Bal a post

Jacek Siepsiak SJ

To zupełnie coś innego przyjaźnić się z zamożnymi, by wyciągnąć od nich pieniądze na biedaków, a co innego przyjaźnić się z biednymi, by im sensownie pomóc.

Skończył się karnawał. Powraca wysiłek poważnego myślenia o dietach. Należymy do tej części ludzkości, która by pożyć dłużej, musi ograniczać swoją konsumpcję. Skończył się "bal", trzeba podratować zdrowie. Dla wielu Wielki Post wpisuje się w ten wysiłek.

Post to jednak nie tylko dbanie o siebie. Jest związany z dbaniem o innych. Odmawiamy sobie, by dać biednym. Stąd tradycja balów charytatywnych. Huczna zabawa połączona ze zbiórką na szlachetny cel. Celebryci, dbając o swój wizerunek medialny, pokazują się przy akcjach charytatywnych. Nikogo nie oskarżam o nieszczerość, ale często wygląda to na usprawiedliwianie bogactwa. Mam dużo, ale jestem wrażliwy na biednych, więc mogę tyle mieć. (To się sprawdza zwłaszcza w sektorze prywatnym. Bo w państwowym już nie tak łatwo usprawiedliwić horrendalnie wysokie zarobki).

Korzystając z takiego trendu, "działacze pomocowi" przyjaźnią się z bogatymi, by pomóc potrzebującym. Również duchowni zabiegają o względy bogatych, by coś kapnęło na biednych. Przez wieki taka metoda wydawała się skuteczna.

DEON.PL POLECA

A jednak skuteczna nie jest. Ta część ludzkości, która by przeżyć, musi więcej (a nie mniej) jeść, wcale nie znika. Na takie dictum myślimy sobie: "Ale to daleko. My na to nie mamy wpływu. Marnujemy żywność, to prawda, lecz jaki to ma wpływ na sytuację biedaków? Nędza na świecie zależy od globalnych procesów, a nie od mojego poszczenia, od mojego samoograniczania się".

Tak się "uspokajamy", gdy przyjaźnimy się z bogatymi. Gdy śledzimy ich życie, gdy ono nas pociąga (choćbyśmy się do tego nie przyznawali), wtedy patrzymy z ich perspektywy.

Zupełnie inaczej jest, gdy przyjaźnimy się z biednymi. Gdy z nimi potrafimy zasiadać (nie raz i nie dwa) do wspólnego stołu. Gdy mogą gościć u nas (Łk 14,12-13), a my u nich. Wtedy poznajemy ich perspektywy. Ale do tego trzeba dostosować styl życia.

To naprawdę zupełnie coś innego przyjaźnić się z zamożnymi, by wyciągnąć od nich pieniądze na biedaków, a co innego przyjaźnić się z biednymi, by im sensownie pomóc. Wtedy już nie chodzi o spokój sumienia, ale np. o dostrzeżenie, że nasza planeta to wspólny dom.

Filmik z Dorocińskim demolującym własne mieszkanie gra na naszych emocjach, by pokazać, że niszcząc środowisko naturalne, unicestwiamy własny dom. Pokazuje też, że łatwiej nas przekonać, gdy jesteśmy emocjonalnie związani z tym, co niszczone. Gdybyśmy oglądnęli nędzną tekturową budę z jakichś odległych faveli czy przegniłą altankę, to nasza reakcja byłaby inna. Dlaczego? Bo nie bywamy w takich miejscach, nie znamy ich gospodarzy i nie widzimy w nich takich samych ludzi jak my.

Punkt widzenia zależy od… naszych przyjaźni. A one kształtują punkt siedzenia.

Jacek Siepsiak SJ - dyrektor naczelny Wydawnictwa WAM i redaktor naczelny kwartalnika "Życie Duchowe". Tekst ukazał się pierwotnie w Gazecie Krakowskiej

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Bal a post
Komentarze (8)
10 marca 2019, 23:47
"Zupełnie inaczej jest, gdy przyjaźnimy się z biednymi. Gdy z nimi potrafimy zasiadać (nie raz i nie dwa) do wspólnego stołu." Księże Jacku zabrakło informacji gdzie i kiedy zasiada ksiądz z biednymi do stołu. Verba docent exempla trahunt...
MR
Maciej Roszkowski
11 marca 2019, 08:49
A gdzie i kiedy Pan zasiada?
Andrzej Ak
10 marca 2019, 16:28
cz II Właśnie teraz nastał czas próby dla Polski i jej wszystkich obywateli oraz dzieci. Możni tego świata i słudzy tego samego upadłego anioła co kusił naszego Pana podczas 40-dniowego postu, powzięli ambitny zamiar zasiewu na naszej ziemi obrzydliwości wobec Świętego Oblicza naszego Boga, a mianowicie deprawacji dzieci od najmłodszych lat pod pretekstem bardzo potrzebnej edukacji seksualnej. Osobiście nie wątpię, iż program wprowadzania edukacji seksualnej wedle ideologii lgbt jest ogromnym błędem. Dziwię się natomiast wielu polakom, którzy w tym programie widzą jakieś dobro dla najmłodszych . Być może w tych programach wcale nie chodzi o dobro najmłodszych, lecz dobra własne ku własnym korzyściom określonych elit tego świata. Tak czy inaczej to My i nasze dzieci będziemy ofiarami tego eksperymentu. I tak dotykamy pokusy służenia dobru tego świata, współpracy z bogatymi, aktywnego włączania się w promowanie lepszej edukacji dla najmłodszych, a tym samym służenia królom królestw tego świata, którą w chwilach 40-dniowego postu odrzucił nasz Pan; Jezus Chrystus. Właśnie teraz Pan polecił mi objąć modlitwą "Jego Owieczki". Tą prośbę więc publikuję w nadziei, że znajdą się też inni gotowi służyć naszemu Panu, Jezusowi Chrystusowi. Drogie Siostry i drodzy Bracia w Chrystusie Panu, w tym czasie próby i wielu pokus, módlmy się gorąco za Owieczki Pańskie!
10 marca 2019, 22:34
"Właśnie teraz Pan polecił mi objąć modlitwą "Jego Owieczki"." Masz jakieś prywatne objawienia, czy słyszysz głosy, a może poprostu  masz takie natchnienie? Co to znaczy "Pan polecił mi"?
Andrzej Ak
11 marca 2019, 00:27
Czasami podczas modlitw czuję obecność Pana Jezusa przy mnie, wówczas mogę z Nim rozmawiać tak jak kiedyś, gdy moja świadomość opóściła umierające moje ciało i zawisłem pomiędzy światłem przede mną, a ciemną otchłanią która była pode mną. Tam poraz pierwszy rozmawiałem z Panem. Czasami rozmawiam z Panem Jezusem, jednak Jego głos pojawia się we mnie. Ja mogę mówić słowami lub w myślach, jednak Jego głosu nie słyszę moimi uszami lecz odbieram jakby Duchem. Trudno opisać tę formę komunikacji, bo nie jest to słyszalny głos, ani wyczuwalna intencja, czy intuicja, ani myśl, lecz jest to głos wewnętrzny.
12 marca 2019, 17:04
fajnie, zapytaj Go co o mnie myśli:) może powie w którą mam iśc stornę
Andrzej Ak
13 marca 2019, 19:21
Pojedź tylko na jedno spotkanie mimj.pl  - termin dowolny. Tam Duch Święty sam wskaże Ci drogę. Jest wiele dróg rozeznań, jednak to co tam człowiek otrzyma jest niepowtarzalne w skali całego życia. Niewielu tam dociera, jednak już na miejscu widać, iż wielu tam Bóg gromadzi i każdemu (wedle jego potrzeb) coś Podaruje. Tam można odnaleźć istny "Wodospad Dcuha Świętego".
Andrzej Ak
10 marca 2019, 16:23
Z perspektywy dzisiejszej Ewangelii obie formy przyjaźni kreślą też inne obrazy rzeczywistości. Idąc do bogatych możemy przyjąć pokusę fałszu i wejścia z nimi na  drogę targu; "dajcie na biednych, a kupicie sobie zbawienie". Idąc natomiast do biednych możemy przyjąć pokusę pychy i stać się "świętym orędownikiem ubogich i słabych" żyjących w oddaleniu od Boga, którym trzeba nieść Boga oraz Jego dary. Tych pokus w obecnym świecie wcale nie ubyło względem czasów biblijnych, wręcz przeciwnie trochę ich przybyło. Kiedyś deprawowano dzieci poprzez różne formy niewolnictw, np poprzez konflikty zbrojne w konsekwencji których owe dzieci traciły cały fundament bezpieczeństwa jakim były ich rodziny. Dzisiaj owe wojny toczy się w skali całego świata w atmosferze dalekiej od wojen i konfliktów, bo w atmosferze rozwoju i dobra dla najmłodszych. Pod pretekstem wprowadzania dobra wprowadza się to co nasz Bóg już dawno nazwał obrzydliwościami tego świata, ba nawet wyznaczył za to konkretne kary zapisane w przekleństwach Bożych. Wiem, iż to zagadnienie nieco kłóci się z Franciszkową wizją Boga Miłosiernego. Jednak dla uważnego czytelnika, po zapoznaniu się z większością Pism Świętych oraz dziennikami Świętych bezspornym stanie się fakt, iż większym fundamentem Boga jest Jego Sprawiedliwość, licząca sobie o wiele więcej lat, niż Jego Miłosierdzie, które jest ograniczone w czasie oraz które jest dostępne po spełnieniu określonych warunków.