Dziennikarze zdradzają kulisy podróży z papieżem. "Franciszek mówi do nich po imieniu"

(fot. Grzegorz Gałązka / galazka.jezuici.pl)
PAP / jb

Opowiadają między innymi o niecodziennej sytuacji, kiedy papież... zrobił masaż włoskiej dziennikarce.

Podczas podróży papieża napis “VAMP” widnieje na autokarach i w centrach prasowych i zawsze budzi ciekawość. To skrót od Vatican Accredited Media Personnel, jak nazywa się dziennikarzy, fotografów i operatorów, którzy lecą samolotem z Franciszkiem.

Określenie "VAMP" brzmi zabawnie i osobliwie. Napis ten pojawił się na przykład na stolikach w restauracji hotelu w Bangkoku, gdzie stołowali się dziennikarze z papieskiego lotu.

DEON.PL POLECA

Skrót ten występuje też na identyfikatorach, które wysłannicy muszą mieć cały czas na szyi. Papieżowi towarzyszy zazwyczaj grupa około 70 osób reprezentujących agencje prasowe, stacje telewizyjne i radiowe, dzienniki, pisma i portale z kilkunastu krajów.

Być tzw. „vampem” to ogromny przywilej udziału w wydarzeniach pielgrzymek papieża z bliska, wejścia z nim do odwiedzanych przez niego miejsc, bezpośredniego kontaktu w samolocie, możliwości porozmawiania z nim i uczestniczenia w konferencji prasowej na pokładzie.

Wyjątkowe są chwile swobodnej rozmowy z papieżem na początku podróży, gdy po starcie z lotniska w Rzymie przychodzi do części samolotu zajmowanej przez wysłanników mediów i wita się z każdym po kolei podchodząc do kolejnych miejsc. Spotkanie zaczyna zaś od słów wdzięczności dla nich za trudną, często wyczerpującą pracę.

To nieformalne spotkanie jest okazją do tego, by wręczyć papieżowi książkę albo zaproszenie, poprosić o autograf czy dedykację albo błogosławieństwo. Dobrzy znajomi Franciszka witają się, całując się z nim w policzek. Papież mówi do nich po imieniu. Cierpliwie słucha wszystkich, żywo reaguje, komentuje.

To również możliwość zobaczenia scen niecodziennych, na przykład takiej, jaka miała miejsce w samolocie w drodze do Maroka, gdy Franciszek zrobił masaż włoskiej dziennikarce, uskarżającej się na ból barku. Nachylił się nad nią i masował bolące miejsce pokazując też, jak należy to robić.

Można też zupełnie swobodnie pożartować z papieżem, jak zrobił to korespondent jednej z amerykańskich stacji telewizyjnych, który gdy podawał mu rękę, cofnął ją w ostatniej chwili. Wyjaśnił, że chce „pomścić” wiernych, którym Franciszek nie pozwalał pocałować swojej dłoni podczas wizyty w Loreto.

Papież wyjaśnił wtedy reporterowi, że chciał uniknąć tego z powodów higienicznych, by ludzie nie pozarażali się od siebie.

Bardzo często pada pytanie do Franciszka, kiedy pojedzie do swej ojczystej Argentyny, w której nie był od początku pontyfikatu. Gdy w drodze do Bangkoku pytanie to padło po raz kolejny, Franciszek rozłożył ręce, dając wyraźnie do zrozumienia, że nie wie. Następnie podnosząc palec do góry, powiedział , że to pytanie do Boga. Zagadkę, dlaczego Jorge Bergoglio nie chce odwiedzić swojego kraju, usiłują rozwiązać wszyscy.

Innym razem wyznał, że bardzo chciałby pojechać do Iraku, ale na razie jest to niemożliwe.

Szczęście mają ci dziennikarze, którzy w dniu podróży mają urodziny. Gdy Franciszek dowiaduje się o tym od swoich współpracowników, przychodzi i składa jubilatowi życzenia. Niekiedy jest toast i tort.

Od niektórych dziennikarzy papież otrzymuje rozmaite prezenty; wydane przez nich książki, rysunki dzieci czy też podarki związane z krajem, do którego jedzie.

Po trwającej zazwyczaj dwa kwadranse wizycie w dziennikarskiej części samolotu rozpoczyna się tam bieganina od miejsca do miejsca i wymiana informacji o tym, co komu papież powiedział. Z tego reporterzy starają się stworzyć relację dla swoich redakcji.

Im krótszy lot, tym praca po konferencji prasowej bardziej intensywna, o czym przekonał się personel pokładowy w drodze z Tallina do Rzymu, gdy większość dziennikarzy nie chciała tac z kolacją, bo mieli na stolikach laptopy i spisywali słowa papieża.

Jednym z największych wyzwań dla kondycji wysłanników mediów, reprezentujących kilka pokoleń, była niedziela 24 listopada tego roku podczas wizyty w Japonii. Przed świtem dziennikarze polecieli do Nagasaki, stamtąd po dwóch godzinach udali się samolotem do Hiroszimy. Wieczorem polecieli do Tokio, gdzie byli przed północą. Na pokładzie kolejnych samolotów podczas 18- godzinnej podróży i pracy podano im śniadanie, obiad i kolację.

Przyszły rok, jak wynika na razie z nieoficjalnych zapowiedzi, również upłynie pod znakiem intensywnych pielgrzymek na kilka kontynentów.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Dziennikarze zdradzają kulisy podróży z papieżem. "Franciszek mówi do nich po imieniu"
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.