Kilkanaście tysięcy osób w Orszaku Trzech Króli
Kilkanaście tysięcy osób wzięło udział w barwnym Orszaku Trzech Króli, który przeszedł ulicami Warszawy. "Idąc w orszaku z jednej strony tworzy się nowy obyczaj, a z drugiej daje świadectwo ludziom, że wierzymy w Chrystusa, który w Betlejem stał się człowiekiem" - mówił przed rozpoczęciem pochodu metropolita warszawski kard. Kazimierz Nycz.
Orszak Trzech Króli zorganizowany został w Warszawie już po raz trzeci. Dotychczas odbywał się w niedzielę poprzedzającą święto Trzech Króli na wąskich uliczkach Starego Miasta. W tym roku wyruszył 6 stycznia z Placu Zamkowego w kierunku Placu Piłsudskiego.
Inicjatywa zorganizowania ulicznych jasełek powstała w szkole dla chłopców „Żagle” prowadzonej przez Stowarzyszenie „Sternik” w Międzylesiu.
Impreza zakrojona na tak szeroką skalę, angażująca ponad 1,5 tys. małych aktorów idących w orszaku oraz towarzyszące im tłumy widzów, narodziła się z małego, szkolnego przedstawienia. Po raz pierwszy zorganizowano je w 2005 r. w skromnych, kameralnych warunkach, później w miarę rozrastania się, przeniesiono na deski warszawskiego teatru Buffo, by wreszcie zaaranżować je w przestrzeni miejskiej i zaprosić do wspólnego przeżywania tłumy warszawiaków oraz turystów odwiedzających miasto.
W tym roku w warszawskim orszaku wzięło udział już 16 szkół, organizacje harcerskie, podchorążowie Szkoły Głównej Służby Pożarniczej. Co więcej, Orszak w tej samej formule odbywa się również w innych miastach, m.in. Poznaniu, Wrocławiu, Krakowie, Gdańsku i Szczecinie.
Tłumy warszawiaków zaczęły się gromadzić na Placu Zamkowym już przed godz. 11. Wśród publiczności wolontariusze rozdawali cieszące się dużą popularnością papierowe korony i śpiewniki z kolędami do wspólnego śpiewania podczas przemarszu. Tuż przed godz. 12 Plac Zamkowy był wypełniony po brzegi. Sprzed kolumny Zygmunta uformowano drogę przemarszu.
Punktualnie w południe przed kolumną pojawił się metropolita warszawski kard. Kazimierz Nycz. Uczestnicy Orszaku odmówili modlitwę Anioł Pański.
Kard. Nycz z satysfakcją podkreślił, że "mimo zimnych rączek i zmarzniętych buzi", w tym roku jest więcej niż w poprzednich latach młodzieży, dzieci i szkół, biorących udział w Orszaku. Dziękował obecnym za ich udział. Stwierdził, że "wychodząc na główne ulice Warszawy i wędrując do szopki tak jak Trzej Mędrcy na Plac Piłsudskiego, pod krzyż, każdy uczestnik upodabnia się do Trzech Króli, którzy przyszli z dalekich krajów, by pokłonić się Chrystusowi nowo narodzonemu".
"Nie wstydzili się tego, że szli i że klękali przed małym dzieckiem. Wrócili z powrotem głosząc, że to jest Mesjasz i głosili wszystkim, których spotkali oraz mieszkańcom swoich krajów prawdę o tym, że Bóg stał się człowiekiem, że Jezus się narodził. Pielęgnując tradycję świąt, idąc w orszaku Trzech Króli z jednej strony tworzy się nowy obyczaj i tradycję, a z drugiej daje świadectwo ludziom, że wierzymy w Jezusa Chrystusa, który w Betlejem stał się człowiekiem" - powiedział kard. Nycz.
Po błogosławieństwie metropolity warszawskiego Orszak Trzech Króli ruszył Krakowskim Przedmieściem. Na czele szły grupy pastuszków i aniołów uformowane m.in. przez niewidome dzieci z Zakładu dla Niewidomych w Laskach. Następne były w kolejności, symbolizujące trzy kontynenty (Europę, Azję i Afrykę) grupy dzieci z przeszkoli oraz dziewcząt i chłopców przebranych za damy dworu i rycerzy ze świty każdego z Trzech Króli. Pochód otwierała grupa europejska w opończach koloru czerwonego i granatowego, następnie grupa azjatycka w zieleni oraz grupa afrykańska w strojach błękitnych i granatowych. Giermkowie nieśli flagi i proporce z emblematami Trzech Króli i barwie przynależnej konkretnej grupie kontynentalnej.
Każdej grupie towarzyszyło specjalne hasło. Grupa afrykańska powtarzała słowa "Afryka wiarę na sztandar zatyka". Grupa europejska miała hasło: "Europa semper fidelis - Europa zawsze wierna", natomiast orszak azjatycki - "Okazja, by Boga poznała Azja". Orszaki przygotowały też jeden z darów: kadzidło, mirrę lub złoto. W orszaku znalazły się też żywe zwierzęta – od podhalańskich owiec po egzotyczne wielbłądy.
Pochód każdej grupy zamykał jej król. W rolę Kacpra wcielił się ekonomista Adam Domaradzki, obecnie biznesmen działający w branży telekomunikacyjnej. Żonaty, ma 11-letniego syna oraz 7-letnią córkę.
Melchiora zagrał nauczyciel Michał Molga, który jest nauczycielem i koordynatorem nauczania początkowego w Szkole „Żagle” Stowarzyszenia Sternik. Obydwaj jechali konno i pozdrawiali warszawiaków.
Na wielbłądzie plac Zamkowy opuścił Baltazar, którego zagrał Bol Deng Aleu Martin, który pochodzi z południowego Sudanu, a mieszka w Polsce od 1996 r. Swój kraj opuścił z powodu prześladowań chrześcijan. Ukończył tam studia z nauk politycznych i administracji, w Polsce studia medyczne na kierunku terapia i opieka. Jest terapeutą w domu Opiekuńczo-Leczniczym w Pilaszkowie. Żonaty, ma czworo dzieci.
Ruszający z Placu Zamkowego orszak liczył kilka tysięcy osób. Kolejne kilka tysięcy warszawiaków ustawiło się wzdłuż Krakowskiego Przedmieścia. Pochód był tak liczny, że ostatnie grupy opuściły Plac tuż przed godz. 12.30, wciąż jednak za Orszakiem podążały rodziny zaopatrzone w papierowe korony.
Na trasie orszaku warszawiacy nieśli przyniesione z domu gwiazdy betlejemskie, śpiewali kolędy, wiele osób pozowało do zdjęć z aniołkami, pastuszkami czy diabłami. Najliczniej przybyły rodziny z dziećmi, było wiele młodych małżeństw. "Przyszliśmy, bo chcemy pokazać, jak wygląda chrześcijańska tradycja tego dnia. Chcemy też uczcić święto Trzech Króli. To bardzo dobrze, że został w nim przywrócony dzień wolny, chociaż wolne w Wigilię też by się przydało, nikt by na tym nie stracił" - powiedzieli KAI Michał i Iwona, którzy przyszli na pochód z dwojgiem dzieci.
"Dziś możemy zobaczyć, jak dużo jest nas, chcących uczcić to święto, a nie tylko spędzić je jako dzień wolny. Rozumiem krytyczne głosy pracodawców, że nowe święto rozbija rytm pracy, ale to szansa, by pokazać ludziom, jakie są nasze wartości" - powiedział Krzysztof Kilian, którzy szedł w pochodzie z dwiema córkami.
Przy Domu Polonii, z wybudowanej na ulicy wieży wędrowców pozdrawiał ubrany w husarską zbroję Anioł Boży, którego zagrał asystent bankowy Marcin Wdowiak. "Cieszę się, że idziecie do Betlejem" - wołał do uczestników pochodu.
Następnie przy siedzibie Prokuratury Apelacyjnej na uczestników pochodu czekała "Republika Przyjemności". Główny diabeł (zagrał go informatyk Maciej Krysa) z czterema czarnymi pomocnikami, ubranymi w poszarpane tuniki z czarnej folii, kusił do zejścia na złą drogę. "Gwarantujemy wam same przyjemności w życiu, chodźcie do nas, a nie pożałujecie!" - mówił. Inne diabły kłuły widłami przechodniów.
Z kolei przy ul. Karowej ludzi podążających do Jezusa powitał Herod, w którego wcielił się właściciel firmy doradczej Jarosław Kopaczewski. "Ja jestem królem! Oddajcie mi pokłon!" - mówił.
Przed godz. 13 pochód dotarł ul. Królewską do stajenki na pl. Piłsudskiego. Tam oddał hołd Świętej Rodzinie zagranej przez pedagogów Ewę i Grzegorza Janiczaków z dwumiesięcznym synkiem Jankiem. Następnie odbył się tam rodzinny koncert kolęd prowadzony przez prezenterkę telewizyjną Jolantę Fajkowską.
Skomentuj artykuł