Jak przezwyciężać spuściznę totalitaryzmów?
Jak przezwyciężać spuściznę totalitaryzmów, zastanawiali się uczestnicy dyskusji towarzyszącej obradom polsko-niemieckiego spotkania zarządu Fundacji św. Maksymiliana Kolbego, który obraduje w Warszawie 28 i 29 października.
W dyskusji panelowej pt: "Prawda, sprawiedliwość, pojednanie. Wyzwania i perspektywy rozrachunku komunistycznego dziedzictwa", wystąpili prof. Mirosław Marynowicz, wicerektor Uniwersytetu Katolickiego we Lwowie, prof. Piotr Madejczyk, historyk z PAN, ks. Manfred Deselaers z Centrum Dialogu i Modlitwy w Oświęcimiu, a moderował ją Zbigniew Nosowski z "Więzi".
Prof. Mirosław Marynowicz, wicerektor Katolickiego Uniwersytetu we Lwowie stwierdził, że odpowiedzialnością całego wolnego świata winno być uznanie ofiar totalitaryzmu sowieckiego jak i faszystowskiego. Zwrócił uwagę, że owocem XX wieku jest znaczne zafałszowanie prawdy o komunizmie, co utrudnia znacznie wejście w XXI stulecie, gdyż "problemy z przeszłości nie pozwalają nam iść dalej".
Zdaniem Marynowicza jednoznacznie zostały potępione wyłącznie zbrodnie nazistowskie, natomiast komunistyczne zostały usunięte spod oceny etycznej. "To jest nadal wyzwanie dla naszych sumień" - podkreślił.
Ukraiński politolog zwrócił uwagę, że jedyną publiczną osobą, która mówiła o totalitaryzmie jako jednym zjawisku, w odmianach nazistowskiej i komunistycznej był Jan Paweł II. Totalitaryzm rozumiał jako system oparty na próbie wymazania Boga z horyzontu ludzkiego.
Dlatego obecnie - jego zdaniem - Kościoły są jedynymi środowiskami, które mogą pomóc społeczeństwom we właściwej ocenie totalitaryzmów z etycznego punktu widzenia, co jest niezbędnym etapem do przebaczenia i pojednania. Dodał, że Europa jest wciąż "leworęczna", bagatelizuje zatem ogrom zła wyrządzonego przez totalitaryzm komunistyczny, a rolą Kościoła jest m.in. wspomaganie narodów europejskich aby zdały sobie sprawę z tego, czym w istocie był komunizm.
Prof. Piotr Madajczyk zauważył, że fakt, iż faszyzm został rozliczony szybko i jednoznacznie a z oceną komunizmu jest wciąż problem, wynika stąd, że system nazistowski został złamany szybko przez zewnętrzną siłę, natomiast komunizm rozpadał się powoli, w sposób pokojowy, bez wyznaczenia wyraźnej granicy. Jako przykład wskazał Polskę, gdzie wśród historyków wciąż toczy się dyskusja, kiedy właściwie komunizm się skończył. Podawane są różne daty: początek rozmów okrągłego stołu, wybory z 4 czerwca 1989 r., utworzenie rządu Mazowieckiego, czy pierwsze w pełni wolne wybory z 1991 r.
Z kolei fakt, iż system komunistyczny likwidowany był w Polsce stopniowo, na drodze rozmów, porozumienia i negocjacji z opozycją, spowodował, że kryteria oceny etycznej nie mogły mieć tam dominującego miejsca, lecz zwyciężał pragmatyzm argumentów politycznych. "Historycy w Polsce uwikłani są w te trudności, w tę złożoność problemu, gdyż granice nie są tutaj jasne. Tak więc w odniesieniu do konfrontacji z przeszłością komunizmu w Polsce jesteśmy wciąż na początku drogi" - skonstatował profesor.
Ks. Manfred Deselaers wykazywał że praca nad pojednaniem jest zawsze bardzo trudna i żmudna oraz, że nie ma uniwersalnej recepty jak je w prosty sposób można osiągnąć. Starał się to wyjaśnić na bardzo złożonym przykładzie jaki stanowi proces pojednania wokół obozu w Auschwitz-Birkenau.
Olbrzymi problem związany z pamięcią o Auschwitz wynika z tego, że na tym terenie doszło do swego rodzaju spotkania obu systemów totalitarnych. Ten najstraszliwszy obóz zagłady stworzony został przez nazizm, natomiast komunizm symbol ten chciał wykorzystać dla własnych celów propagandowych. "Przez Związek Radziecki Auschwitz był wykorzystywany jako koronny symbol, że to ZSRR przyniósł narodom wolność i wyswobodził Europę od zbrodniczego faszyzmu" - podkreślił. Do takiej propagandy sowietom zupełnie nie potrzebna była pamięć o holocauście, wobec tego wątek ten był niemal zupełnie pomijany w propagandzie komunistycznej. Żydów propaganda ta traktowała wyłącznie jako jeden z narodów, którego przedstawiciele byli tam mordowani i to bynajmniej nie na pierwszym miejscu.
Inny sens Auschwitz starał się nadać Kościół, towarzysząc w modlitwie Polakom, którzy przybywali tam jako na miejsce kaźni swoich krewnych, a zginęło ich tam ok. 150 tys. Kościół starał się także pokazać znaki chrześcijańskiej nadziei z tym miejscu z pozoru "bez Boga", czego najlepszym przykładem była postać o. Maksymiliana Marii Kolbego, beatyfikowanego w 1971 r. przez papieża Pawła VI. Był on traktowany jako symbol miłości w miejscu nienawiści. Karol Wojtyła jako arcybiskup Krakowa ukazywał o. Maksymiliana jako przykład zwycięstwa humanizmu i godności człowieka w tych straszliwych warunkach.
W 1979 r. - kontynuował ks. Deselaers - Jan Paweł II przybył do Oświęcimia i odprawił mszę w Birkenau. Mówił o dobru, które zwycięża zło nawiązując do postaci o. Maksymiliana. Ten watek - zdaniem prelegenta - stał się silną inspiracją dla późniejszej "Solidarności", która wykorzystała to jako jedno ze swych istotnych haseł.
Zdaniem ks. Deselaersa, doszło jednak do pewnej chrystianizacji Auschwitz, a pamięć o holocauście wśród społeczeństwa polskiego, pozbawionego właściwej edukacji w tym zakresie, była o wiele za mała. I to właśnie stało się przyczyną ostrego konfliktu w latach osiemdziesiątych, związanego z próbą zainstalowania Karmelu w tym miejscu. Dla polskich chrześcijan chęć otoczenia zmarłych modlitwą wydawała się czymś naturalnym, natomiast Żydzi traktowali to jako sprawdzian, czy w katolickiej Polsce możliwy jest szacunek dla ich wrażliwości. Dla międzynarodowych środowisk żydowskich stało się to niejako testem na stopień antysemityzmu ze strony polskiej, która nie chce uszanować stanowiska Żydów, którzy stanowili przecież 90 proc. ofiar. Z kolei duża część Polaków stanowisko strony żydowskiej przyjmowała jako kontynuację komunistycznej, ateistycznej propagandy, której celem było "wyeliminowanie Boga" oraz symboli religijnych z przestrzeni publicznej.
Jednak - zauważył ks. Deselaers - dopiero konflikt ten umożliwił zaistnienie procesu, w którym obie strony mogły się wzajemnie poznać i dostrzec autentyczne korzenie takiego czy innego sposobu myślenia. "Spór o Karmel pokazuje, że pierwszym krokiem ku pojednaniu jest zdolność do wzajemnego słuchania się każdej ze stron, a kiedy druga osoby krzyczy, to nie należy jej odpowiadać krzykiem, lecz zapytać dlaczego krzyczy" - powiedział duchowny.
Dodał, że "z tej przeszłości musimy wydobyć wartości etyczne, to znaczy prawdę o niezbywalnej godności człowieka oraz prawdę, że istnieją wartości większe niż życie - i tylko wówczas będzie mieć to wartość dla przyszłości".
Ks. Deselaers przeciwstawił się także próbie, podjętej na początku dyskusji, czyli analizy który z systemów: komunizm czy faszyzm był bardziej zbrodniczy? "Jeśli mamy wyciągać jakieś wnioski na przyszłość - zaznaczył - to musimy się zastanowić przede wszystkim nad korzeniami zła tkwiącymi w człowieku oraz odpowiedzialnością jaka z tego wynika. Porównywanie systemów do niczego nie doprowadzi" - ocenił kapłan.
Skomentuj artykuł