu” Boga (zobacz np. Oz 2,21 i 6,6; J 10,14-15, 14,20 i 17,3). To wspaniałe spostrzeżenie, ale wynika ono z wewnętrznego zrozumienia, a nie z książek.

Wielu mistyków, podobnie jak autor Pieśni nad Pieśniami, musiało sięgnąć po obrazy seksualnej intymności, aby oddać relację między duszą a Bogiem. Wewnętrzne doświadczenie pozwala rozpoznać miłość Bożą jako delikatny taniec przyjmowania i dawania, ocalania i podtrzymywania.

Fundamentalne „tak” i następujące po nim „nie”

Widzimy to, co jesteśmy gotowi zobaczyć, czego oczekujemy, co pragniemy ujrzeć. Zasada Heisenberga* mówi o pewnej wzajemnej zależności pomiędzy przedmiotem a podmiotem w badaniu - na tyle istotnej, że naukowcy w dziedzinie medycyny muszą używać efektu placebo i „podwójnie ślepej próby”**, aby zapewnić uczciwe wyniki badań. Kto może się spodziewać, że badany lek będzie miał znaczące działanie? Ten, kto nie czuje się chory - nie; ten, kto czuje się chory - tak!

Dlatego też nigdy nie rozpoczynaj od negatywnego nastawienia i od postawy na „nie”. Jeśli zaczynasz od „nie”, to zwykle wraca ono do ciebie w jakiejś postaci.

Jeśli zaczynasz od „tak” - masz dużą szansę na to, że otrzymasz je w odpowiedzi.

Kiedy nauczysz się mówić to fundamentalne „tak”, następujące po nim „nie” może być pomocne, a czasem nawet konieczne, do ochrony swojej tożsamości. Współczesny świat ukuł specjalne określenie na ludzi, którzy nie umieją powiedzieć „nie”: współuzależnieni.

Nikt ich nie nauczył, jak i kiedy powiedzieć to konieczne dla ochrony siebie „nie”. Nikt im nie powiedział, że takie „nie” może być równie uświęcone jak „tak”. To prawdopodobnie nauka o „unikaniu grzechu” nadała tak wielką wartość mówieniu „nie”.

Ucząc się mówić „nie” sobie samemu, budujemy poczucie granic i tożsamości w pierwszej połowie życia, ale zbyt często ta umiejętność staje się celem samym w sobie i w drugiej połowie życia zamienia się w nieustanne krytykanctwo. Niektóre formy religii ogarnia z czasem obsesja na punkcie poprawności postępowania, kosztem współczucia, sprawiedliwości i czystości serca.

Nigdy nie lekceważ absolutnej konieczności - a jednocześnie trudności - rozpoczynania każdego spotkania od tego podstawowego „tak”. Czyż nie taką postawę widzimy u ludzi wielkiego formatu, którzy zmieniają świat?

Rozpoczynanie każdego spotkania od „nie” oznacza na ogół bycie nieświadomym. Prowadzi to do budowania takich struktur obronnych, które nie pozwalają dobrze widzieć i prawdziwie kochać; ta defensywna postawa uniemożliwia wszelkie zmiany. To forma ślepoty, która często może być uważana za inteligencję, rozsądek czy nawet „właściwy osąd”.

Osobowości negujące wszystko często „ukrywają się za zasłoną prawa” - jak mówił Robert Bolt o wrogach św. Tomasza Morusa. Z jakichś nieszczęsnych względów narzekanie, odrzucanie, lękanie się czegoś wzmacnia poczucie własnego Ja i bycia kimś ważnym. Wciskasz się na powrót w małe, fałszywe Ja, a stamtąd coraz trudniej się wydostać.

* * *

Fragment pochodzi z książki „Nagie teraz. Widzieć tak, jak widzą mistycy”, wydanej nakładem wyd. WAM.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Widzimy to, co jesteśmy gotowi zobaczyć
Komentarze (2)
LH
~Leon Hedwig
2 lipca 2024, 21:09
Niesamowite było to, że tak wielu faryzeuszy i uczonych w Piśmie widziało na własne oczy cuda Jezusa, mogli dotknąć własnymi dłońmi uzdrowionych i przywróconych do życia, ale mówili: "To są jakieś magiczne sztuczki" "On to robi mocą złego ducha" I to wyjaśnia, że cud nikogo nie przekona i niczego nie zmieni w życiu człowieka, który ma serce z góry zamknięte i który z góry założy że nie da się przekonać, choćby skały same rzucały się w morze. Pan Jezus może zmartwychwstać na oczach współczesnego faryzeusza, a ten odwróci się plecami i powie: "Phi, znowu jakieś sztuczki, triki i efekty specjalne. Mnie na to nie nabierze"
HZ
~Hanys z Namysłowa
3 lipca 2024, 16:18
Polacy szczególnie chcą Wicie. to sami sobie wyobrażają,oglądają wszystko emocjonalnie bez odrobiny realizmu, gdyby patrzeli racjonalnie, to będąc zagranicą widzieliby jaki w kraju maja........ja lubię patrzeć za granicą na chodniki,krawężniki, na tory tramwajowe, lubię podziwiać i h wykonanie, będąc w Polsce widzę jeszcze czasem krawężniki mące in Poland,widzę dużo innych rzeczy made in Poland,ciągle zastanawia mnie to, jak można było tak spartaczyć , dziwi mnie że nikogo to nie raziło, jak coś krytycznie oceniłem, to Polak zapytał mnie, dla kogo pracuje,gdybym mieszkał dziś w Polsce, też bym zapytał jakim prawem to się dzieje co się dzieje, różnica byłaby taka, że poradziliby mnie że pracuję dla Putina czy Łukaszenki,kiedyś myśleli że pracuję dla Niemiec,dziś Polacy sami prześcigają się w pracy dla zachodniego sąsiada,a ch...... tam z Polska i Polakami, może pomożecie mi okreslic ich narodowość?Ślązacy to nie są, Polacy też nie.