O co chodzi w sprawie "księdza bez chrztu"? Wyjaśnia jezuita

O co chodzi w sprawie "księdza bez chrztu"? Wyjaśnia jezuita
(fot. youtube.com / depositphotos.com)

"Kościół nie może uzupełnić tych braków w tym świecie, ale Bóg może, zwłaszcza że to wyjątkowa sytuacja. Po co więc robić tyle szumu i paniki? Nie pojmuję" - pisze jezuita.

Internet i katolickie portale obiegła zaskakująca informacja o księdzu Matthew Hoodzie z amerykańskiej katolickiej diecezji Detroit, który jako prezbiter przypadkiem odkrył, że nie został ważnie ochrzczony.

DEON.PL POLECA

Nie zainteresowałbym się tym, gdyby kilka osób nie zapytało mnie, czy chrzest może być nieważny i co z życiem duchowym ludzi, którzy przyjmowali sakramenty od księdza niebędącego nawet chrześcijaninem...

Rzeczywiście, to dość rzadka sytuacja, ale jak widać, życie ciągle przynosi niespodzianki.

Mnie najbardziej zadziwia oświadczenie arcybiskupa i kurii w Detroit.

Dlaczego ks. Hood nie został ważnie ochrzczony? Ponieważ zdaniem Kongregacji Wiary diakon, który go chrzcił w 1990 roku użył niewłaściwej formy, to znaczy, zamiast "Ja ciebie chrzczę" wypowiedział "My ciebie chrzcimy". Kongregracja orzekła, że taki chrzest jest nieważny. Dlaczego? Bo nie została zachowana forma, czyli tutaj słowa sakramentu. Podobnie chrzest byłby nieważny, gdyby osoba została ochrzczona mlekiem czy rosołem - wtedy użytoby niewłaściwej materii - jak uczy sakramentologia.

Pomijam spory wstrząs, którego doświadczył sam ks. Hood. Ale jeszcze ciekawsze są skutki, jakie wywarło to na wiernych. Okazało się bowiem, że wierni w dobrej wierze przyjmowali sakramenty spowiedzi, komunii świętej, namaszczenia chorych i zapewne bierzmowania, a ks. Hood nie był ani ochrzczony, ani nie posiadał ważnych święceń.

I teraz pojawia się zagwozdka prawna, a może raczej pewnego rodzaju uwikłanie Kościoła Zachodniego w prawo. Kościół w oparciu o doświadczenie ustalił zasadę "Ecclesia supplet iurisdictionem", czyli dokładnie "Kościół uzupełnia jurysdykcję". W określonych przypadkach uważnia sakramenty. Jakich?

Wtedy gdy prezbiter lub diakon nie ma upoważnienia ze strony biskupa lub wyższego przełożonego zakonnego do spowiadania, błogosławienia małżeństw, sprawowania mszy, a mimo to czyni to, ale wierni nic o tym braku upoważnienia nie wiedzą. Wtedy Kościół uważnia te sakramenty, ponieważ forma i materia zostały zachowane, ale brakowało upoważnienia. Jak to robi? Po prostu ogłasza publicznie, że wszystkie sakramenty były jednak ważne dla wiernych.

Natomiast ta zasada nie działa w przypadku, gdy zmieniono słowa formuły sakramentalnej, mężczyzna nie ma święceń, zamiast wina użyto octu itd. Wtedy Kościół nie może niczego uważnić.

I to jest dość kuriozalny przypadek. Wróćmy do ks. Hooda. Wierni przecież w wierze i z właściwą intencją przyjmowali rozgrzeszenie lub komunię świętą. W oświadczeniu abp z Detroit też nie przekreśla działania Boga w "nieważnych" sakramentach po stronie ludzi, ale jednak są one nieważne. Gdy ksiądz nie wypowie formuły rozgrzeszenia właściwie, np. użyte zamiast Bóg Ojciec słowa Stwórca, to spowiedź jest nieważna, ale jednak wierny ma prawo sądzić, że otrzymał rozgrzeszenie, bo ilu wiernych dokładnie wsłuchuje się w formułę rozgrzeszenia.

Abp pisze, że niby Bóg działał i udzielał łaski, ale lepiej niech wszyscy, którzy przyjęli jakiekolwiek sakramenty z rąk ks. Hooda, zgłoszą się do parafii, w których pracował, aby je "uważnić". Dochodzimy więc do paru paradoksów prawno-kościelnych. Chce się zachować prawo, ale równocześnie nie przekreślić dobrych intencji i wiary wiernych w to, że otrzymali łaskę.

Ksiądz czy wcześniej diakon popełnił błąd, ale obciążeni są tym wierni.

Niby nie ograniczamy Boga do sakramentów, ale jednak trzymamy się przepisów prawnych za wszelką cenę.

No i jaki sens ma zgłaszanie się do kurii osób, które spowiadały się u ks. Hooda i przyjmowały komunię świętą? Nie pojmuję tego. Rozumiem, że według kurii jeśli ktoś wyznał grzechy ciężkie, to w sumie nie otrzymał rozgrzeszenia, chociaż tak myślał. A co z jego żalem? To nie istotna sprawa, bez znaczenia? Czy przyjmował świętokradczo komunię świętą? Czy teraz ostatnie kilka miesięcy życia było życiem w grzechu? Kościół mówi jednocześnie tak i nie. I wierni powinni teraz jeszcze raz przystąpić do spowiedzi, chociaż żadnej winy z ich strony nie było.

Prawnie to może i konieczne. Ale duszpastersko i od strony duchowej dziwne. Czyli akurat tutaj dyspozycja wiernego nie ma jednak zbyt dużego znaczenia. A co z chrztem pragnienia? A co z żalem doskonałym? Wygląda na to, że wszystko opiera się tylko na szafarzu i na prawie. Zgłaszanie się wiernych ma sens w przypadku chrztu świętego, ale ten akurat był ważnie udzielony przez ks. Hooda, bo nie musi być on nawet ochrzczonym, by to zrobić. Myślę, że powinno się to zostawić już w spokoju, a nie wprowadzać niepotrzebnego zamieszania.

Kościół nie może uzupełnić tych braków w tym świecie, ale Bóg może, zwłaszcza że to wyjątkowa sytuacja. Po co więc robić tyle szumu i paniki? Nie pojmuję.

A jeszcze ciekawsze jest to, że Kościół ma władzę "unieważniania" lub "uważniania" przeszłości. Lex retro non agit. Prawo nie działa wstecz. Ale jednak tutaj działa. Zarówno wtedy, gdy twierdzi, że sakramenty były ważne (choć prezbiter nie miał upoważnienia) jak i gdy są nieważne (bo nie zachowano formy i materii).

Podobnie dzieje się w przypadku stwierdzania nieważności związków małżeńskich. Można kilkanaście lat żyć jak małżeństwo i rodzina. Mieć dzieci. I nagle okazuje się, że to od początku była fikcja. Przyznam, że tego też nie pojmuję. Tacy wierni żyli w duchowej próżni, w stanie nieświadomości? To wszystko zależy tylko od prawa? A relacja z Bogiem idzie obok albo się nie liczy? Relacja męża i żony też była rodzajem sztucznego związku? Od dawna staliśmy się w Kościele zakładnikami prawa i przepisów.

Wpis pierwotnie ukazał się na Facebooku Dariusza Piórkowskiego SJ.

Rekolekcjonista i duszpasterz. Autor książek z zakresu duchowości. 

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Dariusz Piórkowski SJ

Bóg stał się człowiekiem, aby człowiek stał się Bogiem
Św. Ireneusz z Lyonu

Życie chrześcijanina to więcej niż gorączkowe unikanie grzechu (niemożliwe), czy nienaganna perfekcja (zabójcza). Perspektywa uczniów Jezusa to "osiągnięcie pełnego podobieństwa do...

Skomentuj artykuł

O co chodzi w sprawie "księdza bez chrztu"? Wyjaśnia jezuita
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.