Duża popularność rekolekcji internetowych
Ciekawa forma, dobra treść, nowoczesny przekaz - to wszystko każdego dnia przyciąga setki tysięcy internautów, którzy - w Indiach, w czarnej Afryce czy na Antarktydzie - włączają komputer, by usłyszeć, co ma im do powiedzenia ksiądz czy zakonnik.
Prowadzone przez dominikanina, z Ziemi Świętej, benedyktyńskie, organizowane przez katolickich dziennikarzy czy egzorcystę - rekolekcje internetowe po raz kolejny przyciągnęły przed komputery spragnionych duchowej strawy internautów. Co ciekawe, nie tylko młodych.
W czym tkwi sekret popularności rekolekcji w sieci? Andrzej Sobczyk, właściciel grupy handlowej Gloria24, który w 2011 roku wpadł na pomysł stworzenia rekolekcji internetowych na dużą skalę przyznaje, że sukces tkwi w dobrym przygotowaniu technicznym, internetowym i w znalezieniu dobrego mówcy.
Sobczyk zaznacza jednak, że sam Internet nie wystarczy. Podkreśla, że taka forma nie może zastąpić rekolekcji tradycyjnych. - Internetowe mają być tylko wsparciem, inspiracją, jeśli tak by nie było, uznałbym to za porażkę - przyznaje.
Także wielu rekolekcjonistów, w tym bardzo popularny w sieci dominikanin, o. Adam Szustak, którego tegorocznych rekolekcji wielkopostnych słucha ok. miliona internautów, zachęcają, aby poza wysłuchaniem rekolekcji w domu, pójść do kościoła, przystąpić do sakramentów.
Organizatorzy rekolekcji dystrybuowanych przez Gloria24 w każdej serii apelują do słuchaczy, aby wstali sprzed komputerów i poszli do kościoła, bo tam spotkają się z żywym Bogiem. - Kiedy siedzimy tylko przed komputerem, odcinamy się od źródła łaski jakim jest Bóg - mówi Andrzej Sobczyk. Choć widzi także, że Duch Święty jest obecny w tym dziele, jakim są rekolekcje w sieci. - Dostajemy setki podziękowań i świadectw; ludzie piszą, że otworzyły im się oczy. Widzimy, że takie rekolekcje to jeden z etapów nawrócenia, ludzie po kilkunastu, czasem po kilkudziesięciu latach idą do spowiedzi - mówi.
Niewątpliwie jest to bardzo dobra forma dotarcia do tych, którzy sami do kościoła by nie przyszli. Sobczyk przyznaje, że rekolekcje internetowe to forma nowej ewangelizacji. A ta, jak mówił Jan Paweł II, ma być "nowa w swoim zapale, nowa w swych metodach i nowa w środkach wyrazu" (Jan Paweł II podczas konferencji Episkopatu Ameryki Łacińskiej, Haiti, 9 marca 1983 r.)
Poprzednia edycja rekolekcji prowadzonych przez o. Adama Szustaka i muzyka Roberta Friedricha, w grudniu 2013 r., zgromadziła przed komputerami 750 tys. odbiorców. Organizatorzy zanotowali wyświetlenia w 116 krajach - rekolekcji nie słuchano tylko w Indiach, w czarnej Afryce i na Antarktydzie. Tegoroczna edycja rekolekcji wielkopostnych przekroczyła już milion wyświetleń.
Ks. Piotr Pawlukiewicz, rekolekcjonista, którego konferencje od lat gromadzą pełen kościół, podkreśla, że tradycyjna forma rekolekcji jest nadal atrakcyjna a rekolekcje internetowe, choć ciekawe, mogą być jedynie formą preewangelizacji. - Nikt nie spotka wspólnoty Kościoła, nie przystąpi do sakramentów, nie weźmie udziału w Eucharystii przez Internet - mówi.
Zdaniem kapłana, w przeżywaniu rekolekcji bardzo ważny jest wymiar wspólnotowy. - Ludzie widzą, że są razem, jednoczą się, widzą żywy kościół - modlący się, spowiadający, przystępujący do sakramentów - wylicza ks. Pawlukiewicz. Podkreśla też rolę kontaktu wiernych z duszpasterzem i działanie Ducha Świętego, którego można doświadczyć będąc w świątyni. Docenia także rekolekcje internetowe. Jego zdaniem mogą one być dobrym przygotowaniem do przeżycia rekolekcji w kościele.
Warto więc pamiętać, że rekolekcje internetowe to skuteczny, choć tylko suplement "duchowej diety". Aby wzrastać, warto zadbać o porządny posiłek - a w "diecie duchowej" tym posiłkiem są sakramenty. I, jak radzą specjaliści: żaden suplement nie może być stosowany jako substytut zróżnicowanej diety. Wydaje się, że ta zasada ma także zastosowanie w "diecie duchowej".
Skomentuj artykuł