Benedykt XVI na wojnie z fake news

(fot. shutterstock.com)

Żyjemy w trudnych czasach dla prawdy. Jak inaczej nazwać sytuację, w której zaskakującą popularnością cieszą się tak zwane fake news, a niektórzy ludzie bez mrugnięcia okiem sprzedają jawne kłamstwa jako "alternatywne fakty"?

"Niebieski wieloryb", starożytne imperium Lechitów, papież Franciszek zmieniający treść Dziesięciu Przykazań - wątpliwe czy wręcz fałszywe informacje zawsze były przedmiotem spekulacji. Na to, że nie mamy do czynienia z nowym zjawiskiem, zwraca uwagę Marcin Napiórkowski w znakomitym wywiadzie udzielonym "Dwutygodnikowi". Legendy służyły kiedyś za dobre narzędzie wyjaśniania świata, a sama "postprawda jest nowym, modnym terminem na nazwanie szeregu fenomenów, które zostały wcześniej nazwane i opracowane". Jest takie popularne powiedzenie, głoszące, że w każdej legendzie jest ziarnko prawdy. Szereg popularnych pseudoteorii może jakąś prawdę zawierać, a z pewnością oddziaływać społecznie. Mimo to mamy poważny problem: w świecie rządzonym przez szybki przepływ informacji wiele bzdur uzyskuje status prawd. Boimy się relatywizmu, ale nie widzimy, że jest większe niebezpieczeństwo - wiara w prawdziwość kłamstwa. Doskonale o tym procesie pisała dla DEON.pl Katarzyna Nocuń.

DEON.PL POLECA

Co gorsza powyższy trend to pewna lansowana obecnie polityka. Niedawno zobaczyłem krótki film zdradzający, w jaki sposób doradczyni prezydenta Donalda Trumpa, Kellyanne Conway, skutecznie radzi sobie z właściwie dowolnym rozmówcą zadającym jej niewygodne pytania. Conway, posługując się nic nieznaczącymi ogólnikami, nie udziela na nie odpowiedzi, a przyłapana na mówieniu nieprawdy z rozbrajającą szczerością twierdzi, że przywołane przez nią "fakty" są "alternatywne". To przykład niezwykłej obłudy - gdy brakuje odwagi do przyznania się do kłamstwa, pozostaje nazywanie go opcją, a nie przeciwieństwem prawdy, a pani Conway nie jest osamotniona w tym podejściu. Wystarczy, że popatrzymy na pontyfikat Franciszka, który od początku obfituje w "życzliwych" komentatorów pragnących wyciągać z papieża więcej niż ten powiedział czy nawet przypisujących mu słowa, których nie mówił.

Wielu będzie za tę tendencję obwiniało postmodernizm i faktycznie kryzys prawdy jest jego dalekim pokłosiem. Gdy zabraknie wielkich narracji czy autorytetów, pozostaje poruszanie się po omacku wśród małych opowieści. Problemem nie jest jednak ich ilość, co raczej brak wyraźnego kierunku i celu. To niebezpieczna sytuacja, lecz nie warto tracić czasu i energii, by nad nią załamywać ręce. Potraktujmy ją jako punkt wyjścia i pomyślmy o niej jako o szansie na rozpoznanie, czym jest prawda dziś, co dla nas znaczy. Warto także znaleźć dobrego przewodnika na tym szlaku. Jednym z najlepszych jest Benedykt XVI, który wiele miejsca poświęcił problemowi prawdy. Jego nauczanie może dziś stać się bronią w walce z fake news, choć papież-emeryt nie daje prostych rozwiązań.

Słynny wykład wygłoszony przez papieża na uniwersytecie w Ratyzbonie nieszczęśliwie spotkał się z negatywną reakcją, która skutecznie zakryła jego potężny i wartościowy przekaz. Do dziś osoby widzące w islamie przede wszystkim zagrożenie niesprawiedliwie wykorzystują go jako cep na muzułmanów, podczas gdy wystąpienie papieża absolutnie nie powinno być czytane w takiej optyce. To fakt, że Benedykt XVI przeciwstawił chrześcijaństwo i islam, ale zrobił to, by ukazać, jak w tych dwóch wielkich religiach rozumiana jest prawda. Jako chrześcijanie wierzymy, że objawiła się we wcieleniu Słowa - Jezusie Chrystusie, ale czy to, że została nam dana, równa się temu, że "mamy prawdę"? Niekoniecznie. Prawda jest czymś trudnym, bo nas przekracza. Stanowi wyzwanie i przedmiot do poznania. Jeśli nie będziemy o niej myśleć w taki sposób, to błyskawicznie możemy wpaść w pułapkę uczynienia z prawdy martwego muzealnego obiektu w gablocie, a nawet gorzej - zrobienia z niej narzędzia ideologii.

Nieprzypadkowo właśnie ten papież przyjął za swoje zawołanie słowa Cooperatores Veritatis, współpracownicy prawdy, bo takie jest właśnie nasze zadanie jako chrześcijan. Z prawdą trzeba współpracować i trzeba jej służyć. Choć czasem poruszamy się w ciemności, to Jezus wyznaczył kierunek podążania. W niewygłoszonym wykładzie inauguracyjnym na Uniwersytecie Rzymskim papież podkreślił, że tę służbę wyrażała struktura średniowiecznej akademii. Zakładała hierarchię nauk, z których wszystkie były podległe tej najwyższej - teologii, wiedzy o Bogu. Nie był to zwykły zbieg okoliczności, lecz cywilizacyjny projekt wypływający z przekonania o podporządkowaniu całej rzeczywistości stworzenia prawdzie objawienia.

Skąd jednak współczesny kryzys prawdy? W odczycie na Katolickim Uniwersytecie Ameryki papież wskazał na jego przyczynę. Kryzys, który obecnie możemy obserwować, wziął się z kryzysu wiary. Wydaje się, że ma on dwojaką naturę: z jednej strony świat zaczął odwracać się od religii, a z rozdziału tego, co święte, od tego, co świeckie, uczyniono jedno z głównych zadań demokracji. Z drugiej strony, ludzkość utraciła ufność Bogu, wiarę w to, że się nam objawił. Wielu zaczęło podkreślać, że prawda wiary wiąże się z przymusem i przemocą. Tymczasem to wiara pozwala nam "z wolnej woli przyjąć świadectwo Boga i uznać Go za transcendentnego gwaranta objawionej przez Niego prawdy". Gdy zwrócimy uwagę na ten fragment, wyraźnie widzimy, że kluczowy jest tu element dobrowolności. Z własnej woli idziemy za prawdą, staramy się, by żyć tak jak Jezus, naśladować Go, dając świadectwo. Nikt nie może przymusić do tego drugiego człowieka, bo wtedy dokonałby zamachu na prawdę, uczynił coś, co jest wbrew jej naturze. Papież przypomniał o tym w mocnych słowach podczas pielgrzymki do Francji, podkreślając, że prawda objawiona przez Słowo Boże wyklucza wszystko, co określa się jako "fundamentalizm". Dlatego też nie sposób na wierze budować przemoc.

Tak pojmowana prawda nie jest tylko wartością logiczną, ale planem i wyzwaniem. Taka prawda jest w stanie wykluczyć fałsz, pokazać jego słabość i pustkę, która się za nim kryje. Na kłamstwie niczego się nie zbuduje, a można jedynie wprowadzać chaos. Co zaś najważniejsze takiej prawdy potrzebujemy - prawdy, która wyklucza przemoc, nie jest narzędziem opresji. Ukazała się nam i jest drogą życia każdego chrześcijanina. Wiemy, jak za nią podążać.

Karol Kleczka - członek Klubu Jagiellońskiego, doktorant filozofii na UJ

Redaktor i publicysta DEON.pl, pracuje nad doktoratem z metafizyki na UJ, współpracuje z Magazynem Kontakt, pisze również w "Tygodniku Powszechnym"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Benedykt XVI na wojnie z fake news
Komentarze (5)
S
Szymon
24 kwietnia 2017, 07:17
Ale przecież fake news są takie chwytliwe, prawda Redakcjo? Jak choćby kłamstw o "dziesięciu sierotach z Aleppo", których rząd nie chce wpuścić. Przecież to był taki doskonały pretekst do wyrażenia swojego świętego oburzenia.
DS
Dariusz Siodłak
23 kwietnia 2017, 16:15
Trzewia mi się przewracały jak czytałem ten artykuł ! Biedny Franciszek pada ofiarą pomówień.Potem autor jako przykład fake newsa podaje nieprawdziwe informacje na temat wykladu Ratzingera w Ratyzbonie  i pisze o niesprawiedliwej krytyce, która spotkała papieża Benedykta XVI. Na litość Boską ! Nie kto inny jak obecny papież, wówczas biskup Buenos Aires krytykował Benedykta XVI za jego słowa o islamie. Oczywiście zrobił to w bardzo cwany sposób posługłując się swoim rzecznikiem. [url]http://www.ekumenizm.pl/koscioly/katolickie/w-watykanie-zawrzalo/[/url]
23 kwietnia 2017, 15:04
Jako chrześcijanie wierzymy, że objawiła się we wcieleniu Słowa - Jezusie Chrystusie, ale czy to, że została nam dana, równa się temu, że "mamy prawdę"? Dokładnie tak Panie Kleczka - mamy prawdę,czy to się Panu podoba czy nie. Mamy ją bo tak spodobało się Naszemu Bogu-Bogu Jedynemu,Bogu Prawdziwemu, nie zaś bogu fałszywemu jakim jest bóg muzułmanów,hinduistów,żydów etc. Mamy prawdę,która nie pochodzi od nas ani nie jest naszą własnością,mamy prawdę która jest niezmienna bo niezmienny jest Bóg ,który nam ja objawił. Mamy prawdę,która właśnie od nas katolików wymaga najwięcej i względem tej prawdy będziemy rozliczani. Wypada też zauważyć,iż Pańskie dywagacje doskonale pokrywają się z "babolem" który popełniono na SV2 poprzez uznanie,iż Kościół Chrystusowy trwa (czyli jest czymś większym) w Kościele Katolickim nie zaś Nim jest jak od początku Kościół nauczał. Ten pseudoekumeniczny (bo takie były motywacje tego zapisu) potworek straszy jak widać do dziś pod różną postacią. Na koniec przypomnę tylko ,iż jednym z czołowych soborowych "macherów" był nie kto inny jak Joseph Ratzinger, późniejszy Benedykt XVI   
25 kwietnia 2017, 15:59
"mamy prwdę" .... tak mówili wyznawcy ok. 4,5 Bogów wymyślonych przez ludzi do tej pory. 
30 kwietnia 2017, 20:48
Użycie pytania "czy mamy pradę" w tym sensie, że możemy z nią robić co się nam podoba. A w rzeczywistości to my mamy się jej podporządkować. W tym sensie nie mamy jej tylko ona nas ma. Dla naszego dobra.