Bp Jan Zając skończył 80 lat. "Jan Paweł II prowadził mnie do kapłaństwa"
Honorowy kustosz Sanktuarium Bożego Miłosierdzia i emerytowany krakowski biskup pomocniczy Jan Zając obchodzi 80. rocznicę urodzin i 56. rocznicę święceń kapłańskich.
Z tej okazji, w święto swojego patrona, przewodniczył Mszy św. w łagiewnickiej bazylice.
Bp Jan Zając podkreśla, że jubileusz 80. urodzin ma dla niego tylko znaczenie symboliczne.
- Najważniejsze, żeby nie liczyć. To tylko zmiana cyferki z 7 na 8 - mówi. Jak dodaje, jest wdzięczny Bogu "za to, co jest" i prosi, by mógł wypełnić to, co jeszcze jest przed nim.
- Chciałbym do samego końca świecić, nie kopcić - wyznaje.
Przyszły biskup i kustosz Łagiewnik urodził się 20 czerwca 1939 r. w Libiążu jako najmłodszy, szósty syn w domu Jadwigi i Piotra. Jego ojciec był kolejarzem, mama - gospodynią domową. W skromnym domu panowała serdeczna atmosfera.
- Byliśmy religijną, tradycyjną rodziną. W trudnym czasie wojny trzeba było wielkiego wysiłku, żeby godnie żyć. Wspieraliśmy się w tym wzajemnie - opowiada.
Progi krakowskiego seminarium duchownego przekroczył w 1957 r. Znalazł się w najliczniejszym roczniku w historii Archidiecezji Krakowskiej. Przygotowania do kapłaństwa rozpoczynało wówczas 50 kleryków, z czego 36 ostatecznie zostało wyświęconych. W gronie przyjaciół kleryka Jana znajdowali się m.in. Stanisław Dziwisz, Tadeusz Rakoczy czy nieżyjący już Jan Maciej Dyduch i Janusz Bielański Święcenia kapłańskie otrzymali 23 czerwca 1963 r. z rąk bp. Karola Wojtyły.
- Jan Paweł II jest moim ojcem. Prowadził mnie do kapłaństwa, był przy mnie przez wszystkie lata - podkreśla bp Zając.
Od niego otrzymał krzyż biskupi. Papież wręczył mu go i pobłogosławił.
- To było jak posłanie syna do posługi pasterskiej. On urodził mnie do kapłaństwa - wspomina.
Po święceniach ks. Zając był wikarym w kilku parafiach: w Międzybrodziu Żywieckim, Chełmku i w Wadowicach. W czerwcu 1971 r. wrócił do krakowskiego seminarium jako ojciec duchowny, a w 1977 r. trafił do Nowej Huty. Do czerwca 1980 r. był duszpasterzem jednego z czterech rejonów nowohuckiej parafii Matki Bożej Królowej Polski. Potem został proboszczem u św. Szczepana w Krakowie.
- Stamtąd wywieziono mnie do seminarium. Naprawdę wywieziono. To był zamglony, listopadowy dzień. Wieczorem przyjechał po mnie mecenas Macharski i zawiózł mnie na Franciszkańską 3, gdzie ksiądz kardynał ogłosił, że będę rektorem. Utknąłem w seminarium na 9 lat - wspomina.
W 1993 r. trafił do krakowskiej kurii, gdzie pracował jako dyrektor Wydziału Koordynacji Duszpasterstwa, a w 2002 r. został kustoszem nowego sanktuarium Bożego Miłosierdzia.
- Kiedyś żartowałem, że tak jak dobry pasterz - w myśl zaleceń papieża Franciszka - pachnie owcami, tak Łagiewniki pachną Zającem.
Jest ikoną tego świętego miejsca od samego początku, jeszcze na wiele lat przed konsekracją bazyliki, kiedy zaczęły się transmisje Mszy świętych dla chorych - wspomina jego wieloletni współpracownik, ks. prałat Franciszek Ślusarczyk.
O jego zatroskaniu o rozwój sanktuarium świadczą kolejne kaplice, Aula św. Jana Pawła II, wieża widokowa, a w samej świątyni: witraże, droga krzyżowa, organy czy dzwon, który nosi imię patrona bp. Jana - św. Jana Chrzciciela.
- Myślę, że cała jego pasterska posługa jest realizowaniem właśnie tego Janowego zadania, by wskazywać wiernym drogę do Jezusa jako Bożego Baranka, który wciąż niesie przebaczenie, zbawienie i pokój całemu światu - podkreśla ks. Ślusarczyk.
Jubilat jest powszechnie lubiany za poczucie humoru, bezpośredniość i dystans wobec samego siebie. W 2004 r. Jan Paweł II mianował ks. Jana Zająca biskupem pomocniczym archidiecezji krakowskiej. Jego zawołaniem biskupim są słowa "Wstańcie, chodźmy!". Posługę w Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Łagiewnikach pełnił do 2014 r. Pozostaje honorowym kustoszem tego miejsca.
Skomentuj artykuł