Homilia Ojca Świętego podczas "pasterki"

(fot. EPA/CLAUDIO ONORATI)
KAI / ad

"Jeśli chcemy znaleźć Boga, który ukazał się jako dziecko, to musimy zstąpić z konia naszego "oświeconego" rozumu" - powiedział Benedykt XVI podczas "pasterki" odprawionej w Wigilię Bożego Narodzenia w Watykanie.

Papież zachęcał do porzucenia fałszywych pewności, intelektualnej pychy, która uniemożliwia nam dostrzeżenie bliskości Boga. "Boże, okaż Swoją moc. W tym czasie i w tym świecie spraw, aby zostały spalone pręty ciemięzcy, płaszcze zbroczone krwią i stukające buty żołnierzy, tak aby Twój pokój zwyciężył w tym naszym świecie" - apelował Ojciec Święty w Bazylice św. Piotra, w której zgromadzili się pielgrzymi z całego świata.

DEON.PL POLECA

Benedykt XVI przypomniał, że dla ludzi czasów przedchrześcijańskich "Bóg nie jest do końca był dobry" i "mógł być także okrutny i despotyczny". "Dlatego narodziny Jezusa były prawdziwą "epifanią"- objawieniem, wielkim światłem, które się pojawiło: Bóg jest czystym dobrem" - zaznaczył.

Zwrócił uwagę, że i dzisiaj są ludzie, którzy "nie potrafią już rozpoznać Boga w wierze, zastanawiają się, czy ostateczna moc stojąca u podstaw i podtrzymująca świat jest rzeczywiście dobra, czy też zło nie jest tak samo potężne i pierwotne jak dobro i piękno, które w jasnych chwilach spotykamy w naszym wszechświecie".

Papież nawiązał do słów z księgi proroka Izajasza, który pisał o Bogu dziecięciu jako o "wielkiej światłości" i pochodzącym od Niego pokoju. Prorok Izajasz stwierdził, że "dzięki Niemu zostaną spalone pręt ciemięzcy, każdy stukający but maszerującego żołnierza, wszelki płaszcz zbroczony krwią". Interpretując słowa proroka Ojciec Święty podkreślił, że Bóg jako dziecko przeciwstawia się wszelkiej przemocy i przynosi orędzie pokoju. "W tym momencie, w którym świat jest nieustannie zagrożony przemocą w wielu miejscach i na różne sposoby; w którym są coraz to nowe pręty ciemięzcy i płaszcze zbroczone krwią wołamy do Pana: Ty, Boże Mocny ukazałeś się jako dziecko i odsłoniłeś nam siebie jako Ten, który nas miłuje i poprzez którego miłość zwycięży" - mówił papież i przypomniał, że "wraz z Jezusem powinniśmy być twórcami pokoju".

"Kochamy to, że jesteś Dzieckiem, Twoją rezygnację z przemocy, ale cierpimy z faktu, że przemoc utrzymuje się w świecie, i dlatego prosimy Ciebie także: Boże, okaż Swoją moc. W tym czasie i w tym świecie spraw, aby zostały spalone pręty ciemięzcy, płaszcze zbroczone krwią i stukające buty żołnierzy, tak aby Twój pokój zwyciężył w tym naszym świecie" - apelował papież.

Benedykt XVI przypomniał, że św. Franciszek z Asyżu nazwał Boże Narodzenie "świętem nad świętami" i "odkrył w całkowicie nowej głębi człowieczeństwo Jezusa". "Syn Boży jako dziecko, jako prawdziwy syn człowieczy - to poruszyło głęboko serce świętego z Asyżu, przemieniając wiarę w miłość" - powiedział i podkreślił, że Boże Narodzenie jest "nade wszystko świętem serca" i "nie ma nic z sentymentalizmu".

Benedykt XVI z żalem zauważył, że dziś Boże Narodzenie stało się świętem sklepów, których "olśniewający blask zasłania tajemnicę pokory Boga, wzywającej nas do pokory i prostoty". "Prośmy Pana, aby pomógł nam przeniknąć wzrokiem błyszczące fasady tego czasu, aby za nimi znaleźć Dzieciątko w Betlejemskim żłóbku, aby w ten sposób odkryć prawdziwą radość i prawdziwe światło" - zachęcił Ojciec Święty.

Papież nawiązał do niewielkiego wejścia jakie znajduje się w kościele Narodzenia Pańskiego w Betlejem. Zostało ono tak zbudowane, aby lepiej chronić kościół przed wszelkim atakiem i wkraczaniu na koniu do domu Bożego. "Ten kto chce wejść do domu Bożego w miejscu narodzin Jezusa, musi się pochylić. Wydaje mi się, że przejawia się w tym głębsza prawda, która chcemy, by nas poruszyła w tę Świętą Noc: jeśli chcemy znaleźć Boga, który ukazał się jako dziecko, to musimy zstąpić z konia naszego "oświeconego" rozumu" - wezwał Benedykt XVI i zachęcał do porzucenia fałszywych pewności, intelektualnej pychy, która uniemożliwia nam dostrzeżenie bliskości Boga. "Musimy podążać drogą wewnętrzną świętego Franciszka - drogą ku tej ogromnej prostocie zewnętrznej i wewnętrznej, która czynie serce zdolnym do widzenia. Musimy się schylić, by tak rzec iść duchowo pieszo, aby móc wejść poprzez portal wiary i spotkać Boga, który jest różny od naszych przesądów i naszych opinii: Bogiem, który się ukrywa dopiero co narodzonego dziecka" - powiedział Ojciec Święty.

"Pozwólmy, aby uczynił nas prostymi ten Bóg, który się objawia sercu, które stało się proste" - zaapelował Benedykt XVI na zakończenie i wezwał do modlitwy za wszystkich, którzy "muszą spędzić Boże Narodzenie w ubóstwie, w smutku, jako migranci, aby pojawił się im promień dobroci Boga; aby poruszyła ich i nas ta dobroć, jaką Bóg wraz z narodzinami Swego Syna w żłobie zechciał przynieść na świat".

Drodzy bracia i siostry,

Usłyszane właśnie czytanie, zaczerpnięte z Listu świętego Pawła Apostoła do Tytusa, rozpoczyna się uroczyście słowem "apparuit", które powraca na nowo także w czytaniu Mszy św. o świcie: "apparuit" - "ukazał się". Jest to słowo programowe, którym Kościół ogólnie pragnie wyrazić istotę Bożego Narodzenia. Wcześniej ludzie mówili i tworzyli ludzkie obrazy Boga na wiele sposobów. Sam Bóg na różne sposoby przemawiał do ludzi (por. Hbr 1,1 - czytanie z Mszy św. w dzień). Teraz jednak wydarzyło się coś więcej: On się ukazał. Odsłonił siebie. Wyszedł z niedostępnego światła, w którym przebywa. On sam przyszedł pomiędzy nas. Była to dla starożytnego Kościoła wielka radość Bożego Narodzenia: Bóg się ukazał. Nie jest już odtąd jedynie jakąś ideą, czymś, co trzeba przeczuć, wychodząc od słów. On "ukazał się". Ale pytamy się teraz: jak się ukazał? Kim On jest naprawdę? Mówi o tym czytanie ze Mszy o świcie: "Ukazała się dobroć i miłość ... naszego Boga, do ludzi" (Tt 3,4).

Dla ludzi czasów przedchrześcijańskich, którzy w obliczu okropności i przeciwieństw świata obawiali się, że także Bóg nie jest do końca dobry, ale mógłby być niewątpliwie także okrutny i despotyczny, była to prawdziwa "epifania"- objawienie, wielkie światło, które się pojawiło: Bóg jest czystym dobrem. Także dzisiaj ludzie, którzy nie potrafią już rozpoznać Boga w wierze, zastanawiają się, czy ostateczna moc stojąca u podstaw i podtrzymująca świat, jest rzeczywiście dobra, czy też zło nie jest tak samo potężne i pierwotne jak dobro i piękno, które w jasnych chwilach spotykamy w naszym wszechświecie. "Ukazała się dobroć i miłość ... naszego Boga do ludzi": jest to nowa i pocieszająca pewność, dana nam na Boże Narodzenie.

We wszystkich trzech Mszach św. Bożego Narodzenia liturgia przytacza fragment księgi proroka Izajasza, który opisuje bardziej konkretnie epifanię, jaka dokonuje się na Boże Narodzenie: "Dziecię nam się narodziło, Syn został nam dany, na Jego barkach spoczęła władza. Nazwano Go imieniem: Przedziwny Doradca, Bóg Mocny, Odwieczny Ojciec, Książę Pokoju. Wielkie będzie Jego panowanie w pokoju bez granic" (Iz 9,5 n). Nie wiemy, czy prorok przez to słowo myślał o jakimś dziecku narodzonym w jego epoce. Wydaje to się jednak niemożliwe. Jest to jedyny tekst w Starym Testamencie, w którym mówi się o jakimś dziecku, o istocie ludzkiej: Jego imieniem będzie Bóg Mocny, Odwieczny Ojciec. Stoimy w obliczu wizji, która znacznie wykracza poza chwilę dziejową ku temu, co jest tajemnicze, umiejscowione w przyszłości. Dziecko w całej swojej słabości jest Bogiem Mocnym. Dziecko w całym swoim ubóstwie i zależności jest Odwiecznym Ojcem. "A pokój nie będzie miał granic". Prorok mówił o Nim wcześniej jako o "wielkiej światłości", a o pochodzącym od Niego pokoju stwierdzał, że zostaną spalone pręt ciemięzcy, każdy stukający but maszerującego żołnierza, wszelki płaszcz zbroczony krwią (por. Iz 9, 1.3-4).

Bóg się ukazał jako dziecko. Właśnie ten sposób przeciwstawia się On wszelkiej przemocy i przynosi orędzie, które jest pokojem. W tym momencie, w którym świat jest nieustannie zagrożony przemocą w wielu miejscach i na różne sposoby; w którym są coraz to nowe pręty ciemięzcy i płaszcze zbroczone krwią, wołamy do Pana: Ty, Boże Mocny, ukazałeś się jako dziecko i odsłoniłeś nam siebie jako Ten, który nas miłuje i przez którego miłość zwycięży. Uzmysłowiłeś nam, że wraz z Tobą powinniśmy być twórcami pokoju. Kochamy to, że jesteś Dzieckiem, Twoją rezygnację z przemocy, ale cierpimy z faktu, że przemoc utrzymuje się w świecie i dlatego prosimy Ciebie także: Boże, okaż Swoją moc. W tym czasie i w tym świecie spraw, aby zostały spalone pręty ciemięzcy, płaszcze zbroczone krwią i stukające buty żołnierzy, aby Twój pokój zwyciężył w tym naszym świecie.

Boże Narodzenie to epifania - objawienie Boga i Jego wielkiego światła w dziecku, które dla nas się narodziło. Narodzony w stajence w Betlejem, a nie w pałacach królewskich. Kiedy w roku 1223 Franciszek z Asyżu obchodził Boże Narodzenie w Greccio z wołem i osłem oraz żłobem pełnym siana, widoczny stał się nowy wymiar tajemnicy Bożego Narodzenia. Franciszek z Asyżu nazwał Boże Narodzenie "świętem nad świętami" - większym od wszystkich innych uroczystości - i obchodził je z "niewysłowionym zapałem" (2 Celano, 199: Fonti Francescane, 787). Z wielką pobożnością całował obrazy Dzieciątka a - jak opowiada Tomasz z Celano (tamże) - współczucie z Dzieciątkiem, rozlane w jego sercu, kazało mu słodko szczebiotać, jak to czynią małe dzieci. Dla starożytnego Kościoła świętem nad świętami była Pascha: w Zmartwychwstaniu Chrystus złamał bramy śmierci i tak radykalnie zmienił świat: stworzył dla człowieka miejsce w samym Bogu. Tak więc Franciszek nie zmienił, nie chciał zmienić tej obiektywnej hierarchii świąt, wewnętrznej struktury wiary ześrodkowanej na tajemnicy paschalnej. Niemniej jednak to dzięki niemu i jego sposobowi wiary wydarzyło się coś nowego: Franciszek odkrył w całkowicie nowej głębi człowieczeństwo Jezusa. To człowieczeństwo Boga jawiło mu się najbardziej oczywiste w chwili, w której Syn Boży, zrodzony z Maryi Panny, był owinięty w pieluszki i złożony w żłobie. Zmartwychwstanie zakłada wcielenie. Syn Boży jako dziecko, jako prawdziwy Syn człowieczy - to poruszyło głęboko serce świętego z Asyżu, przemieniając wiarę w miłość. "Ukazała się dobroć i miłość ... naszego Boga do ludzi": to zdanie św. Pawła zyskiwało w ten sposób zupełnie nową głębię. W Dzieciątku złożonym w betlejemskim żłóbku można, by tak rzec, dotknąć Boga i obdarzyć Go pieszczotą. W ten sposób rok liturgiczny zyskał nowe centrum w święcie, które jest przede wszystkim świętem serca.

Wszystko to nie ma nic wspólnego z sentymentalizmem. Właśnie w nowym doświadczeniu rzeczywistości człowieczeństwa Jezusa objawia się wielka tajemnica wiary. Franciszek kochał Dzieciątko Jezusa dlatego, że w tym byciu dzieckiem jasna stawała się pokora Boga. Bóg stał się ubogim. Jego Syn urodził się w ubóstwie stajenki. W Dzieciątku Jezus Bóg stał się zależnym, potrzebującym miłości ludzi, proszącym o ich - o naszą miłość. Dziś Boże Narodzenie stało się świętem sklepów, których olśniewający blask zasłania tajemnicę pokory Boga, wzywającej nas do pokory i prostoty. Prośmy Pana, aby pomógł nam przeniknąć wzrokiem błyszczące fasady tego czasu, aby za nimi znaleźć Dzieciątko w betlejemskim żłóbku i w ten sposób odkryć prawdziwą radość i prawdziwe światło.

W żłobie, który stał między wołem a osłem, Franciszek kazał sprawować Świętą Eucharystię (por. 1 Celano, 85: Fonti, 469). Następnie nad tym żłóbkiem zbudowano ołtarz, aby tam, gdzie niegdyś zwierzęta jadły siano, ludzie ku zdrowiu duszy i ciała spożywali Ciało niepokalanego i nieskalanego baranka Jezusa Chrystusa, jak opowiada Celano (por. 1 Celano, 87: Fonti, 471). W Świętą Noc w Greccio Franciszek jako diakon donośnym głosem śpiewał Ewangelię o Bożym Narodzeniu. Dzięki wykonywanym przez braci wspaniałym śpiewom kolęd uroczystość rozbrzmiewała okrzykami wesela (por. 1 Celano, 85 i 86:. Fonti, 469 i 470). Właśnie spotkanie z pokorą Boga przekształcało się w radość: Jego dobroć tworzy prawdziwe święto.

Ten, kto chce dziś wejść do kościoła Narodzenia Pańskiego w Betlejem, odkrywa, że portal, który niegdyś miał pięć i pół metra wysokości, i przez który cesarze i kalifowie wkraczali do budynku, został w znacznej części zamurowany. Pozostał tylko mały otwór na półtora metra. Chodziło prawdopodobnie o to, aby lepiej chronić kościół przed ewentualnym atakiem, ale przede wszystkim, aby zapobiec, aby ktokolwiek wkraczał na koniu do domu Bożego. Ten, kto chce wejść do domu Bożego w miejscu narodzin Jezusa, musi się pochylić. Wydaje mi się, że przejawia się w tym głębsza prawda, od której oczekujemy, by nas poruszyła w tę Świętą Noc: jeśli chcemy znaleźć Boga, który ukazał się jako dziecko, musimy zejść z konia naszego "oświeconego" rozumu. Musimy porzucić nasze fałszywe pewności, naszą intelektualną pychę, która uniemożliwia nam dostrzeżenie bliskości Boga. Musimy podążać drogą wewnętrzną świętego Franciszka - drogą ku tej ogromnej prostocie zewnętrznej i wewnętrznej, która czyni serce zdolnym do widzenia. Musimy się schylić, by tak rzec iść duchowo pieszo, aby móc wejść przez portal wiary i spotkać Boga, który jest różny od naszych przesądów i naszych opinii: Boga, który się ukrywa w pokorze dopiero co narodzonego dziecka.

Sprawujmy w ten sposób liturgię tej Świętej Nocy i przestańmy skupiać się na tym, co materialne, wymierne i namacalne. Pozwólmy, aby uczynił nas prostymi ten Bóg, objawiający się sercu, które stało się proste. I módlmy się w tej godzinie przede wszystkim także za tych wszystkich, którzy muszą spędzić Boże Narodzenie w ubóstwie, w cierpieniu, jako migranci, aby ukazał się im promień dobroci Boga; aby poruszyła ich i nas ta dobroć, jaką Bóg wraz z narodzinami Swego Syna w żłobie zechciał przynieść na świat. Amen.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Homilia Ojca Świętego podczas "pasterki"
Komentarze (11)
KT
Ktoś Tam
25 grudnia 2011, 20:12
Agawo. Cóż można to skomentować albo oględnie albo wprost. Powiem oględnie tak: Ojciec Święty będzie miał ogromne kłopoty ze zbawieniem za to, że nie reaguje właściwie na zagrożenie parkowaniem ludzi pod półkami w hipermarketach zapominając, że jego też dotyczy prawda o męczeństwie jak również resztę Kurii Rzymskiej. Mam nadzieję, że nie kupowałaś nigdy niczego w sklepach z prezentami, tak to ujmę. Więc proszę nie wygłupiaj się.
LS
le sz
25 grudnia 2011, 17:43
Cały Nowy Testament jest po grecku, a nie tylko Apokalipsa.
A
agawa
25 grudnia 2011, 15:49
 Ktosiu z tam! A już myślałam, że będziesz wyliczał "7 grzechów głównych" Ojca Świętego, a Ty więcej znajdujesz... Oj, ma rację Papież by "zejść z konia", oj ma rację...  
KT
Ktoś Tam
25 grudnia 2011, 15:25
Katolikowi. Boga trzeba szukać zawsze. A czym Msza Święta u bractwa Piusa Świętego od innych Mszy Świętych? Może po SW II Msze Święte są niekanoniczne, a może nie po łacinie? Łacina to pogański język. Może więc powinny być po hebrajsku albo po aramejsku - języku Chrystusa Pana. A może zamiast łaciny używać cyrylicy, wszak to jest alfabet ułożony przez dwóch świętych, patronów Europy. Więc po co pogaństwo w postaci greki czy łaciny? No, ale Ewangelie są po łacinie, a Apokalipsa po grecku i Księga Mądrości, to co Bóg pogaństwo uznał, taki zgniły kompromis? Radziłbym więc Panu stonować z bycia jedynym wiernym, ,,zachowującym święty ryt Katolicki", który przejawia się w rycie Trydenckim - bo mogę trochę się po nim przejechać, zwłasza, że daje cztery litery rytom starochrześcijańskim i jak już to do nich Kościół powinien się zwracać przy reformie modlitwy liturgicznej, a przynajmniej do ich ducha nieprzejednania wobec zła, co jest ósmym błędem Ojca Świętego, za mały radykalizm ewangeliczny modlitw liturgicznych.
KT
Ktoś Tam
25 grudnia 2011, 15:13
Zresztą jak słusznie zauważają znajomi miejsce wypowiadania błagania jest również znamienne. Plac Zwycięstwa. Tylko z Duchem Świętym Kościół odniesie pełne zwycięstwo w walce o przemianę świata, dokładniej z Duchem Świętym uaktualniającym ofiarę Chrystusa, czyli działającym tak, aby ludzie przyjmowali sakramenty, wiedzieli jak stosować Pismo Święte w ich konkretnym życiu, wiedzieli co to naśladować Chrystusa w ich codziennym życiu, żeby poznawali coraz głębiej swoje synostwo w odniesieniu do Ojca, żeby mieli świadomość bycia wspólnotą Kościoła zjednoczoną z Chrystusem mocą Ducha Świętego (inaczej będą będziemy rozproszonymi wyznawcami Chrystusa bez mocy Ducha Świętego), aby ta wspólnota była wspólnotą pod przewodnictwem Biskupa Rzymu, który jest zjednoczony mocą wybrania na urząd z biskupami diecezjalnymi, za pośrednictwem których cały Lud Boży jest zjednoczony z Biskupem Rzymu, a za jego pośrednictwem z Samym Chrystusem i Ojcem, który jedno w nim jest, a poprzez to aby stanowili Mistyczne Jego Ciało, stale wzrastające w świętości, aż do pełni czasów, kiedy okaże się w sposób całkowicie odkryty ostaetczne powołanie i godność każdego wiernego jak i całego Kościoła. Praktyczne uniemożliwienie działania Duchowi Świętemu jest siódmym błędem Ojca Świętego mimo niewątpliwie dobrych chęci i intencji.
K
katolik
25 grudnia 2011, 15:12
Boga nie trzeba szukać. Jest na każdej Mszy św. w kaplicy Bractwa św. Piusa X.
KT
Ktoś Tam
25 grudnia 2011, 14:49
Jan Paweł II modlił się w Polsce o odnowę polskiej ziemi i całego świata w 1979 roku na Placu Zwycięstwa w Warszawie 2 czerwca, w przedzień Święta Zesłania Ducha Świętego, co jak widać po znakach czasu było dalekosiężnym proroctwem i wysłuchanym natychmiast błaganiem co w pełni potwierdza uzasadnienie piątego błędu Ojca Świętego o nieumiejętnym odczytywaniu znaków czasu w wręcz o braku tego odczytywania co jest szóstym błędem, bo Kosciół z natury musi odczytytwać znaki czasów, aby aktualizować swoją posługę poprzez przepowiadanie oraz proroctwa co jest dosyć zapomnianą, ale stale aktualną misją kapłaństwa urzędowego.
KT
Ktoś Tam
25 grudnia 2011, 14:34
Krótka pamięć to piąty błąd Ojca Świętego tak jak brak wniosków z historii i ze stanu otaczającej nas rzeczywistości.
KT
Ktoś Tam
25 grudnia 2011, 14:31
I jeszcze jedna sprawa - pobożność Katolicka - jaka ona powinna być. Na takie pytanie SW II odpowiedział Eucharystyczna. Ale co to naprawdę znaczy. Głównie udział w ofierze Odkupieńczej Syna, Jego Duchu poprzez udział w życiu Unii Hipostatycznej a poprzez to w życiu Trójcy Przenjaświętszej. Jest to duchowość niepełna. Pełna powinna być wprost Trynitarna manifestująca się życiem Eucharystycznym, Biblijnym - udział w życiu Osoby Ducha Świętego wprost a nie poprzez Syna oraz życiem Księgą Stworzenia, czyli zanurzeniu wprost w życiu Ojca poprzez Syna jako Stwórcy wszechrzeczy. Zatem powinniśmy jako Katolicy mieć życie Trynitarne w sobie poprzez odniesienie wprost do Osób, co jest dosyć dobre i spełnia warunek dostępu do Ojca poprzez Syna, tak jak Sakramenty, gdyż Ojciec stworzył wszystko poprzez Syna, co wyznajemy Credo. Zatem życie Eucharystyczne nie jest pełne w tym sensie, jest to jakby 1/3 pełni, mimo iż wielbiąc Jedną Osobę wielbimy i czcimy dwie pozostałe tak samo bez wyjątku z taką samą czcią. Zróbmy więc wprost uwielbienie wszystkich Osób, co jak widać po stanie świata skutkuje innym stanem stworzenia. Więc z ducha nie ma znaczenia, ale jako efekt już ma i to bardzo. Więc nie jest obojętne, czy będziemy czcić Ojca i Ducha Świętego poprzez Syna, czy każdą Osobę wprost jak mogłoby się wydawać. I to jest czwarty błąd Ojca Świętego. Pamiętamy jak w Warszawie Jan Paweł II wołał wprost do Ducha Świętego o odnowienie oblicza polskiej ziemi i ziemi w ogóle. Rok później była ,,Solidarność", czego nie dało się zrobić przez 35 lat modlitwy Eucharystycznej.
KT
Ktoś Tam
25 grudnia 2011, 13:09
To, że jest satanizm rozpleniony na taką skalę, jest wynikiem pominięcia Osoby Ducha Świętego w dziele zbawczym a poprzez to w rycie Mszy Świętej i uznaniem wyłącznie Ofiary Syna Ojcu z pominięciem funkcji Ducha Świętego i tego, że Ofiara miała za cel wyjednanie odnowienie świata za pośrednictwem wylania Ducha Świętego, czyli warunkowała Jego misję. No i świat nie jest odnowiony, a wręcz przeciwnie cofa się coraz bardziej do czasów pogańskich, nawet do przed izraelskich. Stąd też zwołanie Soboru Watykańskiego III uważam za pilne.
KT
Ktoś Tam
25 grudnia 2011, 13:03
Raczej o przemianę świata apelowałbym wzorem poprzednika do Ducha Świętego. To jest Jego Czas działania. Zatem poważny błąd ontologiczny. Jezus działa tylko poprzez Sakramenty a Duch Święty poprzez Sakramenty i bezpośrenio zatem moc jego działania, bezpośredniość i skuteczność są znacznie większe niż Syna. Po to Duch Święty został na stworzenie wylany. Nie po to żeby se był, tylko żeby je przemieniał. Dlatego Msza Święta w swojej istocie ma być ukierunkowana na Osobę Ducha Świętego, uaktualniającego ofiarę Syna i prowadzącego z Nim Lud Boży do Ojca. Na razie to jest ukierunkowana na Ofiarę Syna Ojcu a o Duchu to się wspomina, nawet nie można powiedzieć po strukturze modlitw, że jest ukierunkowana na Ofiarę Syna Ojcu w Duchu, choć taka jest intencja. Jednak trudna do odczytania z natury Mszy Śwętej, gdzie Osobę Ducha Świętego zaledwie się wspomina parę razy, zamiast Ją adorować przez ponad 1/3 czasu, czyli około 20 minut. To jest drugi błąd Ojca Świętego. Dlatego moim zdaniem powinien być zwołany Sobór Watykański III, który by poprawnie ,,ustawił" Mszę Świętą, jak i życie wewnętrzne pojedynczego wiernego, życiem Ducha Świętego pochodzącym z Ojca i Syna. I to jest trzeci poważny błąd Ojca Świętego. Bóg ma być wielbiony w Duchu i Prawdzie i to jest istota kapłańskiej posługi i uczestnictwa wiernych w Ofierze Syna.