Abp Głódź: Nie traktujcie krzyża jak zakładnika
Pod przewodnictwem Prymasa abp Józefa Kowalczyka, z udziałem Episkopatu Polski i ok. 50 tys. wiernych na Jasnej Górze odbyły się główne uroczystości odpustowe Matki Bożej Częstochowskiej. Abp Sławoj Leszek Głódź przypominał w kazaniu, że Ojczyzna to ziemia i groby, pamięć i miłość, znaki tożsamości i wspólnoty. Podkreślił, że z odpowiedzialności za kraj nikt nie jest zwolniony, także ci, zwłaszcza młodzi, którzy masowo wyjeżdżają zagranicę.
Metropolita gdański zaapelował o niezatruwanie polskiej atmosfery językiem walki klas, o spójność między obietnicami a praktyką życia.
„Skuteczności służby dla Ojczyzny nie zmierzy się słupkami sondaży opinii publicznej, odkładaniem obietnic, projektami ustaw, których wprowadzenie naruszy ład sumień i zaneguje nauczanie Kościoła” - mówił kaznodzieja. Zauważył, że „in vitro nie jest palącym zagadnieniem dnia a Warszawa, miasto w którego bruki wsiąkło tak wiele powstańczej, polskiej krwi, przelanej dla świętej sprawy wolności, nie powinno być widownią wrzaskliwych parad promujących moralny indyferentyzm”.
Wśród palących problemów kaznodzieja wymienił troskę o rodzinę, bo „przecież w roku 2050 będzie nas o 6 milionów mniej” oraz walkę z patologią, dewastacją sumień, swoistym kłanianiem się okolicznościom – w różnych wymiarach naszego życia”.
Metropolita gdański podkreślił, że z niepokojem patrzy na sytuację duchową Polski, „na brak porozumienia, na powrót wraca dawny język politycznego dyskursu. - W życiu politycznym dochodzi do głosu arogancja jednostronność pewność siebie. Wiele mediów straciło obiektywizm, poszło na służbę manipulacji, jednostronnej propagandy” - powiedział.
Przemawiając do pielgrzymów, abp Głódź nawiązał m.in. do wystosowanego dzień wcześniej przez zgromadzonych na Jasnej Górze biskupów apelu do władz, m.in. premiera, prezydenta, prezydent Warszawy i liderów partii. Powiedział, że w apel Rady Biskupów wystosowany został "w trosce o cześć krzyża, jego godność i świętość zagrożoną ze strony tzw. obrońców tolerancji". - Jest w tym apelu mowa o potrzebie wzniesienia pomnika ofiar smoleńskiej tragedii, godnego ich ofiary i godnego służby Polsce - wskazał. - I nie należy przecież pasterzy Kościoła czynić odpowiedzialnymi za wyjście z tej sytuacji. I nie wolno biskupów brać za parawan, a krzyża traktować jako zakładnika - zaznaczył.
- Trzeba posłuchać głosu narodu, serca narodu i sumienia narodu - podkreślił metropolita gdański, wskazując, że słowa te kieruje do konkretnych ludzi i ugrupowań politycznych. - Bo w ich rękach leży klucz do właściwego rozwiązania i podjęcia decyzji, na którą czekają obywatele ojczyzny. Decyzji, której źródłem winien być obowiązek pamięci o tych, którzy wyprzedzili nas w drodze do wieczności. Decyzji, której źródłem winna być Polska jutra - wyjaśnił.
Arcybiskup zaznaczył, że w dniach żałoby harcerze postawili przed Pałacem Prezydenckim drewniany krzyż, jako "znak pamięci" i "wyraz pragnienia, by smoleńska tragedia i jej ofiary zostały w tym miejscu upamiętnione". Jak mówił, krzyż stanął na Krakowskim Przedmieściu, "ulicy krzyży", gdzie podczas wojny krzyż sprzed Bazyliki Świętego Krzyża i krzyż króla Zygmunta III Wazy z kolumny na placu Zamkowym doznały upokorzenia z rąk najeźdźcy, a potem "zostały podniesione i wywyższone przez naród, miłujący swojego Zbawiciela".
Metropolita gdański ocenił, że choć tragedia smoleńska "nadal niesie pytania i wątpliwości", stała się znakiem modlitewnej solidarności Polaków, a podczas dni żałoby "objawiła się wielka godność i jedność". Jak mówił, w wielu sercach obudziło się wówczas przekonanie, że katastrofa wiele odmieni w polskim życiu publicznym, usuwając z niego "język agresji, potwarzy, kalumni".
- Do dziś nie padło słowo przepraszam wobec tragicznie zmarłego prezydenta, z którego szydzono i kpiono, upokarzano i pogardzano. Czy dlatego, że kochał Polskę, chciał, by zajęła miejsce godne wśród narodów Europy, pozostała wierna swojej chrześcijańskiej tożsamości? - pytał abp Głódź. - A może jeszcze nie wszystko stracone? Prośmy Maryję, przewodniczkę ludzkich dróg - niech skruszy chłód wielu serc wciąż nieprzyjaznych, niechętnych, wciąż na swoisty sposób zazdrosnych o ludzką pamięć i szacunek wyrażany osobie tragicznie zmarłego prezydenta - zaapelował.
Kaznodzieja zauważył, że „na kanwie żądań, aby krzyż spod Pałacu Prezydenckiego zniknął definitywnie z tzw. przestrzeni publicznej, pojawiały się artykułowane przez lewicę, postulaty, aby zmienić relacje między państwem a Kościołem, zrewidować istniejące status quo. Pojawiły się pod hasłem neutralności światopoglądowej, tolerancji, standardów europejskich”. Abp Głódź podkreślił, że te rozwiązania już „niegdyś przerabialiśmy, obowiązywały w epoce stalinizmu” i „nie warto polskiej atmosfery zatruwać językiem walki klas, nie warto zabiegać o recydywę niesprawiedliwych relacji”.
Abp Głódź pytał, czy neuroza antyreligijna, antykościelna i antyklerykalna nie wynika z tego, iż „Kościół podejmuje zdecydowane i efektywne działania w sferach dotyczących ludzi biednych i wykluczonych, które winny być obszarem działania lewicy, jak ośrodki dla narkomanów, placówki roztaczające opiekę nad osobami starszymi, bezrobotnymi, zagrożonymi moralnie".
Przywołując trudną drogę Kościoła w Polsce w czasach komunistycznych, metropolita gdański podkreślił, że przez lata stał się On depozytariuszem i obrońcą praw Narodu, a dziś w czasach naznaczonych znamieniem praktycznego materializmu, swoistej redukcji potrzeb natury duchowej, niesie przesłanie zbawcze zanurzone w Wieczności.
Tradycyjnie podczas Mszy św. ponowiono Jasnogórskie Śluby Narodu będące w zamyśle kard. Stefana Wyszyńskiego, programem odnowienia Narodu.
Skomentuj artykuł