Czy z sykomory dostrzegasz Jezusa?

Zacheusz. Obraz Nielsa Larsena Stevnsa (źr. wikipedia.org)
Radio Watykańskie / Tadeusz Wojda SAC

„Jezus wszedł do Jerycha i przechodził przez miasto. A [był tam] pewien człowiek, imieniem Zacheusz, zwierzchnik celników i bardzo bogaty. Chciał on koniecznie zobaczyć Jezusa, kto to jest, ale nie mógł z powodu tłumu, gdyż był niskiego wzrostu. Pobiegł więc naprzód i wspiął się na sykomorę, aby móc Go ujrzeć, tamtędy bowiem miał przechodzić.

Gdy Jezus przyszedł na to miejsce, spojrzał w górę i rzekł do niego: «Zacheuszu, zejdź prędko, albowiem dziś muszę się zatrzymać w twoim domu». Zszedł więc z pośpiechem i przyjął Go rozradowany. A wszyscy, widząc to, szemrali: «Do grzesznika poszedł w gościnę». Lecz Zacheusz stanął i rzekł do Pana:

«Panie, oto połowę mego majątku daję ubogim, a jeśli kogo w czym skrzywdziłem, zwracam poczwórnie». Na to Jezus rzekł do niego: «Dziś zbawienie stało się udziałem tego domu, gdyż i on jest synem Abrahama. Albowiem Syn Człowieczy przyszedł szukać i zbawić to, co zginęło»” (Łk 19,1-10).

DEON.PL POLECA

Św. Łukasz opowiada w dzisiejszej Ewangelii o ostatnim spotkaniu Jezusa w drodze do Jerozolimy, a jest to spotkanie z Zacheuszem w Jerychu, starożytnym mieście, którego początki sięgają wielu wieków przed Chrystusem. Jerycho jest oddalone niewiele kilometrów od Jerozolimy.

Zacheusz, zwierzchnik pogardzanych powszechnie celników, ma niewiele wspólnego z Jezusem. Niemniej jednak tajemnicza postać Proroka z Nazaretu intryguje go do tego stopnia, że na wieść o Jego przybyciu do Jerycha w jego sercu rodzi się pragnienie i potrzeba zobaczenia Go. Wiele o Nim słyszał, zapragnął więc Go spotkać. Ale na jego drodze stają dwie przeszkody: jego niski wzrost i otaczający Jezusa tłum. Nie zraża się jednak tymi przeszkodami ani też nie zadawala go możliwość zobaczenia Jezusa z dala. On chce Go zobaczyć z bliska.

To pragnienie jest silniejsze od wszelkich przeszkód, dlatego wybiega do przodu, wspina się na sykomorę, obok której miał przechodzić Jezus, i cierpliwie czeka. Musiało go to wiele kosztować. On, zwierzchnik celników, bogaty i opływający we wszystko, wspina się na drzewo jak pierwszy lepszy ciekawski, który nie chce stracić okazji obejrzenia niecodziennego zjawiska. Pragnienie zobaczenia Go jest jednak tak wielkie, że w tym momencie nie zależy mu wcale na swojej godności, ani na jej utracie.

Jego pragnienie zostaje wynagrodzone. Pośród tych, którzy może za jego przykładem wdrapali się na drzewo, Jezus dostrzega właśnie jego i mówi do niego: „Zacheuszu, zejdź prędko, albowiem dziś muszę zatrzymać się w twoim domu”. Jezus nie patrzy na niego jako na celnika, ale dostrzega w nim człowieka, który jest w potrzebie. W odpowiedzi na pragnienie, Jezus nie tylko zatrzymuje się przy Zacheuszu, ale też chce być gościem w jego domu. Nie mogło go spotkać większe szczęście. Oto on, pogardzany celnik, ma możliwość ugościć samego Mistrza z Nazaretu w swoim domu, ale jeszcze bardziej w swoim życiu.

W jego sercu dokonuje się prawdziwa przemiana. Tym razem nie kalkuluje, jak to zawsze czynił na cle, jakie będzie miał z tego korzyści. Bowiem tu w grę wchodzi coś niepomiernie większego, coś, czego nie jest jeszcze w stanie sobie uświadomić. To nie tyle on szuka Jezusa, to sam Jezus wchodzi w jego życie, aby je dogłębnie przemienić. A znakiem widzialnym tej przemiany nie jest już pragnienie spotkania Jezusa, lecz pragnienie zadośćuczynienia za wyrządzone w przeszłości krzywdy: «Panie, oto połowę mego majątku daję ubogim, a jeśli kogo w czym skrzywdziłem, zwracam poczwórnie». Zadośćuczynienie jest pieczęcią nowego stylu życia.

W odpowiedzi na przemianę Zacheusz a Jezus dodaje: „Dziś zbawienie stało się udziałem tego domu, gdyż i on jest synem Abrahama. Albowiem Syn Człowieczy przyszedł szukać i zbawić to, co zginęło”.

Podobnie jak w przypadku Zachezusa, Jezus pragnie być gościem w domu i w życiu każdego z nas, aby dać nam możliwość doświadczenia wspaniałych gestów swojej miłości. To właśnie On uczy, że życie każdego człowieka jest powołaniem do miłości i wolności. Aby tego doświadczyć, trzeba się wspiąć jak Zacheusz na sykomorę, wspiąć się ponad naszą codzienność, ponad nasze rozbieganie i rozdrobnienie na tysiące spraw, które nie pozwalają, aby nasz wzrok wzniósł się ponad przeciętność i codzienność.

Dzisiejsza Ewangelia jest zatem kolejną szansą, abyśmy na wzór Zacheusza, zechcieli otworzyć się na przychodzącego do nas Jezusa, który nadaje sens naszemu życiu, sens, nad którym wiele się zastanawiamy zwłaszcza w perspektywie zbliżającej się uroczystości Wszystkich Świętych i wspomnienia Zmarłych.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Czy z sykomory dostrzegasz Jezusa?
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.