Kard. Nycz przyjął bohatera z Treblinki
Kard. Kazimierz Nycz przyjął dziś Samuela Willenberga, artystę rzeźbiarza, jednego z przywódców głośnego buntu więźniów w obozie koncentracyjnym w Treblince. Metropolita warszawski poparł ideę żydowskiego rzeźbiarza, aby posąg Jana Pawła II jego autorstwa stanął na terenie byłego getta warszawskiego.
90-letni Sameul Willenberg, któremu towarzyszyła żona Ada, przekazał kard. Nyczowi akt darowizny rzeźby, znajdującej się obecnie w jego mieszkaniu w Tel-Avivie. Artysta był tak wzruszony, że nie mógł dokończyć odczytania dokumentu, w którym napisał m.in.: "Moim gorącym pragnieniem jest, aby mogła ona (rzeźba Jana Pawła II - przyp. KAI) znaleźć swoje stałe miejsce w Warszawie, o ile to możliwe - przy kościele św. Augustyna na Muranowie - żywym świadku życia i zagłady Warszawskiego Getta".
Samuel Willenberg opowiadał o tradycjach artystycznych w swojej rodzinie - ojcu Perecu, malarzu, uczniu słynnego Wojciecha Gersona, który podczas okupacji tworzył wizerunki Jezusa Miłosiernego z napisem "Jezu, ufam Tobie". Wyznał, że powołanie artystyczne obudziło się w nim dopiero, kiedy przeszedł na emeryturę. Pierwszym jego dziełem był "Scheissmeister" z Treblinki, stróż przebrany szyderczo przez Niemców za żydowskiego kantora, z wielkim budzikiem na szyi, który pilnował, żeby każdy z więźniów załatwiał się nie dłużej niż dwie minuty.
Samuel Willenberg wyznał, że kiedy dowiedział się o śmierci Jana Pawła II, poszedł do swojej pracowni i zaczął rzeźbić jego posąg. Przedstawia on Papieża spoglądającego na Torę i Dekalog. "Uwielbiam Jana Pawła II, dla mnie za życia był osobą świętą. On chciał nas wszystkich łączyć, miał wspaniały stosunek do Żydów. W tej rzeźbie zawarłem swoją miłość do Papieża, to jest z serca, tego nikt nie zamawiał" - opowiadał nienaganną polszczyzną żydowski artysta, który od 1950 r. mieszka w Izraelu.
Kard. Nycz odpowiedział, że nie ma wątpliwości, że posąg powinien stanąć na terenie byłego getta warszawskiego, gdyż ma to wymowę bardzo ważną i symboliczną. Zapewnił, że z inicjatywa Samuela Willenberg zapoznał się już wcześniej i przekazał ją do Komisji Architektoniczno-Artystycznej Archidiecezji Warszawskiej.
Urodzony w 1923 r. w Częstochowie Samuel Willenberg, w 1943 r. został wywieziony z rodziną do Treblinki. Podając się za murarza, jako jedyny z transportu uniknął natychmiastowej śmierci i został skierowany do Sonderkommando. Uwiarygodniło go to, że miał na sobie poplamiony kitel ojca - malarza.
Pracując w sortowni wśród przedmiotów należących do zamordowanych rozpoznał ubrania swoich dwóch sióstr - Tamary i Ity. Jednym z jego obowiązków było też strzyżenie włosów Żydówkom, idącym do komór gazowych. 2 sierpnia 1943 r. uczestniczył w buncie. Jego uczestnicy podpalili obóz i uciekli. Z kilkusetosobowej grupy uciekinierów ocalało tylko 68. Willenberg przedostał się do Warszawy, gdzie jako żołnierz batalionu "Ruczaj" wziął udział w powstaniu. W 1950 r. wyjechał do Izraela, gdzie ukończył studia inżynieryjne.
Twórczością artystyczną zajął się po przejściu na emeryturę. Jest autorem projektu pomnika ofiar częstochowskiego getta, który odsłonięto w 2009 r.
Od ponad 30 lat przyjeżdża do Polski z okazji rocznicy Powstania Warszawskiego. W 1994 r. ponownie przyjął obywatelstwo polskie. Jest organizatorem wyjazdów młodzieży izraelskiej do Polski. Jego książkę "Bunt w Treblince" opublikowało w 2004 r. wydawnictwo "Więź".
Szczyci się wysokimi odznaczeniami polskimi i izraelskimi. Jest bohaterem kilku filmów dokumentalnych i licznych publikacji o martyrologii i patriotyzmie polskich Żydów.
Samuel Willenberg jest obecnie jedynym żyjącym uczestnikiem buntu w Treblince.
Skomentuj artykuł