"Dzieci z Brodą" o dużej rodzinie i życiu

(fot. Youtube.com)
KAI / slo

Kiedy budzę się rano, to nie muszę się zastanawiać nad tym, jaki sens ma moje życie, ponieważ przeważnie zanim otworzę oczy, przynajmniej jedno dziecko mi o tym przypomina - mówi Joszko Broda, ojciec ośmiorga dzieci.

Zespół Dzieci z Brodą nagrał teledysk "Życie czeka", którym promuje Zjazd Dużych Rodzin planowany na 21-23 czerwca w Grodzisku Mazowieckim.

Popularny zespół Dzieci z Brodą nagrał teledysk "Życie czeka". Twórcy piosenki przekonują, że duża rodzina nie jest problemem lecz rozwiązaniem. - W takiej rodzinie występują niepowtarzalne więzi, niepowtarzalne relacje - prawdziwa miłość, która polega na oddawaniu swojego życia dla innych. Kiedy budzę się rano, to nie muszę się zastanawiać nad tym, jaki sens ma moje życie, ponieważ przeważnie zanim otworzę oczy, przynajmniej jedno dziecko mi o tym przypomina - mówi KAI Joszko Broda.

Autorem tekstu, muzyki, scenariusza i reżyserem teledysku jest Debora Broda. - Postanowiliśmy zrealizować teledysk w Lubelskim Skansenie, żeby pokazać życie rodzinne w naturalnym, tradycyjnym otoczeniu, ale zadbaliśmy też o odpowiednią dawkę humoru. Chcieliśmy, żeby teledysk był dynamiczny i radosny, żeby pokazywał kolejne etapy z życia rodziny oraz to, że w dużej rodzinie nawet najmniejszy jest ważny - informują twórcy "Życie czeka".

DEON.PL POLECA


- Żyjemy w społeczeństwie, w którym media i szkoła wychowują konsumentów, ludzi, którzy mają żyć tylko dla siebie, którzy mają się realizować. Nie bądźmy zdziwieni, że większość nie jest zainteresowana oddawaniem swojego życia, skoro tak została uformowana. Trzeba promować inną formację, inny model życia, ponieważ model konsumpcyjny i egoistyczny jest po prostu oszustwem - człowiek nie odnajdzie w nim tego, czego szuka - przekonuje Joszko Broda.

Za zdjęcia i montaż wideoklipu odpowiedzialny był franciszkanin Mateusz Stachowski (Franciszkanie TV). Teledysk można zobaczyć m.in. w serwisie YouTube.

Obejrzyj!!!

Wideoklip został przygotowany dla Związku Dużych Rodzin "Trzy Plus" i promuje spotkanie rodzin wielodzietnych "Ogólnopolskie Dni Dużych Rodzin" które odbędzie się w dniach 21 - 23 czerwca w Grodzisku Mazowieckim. Celem zjazdu jest integracja środowiska dużych rodzin i promocja wartości rodzinnych. Organizatorzy liczą, że spotkanie będzie "donośnym głosem w podejmowanych działaniach na rzecz - tak bardzo oczekiwanych - zmian w polityce rodzinnej".

Dzieci z Brodą to zespół dziecięcy założony przez Joszka i Deborę Brodów. Piosenki Zespołu od 15 lat ujmują młodszych i starszych słuchaczy przesłaniem o nadziei, miłości, przebaczeniu, jednocześnie odważnie podając receptę na cierpienie i życiowe trudności. Twórczość zespołu oparta jest na folkowym brzmieniu z nowoczesną aranżacją. Dziecięcym śpiewom towarzyszy gra i wokal profesjonalnych muzyków, przede wszystkim Joszka Brody, który gra na niezwykłych instrumentach etnicznych. Zespół wydał kilka płyt, koncertuje w całej Polsce, często odwiedza studia telewizyjne i radiowe, bierze udział w wielu akcjach medialnych.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

"Dzieci z Brodą" o dużej rodzinie i życiu
Komentarze (52)
LS
le sz
20 maja 2013, 15:42
Możliwe że to prawda, ale napisać to sobie każdy może wszystko, więc czy to jest prawdą to nie da się orzec. Współczuję Ci wielkiej nieufności do drugiego człowieka. @TomaszL... Czy napisałem coś nieprawdziwego? Nie zgadzasz się z tym, że napisać to sobie każdy może wszystko? A może uważasz że skoro TY coś napisałeś to nikt nie powinien mieć jakichkolwiek wątpliwości że jest tak jak napisałeś? Bo TomaszL jest oczywistą i niekwestionowaną przez nikogo krynicą prawdy? Przynajmniej w Twoim osobistym przekonaniu? Jak Ty nie dowierzasz temu co bywa pisane na forum przez drugiego człowieka lub wręcz negujesz to co napisał drugi człowiek i zarzucasz mu pisanie nieprawdy, to oczywiście nie jest to wyraz wielkiej nieufności do drugiego człowieka, ale zapewne owoc Twojego przenikliwego intelektu oraz cnoty roztropności? Ale jak ja śmiałem, już nawet nie zakwestionować to co napisałeś ale jedynie oznajmić, że nie da się zweryfikować prawdziwości tego bo napisać to można wszystko, to Ty mi współczujesz? No to ja Ci również współczuję...
20 maja 2013, 12:50
Możliwe że to prawda, ale napisać to sobie każdy może wszystko, więc czy to jest prawdą to nie da się orzec. Współczuję Ci wielkiej nieufności do drugiego człowieka.
LS
le sz
19 maja 2013, 12:37
@Ania – wraz z moją ukochaną żoną stworzyliśmy rodzinę 2+2, czyli wychowujemy (nie hodujemy) dwójkę wspaniałych dzieci. Tak się dzięki Bogu ułożyło. Żona pracuje zawodowo i jest jednocześnie wspaniałą, kochająca matką. Nasze życie rodzinne nie doprowadziło nas nigdy do myśli o aborcji. @TomaszL, jeżeli to co piszesz jest prawdą to można Ci pogratulować obfitych łask Bożych. Możliwe że to prawda, ale napisać to sobie każdy może wszystko, więc czy to jest prawdą to nie da się orzec. Jednak co to ma do rzeczy? Chciałeś się tylko pochwalić i dowartościować czy coś udowodnić? Czy to ma być dowód na to, że to czego bronisz jest prawdą, a to co krytykujesz nie zawiera prawdy? Jedni sąsiedzi maja 6 dzieci i są kochającą, katolicką rodziną, inni są kochającą się katolicką rodziną, choć mają jedno dziecko. Jak wyżej. A gdyby ktoś napisał, że jedni jego sąsiedzi są menelami z 10 dzieci, a inni są kochającą katolicką rodziną z jednym dzieckiem, to dowodziłoby to czegoś innego?!? Dar płodności jest wspaniałym darem danym nam od Boga, ale to na człowieku spoczywa umiejętność przyjęcia i wychowania dzieci. Jest to wielka odpowiedzialność małżonków wobec Boga, co z Jego darem zrobili. Zgadza się. I chodzi właśnie o tę umiejętność przyjęcia i wychowywania dzieci. A nie zakopywanie tego daru, i dowodzenie, że wizje szczęścia małżeńskiego, w których dla dzieci nie ma zbyt wiele miejsca są równie dobre.
LS
le sz
19 maja 2013, 10:27
coż Wam ten temat rodznny tak na wątrobie siedzi... przecież nie w tym rzecz, czy dzieci będzie jedno czy pięć, tylko żeby je kochać i wychować na dobrych ludzi. --- Po pierwsze, nieprawda. Argumentując w ten sposób można zabiegać również i odopuszczalność aborcji... ...dobre, dobre! Ciekawe jak :D --- Nigdy nie słyszał Pan takiej argumentacji, że kobietom mającym już dzieci należy umożliwić aborcję, zwłaszcza gdy znajdują się w trudnej sytuacji finansowej i materialnej? Bo lepiej aby było mniej dzieci, ale były one kochane i dobrze wychowywane, niż więcej dzieci, ale niekochanych i nie wychowywanych, zagrożonych demoralizacją? "Z Pana proszę pana, to jest kawał trola proszę pana" - to ja się za Pana pomodlę, bo dyskutować sensu ni ma :) --- Jestem kawał trola i nie ma sensu ze mną dyskutować bo nie doceniłem Waszej Wysokości i śmiałem nie zgodzić się z wpisem, a nawet wykazać jego nieprawdziwość? No to z kim tu nie ma sensu dyskutować? Gdyby Pan się za mnie naprawdę pomodlił to miałoby to wartość, ale sposób oznajmienia o tym świadczy raczej o chęci dokopania niż modlitwy...
LS
le sz
19 maja 2013, 09:44
coż Wam ten temat rodznny tak na wątrobie siedzi... przecież nie w tym rzecz, czy dzieci będzie jedno czy pięć, tylko żeby je kochać i wychować na dobrych ludzi. --- Po pierwsze, nieprawda. Argumentując w ten sposób można zabiegać również i odopuszczalność aborcji... Bzdura, doszukiwanie się jakiś powiązań pomiędzy rodzina z jednym, czy dwójka dzieci a aborcja jest chore. --- @TomaszL - chore to jest Twoje przypisywanie oponentowi poglądów których nie wyrażał i krytykowanie go poprzez atakowanie tych bezzasadnie przypisanych mu poglądów. Nigdzie nie doszukiwałem się powiązań pomiędzy rodziną z jednym czy dwójką dzieci a aborcją. Stwierdziłem jedynie iż argumentacja że nie w tym rzecz ile będzie dzieci lecz w tym aby je kochać i wychować może być użyta przy zabiegach o dopuszczalność aborcji. A po drugie, istotne jest co to znaczy kochaći wychować na dobrych ludzi? Czy wyrazem miłości będzie hodowla jedynaka opływającego we wszystko czy wielodzietna rodzina? Hodowla jedynaka, kontra wielodzietna rodzina. Czyli rodzina z jednym dzieckiem to już nie rodzina, a hodowla. Totalna bzdura. --- Totalna bzdura to są te Twoje wymysły przypisywane mi jako rzekomo wyrażane poglądy. Nigdzie nie twierdziłem, że rodzina z jednym dzieckiem to nie rodzina.
LS
le sz
19 maja 2013, 09:36
@XLeszek – zbyt sobie schlebiasz, uważając, iż ktoś na forum ma w stosunku do Ciebie jakieś uczucia. @TomaszL, ach ta Twoja megalomiania. Nie masz jakichkolwiek podstaw by autorytatywnie orzekać, że nikt na forum nie ma do mnie jakichś uczuć. I tego typu wypowiedź jedynie potwierdza to co poprzednio pisałem - musisz mnie bardzo nie cierpieć skoro tak usilnie starasz się prawić mi złosliwości. A wypierając się tego sam sobie wystawiasz kolejne świadectwo. Natomiast konieczne jest sprostowanie głupot, które wypisujesz. I tak Już Ci pisałem, że musisz sama rozstrzygnąć w sumieniu, z ewentualną poradą/opinią spowiednika Sakrament Pokuty i Pojednania to nie jest czas na dyskusję o ilości dzieci. @TomaszL, masz oczywiście rację, że sakrament pokuty i pojednania to nie jest czas na dyskusję o ilości dzieci. Tyle tylko że ja wcale nie twierdziłem nic przeciwnego, lecz Ty jak zwykle, swoim zwyczajem nie odnosisz się do tego co napisałem, natomiast usiłujesz mi przypisywać swoje wymysły i krytykować mnie komentując te swoje wymysły. Owszem, można to przedyskutować również z księdzem, tylko nie do końca rozumiem, po co? To że Ty czegoś nie rozumiesz wcale nie dowodzi że to nie ma sensu. Ale co ważniejsze, to bzdurą jest i ten fragment zdania „musisz sama rozstrzygnąć w sumieniu”. Od momentu zawarcia Sakramentu Małżeństwa nie decyduje jedna osoba, lecz decyzje podejmują  wspólnie małżonkowie. Również tę decyzję o ilości dzieci, o ich wychowaniu. I to powinna być zawsze wspólna, przedyskutowana, przemodlona decyzja. Dokładnie tak samo należy wspólnie podejmować decyzje o tym, czy żona i matka ma pracować, czy tez wystarczy praca męża. @TomaszL, znowuż najpierw sobie coś wymyślasz, a potem przypisujesz mi coś czego nie twierdziłem i usiłujesz mnie krytykować komentując te swoje wymysły. Owszem, w małżeństwie, wszelkie istone decyzje podejmują wspólnie małżonkowie. A czy ja gdzieś twierdziłem inaczej? Czy gdziekolwiek twierdziłem, że małżonkowie mają podejmować samodzielne decyzje bez udziału współmałżonka? Nie widzisz różnicy pomiędzy wspólnym podejmowaniem decyzji przez małżonków, a rozstrzyganiem samemu we własnym sumieniu?!? Zamierzasz twierdzić, że małżonkowie mają jedno wspólne sumienie i w tym jednym wspólnym sumieniu dokonują wszelkich osądów? Kolejna bzdura: Pytanie źlepostawione.To nie jest kwestia wyrwanego z kontekstu faktu czy kobieta pracuje czy nie pracuje. Istotne jest dlaczego pracuje czy nie pracuje. Jeżeli zajmując się dziećmi byłaby nieszczęśliwa i ogranicza liczbę potomstwa bo woli pracować to nie jest dobrą matką @XLeszek, sa kobiety, które realizują się zawodowo i są doskonałymi matkami, są kobiety, które realizują się poświęcając dla dzieci i są złymi matkami. @TomaszL, a konkretnie co jest bzdurą w tym co zacytowałeś z mojej wypowiedzi? Bo tylko orzekłeś autorytatywnie że to bzdura, ale potem wyraziłeś pogląd nie mający związku z tym co ja napisałem a Ty uznałeś za bzdurę. Owszem, masz oczywiście rację, że są kobiety które realizują się zawodowo i są dobrymi matkami, a są też kobiety realizujące się poświęcając dla dzieci i są złymi matkami. Ale to jedynie potwierdza to co napisałem, a Ty uznałeś za bzdurę, że to nie jest kwestia tego czy kobieta pracuje czy nie pracuje lecz istotne jest dlaczego pracuje czy nie pracuje. Bo jeśli pracuje bo woli pracować niż zajmować się dziećmi, i ogranicza liczbę potomstwa bo woli pracować niż być matką i byłaby nieszczęśliwa zajmując się dziećmi, to nie jest dobrą matką. I przy okazji ciekaw jestem , czy nazwałby kogoś złym ojcem, ponieważ zajmując się dziećmi byłby nieszczęśliwy i ogranicza liczbę potomstwa, bo woli pracować zawodowo. Tak, oczywiście. Ale Twoje metody argumentacji są dla mnie bulwersujące. Są ludzie którzy starają się żyć tak jak myślą, czyli zgodnie ze swoimi przekonaniami, a gdy im to nie wychodzi to uznają że nie stanęli na wysokości zadania i coś zrobili źle. Są jednaki tacy ludzie, którzy nie starają się żyć tak jak myślą, lecz myślą tak jak żyją. Tzn. że cokolwiek by nie zrobili, to zawsze dorabiają sobie do tego ideologię dowodzącą, że właśnie to było słuszne, zasadne, konieczne, dobre. Ich czyny nie wynikają z ich poglądów lecz ich poglądy wynikają z tego co czynią. I piszę o tym dlatego, że Ty co jakiś czas usiłujesz w dyskusji odwoływać się do tego jak wyglądają realia mojego życia, choć Ci już nie raz pisałem, że to nie ma NIC do rzeczy (poza co najwyżej zaspokojeniem Twojej wścibskiej ciekawosci). Co to ma do rzeczy czy kogoś nazwałbym złym ojcem? Czy odpowiedź na takie pytanie będzie czegokolwiek merytorycznego dowodzić? Będzie to dowód na to że jakaś kobieta jest jednak dobrą czy złą matką? Biorącpod uwagę to w jaki sposób usiłujesz mnie czepiać, odnoszę jedynie wrażenie, że masz nadzieję iż moja odpowiedź pozwoli Ci na oznajmienie: a wy dręczycie murzynów... Przypomina mi to rozmowę z pewną kobietą. Bulwersowała się ona stwierdzeniem, że nie maludzi zdrowych w 100% i każdy człowiek mniej lub bardziej pod jakimś względem nie domaga. Szczególnie jednak bulwersowały ją poglądy wyrażone w pracy prof. K.Dąbrowskiego "Zdrowie psychiczne" oraz prof. Kępińskiego "Psychopatologia życia seksualnego", że nie ma ludzi o doskonałym rozwoju osobowości oraz o doskonałym życiu seksualnym, gdyż każdy ma jakieś mniejsze lub większe niedoskonałości/zaburzenia. Z całej tamtej dyskusji do dziś pamiętam jak coraz bardziej nerwowym negowaniu w/w poglądów wyrwało jej się w pewnym momencie, że jej to nie dotyczy i ona jest pod każdym względem zdrowa. I pamiętam również jej błysk w oku i wręcz uczucie ulgi, gdy w pewnym momencie stwierdziła: każdy? a więc PAN TEŻ! I te Twoje dociekania czy i ile mam dzieci, czy samodzielnie je wychowuję, czy kogoś nazwałbym złym ojcem itp itd zawsze mi przypominają w/w rozmowę z tamtą kobietą.
19 maja 2013, 09:16
@Ania – wraz z moją ukochaną żoną stworzyliśmy rodzinę 2+2, czyli wychowujemy (nie hodujemy) dwójkę wspaniałych dzieci. Tak się dzięki Bogu ułożyło. Żona pracuje zawodowo i jest jednocześnie wspaniałą, kochająca matką. Nasze życie rodzinne nie doprowadziło nas nigdy do myśli o aborcji. Jedni sąsiedzi maja 6 dzieci i są kochającą, katolicką rodziną, inni są kochającą się katolicką rodziną, choć mają jedno dziecko. Dar płodności jest wspaniałym darem danym nam od Boga, ale to na człowieku spoczywa umiejętność przyjęcia i wychowania dzieci. Jest to wielka odpowiedzialność małżonków wobec Boga, co z Jego darem zrobili.
19 maja 2013, 08:47
coż Wam ten temat rodznny tak na wątrobie siedzi... przecież nie w tym rzecz, czy dzieci będzie jedno czy pięć, tylko żeby je kochać i wychować na dobrych ludzi. --- Po pierwsze, nieprawda. Argumentując w ten sposób można zabiegać również i odopuszczalność aborcji... Bzdura, doszukiwanie się jakiś powiązań pomiędzy rodzina z jednym, czy dwójka dzieci a aborcja jest chore. A po drugie, istotne jest co to znaczy kochaći wychować na dobrych ludzi? Czy wyrazem miłości będzie hodowla jedynaka opływającego we wszystko czy wielodzietna rodzina? Hodowla jedynaka, kontra wielodzietna rodzina. Czyli rodzina z jednym dzieckiem to już nie rodzina, a hodowla. Totalna bzdura.
_
_StuG_
19 maja 2013, 08:34
coż Wam ten temat rodznny tak na wątrobie siedzi... przecież nie w tym rzecz, czy dzieci będzie jedno czy pięć, tylko żeby je kochać i wychować na dobrych ludzi. --- Po pierwsze, nieprawda. Argumentując w ten sposób można zabiegać również i odopuszczalność aborcji... ...dobre, dobre! Ciekawe jak :D "Z Pana proszę pana, to jest kawał trola proszę pana" - to ja się za Pana pomodlę, bo dyskutować sensu ni ma :)
LS
le sz
19 maja 2013, 08:25
eeej no pax między chrześcijany... przestańcie ludzie bić pianę, --- Również w moim odczuciu niestety niektóre z wypowiedzi były zwyczajnym biciem piany, czepianiem się dla samego czepiania. coż Wam ten temat rodznny tak na wątrobie siedzi... przecież nie w tym rzecz, czy dzieci będzie jedno czy pięć, tylko żeby je kochać i wychować na dobrych ludzi. --- Po pierwsze, nieprawda. Argumentując w ten sposób można zabiegać również i odopuszczalność aborcji... A po drugie, istotne jest co to znaczy kochaći wychować na dobrych ludzi? Czy wyrazem miłości będzie hodowla jedynaka opływającego we wszystko czy wielodzietna rodzina? Kiedyś spotkałem się z twierdzeniem, że pewnej osobie jest obojętne kto rządzi, i że jak dla niej to nawet diabeł może rządzić, byle tylko było dobrze. I osoba ta nie zastanawiała się już czy w ogóle jest choćby teoretyczna możliwość aby było dobrze pod rządami diabła. A problem w tym, że już z samej definicji pod rządami diabła nie możliwe jest aby było dobrze.
19 maja 2013, 07:55
@XLeszek – zbyt sobie schlebiasz, uważając, iż ktoś na forum ma w stosunku do Ciebie jakieś uczucia. Natomiast konieczne jest sprostowanie głupot, które wypisujesz. I tak Już Ci pisałem, że musisz sama rozstrzygnąć w sumieniu, z ewentualną poradą/opinią spowiednika Sakrament Pokuty i Pojednania to nie jest czas na dyskusję o ilości dzieci. Owszem, można to przedyskutować również z księdzem, tylko nie do końca rozumiem, po co? Ale co ważniejsze, to bzdurą jest i ten fragment zdania „musisz sama rozstrzygnąć w sumieniu”. Od momentu zawarcia Sakramentu Małżeństwa nie decyduje jedna osoba, lecz decyzje podejmują  wspólnie małżonkowie. Również tę decyzję o ilości dzieci, o ich wychowaniu. I to powinna być zawsze wspólna, przedyskutowana, przemodlona decyzja. Dokładnie tak samo należy wspólnie podejmować decyzje o tym, czy żona i matka ma pracować, czy tez wystarczy praca męża. Kolejna bzdura: Pytanie źlepostawione.To nie jest kwestia wyrwanego z kontekstu faktu czy kobieta pracuje czy nie pracuje. Istotne jest dlaczego pracuje czy nie pracuje. Jeżeli zajmując się dziećmi byłaby nieszczęśliwa i ogranicza liczbę potomstwa bo woli pracować to nie jest dobrą matką @XLeszek, sa kobiety, które realizują się zawodowo i są doskonałymi matkami, są kobiety, które realizują się poświęcając dla dzieci i są złymi matkami. I przy okazji ciekaw jestem , czy nazwałby kogoś złym ojcem, ponieważ zajmując się dziećmi byłby nieszczęśliwy i ogranicza liczbę potomstwa, bo woli pracować zawodowo.
_
_StuG_
19 maja 2013, 07:17
eeej no pax między chrześcijany... przestańcie ludzie bić pianę, coż Wam ten temat rodznny tak na wątrobie siedzi... przecież nie w tym rzecz, czy dzieci będzie jedno czy pięć, tylko żeby je kochać i wychować na dobrych ludzi. Co jest celnie  w artykule powiedziane to to, że posiadanie większej ilości dzieci uwalnia od większości "problemów pierwszego świata" bo człowiek ma jasno wytyczony cel na lata :) A z drugiej strony nawiązując do początków rozmowy, pojęcie "samorealizacji" zostało tak zeszmacone przez konsumpcjonistów, że w dzisiejszych czasac zamienia się "w czyń wolę swoją, niech będzie prawem jedynym" - czy ja muszę wyjaśniać, który buc to powiedział? :)
LS
le sz
19 maja 2013, 00:36
Już Ci pisałem, że musisz sama rozstrzygnąć w sumieniu, z ewentualną poradą/opinią spowiednika, Nowa funcja spowiednika - poradnictwo rodzinne. Doradzanie podczas spowiedzi (Sakramentu Pojednania), czy za pensje męża da sie wyżywić 3,4,5 czy więcej dzieci. --- @TomaszL, zaskakujesz mnie tym czepianiem się na siłę... jak żesz Ty musisz mnie nie cierpieć... Jak ktoś ma wątpliwosci, czy rozterki, to przy parafiach działają faktyczne Poradnictwa Rodzinne służace pomocą. --- I sądzę że nawet będzie łatwiej uzyskać pomoc w takich Poradniach. I jak tam uzyska pomoc to bardzo dobrze. Tyle tylko, że jest to zupełnie inna ranga pomocy, czasem wręcz niezupełnie kompetentnej, bo niekoniecznie pomocy kapłańskiej.
LS
le sz
19 maja 2013, 00:30
nie zaznaczył pan, o jaki rodzaj pracy zawodowej chodzi, wiec tam akurat o ekonomicznym było; --- Ale skoro nie pisałem że chodzi o ekonomiczne to dlaczego akurat o ekonomicznym było? Nie pisałem Uniwersalnej Teorii Wszystkiego, a odnosiłem się do konkretnego przykładu, konkretnej sytuacji, w której była mowa o kobiecie która ogranicza liczbędzieci bo woli pracować niż mieć dzieci: "można po prostu nie chcieć mieć 5 dzieci tylko dwójkę, bo na przykład Mama chce też pracować zawodowo" i byłaby nieszczęśliwa w macierzyństwie gdyż swoje szczęście widzi w pracy: "[...] mama jest szczęśliwa i realizuje się w swojej pracy (ja na przykład bardzo chciałabym pracować naukowo), to nie będzię szczęśliwa będąć w domu z dziećmi " a kobieta, która zwyczajnie lubi, to co robi (swoją pracę zawodową), jest w tym dobra, jest złą matką? powinna porzucić swoją pracę i zająć się wyłącznie dziećmi? --- Pytanie źlepostawione.To nie jest kwestia wyrwanego z kontekstu faktu czy kobieta pracuje czy nie pracuje. Istotne jest dlaczego pracuje czy nie pracuje. Jeżeli zajmując się dziećmi byłaby nieszczęśliwa i ogranicza liczbę potomstwa bo woli pracować to nie jest dobrą matką. Widzi pan, są kobiety, wspaniałe matki, które pracują zawodowo i dzięki temu, realizując swoje talenty zarówno w pracy jak i w domu są szczęśliwymi matkami i żonami, --- Nigdzie temu nie przeczyłem. Natomiast pisałem o tych które bez pracy byłyby nieszczęśliwe i wolą pracować niż mieć dzieci. a św. B. Molla jest właśnie swietnym przykładem, że można być wspaniałą matką i pracować zawodowo (była lekarzem) --- Owszem. Rzecz jednak w tym, że ona nie ograniczała liczby dzieci. Ona nie wolała pracować zamias mieć dzieci. a mając do końca nadzieję, na wyleczenie nie zgodziła sie na zabicie swojego nienarodzenego dziecka --- To brzmi tak, że jakby nie miała nadziei na wyleczenie to zgodziłaby się na zabicie nienarodzonego dziecka. A to nieprawda. Należałoby powiedzieć zupełnie inaczej. Że pomimo medycznych wskazań do przerwania ciąży,nie zgodziła się na to, chcąc donosići urodzić to dziecko. Kościół nie uznał jej za świętą dlatego że umarła choć miała nadzieję na wyleczenie, lecz dlatego, że nie zgodziła się na zabicie swojego dziecka choć wiedziała że donoszenie i urodzenie tego dziecka zagraża jej życiu.
LS
le sz
19 maja 2013, 00:01
Problem w tym, że tych wypalonych rodziców i księży jest niewielu,aznacznie więcej jest tych rodziców i księży którzy zapomnieli po co jedzą, a pamiętają jedynie że po coś trzeba jeść. trochę masło maślane panu wyszło...rozumiem, że skoro tych głodnych miłości jest niewielu (a szczerze mówiąc nie wiem ilu, bo chyba nikt statystyk nie prowadzi), to można z czystym sumieniem głosić: nie jedzcie/ wypalajcie sie bracia i siostry z miłości? --- Najwyraźniej miał Pan problem ze zrozumieniem, dlatego wyszło Panu masło maślane. Jeśli to omnie, do mnie, to odsyłam do mojego podpisu w stopce gdzie wyraźnie i jednoznacznie napisałem, że nie jestem księdzem. hmm, przepraszam, jednak z zasady skrót "x" stosują księ --- Nie gniewam się. Oczywiscie wiem, że skrót "x" jest stosowany przez księży. Jednak pierwsze słyszę o jakiejś takiej zasadzie, że skrót "x" to księża stosują.
LS
le sz
18 maja 2013, 23:54
Podobnie niebezpieczne jest mówienie, że świeca spali się i nikogonie ogrzeje. DLACZEGO? Uprzedzam, to co pan napisał poniżej tego zdania nijak ma się do tematu. --- Wycinanie tego co ktoś odpowiedział i orzekanie że nijak się miało do tematu jest dość kontrowersyjną metodą argumentacji. Zwłaszcza że twierdzę iż moja odpowiedź była jak najbardziej na temat. Proszę przeczytać zdanie w całym kontekście - Chrystus mówi to na Ostatniej Wieczerze, a więc do apostołów. --- Owszem, do apostołów. Ale co to ma do rzeczy? Mówił do wszystkich apostołów.Czyżby miało to znaczyć, że nie mówił do wszystkich apostołów? Rozumiem, że słowo "odwzajemnić" nie znaczy wg pana to, co znaczy? (ktoś mi coś daje, a ja mu daję coś również - dajemy coś sobie wzajemnie). --- Słowo "odwzajemnić" jak najbardziej znaczy dla mnie to co znaczy. Ale rozumiem, że wg Pana słowo "wzajemnie" oznacza wg Pana nie to co znaczy, lecz to co znaczy słowo "odwzajemnić"? Czy sugeruje Pan również że te odwzajemnianie jest pewnym rodzajem rewanżu? interesowności? I ostatnie pana stwierdzenie, że starotestamentalne przykazanie o miłości bliźniego nie sugeruje, by najpierw kochać siebie...Cóż, tak na logikę - kiedy mówimy : kochaj jak Jezus kocha, to nie stawiamy GO za wzór? tak i tu, ZDROWA miłość do siebie ma być wzorem miłości do bliźniego --- Ano właśnie - "jak siebie samego" nie było zaleceniem że wpierw należy kochać siebie lecz podaniem pewnego przykładu. Nikt dla siebie nie pragnie aby mu czyniono zło lecz dobra, więc i dla bliźniego tak samo nie powinien czynić zła lecz dobra. Ale to odwołanie do pewnego przykładu nie było sugestią że najpierw nalezy kochać siebie. I jeszcze raz- nie będzie prawdziwie kochał ten, kto najpierw nie pokochał siebie! (mam wrażenie, że niewłaściwie rozumie pan miłość własną) --- A ja odnoszę wrażenie, że tak się Pan skupia na swoim, że nie rozumie Pan co czyta. Powtarzam. Równie dobrze możnaby stwierdzić, że aby móc prawdziwie kochać siebie to napierw trzeba pokochać bliźniego. Nie będzie prawdziwie kochał siebie ten kto najpierw nie pokochał bliźniego.
18 maja 2013, 23:34
Już Ci pisałem, że musisz sama rozstrzygnąć w sumieniu, z ewentualną poradą/opinią spowiednika, Nowa funcja spowiednika - poradnictwo rodzinne. Doradzanie podczas spowiedzi (Sakramentu Pojednania), czy za pensje męża da sie wyżywić 3,4,5 czy więcej dzieci. Jak ktoś ma wątpliwosci, czy rozterki, to przy parafiach działają faktyczne Poradnictwa Rodzinne służace pomocą.
LS
le sz
18 maja 2013, 23:23
Gdzie według Ciebie Leszku leży granica w takim razie? (jeśli nie w tym przypadku o którym już mówiłam). Bo myślałam, że leży w finansach. ---- Mówiłaś wpierw o płodzeniu póki będą miały co jeść, więc zaprotestwałem. Dodałaś, że nie tylko co jeść ale i w czym chodzić. A jak zaprotestowałem ponownie to uznałaś że finanse są bez znaczenia? Czy mam przez to rozumieć że Ty finanse wydajesz tylko na jedzenie i ciuchy? Już Ci pisałem, że musisz sama rozstrzygnąć w sumieniu, z ewentualną poradą/opinią spowiednika, a Ty najwyraźniej chcesz pozbyć się odpowiedzialności i oczekujesz gotowca. Sięgnij do wcześniejszych moich wpisów, gdzie mówiłem o POSTAWIE. Kwestia finansów jest względna... Nie stać Cię na następne dziecko bo musisz wymienić samochód czy mieszkanie? A może zbrakło by na kursy angielskiego dla dziecka? Wszystko ma znaczenie, choć może być względne... Zdrowie Ci nie pozwoli? Bo nie możesz dźwigać? czy nie chcesz utracić figury lub boisz się rozstępów? RÓŻNE czynniki mają znaczenie. Istotne jest, że jeżeli uznasz iż w sumie mogłabyśmieć kolejne, ale wolisz nie, bo tak Ci będzie lepiej, to będzie to egoizm. Pytaj sumienia...
DM
dr m.
18 maja 2013, 23:18
nie zaznaczył pan, o jaki rodzaj pracy zawodowej chodzi, wiec tam akurat o ekonomicznym było; a kobieta, która zwyczajnie lubi, to co robi (swoją pracę zawodową), jest w tym dobra, jest złą matką? powinna porzucić swoją pracę i zająć się wyłącznie dziećmi? Widzi pan, są kobiety, wspaniałe matki, które pracują zawodowo i dzięki temu, realizując swoje talenty zarówno w pracy jak i w domu są szczęśliwymi matkami i żonami, są i takie, które nie potrzebują pracować, a w opiekując się dziećmi i domem są równie szczęśliwe jak te pierwsze. Czy wg pana "te pierwsze" są egoistkami realizuącymi swoje potrzeby i kochającymi przede wszystkim same siebie? a św. B. Molla jest właśnie swietnym przykładem, że można być wspaniałą matką i pracować zawodowo (była lekarzem) a mając do końca nadzieję, na wyleczenie nie zgodziła sie na zabicie swojego nienarodzenego dziecka
DM
dr m.
18 maja 2013, 23:08
Problem w tym, że tych wypalonych rodziców i księży jest niewielu,aznacznie więcej jest tych rodziców i księży którzy zapomnieli po co jedzą, a pamiętają jedynie że po coś trzeba jeść. trochę masło maślane panu wyszło...rozumiem, że skoro tych głodnych miłości jest niewielu (a szczerze mówiąc nie wiem ilu, bo chyba nikt statystyk nie prowadzi), to można z czystym sumieniem głosić: nie jedzcie/ wypalajcie sie bracia i siostry z miłości? --- Jeśli to omnie, do mnie, to odsyłam do mojego podpisu w stopce gdzie wyraźnie i jednoznacznie napisałem, że nie jestem księdzem. hmm, przepraszam, jednak z zasady skrót "x" stosują księ
A
Ania
18 maja 2013, 23:05
Gdzie według Ciebie Leszku leży granica w takim razie? (jeśli nie w tym przypadku o którym już mówiłam). Bo myślałam, że leży w finansach.
LS
le sz
18 maja 2013, 23:02
Swoją drogą, rozumiem, że wg księdza matka, która pracuje zawodowo (proszę mi wierzyć, ojciec, z wyższym wykształceniem na państwowym stanowisku, zarabiający 2300 zł na rękę, naprawdę nie utrzyma rodziny z czwórką dzieci), nie kocha tak bardzo swoich dzieci, by oddać za nie swoje życie, a kocha samą siebie i chce przede wszystkim siebie realizować? (jak ksiądz zauważył, cytuję tylko księdza słowa). Bardzo niebezpieczna teza, zwłaszcza w kontekście świętości Beretty Molli! Tak, małżonkowie także potrzebują czasu dla siebie... --- Już zaznaczałem, nie jestem księdzem... Ale w/w to są moje słowa wyrwane z kontekstu. Ja nie wypowiadałem się w żaden sposób o kobiecie która ze wględów ekonomicznych zmuszona jest do pracy zarobkowej. Moja wypowiedź w sposób jednoznaczny odnosiła się do stwierdzenia @Ani, że: [...] można po prostu nie chcieć mieć 5 dzieci tylko dwójkę, bo na przykład Mama chce też pracować zawodowo. gdzie jak wół stoi że ilość dzieci mabyć ograniczana bo mama sobie po prostu CHCE, a nie że musi ze względów ekonomicznych pracować. I w związku z tym nie bardzo wiem o jaką tezę miałoby chodzić? Tak samo nie rozumiem o co chodzi z tym kontekstem świętości Beretty Molli? Przecież jej osoba jest własnie pięknym przykładem kobiety, która nie stawiała barier swojej płodności i zanim zmarła, w ciągu 6,5 lat małżeństwa zdążyła urodzić czwórkę dzieci! Nigdzie również nie twierdziłem, że małżonkowie nie potrzebują czasu dla siebie. Twierdzę natomiast, że egoizmem jest stanowisko typu: nie płodzimy następnego dziecka bo będziemy mieli za mało czasu dla siebie.
DM
dr m.
18 maja 2013, 23:00
Podobnie niebezpieczne jest mówienie, że świeca spali się i nikogonie ogrzeje. DLACZEGO? Uprzedzam, to co pan napisał poniżej tego zdania nijak ma się do tematu. Nieprawda! Chrystus mówił o wzajemnej miłości bo mówił do wszystkich! Wzajemnie - bo każdy miał kochać każdego, a nie tylko tych co go kochali. I nie było w tym nic o miłości własnej. Chociaż oczywiście prawdą jest że należy kochać bliźniego jak siebie samego. Ale znowuż, nie zawiera to bynajmniej stwierdzenia, że najpierw trzeba kochać siebie. Tego typu hasła można tworzyć zależnie od potrzeb,i równie dobrze możnaby twierdzić, że aby móc prawdziwie kochać siebie to napierw trzeba pokochać bliźniego. Proszę przeczytać zdanie w całym kontekście - Chrystus mówi to na Ostatniej Wieczerze, a więc do apostołów. Rozumiem, że słowo "odwzajemnić" nie znaczy wg pana to, co znaczy? (ktoś mi coś daje, a ja mu daję coś również - dajemy coś sobie wzajemnie). I ostatnie pana stwierdzenie, że starotestamentalne przykazanie o miłości bliźniego nie sugeruje, by najpierw kochać siebie...Cóż, tak na logikę - kiedy mówimy : kochaj jak Jezus kocha, to nie stawiamy GO za wzór? tak i tu, ZDROWA miłość do siebie ma być wzorem miłości do bliźniego (zresztą, proszę spytać biblistów i ekspertów o duchowości). I jeszcze raz- nie będzie prawdziwie kochał ten, kto najpierw nie pokochał siebie! (mam wrażenie, że niewłaściwie rozumie pan miłość własną)
18 maja 2013, 22:50
Pytanie pozostaje- ile to jest nadto? --- To już jest problem przede wszystkim Twojego sumienia i ew. spowiednika. Czyli to spowiednik ma podejmowac decyzję, ile wystarczy na utrzymanie dziecka?  Jeżeli jednak np. uznasz, że zamiast płodzić kolejne dziecko będziesz łożyć na utrzymanie sieroty, to będzie to niestety wyraz Twojego zakłamanego egoizmu. Bzdura
LS
le sz
18 maja 2013, 22:42
Poprawka: płodzić tyle, dopóki rodziców będzie stać, żeby miały co jeść i w czym chodzic. Jeśli mamy nadto- spłodzić nastepne. --- Po raz kolejny sprostowuję, że to nieprawda. I co gorsza sądzę, że masz tego świadomość. Pytanie pozostaje- ile to jest nadto? --- To już jest problem przede wszystkim Twojego sumienia i ew. spowiednika. Jeżeli jednak np. uznasz, że zamiast płodzić kolejne dziecko będziesz łożyć na utrzymanie sieroty, to będzie to niestety wyraz Twojego zakłamanego egoizmu.
LS
le sz
18 maja 2013, 22:36
"To jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, tak, jak Ja was umiłowałem" (J 15, 12). Bez tego zdania, mówienie, że prawdziwa miłość polega na oddawaniu swojego życia dla innych jest dość niebezpieczne. Często obecna na kazaniach metafora, gdzie człowiek jest świecą spalającą się z miłości dla innych, dobrze ilustruje tezę, że chcrześcijańska miłość, to oddanie swojego życia dla innych. Ta świeca za chwilę się spali i nawet nikogo nie ogrzeje. --- Podobnie niebezpieczne jest mówienie, że świeca spali się i nikogonie ogrzeje. Miałem kiedyś takiego znajomego, oczywiście uważającego się za katolika, który tłumaczył mi, że zachowanie Jezusa było niezbyt mądre jako że prowadzące dotego iż Go zabito. A przecież gdyby mądrzej się zachowywał to mógłby na ziemi zrobić tyle dobrego... Chrystus mówi o wzajemnej miłości! Innymi słowy: Kochaj bliźniego swego, jak siebie samego - najpierw trzeba kochac siebie, by móc kochać bliźniego. --- Nieprawda! Chrystus mówił o wzajemnej miłości bo mówił do wszystkich! Wzajemnie - bo każdy miał kochać każdego, a nie tylko tych co go kochali. I nie było w tym nic o miłości własnej. Chociaż oczywiście prawdą jest że należy kochać bliźniego jak siebie samego. Ale znowuż, nie zawiera to bynajmniej stwierdzenia, że najpierw trzeba kochać siebie. Tego typu hasła można tworzyć zależnie od potrzeb,i równie dobrze możnaby twierdzić, że aby móc prawdziwie kochać siebie to napierw trzeba pokochać bliźniego. Jeśli o tym się zapomina, to mamy potem wypalonych rodziców, ba, nawet księży, bo jak mawia pewien mądry, zapomnieli jeść - oddaje swoje życie innym, karmi ich, sam zapomina jeść (Jezus Chrystus też miał "czas dla siebie" - miał przyjaciół, potrzebował samotności, bycia sam na sam z Ojcem). --- Problem w tym, że tych wypalonych rodziców i księży jest niewielu,aznacznie więcej jest tych rodziców i księży którzy zapomnieli po co jedzą, a pamiętają jedynie że po coś trzeba jeść. To księdza zdanie:[...] --- Jeśli to omnie, do mnie, to odsyłam do mojego podpisu w stopce gdzie wyraźnie i jednoznacznie napisałem, że nie jestem księdzem.
DM
dr m.
18 maja 2013, 22:29
Dlatego do zadań odpowiedzialnego rodzicielstwa należy, aby małżonkowie uznali swe obowiązki wobec Boga, wobec siebie samych, rodziny i społeczeństwa, przy należytym zachowaniu porządku rzeczy i hierarchii wartości. Konsekwentnie, w pełnieniu obowiązku przekazywania życia nie mogą oni postępować dowolnie, tak jak gdyby wolno im było na własną rękę i w sposób niezależny określać poprawne moralnie metody postępowania; przeciwnie, są oni zobowiązani dostosować swoje postępowanie do planu Boga-Stwórcy, wyrażonego z jednej strony w samej naturze małżeństwa oraz w jego aktach, a z drugiej - określonego w stałym nauczaniu Kościoła. (to i wcześniejszy kometarz: HV 10)
DM
dr m.
18 maja 2013, 22:28
10. Z tych to powodów miłość małżonków domaga się od nich, aby poznali należycie swoje zadanie w dzielnie odpowiedzialnego rodzicielstwa. Ponieważ dziś słusznie kładzie się na nie tak wielki nacisk, dlatego musi ono być należycie rozumiane. Rozpatrzyć je przeto należy pod różnymi, ściśle ze sobą powiązanymi i słusznymi aspektami.(...) Jeżeli zaś z kolei uwzględnimy warunki fizyczne, ekonomiczne, psychologiczne i społeczne, należy uznać, że ci małżonkowie realizują odpowiedzialne rodzicielstwo, którzy kierując się roztropnym namysłem i wielkodusznością, decydują się na przyjęcie liczniejszego potomstwa, albo też, dla ważnych przyczyn i przy poszanowaniu nakazów moralnych, postanawiają okresowo lub nawet na czas nieograniczony, unikać zrodzenia dalszego dziecka. Co więcej, odpowiedzialne rodzicielstwo, o którym teraz mówimy, w szczególniejszy sposób wiąże się z inną, i to bardzo głęboką ideą należącą do obiektywnego porządku moralnego, ustanowionego przez Boga, którego to porządku prawdziwym tłumaczem jest prawe sumienie.
A
Ania
18 maja 2013, 22:24
Poprawka: płodzić tyle, dopóki rodziców będzie stać, żeby miały co jeść i w czym chodzic. Jeśli mamy nadto- spłodzić nastepne. Pytanie pozostaje- ile to jest nadto?
LS
le sz
18 maja 2013, 22:18
Ale zaraz zaraz. Jeśli mam piątke dzieci i jeszcze zostaje mi pieniędzy, to nie powinnam mieć szóstego? Przecież to jest taka logika, płodzić dopóki będą miały co jeść. --- Nieprawda. Nic takiego nie napisałem. To Twoja logika. Wychowywanie dzieci to nie jak sypanie karmy na fermie. Ale zgadza się, że jeśli mogłabyś mieć szóste dziecko, to powinnaś je mieć. A jeśli mogłabyś mieć i siódme, to powinnaś je mieć.
A
Ania
18 maja 2013, 22:13
@ dr m.  dzięki za wsparcie i mądre wytłumaczenie:)
DM
dr m.
18 maja 2013, 22:11
Swoją drogą, rozumiem, że wg księdza matka, która pracuje zawodowo (proszę mi wierzyć, ojciec, z wyższym wykształceniem na państwowym stanowisku, zarabiający 2300 zł na rękę, naprawdę nie utrzyma rodziny z czwórką dzieci), nie kocha tak bardzo swoich dzieci, by oddać za nie swoje życie, a kocha samą siebie i chce przede wszystkim siebie realizować? (jak ksiądz zauważył, cytuję tylko księdza słowa). Bardzo niebezpieczna teza, zwłaszcza w kontekście świętości Beretty Molli! Tak, małżonkowie także potrzebują czasu dla siebie...
LS
le sz
18 maja 2013, 22:11
@XLeszek - ile masz swoich dzieci, które osobiście wychowujesz? --- @TomaszL, ponieważ nie sądzę abyś nie pamiętał iż już kilka razy o to pytałeś i odpowiadałem Ci, to wydaje mi się że najzwyczajniej usiłujesz po raz kolejny uprawiaćswoje gierki. Ale odpowiem  Ci...  A CO TO MA DO RZECZY?!? JAKIEŻ TO MA ZNACZENIE?!? Czy prawdziwość lub fałszywość tego co napisałem zależy od tego ile mam dzieci które osobiście wychowuję? Już po raz n-ty odpowiadam Ci, że moje dane osobiste w żaden sposób nie dowodzą ani prawdziwości ani nieprawdziwości tego co piszę. A Twojej wścibskiej ciekawości nie mam zamiaru zaspokajać... Jak napiszę że 0-1-2-3 to oznajmisz że jest to dowód na to iż nie mam racji i wszystko co pisałem było nieprawdą? A jak napiszę że 4-5-6-7-8-9-... to uznasz, że w takim razie mam rację i wszystko co pisałem jest prawdą? Czy może oznajmisz, że to bez znaczenia, bo i tak nie mogę mieć racji i wszystko co napisałem musi być nieprawdą? A może uznasz, że nie może być prawdą iż mam tyle dzieci?
DM
dr m.
18 maja 2013, 22:10
Zauważ, że wg chrześcijaństwa prawdziwa miłość polega na oddawaniu swojego życia dla innych! I właśnie w takiej wielodzietnej rodzinie, gdy chcąc być dla swoich dzieci praktycznie nie masz czasu dla siebie można mówić o oddawaniu swego życia dla innych. "To jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, tak, jak Ja was umiłowałem" (J 15, 12). Bez tego zdania, mówienie, że prawdziwa miłość polega na oddawaniu swojego życia dla innych jest dość niebezpieczne. Często obecna na kazaniach metafora, gdzie człowiek jest świecą spalającą się z miłości dla innych, dobrze ilustruje tezę, że chcrześcijańska miłość, to oddanie swojego życia dla innych. Ta świeca za chwilę się spali i nawet nikogo nie ogrzeje. Chrystus mówi o wzajemnej miłości! Innymi słowy: Kochaj bliźniego swego, jak siebie samego - najpierw trzeba kochac siebie, by móc kochać bliźniego. Jeśli o tym się zapomina, to mamy potem wypalonych rodziców, ba, nawet księży, bo jak mawia pewien mądry, zapomnieli jeść - oddaje swoje życie innym, karmi ich, sam zapomina jeść (Jezus Chrystus też miał "czas dla siebie" - miał przyjaciół, potrzebował samotności, bycia sam na sam z Ojcem). To księdza zdanie: A to że można "po prostu nie chcieć" jest najzwyczajniejszym egoizmem. I Twoje uzasadnienie  "bo mama chce też pracować zawodowo" to potwierdza. Tu nie ma mowy o tym, że na przykład mama tak bardzo kocha swoje dzieci, że jest gotowa oddać za nie swoje życie. Tu jest mowa o tym, że mama przede wszystkim kocha samą siebie, i chce przede wszystkim zaspokajać i realizować siebie, a dziecko ma być jedynie narzędziem do realizacji tych pragnień, i może za nie oddawaćswoje życie dopiero gdy wróci z pracy... świadczy raczej rozumieniu miłości chrześcijańskiej jako wypalania się dla innych.
A
Ania
18 maja 2013, 22:03
Ale zaraz zaraz. Jeśli mam piątke dzieci i jeszcze zostaje mi pieniędzy, to nie powinnam mieć szóstego? Przecież to jest taka logika, płodzić dopóki będą miały co jeść.
LS
le sz
18 maja 2013, 21:59
Nadal nie rozumiem dlaczego fałszywą dobroczynnością jest obdarowywanie ludzi uboższych i nie płodzenie kolejnych dzieci. Szczerze nie rozumiem, co ma piernik do wiatraka. --- Naprawdę niewidzisz różnicy pomiędzy obdarowywaniem potrzebujących bo tego potrzebują, a ograniczaniem z egoizmu liczby własnych dzieci i usprawiedliwianie tego obdarowywaniem potrzebujących? Nie byłoby fałszywej dobroczynności gdybyś miała tyle dzieci na ile Cię stać - w Twoim przykładzie była to akurat piątka, a obdarowywała ludzi uboższych po prostu dlatego że są potrzebujący, zamiast tym obdarowywaniem usprawiedliwiać swój egoizm.
A
Ania
18 maja 2013, 21:50
Nadal nie rozumiem dlaczego fałszywą dobroczynnością jest obdarowywanie ludzi uboższych i nie płodzenie kolejnych dzieci. Szczerze nie rozumiem, co ma piernik do wiatraka.
18 maja 2013, 21:45
@XLeszek - ile masz swoich dzieci, które osobiście wychowujesz?
LS
le sz
18 maja 2013, 21:35
Dlaczego jeśli chcę obdarowywać te dzieci, które już są na świecie i  nie są moje, to moja dobroczynność jest fałszywa? --- Nic takiego nie twierdziłem. Po raz kolejny odrywasz fragment mojej wypowiedzi od kontekstu którego dotyczyła. Twoja dobroczynność byłaby fałszywa ze względu na to, że swoje wynikające z egoizmu ograniczenie liczby dzieci z 5 do 3, a uzasadniałabyś dobroczynnością. A jeśli moje dziecko chce chodzić na angielski ? --- To że ktoś cośchce wcale nie oznacza że musi mu się spełnić. Ale jeśli chce i może to niech chodzi. Problem jest wtedy gdy ograniczasz liczbę potomstwa po to aby zapewnić mu możliwość chodzenia na angielski. Tak zupełnie się nie zgadzam z tym co piszesz. --- Masz oczywiście pełne prawo nie zgadzać się z tym co napisałem. Weź jednak pod uwagę, że nie pisałem jedynie swojego widzi-mi-się, a opieram się na Nauce Kościoła.
A
Ania
18 maja 2013, 21:18
To się Tobie tak rzeczywiście tylko wydaje. Przemawia przez Ciebie egoizm który usiłujesz maskować fałszywą dobroczynnością Dlaczego jeśli chcę obdarowywać te dzieci, które już są na świecie i  nie są moje, to moja dobroczynność jest fałszywa? A jeśli moje dziecko chce chodzić na angielski ? Tak zupełnie się nie zgadzam z tym co piszesz.
LS
le sz
18 maja 2013, 20:59
to, że ktoś nie chce mieć więcej dzieci to nie to samo, że ktoś zabija nienarodzone, proszę. --- A czy ja gdzieś twierdziłem, że to samo?!? Proszę, nie przypisuj mi czegoś czego nie wyrażałem... Nie trąci fałszem. Uważam, że piękne, z przyjemnością się patrzy na takie rodziny, japa się śmieje. Ale to nie znaczy z automatu, że to jest droga dla mnie. Czy to jedyna piękna droga w życiu rodzinnym? --- A jednak trąci... albo - wybacz - nie rozumiesz o czym piszesz... Już pisałem. Miłość jest z natury płodna! Jeśli małżonek nie chce mieć więcej dzieci to nie kocha! Tak,w życiu rodzinnym to jedyna piękna droga. Ale to nie znaczy z automatu, że życie rodzinne to droga dla Ciebie... Mi się na przykład wydaje, żę (zakładając, że będzie mi się dostatnio powodzić) to może nie będę mieć piątki dzieci tylko troje, a pieniadze które 'zostaną' można przecież przeznaczyc na wspomnaganie jednej z wielu fundacji, dofinansowywanie wyjazdów dla młodzieży etc. To chyba fajna alternatywa dla kogoś, kto nie widzi siebie w roli Rodzica wielu dzieci. I moim zdaniem miła Bogu. --- To się Tobie tak rzeczywiście tylko wydaje. Przemawia przez Ciebie egoizm który usiłujesz maskować fałszywą dobroczynnością. Czy się to Tobie podoba czy nie, miłość jest z samej swej natury płodna! Mam tona okrągło pisać?!? Jeżeli nie widzisz siebie w roli rodzica wielu dzieci to nie wychodź za mąż! Ograniczanie liczby potomstwa ze względu na włąsny egoizm wcale nie jest miłe Bogu! Mało tego! Jeżeli już w momencie zawierania małżeństwa będziesz mieć takie nastawienie, że nie zamierzasz mieć wielu dzieci, lecz co najwyżej 1-2-3, to możesię okazać że Twoje małżeństwo będzie nieważne! Będzie zawarte nieskutecznie! Nie zaistnieje!
LS
le sz
18 maja 2013, 20:44
Dziękuję za wytłumaczenie. Nie powiem, że do końca się zgadzam, ale przynajmniej rozumiem punkt widzenia. --- OK :-) Cieszę się. Zależało mi przede wszystkim na tym abyś zrozumiała punkt widzenia. Choć oczywiście jeszcze bardziej cieszyłbym się gdybyś się z tym zgadzała. Ale jak najbardziej masz prawo nie zgadzać się. Na przykład jeśli ma się dwoje dzieci, to można poświecić im więcej czasu niż jeśli ma się pięcioro. --- I taki nie. Tzn. teoretycznie tak, ale w praktyce już nie.  Bo jak widzę po wszelkich znanych mi rodzinach, to te mające mniej dzieci wcale nie poświęcają im więcej czasu. Za to więcej czasu poświęcają sobie. A jak opowiadały znane mi rodziny wielodzietne, to jedynie te pierwsze dzieci (pierwsza trójka) są coraz bardziej absorbujące, alle potem (powyżej trójki) to już nie ma specjalnego znaczenia, bo samesobą się zajmują, starsze zajmują się młodszymi. Jeśli mama jest szczęśliwa i realizuje się w swojej pracy (ja na przykład bardzo chciałabym pracować naukowo), to nie będzię szczęśliwa będąć w domu z dziećmi. A szczęśliwa Mama (Rodzice) to szczęśliwe dzieci. --- Może tak być że kobieta nie widzi swojego szczęścia w domu z dziećmi lecz w pracy zawodowej. Ale wówczas powinna zająć się tym co jej daje szczęście,czyli tą pracą zawodową. A nie tym cojej szczęścia nie da... i nie mieć dzieci... I jeszcze jedno. Tylko proszę nie przekręcać i nie mówić, że chodzi mi o konsumpcję. Chodzi mi o edukację, którą ja uważam za podstawę. Przy piątce dzieci rzadziej ma się środki, żeby posłać je wszystkie na zajęcia po szkole: sportowe czy angielski. --- Ale sama niestety przekręcasz mówiąc, że chodzi Ci o edukację, a potem mówiąc o zajęciach pozalekcyjnych. Niestety, prezentujesz typowe poglądy i przedstawiasz standardowe argumenty. Tyle że poglądy te są błędne, a argumenty fałszywe. Błędem jest już to że to edukację uważasz za podstawę, a nie wychowanie. Tak samo błędem jest pogląd, że konieczne jest posyłanie dzieci na zajęcia po szkole gdyż bez tego będą nieszczęśliwe. Egoistyczni rodzice, zamiast dawać swoim dzieciom siebie, za pomocą dzieci usiłują zaspokajać swoje egoistyczne potrzeby. I co ciekawe, z reguły jest to leczenie własnych kompleksów rodzica. Rodzic w dzieciństwie nie mógł chodzić na angielski, ale za to dzieciak będzie musiał, bo to mu da przewagę nad innymi. Rodzic tylko świstał na flecie, ale za to dzieciak będzie chodził na rytmikę, balet, pianino itp itd... No i oczywiście komputer i informatyka... Dziecko staje się obiektem kultu któremu należy zapewnić wszystko to co najcenniejsze. I w takim razie nie może istnieć więcej takich obiektów kultu, gdyż główny obiekt kultu musiałby się dzielić z innymi więc już nie mógłby mieć tego wszystkiego co konieczne dla kultu. I jeśli dzieciak to syn to aż się prosi cytat z Mk1,11: A z nieba odezwał się głos: Tyś jest mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie. Czy wyrazem pokazywania dzieciom miłości nie jest pokazywanie im świata, zabieranie ich za granicę? Czy jeśli kocham moje dziecko to nie chcę żeby miało jak najlepszy start? --- Znowuż źle postawione pytania. Już pisałem. Miłość z samej swojej natury jest płodna, pragnie się dzielić. Kochający się małżonkowie pragną mieć dzieci! I nie limitują ich liczby! Jeżeli kocham swojego małżonka (a nie SIĘ, SIEBIE w swoim małżonku) to pragnę byśmy mieli dzieci! Jeżeli ktoś postanawia mieć mniej dzieci, aby te posiadane móc wozić za granicę to nie jest to wyrazem miłości lecz elementarnego nie rozumienia tego czym jest miłość oraz wyjątkowego egoizmu. Jeżeli ktoś postanawia mieć mniej dzieci, aby posiadane dziecko miało jaknajlepszy start, to oznacza to, że nie ma pojęcia o tym czym jest miłość i tak naprawdę to nie kocha swojego dziecka lecz swój egoizm. I jeszcze jedno. Czy prawdziwie kochający  Rodzic katolik nie chce mieć czasem czasu tylko dla siebie i żony/męża albo tylko dla siebie? --- Jasne że chce. Ale co to ma do rzeczy? Sądzisz, że jak rodzic wstaje w nocy do płaczącego dziecka to znaczy to że widocznie rodzicowi  nie chciało się spać?Bo gdyby mu się chciało spać to by nie wstawał?
A
Ania
18 maja 2013, 19:35
to, że ktoś nie chce mieć więcej dzieci to nie to samo, że ktoś zabija nienarodzone, proszę. Nie trąci fałszem. Uważam, że piękne, z przyjemnością się patrzy na takie rodziny, japa się śmieje. Ale to nie znaczy z automatu, że to jest droga dla mnie. Czy to jedyna piękna droga w życiu rodzinnym? Mi się na przykład wydaje, żę (zakładając, że będzie mi się dostatnio powodzić) to może nie będę mieć piątki dzieci tylko troje, a pieniadze które 'zostaną' można przecież przeznaczyc na wspomnaganie jednej z wielu fundacji, dofinansowywanie wyjazdów dla młodzieży etc. To chyba fajna alternatywa dla kogoś, kto nie widzi siebie w roli Rodzica wielu dzieci. I moim zdaniem miła Bogu.
A
Ania
18 maja 2013, 19:25
Dziękuję za wytłumaczenie. Nie powiem, że do końca się zgadzam, ale przynajmniej rozumiem punkt widzenia. Na przykład jeśli ma się dwoje dzieci, to można poświecić im więcej czasu niż jeśli ma się pięcioro. Jeśli mama jest szczęśliwa i realizuje się w swojej pracy (ja na przykład bardzo chciałabym pracować naukowo), to nie będzię szczęśliwa będąć w domu z dziećmi. A szczęśliwa Mama (Rodzice) to szczęśliwe dzieci. I jeszcze jedno. Tylko proszę nie przekręcać i nie mówić, że chodzi mi o konsumpcję. Chodzi mi o edukację, którą ja uważam za podstawę. Przy piątce dzieci rzadziej ma się środki, żeby posłać je wszystkie na zajęcia po szkole: sportowe czy angielski. Czy wyrazem pokazywania dzieciom miłości nie jest pokazywanie im świata, zabieranie ich za granicę? Czy jeśli kocham moje dziecko to nie chcę żeby miało jak najlepszy start? I jeszcze jedno. Czy prawdziwie kochający  Rodzic katolik nie chce mieć czasem czasu tylko dla siebie i żony/męża albo tylko dla siebie?
LS
le sz
18 maja 2013, 19:25
Nie chodzi to, że się czepiam, tylko że chcę zrozumieć czy wychwalanie dużej Rodziny = krytykowanie małej. --- To nie tak. Jak już pisałem poprzednio, to zależy od tego co jest przyczyną posiadania dużej liczby dzieci a co małej liczby dzieci. Jeżeli już, to możnaby mówić o POSTAWACH. O wychwalaniu postawy otwarcia na życie i gotowości do oddawania  swojego życia dla innych i krytykowaniu postawy zaykania się na życie wskutek własnego wygodnictwa i egoizmu. Bardzo się cieszę, że są duże rodziny, ale rozumiem, że można po prostu nie chcieć mieć 5 dzieci tylko dwójkę, bo na przykład Mama chce też pracować zawodowo. --- Hm... rozumieć to i ja rozumiem... tak samo jak rozumiem, że ktoś zabija swoje kolejne nienarodzone dziecko bo po prostu nie chce mieć dzieci - ale to że rozumiem dlaczego ktoś działa tak a nie inaczej wcale nie oznacza że zgadzam się z nim i pochwalam to. A to że można "po prostu nie chcieć" jest najzwyczajniejszym egoizmem. I Twoje uzasadnienie  "bo mama chce też pracować zawodowo" to potwierdza. Tu nie ma mowy o tym, że na przykład mama tak bardzo kocha swoje dzieci, że jest gotowa oddać za nie swoje życie. Tu jest mowa o tym, że mama przede wszystkim kocha samą siebie, i chce przede wszystkim zaspokajać i realizować siebie, a dziecko ma być jedynie narzędziem do realizacji tych pragnień, i może za nie oddawaćswoje życie dopiero gdy wróci z pracy... Jeśli chce mieć dużo dzieci i się im poświecić, to pięknie, popieram. Ale jeśli nie chce, to ma jej się zachcieć? Jeśli ją stać na więcej niż dwójkę dzieci, to musi je mieć? --- Jeśli nie chce, to oczywiście nikt jej do tego nie zmusi. Bo do miłości nie da się zmusić. Problem w tym, że nie chce. A swoją drogą, to Twój stosunek do wielodzietności trąci fałszem. Niby uważasz że to piękne, inawet popierasz. Ale jakoś ewidentnie nie masz ochoty na to co rzekomo uważasz za piękne. Równie dobrze mogłabyś oznajmić iż to bardzo ważne aby codziennie myć się i że to popierasz, a jednocześnie pytać czy jak ktoś nie myje się codziennie, to co? ma się mu zachcieć? zmuszać go? a może on nie ma ochoty...
LS
le sz
18 maja 2013, 19:02
Czy jeśli jestem katoliczką to muszę chcież mieć dużo dzieci? Czy jest coś złego jeśli katolik chce mieć jedno dziecko? --- @Aniu, problem jest nieprawidłowo postawiony. To nie jest kwestia czy katoliczka musi chcieć mieć dużo dzieci i co złego w tym, że chce mieć jedno dziecko. Rzecz w tym, że bycie katolikiem oznacza bycie otwartym na życie! Świadome rodzicielstwo katolików polega na tym, że świadomie planują swoje rodzicielstwo i chcą mieć tyle dzieci ile to możliwe w ich sytuacji, a są gotowi przyjąć KAŻDĄ ilość którą ich Bóg obdarzy! Złem jest zamykanie się na życie. Złem jest ograniczanie z góry liczby potomstwa do poziomu swoich aspiracji, bez uwzględniania swoich możliwości. Miłość z samej natury jest płodna! Pragnie wyrażać się w posiadaniu potomstwa! A jeśli ktoś pragnie mieć tylko jedno dziecko, to jest to wyraz jego egoizmu i fałszywej miłości. Jeżeli ktoś nie ma gdzie mieszkać i/lub nie ma co jeść to logiczne, że nie powinien mieć wcale dzieci. Zło polega na tym, że ktoś mógłby mieć więcej dzieci niż ma, ale woli mieć lepszy samochód, lepiej urządzone mieszkanie, spędzać urlop w atrakcyjny sposób i dlatego twierdzi iż nie może mieć więcej dzieci, twierdzi że nie stać go na więcej dzieci. W artykule pada twierdzenie, że w dużej rodzinie jest 'prawdziwa miłość'. W rodzinie z jednym albo dwojgiem dzieci ta miłość nie jest prawdziwa? --- Trochę wyrywasz z kontekstu więc zacytuję tamten fragment: [...] duża rodzina nie jest problemem lecz rozwiązaniem. - W takiej rodzinie występują niepowtarzalne więzi, niepowtarzalne relacje - prawdziwa miłość, która polega na oddawaniu swojego życia dla innych. Kiedy budzę się rano, to nie muszę się zastanawiać nad tym, jaki sens ma moje życie, ponieważ przeważnie zanim otworzę oczy, przynajmniej jedno dziecko mi o tym przypomina [...] I sądzę że ten fragment mówi sam za siebie. Ale to oczywiście kwestia tego czy rozumiesz czym wg chrześcijaństwa jest miłość i tego czy zgadzasz się z tym. Zauważ, że wg chrześcijaństwa prawdziwa miłość polega na oddawaniu swojego życia dla innych! I właśnie w takiej wielodzietnej rodzinie, gdy chcąc być dla swoich dzieci praktycznie nie masz czasu dla siebie można mówić o oddawaniu swego życia dla innych. Czy chcesz twierdzić, że mając jedno lub dwoje dzieci "bo Tobie też coś się od życia należy" możesz mówić o miłości polegającej na oddawaniu życia dla innych? W rodzinie z jednym czy z dwojgiem dzieci masz szanse że sama wstaniesz jak się wyśpisz. W rodzinie z większą ilością dzieci przeważnie będziesz budzona przez któreś z dzieci - i chyba nie będziesz twierdzić, że to nieprawda? W rodzinie z jednym czy dwojgiem dzieci możesz mieć czas dla siebie i zastanawiać się wtedy jaki sens maTwoje życie. W rodzinie z większą ilością dzieci nie tylko nie będziesz miała tyle czasu dla siebie aby zastanawiać się nad sensem swojego życia, ale zajmując się dziećmi wręcz nie będziesz miała wątpliwości co do sensu swojego życia.
A
Ania
18 maja 2013, 18:51
@ Piotruś Pani łatwo jest powiedzieć "nie czepiaj się" trudniej argumentować swoje stanowisko. A właśnie na to czekam, na merytoryczną rozmowę, nie chcę nikomu podnosić ciśnienia tylko proszę o wyjaśnienie.
A
Ania
18 maja 2013, 17:24
Nie chodzi to, że się czepiam, tylko że chcę zrozumieć czy wychwalanie dużej Rodziny = krytykowanie małej. Bardzo się cieszę, że są duże rodziny, ale rozumiem, że można po prostu nie chcieć mieć 5 dzieci tylko dwójkę, bo na przykład Mama chce też pracować zawodowo. Jeśli chce mieć dużo dzieci i się im poświecić, to pięknie, popieram. Ale jeśli nie chce, to ma jej się zachcieć? Jeśli ją stać na więcej niż dwójkę dzieci, to musi je mieć?
B
bali
18 maja 2013, 16:33
Tak Aniu, decyzja o posiadaniu jednego dziecka przeważnie podyktowana jest konumpcyjnym nastawieniem do życia.
PP
Piotruś Pani
18 maja 2013, 16:32
@Ania - idź się czepiać gdzie indziej.
A
Ania
18 maja 2013, 16:09
Czy jeśli jestem katoliczką to muszę chcież mieć dużo dzieci? Czy jest coś złego jeśli katolik chce mieć jedno dziecko? W artykule pada twierdzenie, że w dużej rodzinie jest 'prawdziwa miłość'. W rodzinie z jednym albo dwojgiem dzieci ta miłość nie jest prawdziwa?
J
JAga
18 maja 2013, 15:42
Fajne. Wykorzystam w szkole na Dzień Matki ufając, ze może trochę "ukrócę" ten konsumpcyjny i egoistyczny trend wychowawczy.