Dzień Judaizmu jest dla ludzi w Kościele
Po raz 13. w Kościele katolickim w Polsce obchodzony będzie Dzień Judaizmu. Centralne obchody 17 stycznia odbędą się tym razem w Tarnowie, a towarzyszyć im będą słowa z Księgi Rodzaju opisujące powołanie Abrahama: „Wyjdź z twojej ziemi rodzinnej do kraju, który ci ukażę”. W programie znalazły się koncerty, dyskusje, wystawy i wspólnota modlitwa.
Jakie znaczenie dla katolików ma Dzień Judaizmu, co nas łączy a co dzieli, wreszcie w kontekście niedzielnej wizyty Benedykta XVI w rzymskiej synagodze, jakie są perspektywy dialogu katolicko-żydowskiego – o tym w rozmowie Rafała Łącznego z prof. Janem Grosfeldem z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie, członkiem Komitetu Konferencji Episkopatu Polski ds. Dialogu z Judaizmem.
Po raz 13. w Polsce obchodzimy Dzień Judaizmu. To dzień spotkania z religią naszych ojców, naszych „starszych braci w wierze”, jak mówił Jan Paweł II. Jakie dla Pana, szczególnie dla Pana, ma znaczenie ten dzień spotkania z wyznawcami Judaizmu?
Prof. J. Grossfeld: Dzień Judaizmu jest dla ludzi w Kościele. To nie jest dzień dialogu, owszem spotkać się z Żydami religijnymi to jest coś wspaniałego, również dla Żydów. Znam wielu religijnych Żydów, którzy są zadowoleni z tego dialogu, ale to jest przede wszystkim dla nas, byśmy my przechodzili z mentalności pogańskiej religijnej do mentalności judeochrześcijańskiej. To znaczy takiej, która patrzy na Boga inaczej niż wszyscy, dzięki czemu możemy głęboko rozumieć, Kim jest Jezus Chrystus, jaka jest Jego Misja.
Wielokrotnie słyszy się opinie, że to, co było bliskie chrześcijaństwu, czyli ci „starsi bracia”, jak Pan wspomniał za Papieżem, to był judaizm biblijny do Chrystusa. Wielu jest, również biblistów, także mieniących się uczestnikami dialogu chrześcijańsko-żydowskiego, którzy uważają, że późniejszy judaizm rabiniczny, po Chrystusie, to coś, z czym nie mamy nic wspólnego, bo on – byśmy powiedzieli – zwariował, poszedł zupełnie inną drogą. Moim zdaniem jest dokładnie odwrotnie. Tak jak dojrzewał judaizm do Chrystusa i w większości Żydzi Go nie przyjęli, to przez fakt, że potem istniało chrześcijaństwo widać, że rozwija się również judaizm, to znaczy tak jak się przedtem stawał coraz bardziej „odmaterializowany”, w sensie, że nie związany konkretnie tylko z ziemią, nie ze Świątynią, że coraz bardziej dzięki faktom historycznym stawał się uduchowiony, to później, jak czytam interpretacje judaistyczne po Chrystusie, to one tylko pokazują jak piękny i głęboki rozwój duchowy następuje właśnie w ramach judaizmu, a nie odwrotnie. Można powiedzieć, że fakt, iż istnieje chrześcijaństwo jest dla judaizmu dobry w tym sensie, że jest dla niego wyzwaniem: Co to znaczy, że jest chrześcijaństwo? Dlaczego ludzie idą w tym kierunku? Dlaczego jest nas tak mało? Co było takiego w tym chrześcijaństwie, że ich pociągnęło? Nie znaczy to, że Żydzi przyjmują chrześcijaństwo, ale że szukają w ramach swojej religii, idą coraz dalej. Widać, że Bóg ich kocha tak jak kochał dawniej, bo każdego kocha i że pozwala im na odbywanie poważnej, głębokiej drogi religijnej.
Czy dla Pana profesora ten Dzień, czy generalnie spotkanie ze społecznością żydowską, są trochę sięgnięciem do własnych korzeni?
Oczywiście, bo moi oboje rodzice byli Żydami, ich rodzice również. Jedni i drudzy byli niereligijni, ja również byłem niereligijny a chrzest przyjąłem w wieku dorosłym – świadomie. Dla mnie dziś Dzień Judaizmu nie jest taki sam jak na początku, widzę bowiem, że codziennie potrzebuję dnia judaizmu, to znaczy, że codziennie potrzebuję szukania zakorzenienia w historii mojego życia, w Dobrej Nowinie, na co dzień a nie tylko od święta. W jakimś sensie fizycznie Żydzi do tego nie są potrzebni, ponieważ to jak powiedziałem, jest dzień dla chrześcijan, żeby rozumieli swoje korzenie, żeby widzieli na ile odeszli od Biblii, żeby się uczyli sensu historii biblijnej, ale w kontekście aktualizacyjnym, na dzisiaj, co dzisiaj dla mnie znaczy Abraham, Izaak, Jakub, Jezus Chrystus na koniec. Jak tego nie robimy to pozostajemy w ramach jakiejś kultury religijnej, pewnej martwej tradycji i wystarczą trudne wydarzenia, naszym zdaniem złe, że będziemy odchodzić. Tak jak znam ludzi naprawdę wykształconych, którzy z powodu tego, że jeden czy drugi ksiądz powie czy zrobi coś złego, odchodzą od Kościoła.
W tym roku na świecie Dzień Judaizmu będzie miał wymiar szczególny. Papież Benedykt XVI udaje się z wizytą do rzymskiej synagogi. Przy okazji swoich pielgrzymek np. do Niemiec Papież spotykał się ze wspólnotą żydowską, podobnie było m.in. w Stanach Zjednoczonych, ale za tego pontyfikatu to jest pierwsza wizyta w rzymskiej synagodze. Jakie ma ona znaczenie? Jest to tylko symbol czy jednak symbol, który ma znaczenie dla dialogu chrześcijańsko-żydowskiego?
Wizyta Jana Pawła II w synagodze rzymskiej była punktem przełomowym przede wszystkim dla Żydów. Żydzi cały czas się do tego odwołują. Gdy wybrany został Benedykt XVI dostrzegałem, że jego teksty są bardzo głęboko zakorzenione w Biblii i tradycji żydowskiej. Jego świadomość tego, jakie są zagrożenia dla współczesnej kultury, jeżeli nie będziemy się odwoływać do tradycji chrześcijaństwa i judaizmu, świadczy o tym, że on przykłada wielką wagę do tego, że Żydzi istnieją. Powtarzał to z resztą wiele razy. Jak wiemy w relacjach Kościoła katolickiego zwłaszcza Watykanu z Żydami pojawiły się problemy w kontekście Piusa XII i jego przewidywanej beatyfikacji. Ludzie jednak w emocjach mówią różne rzeczy. Niektórzy Żydzi po uznaniu pewnego ważnego etapu na drodze do beatyfikacji Piusa XII stwierdzili, że odwołamy wizytę w synagodze czy inne wydarzenia. Widać jednak, że siła ciążenia rzeczywistości jest mocniejsza od naszych emocji i w jakimś sensie wymusza, tak jak wymuszała na Kościele zmianę myślenia o Żydach, nawet w teologii, tak również oddziaływuje tonizująco na emocje żydowskie. Z tego, co widzę Żydzi bardzo dobrze przyjmują najmniejszy objaw serdeczności i sympatii w stosunku do nich. Żydzi, w tym ja również, są potężnie zranieni przez fakt zagłady i myślę, że akurat Benedykt XVI bardzo mocno zwraca uwagę na tragedię zagłady. W tym pokładam pewną nadzieję, że ciągle ta zagłada zamiast stawać się przyczynkiem do naszej zagłady będzie się stawała, tylko dzięki temu, że Bóg kocha ludzi i jest większy od tego zła, które ludzie robią, będzie się przyczyniała do czegoś odwrotnego – do pojednania, przebaczenia i pokoju.
Jakie Pana zdaniem są perspektywy dialogu pomiędzy Kościołem a wspólnota żydowską? Wspomniał Pan o trudnej kwestii protestów, które pojawiły się po decyzji Stolicy Apostolskiej, Benedykta XVI, o beatyfikacji Piusa XII. Z drugiej strony jest ta wizyta w rzymskiej synagodze. Dojdzie do zatrzymania dialogu, czy będzie się on toczył, ale trochę wolniej?
Myślę, że dialog nie będzie zatrzymany, nie będzie się również toczył wolniej, będzie się rozwijał, ale trzeba pamiętać, że to jest margines. Z tego, co czytam jest bardzo wiele inicjatyw w różnych miejscach świata, także w Izraelu. Pamiętajmy jednak - tak jak w Izraelu była reszta tych, których Bóg uznawał za wiernych sobie, tak i to jest tylko pewna reszta w łonie chrześcijaństwa i żydostwa.
Dziękuję za rozmowę.
Skomentuj artykuł