Francja: Kościół podchodzi z uwagą do protestów na prowincji. "Reformy ekologiczne nie mogą być represyjne"
Kościół we Francji musi podchodzić z wielką uwagą do tej fali niezadowolenia społecznego. I musi na to patrzeć w sposób bardzo zróżnicowany, bo nie wszyscy borykają się z problemami w ten sam sposób - powiedział bp Bruno Feillet, komentując masowe demonstracje w całej Francji. Głównym powodem protestów są ekologiczne podatki na paliwa.
Uderzają one przede wszystkim w mieszkańców francuskiej prowincji, ale także w księży, którzy w samochodzie pokonują codziennie po kilkadziesiąt kilometrów. W obecnych warunkach niektórzy kapłani obsługują po 130 wiosek. Ja sam, by dotrzeć do ludzi w naszej diecezji robię rocznie po 50 tys. kilometrów - dodaje pomocniczy biskup Reims. Podkreśla on, że choć musi się zmienić nasz styl życia, to jednak reformy ekologiczne nie mogą być represyjne, wymagają również solidarności.
Z kolei Antoine-Marie Izoard redaktor naczelny "Famille Chrétienne", głównego tygodnika katolickiego we Francji podkreśla, że obecnych protestach nie chodzi jedynie o podwyżkę cen paliw.
- Ten ruch, ludowy, ale nie populistyczny, zrodził się przede wszystkim w sieciach społecznościowych jako reakcja na arogancję Paryża, a zwłaszcza na arogancję nowego prezydenta, który w młodym wieku zrobił szybką karierę i zachowuje się jak francuski Obama, z wielką arogancją, co jest bardzo źle odbierane zwłaszcza poza Paryżem, na prowincji, w małych miastach i na wsi - powiedział Radiu Watykańskiemu Antoine-Marie Izoard. - Odnosi się wrażenie, że paryskie elity odseparowały się po prostu od realnego społeczeństwa. Macron tymczasem zachowuje się jak cudowne dziecko, któremu zawsze się powodzi, nigdy nie popełnia błędów… A przy tym popełnia błędy. Bardzo twardo wypowiadał się pod adresem francuskiej wsi. I to są poważne błędy polityczne. Ludzie są niezadowoleni. A podwyżka cen ropy była przysłowiową ostatnią kroplą, która przelała czarę goryczy i doprowadziła do wybuchu tych protestów.
Skomentuj artykuł