„Bóg nie kłamie”. Niepoprawnie ochrzczony ksiądz dziękuje za Bożą opiekę w jego życiu
„Jestem pewien, że łaska, której doznawałem przez całe moje życie, była Bożym dziełem” - mówi ksiądz, który odkrył, że jego chrzest był nieważny. Teraz dzieli się bardzo konkretną radą z katolikami.
Ks. Matthew Hood bezwolnie stał się bohaterem afery, która poruszyła katolików na całym świecie. Zgodnie z najnowszą instrukcją Kongregacji Nauki Wiary chrzest, który otrzymał jako dziecko, został uznany za nieważny, co zaciążyło na wszystkich przyszłych sakramentach łącznie z sakramentem święceń.
Kłopotliwe odkrycie miało miejsce jeszcze przed wydaniem przez Watykan dokumentu. Ks. Hood w trakcie pandemicznej kwarantanny otrzymał do swojego taty zdigitalizowane nagranie wideo, będące pamiątką chrztu. Zwrócił uwagę na to, że diakon, który go udzielał, wyraził formułę inną od tej jaka zazwyczaj jest używana w Kościele, mówiąc „my ciebie chrzcimy” zamiast „ja ciebie chrzczę”. Ta pierwsza kieruje ku wspólnocie, zaś ta druga ku Chrystusowi obecnemu w sakramencie.
„Wysłałem je do moich znajomych profesorów i do kilku kanonistów z prośba o opinię, ale nie mieli wyrobionego zdania w tej sprawie. Twierdzili, że może Kościół w jakiś sposób przysposobił sobie taką formułę chrztu. Pozostawiliśmy tę sprawę, bo wydawało się, że to najlepsze rozwiązanie” – wspomina ks. Hood.
Jednak te przeszłe doświadczenia spowodowały, że gdy na początku sierpnia Stolica Apostolska wydała instrukcję dotyczącą nieważności chrztów udzielanych z formułą „wspólnotową”, ks. Hood od razu zwrócił uwagę na tę decyzję.
„Było mi ogromnie przykro, gdy o tym usłyszałem. Poczułem się zdewastowany. Zakładałem, że przez całe życie byłem ochrzczony, a teraz uświadamiano mnie, że przez cały ten czas nie otrzymywałem łaski płynącej z sakramentów… Po prostu ogromna dezorientacja” – wyznaje ks. Hood pytany przez Catholic News Agency.
Kapłan od razu pomyślał o innych, którzy byli wtedy chrzczeni (m.in. jego brat bliźniak), jak również o wiernych, z którymi pracował po święceniach w 2017 roku. Ze swoją sprawą zwrócił się do archidiecezji Detroit, gdzie błyskawicznie podjęto decyzję o tym, że otrzyma wszystkie sakramenty i zostanie „ponownie” wyświęcony.
Te trudne doświadczenia przyniosły jednak zaskakująco pozytywne rozwiązanie. „Poczułem, że Pan odnowił we mnie radość, pozwolił mi znów powiedzieć Mu »tak«” – mówi ks. Hood. „Nigdy nie mówiłem sobie »hej, może przyhamujemy« albo »czy powinieneś się tym martwić?«. Bóg obdarzył mnie łaską by ponownie – czy po raz pierwszy pójść za – Nim”.
„W ostatnim czasie doświadczyłem wielu zmartwień i zadawałem sobie liczne pytania, ale otrzymałem Bożą łaskę. Wielu rzeczy nadal nie rozumiem, ale wiem, że Bóg nie kłamie. Chociaż Kościół nieco się poślizgnął, to Bóg prowadził mnie przez całe moje życie do tego punktu” – przyznaje duchowny. „Jestem pewien, że łaska, której doznawałem przez całe moje życie, była Bożym dziełem”.
Dziś ks. Hood podkreśla, że zaczął wierzyć w to, że historia z nieważnym chrztem jest jakimś przejawem działania Bożej Opatrzności. „Bóg w taki bardzo silny sposób zamanifestował swoją opiekę” – mówi duchowny. „To, że zdawałem sobie sprawę ze słów jakie wypowiedział diakon i to, że Watykan w pięć miesięcy po tym jak zobaczyłem film z chrztu wydał taki dokument – to wszystko to są świadectwa Bożej Opatrzności, która działa w Kościele by naprawić tę sytuację” – wyznaje ks. Hood. Podkreśla, że diecezja pracuje teraz na pełnych obrotach aby dotrzeć do wszystkich osób, które znalazły się w podobnej sytuacji.
„Nawet jeśli nie było to uznane przez Kościół, to wiem, że Bóg wielokrotnie przynosił w mym życiu dobre owoce” – zaznacza. Sytuacja z jego chrztem jest też pewną lekcją dotyczącą sakramentów i wagi by właściwie je sprawować.
„To nie my, lecz Jezus mówi przez nas w trakcie sprawowania sakramentu. Nasza praca polega na tym, by zrobić to dobrze, a żeby tak było, trzeba z wiarą odprawiać święte ryty, które dał nam Kościół” – podkreśla ks. Hood, dzieląc się z katolikami bardzo konkretnym przesłaniem, które utwierdziła w nim ta bardzo specyficzna sytuacja.
Skomentuj artykuł