Islamski kalifat w Iraku chce ataku Zachodu
Włoski profesor Massimo Introvigne uważa, że islamski kalifat w Iraku chce interwencji Zachodu w tym kraju, by przedstawić wojnę w tym kraju jako walkę między islamem i krzyżowcami, podczas gdy jest to wojna wewnątrzmuzułmańska. Dlatego konieczne jest aby w ewentualnej interwencji wspólnoty międzynarodowej wzięły udział państwa muzułmańskie.
Założyciel Ośrodka Badań nad Nowymi Religiami i były przedstawiciel OBWE ds. walki z rasizmem, ksenofobią i dyskryminacją podkreśla, że przemoc bojowników Państwa Islamskiego (IS) przeciwko tureckojęzycznej mniejszości szyickiej po zaatakowaniu chrześcijan i jazydów pokazuje, że "sunnicki kalifat masakruje innych muzułmanów, szyitów".
Powołując się na publikacje czasopisma kalifatu "Dabiq", dostępnego także po angielsku w internecie, Introvigne zauważył, że za swych wrogów IS uważa nawet Braci Muzułmanów i Al-Kaidę. IS odwołuje się do terrorysty Abu Musy al-Zarkawiego, zabitego w Iraku w 2006 r., który nie zgadzał się z Osamą bin Ladenem, że "ścinanie głów" jest kontrproduktywne dla al-Kaidy. Dla Zarkawiego pożądana była maskara wszystkich nie-sunnitów: chrześcijan, wyznawców innych religii, ale także muzułmańskich "heretyków" - szyitów. Jego bojówki niszczyły w Iraku całe wsie szyickie, mordując wszystkich ich mieszkańców. - Dzisiaj IS chce stworzyć obszary całkowicie sunnickie, eliminując wyznawców innych religii, w tym muzułmańskich szyitów - tłumaczy naukowiec.
Sama nazwa czasopisma "Dabiq" odnosi się do miejscowości w Syrii, w której według słów przypisywanych Mahometowi, ma dojść do ostatecznego starcia między muzułmanami, które otworzy islamowi drogę do Rzymu. - Jest to ideologia apokaliptyczna. Rozumiemy teraz dlaczego IS nie tylko nie boi się, ale wręcz życzy sobie interwencji Amerykanów, Europejczyków, ale także Rosjan na swoim terytorium: dlatego w Syrii IS dokonuje antyrosyjskich prowokacji - twierdzi Introvigne.
Dodaje, że dla IS Europejczycy, Amerykanie i Rosjanie, to "chrześcijanie" utożsamiani z "krzyżowcami", którzy powinni zostać wciągnięci do walki na terytorium islamu. Taka "chrześcijańska inwazja" pokazałaby światu islamskiemu, że Abu Bakr al-Baghdadi, samozwańczy przywódca islamskiego kalifatu, jest prawdziwym kalifem, pod którego sztandarami powinni zgromadzić się muzułmanie z całego świata.
Z lektury "Dabiq" wynika, że związana z Al-Kaidą Dżabat al-Nusra, walcząca w Syrii przeciwko Baszarowi al-Asadowi, a także Bracia Muzułmanie (w tym kierownictwo Hamasu w Palestynie) są uważani za wrogów dlatego, że utrzymują kontakty z szyitami i współpracują (przynajmniej w Palestynie) z chrześcijanami. Innym wrogiem jest dla IS prezydent Turcji Recep Tayyip Erdoğan, który obiecał Unii Europejskiej wolność dla mniejszości religijnych, co wyjaśnia ataki na ludność tureckojęzyczną w Iraku.
Włoski socjolog podkreśla, że "kalifat stanowi zagrożenie nie tylko dla nie-muzułmanów, ale także dla muzułmanów nie-sunnitów i dla sąsiednich państw islamskich, które al-Baghdadi uważa wszystkie za nielegalne i heretyckie".
- Chcąc powstrzymać kalifat i ochronić mniejszości przed eksterminacją, trzeba brać pod uwagę jego ideologię. Wyłącznie amerykańska lub amerykańska i europejska interwencja zbrojna byłaby wejściem w stereotyp stworzony przez rzekomy kalifat, który mógłby ją przedstawić jako ostateczne starcie zaatakowanego islamu i chrześcijańskich krzyżowców. Dlatego tak ważne są słowa papieża Franciszka o zaangażowaniu Narodów Zjednoczonych: interwencja dla powstrzymania niesprawiedliwej agresji przeciwko mniejszościom powinna być wielostronna i obejmować państwa regionu, inne państwa muzułmańskie - przekonuje Introvigne dodając, że nie wolno nam "realizować scenariusza", jakiego chciałoby IS.
Skomentuj artykuł