Wypalenie to nie tylko zmęczenie. Jak sobie radzić, gdy czujesz, że masz dość?
Wypalenie to nie zmęczenie i brak energii. To skutek utraty poczucia sensu, przebodźcowania, przyjmowania nadmiaru cudzych emocji i dramatów. Jak sobie z nim radzić? Możesz zacząć od tych pięciu małych rzeczy.
Wypalenie przychodzi, gdy przestajesz widzieć sens w tym, co robisz. Gdy nie masz powodu, by rano wstać z łóżka. Nie chodzi o depresję. Nie chodzi o przemęczenie. Nie chodzi nawet o motywację. Chodzi o to drobne, ale przeważające poczucie, że to, co robisz, to, w czym się spalasz, to, co jeszcze wczoraj miało sens i sprawiało, że chce ci się działać, dziś znikło.
Wypalasz się nie dlatego, że masz za mało energii
Wypalasz się nie dlatego, że zużywasz całą energię na działanie. Po prostu, gdy przestajesz widzieć sens, twój mózg nie widzi powodu, by przeznaczać kolejne i kolejne zasoby na robienie czegoś, co właśnie straciło dla ciebie sens. Ten moment czasem trudno wyczuć: coś zmienia się bardzo powoli, a ty nie dopuszczasz do siebie myśli, że coraz trudniej o motywację i coraz trudniej o satysfakcję z dobrze wykonanych zadań. I to wypalenie może dotyczyć każdej życiowej kategorii: wiary, pracy, relacji, pasji, domu, rozwoju na jakiejś ścieżce. I któregoś dnia nagle czujesz: przestało klikać. Trudno ci w to uwierzyć, zwłaszcza jeśli to, co spowodowało twoje wypalenie, jest ważną i potrzebną częścią twojego życia. Ale w głębi duszy wiesz: to jest to. To już. Jeszcze z całych sił dorzucasz do ognia, ale towarzyszy ci to ciche przekonanie, że zgaśnie. I tak zgaśnie. To tylko kwestia czasu.
Co możesz zrobić dla siebie, gdy dopada cię wypalenie?
1. Przywracaj poczucie sensu, ale w mikroskali. Nie skupiaj się na wielkich projektach, dużych planach, tych bardzo ważnych działaniach. Szukaj sensu w małych rzeczach, które robisz. Myśl o tym, dlaczego chcesz je zrobić i dlaczego chcesz je zrobić dobrze. Ciesz się tym, że się udaje.
2. Dbaj o swoje ciało. Tak bardzo pomijane, często lekceważone, dopóki nie zacznie mieć się źle, chorować, dawać sygnały, że coś jest nie tak. Wtedy, zamiast zająć się sobą, często biegniemy do lekarza, szukamy diagnozy, specjalisty, leków, rozwiązań. A wcześniej jest przecież tak wiele do zrobienia, i to rzeczy prostych, jak doświadczanie świata swoim ciałem. Ruch. Spacer, rower, basen, mały trening. Przyroda i powietrze: wyjście z domu na balkon o świcie, by patrzeć na wschód słońca, albo spacerowanie po zimnej rosie, po szronie, po trawie, po szeleszczących liściach. Rozciąganie. Oddychanie. Wizyta w saunie. Robienie rzeczy rękami, by poczuć świat: zagniatanie ciasta na pizzę, przesadzanie kwiatów, robienie babek z piasku, zbieranie kamieni i wrzucanie ich do wody. To, co pod ręką, to, co możliwe.
3. Zawalcz o czas dla siebie. Na to, żeby pobyć w ciszy. Żeby pobyć przy sobie, zapytać siebie, jak mi jest? Czego chcę? Czego nie chcę? Na co mam ochotę? Czego tak dawno nie robiłem, nie robiłam, chociaż tak bardzo to lubię? Czego mam nadmiar? Czego mi brakuje? Wsłuchiwanie się w swoje myśli i intuicję daje bardzo dużo, również dlatego, że także poprzez naszą intuicję dostajemy od Stwórcy podpowiedzi, co jest dla nas dobre, a co nam szkodzi.
4. Zmniejsz ilość bodźców. Zrób to radykalnie. Bo wypalenie to nie tylko efekt tego, że masz mało zasobów i brak energii. To także skutek przeciążania mózgu ilością informacji i koniecznością ich ogarnięcia, przesiania, zdecydowania, czy się przydadzą, czy były stratą czasu. Zużywamy mnóstwo energii oceniając, czy news z mediów albo rolka z Instagrama to prawda czy nieprawda: jeśli w ciągu dnia widzisz dwieście informacji, jaką pracę musi wykonać twój mózg? Ogranicz życie cudzym życiem i cudzym dramatem, przede wszystkim to "uczestniczenie" w życiu ludzi, których znasz tylko z relacji wrzucanych w media społecznościowe jak serial bez końca.
5. Pozwól sobie odsunąć się od emocji innych. To nie znaczy, że nie masz pomagać albo współczuć, ale nie czyń cudzych dramatów swoimi. Jeśli ktoś opowiada ci swoją ciężką historię, a ty żyjesz nią do wieczora i myślisz o niej jeszcze następnego dnia - twój mózg będzie się nią przejmował jak własną i uruchamiał mechanizmy obronne, które wcale nie są ci potrzebne. Jeśli ta historia nie ma żadnego wpływu na twoje życie, bo nie styka się z twoim życiem w żadnym innym punkcie niż cudza opowieść - posłuchaj i puść. Nie nakładaj na siebie obowiązku przeżywania tego, co ktoś ci opowiedział. To w niczym nie pomaga: ani tobie, ani nikomu innemu. Pozwól sobie być obserwatorem, a nie uczestnikiem dramatu, o którym nic byś nie wiedział, nie wiedziała, gdyby ktoś ci o nim nie opowiedział.
Źródło: DEON / mł


Skomentuj artykuł