Franciszek: prawdziwym bogactwem jest to, że jesteśmy miłowani przez Boga

fot. PAP/EPA/Riccardo Antimiani
KAI

„Prawdziwym bogactwem nie są dobra tego świata, ale to, że jesteśmy kochani przez Boga, i uczenie się miłowania tak jak On” – powiedział papież w rozważaniu przed niedzielną modlitwą „Anioł Pański”.

Ojciec Święty odniósł się do czytanego dziś w liturgii fragmentu Ewangelii (Mk 10, 17-30) mówiącego o człowieku bogatym, który pyta Jezusa, co ma czynić by osiągnąć życie wieczne. Jezus zachęca go, żeby zostawił wszystko i poszedł za Nim. Ów człowiek jednak odchodzi zasmucony, bo „miał bowiem wiele posiadłości”.

Franciszek zwrócił uwagę na żarliwe pragnienie tego człowieka, który biegnie do Jezusa. Kiedy jednak słyszy, że ma wszystko sprzedać, aby pójść za Nim, jego twarz staje się smutna i odchodzi. Zauważył, iż pragnienie szczęścia obecne jest w życiu każdego człowieka, ale możemy ulec złudzeniu, że zaspokoi je posiadanie rzeczy materialnych i zabezpieczeń doczesnych. Pan Jezus ukazuje nam jednak, że naszym najgłębszym pragnieniem jest sam Bóg i Jego miłość. Dlatego zachęca nas do sprzedania wszystkiego, do dzielenia się naszymi dobrami, zdolnościami, naszą przyjaźnią, naszym czasem z innymi.

Papież zachęcił wiernych do zastanowienia się nad tym, do czego przywiązane jest nasze serce, jak zaspokajamy nasz głód życia i szczęścia. „Pamiętajmy o tym: prawdziwym bogactwem nie są dobra tego świata, ale to, że jesteśmy kochani przez Boga, i uczenie się miłowania tak jak On” – powiedział Ojciec Święty przed odmówieniem modlitwy „Anioł Pański” i udzieleniem apostolskiego błogosławieństwa.

DEON.PL POLECA

Drodzy Bracia i Siostry, dobrej niedzieli!

Ewangelia z dzisiejszej liturgii (Mk 10, 17-30) mówi nam o bogatym człowieku, który przybiega do Jezusa i pyta Go: „Nauczycielu dobry, co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne?” (w. 17). Jezus go zachęca, żeby zostawił wszystko i poszedł za Nim, lecz tamten, zasmucony, odchodzi, „miał bowiem wiele posiadłości” – jak mówi tekst (w. 22). Porzucenie wszystko kosztuje.

Możemy zaobserwować dwa zachowania tego człowieka – na początku biegnie, żeby przyjść do Jezusa; ostatecznie jednak odchodzi zasmucony, odchodzi smutny. Najpierw biegnie na spotkanie, potem odchodzi. Zastanówmy się nad tym.

Przede wszystkim, człowiek ów udaje się do Jezusa, biegnąc. Jak gdyby coś go przynaglało w sercu – w istocie, pomimo że ma tak liczne bogactwa, jest niezadowolony, nosi w sobie jakiś niepokój, szuka życia pełniejszego. Jak to często robią chorzy i opętani - widzimy to w Ewangelii (por. Mk 3, 10; 5, 6), rzuca się on do stóp Nauczyciela; jest bogaty, a jednak potrzebuje uzdrowienia. Jezus spogląda na niego z miłością (por. w. 21), po czym proponuje mu pewną „terapię” – żeby sprzedał wszystko, co posiada, rozdał to ubogim i poszedł za Nim. Lecz w tym momencie następuje nieoczekiwane zakończenie; twarz tego człowieka staje się posępna, i odchodzi! Tak jak wielkie i gwałtowne było pragnienie spotkania Jezusa, równie zimne i szybkie jest rozstanie z Nim.

Także my, bracia i siostry nosimy w sercu niepohamowaną potrzebę szczęścia i życia pełnego sensu; możemy jednak ulec złudnemu myśleniu, że odpowiedź tkwi w posiadaniu rzeczy materialnych i zabezpieczeń doczesnych. Jezus natomiast chce nas doprowadzić do prawdy o naszych pragnieniach i sprawić, żebyśmy odkryli, iż w rzeczywistości dobrem, którego gorąco pragniemy, jest sam Bóg, Jego miłość do nas i życie wieczne, które On i tylko On może nam dać. Prawdziwym bogactwem jest to, że Pan patrzy na nas z miłością, tak jak Jezus na tamtego człowieka – spogląda na niego z miłością, i miłowanie się nawzajem, czyniąc z naszego życia dar dla innych. Bracia i siostry, dlatego Jezus zachęca nas do podjęcia ryzyka, do „podjęcia ryzyka miłości” – sprzedania wszystkiego, aby dać ubogim. Cóż to oznacza?. Oznacza ogołocenie się z siebie samych i z naszych fałszywych pewności, i stanie się wrażliwymi na tych, którzy są w potrzebie, dzielenie się naszymi dobrami, nie tylko rzeczami, ale tym, czym jesteśmy – naszymi zdolnościami, naszą przyjaźnią, naszym czasem i tak dalej.

Bracia i siostry, ów bogaty człowiek nie chciał podjąć ryzyka. Jakiego ryzyka? Nie chciał podjąć ryzyka miłości i odszedł z zasmuconą twarzą. A my? Zastanówmy się: do czego jest przywiązane nasze serce? Jak zaspokajamy nasz głód życia i szczęścia? Czy potrafimy dzielić się z ubogimi, z osobami w trudnych sytuacjach albo z tym, kto potrzebuje trochę wysłuchania, uśmiechu, słowa, które by mu pomogło odnaleźć nadzieję, czy wysłuchania osoby potrzebującej wysłuchania? Pamiętajmy o tym: prawdziwym bogactwem nie są dobra tego świata, prawdziwym bogactwem jest to, że jesteśmy miłowani przez Boga, i uczenie się miłowania tak jak On.

A teraz prośmy o wstawiennictwo Maryję Dziewicę, aby nam pomogła odkryć w Jezusie skarb życia.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Franciszek: prawdziwym bogactwem jest to, że jesteśmy miłowani przez Boga
Komentarze (1)
JK
~Jan Kołodziej
14 października 2024, 12:00
Też mi bogactwo, które mają wszyscy, za darmo, nawet bez kolejki. ;-P