Cyryl traci Ukraiński Kościół Prawosławny?
Patriarcha Cyryl właśnie traci Ukraiński Kościół Prawosławny - uważa Antoine Arjakovsky, francuski teolog prawosławny z paryskiego Kolegium Bernardynów, były dyrektor Instytutu Studiów Ekumenicznych we Lwowie.
Zauważył, że ukraińskie Kościoły prawosławne Patriarchatu Moskiewskiego i Patriarchatu Kijowskiego ponownie podjęły problem swego zjednoczenia po separacji w 1991 r. Jednocześnie patriarcha moskiewski, który "nie chce pojednania" obu wspólnot, zmienił zwierzchnika UKP PM, którym został metropolita Onufry, "bliski Cyrylowi, promoskiewski", ale "biskup ukraiński, a nie rosyjski". W grudniu ub.r. bowiem dotychczasowego zwierzchnika Kościoła prawosławnego na Białorusi zastąpił nie Białorusin, lecz "bliski Cyrylowi biskup rosyjski".
Zdaniem Arjakovsky’ego patriarcha zrozumiał, że to, co się dzieje na Ukrainie jest chwilą afirmacji państwa narodowego, a więc podkreślania ukraińskiej tożsamości. Bał się zatem utracić autorytet u części UKP, która pozostała wierna Moskwie po 1991 r. - Ma to na celu złamanie dynamiki pojednania. I rzeczywiście, gdy doszło do inwazji Krymu przez Rosję, zwierzchnicy Kościołów, tacy jak patriarcha Filaret z UKP PK i greckokatolicki arcybiskup większy Swiatosław Szewczuk podpisali deklarację potępiającą tę akcję. Ale nowy szef UKP PM się od tego powstrzymał. Obserwujemy więc przejęcie kontroli przez patriarchę Cyryla - uważa teolog.
Według jego wiedzy, coraz więcej ludzi w łonie UKP PM jest tym zszokowanych i zgorszonych. - Widzą w tym próbę religijnej aneksji Ukrainy, tak jak Putin chce na płaszczyźnie politycznej zająć Krym, a nawet wschodnią Ukrainę. Ale tak jak Putin właśnie traci Ukrainę, jednocząc wszystkich przeciw sobie, tak patriarcha Cyryl właśnie traci UKP PM, liczący 12-13 mln wiernych. W przyszłości może to mieć dość poważne reperkusje dla legitymizacji Cyryla w łonie Patriarchatu Moskiewskiego. Coraz więcej księży, biskupów i świeckich się mobilizuje. Podczas inwazji Krymu wierni oczekiwali wsparcia ze strony patriarchy moskiewskiego. A on zawiódł ich, popierając Putina. Kiedy w sierpniu ub.r. Cyryl obserwował manewry wojskowe w Sewastopolu z prezydentem Putinem, po raz pierwszy na Ukrainie zaobserwowałem wzrost antyklerykalizmu. Od 20 lat intelektualiści przychylnie patrzyli na Kościół, który cieszył się większym zaufaniem niż partie polityczne i media. Ale to połączenie szabli i kropidła wywołało demonstracje w Kijowie. Popierając aneksję Krymu [patriarcha] stracił cały kredyt [zaufania] u wielkiej części prawosławnych mieszkańców Ukrainy - podkreślił teolog.
Wskazuje on, że w tej sytuacji może dojść do zbliżenia między UKP PM i UKP PK. Powstała już nawet komisja, do której należą przedstawiciele obu Kościołów. Zjednoczony Ukraiński Kościół Prawosławny powinien uzyskać autokefalię [niezależność od innych - KAI], wybierając m.in. własnego zwierzchnika. Patriarcha Filaret z UKP PK dał już do zrozumienia, że gdyby został nim ktoś z UKP PM, to on by to zaakceptował. - To dlatego sytuacja jest niezwykle gorąca dla Cyryla i Patriarchatu Moskiewskiego - wyjaśnił Arjakovsky.
Zwrócił też uwagę na usztywnienie zwierzchnika Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego w kwestiach ekumenicznych. - 26 grudnia Cyryl potępił manifestacje na Majdanie i kazał podpisać Świętemu Synodowi tekst nt. prymatu w Kościele. Tekst ten podważa prymat Konstantynopola w świecie prawosławnym i prymat Rzymu w Kościele. Daje do zrozumienia światu chrześcijańskiemu, że władza biskupa jest równa autorytetowi Bożemu, że autorytet biskupa Rzymu, następcy Piotra, nie ma żadnej podstawy w Ewangelii, a autorytet patriarchy Konstantynopola w Kościele prawosławnym jest tylko formalny. Przekreśla to 50 lat ekumenizmu - ubolewa prawosławny teolog w wywiadzie dla katolickiego tygodnika "La Vie".
Skomentuj artykuł