Biedroń czyta katechizm

(fot. frankjuarez / flickr.com / CC BY)

Z wypiekami na twarzy oglądałem niedzielny program Marka Czyża "Bez retuszu" w TVP.info. Temat główny "Czy Kościół nie nadąża za wyzwaniami współczesnego świata?" - to wątek na czasie, podgrzany ostatnio przez Gazetę Wyborczą i będący zarazem przejawem troski o to czy państwo polskie i jego podatników stać na to, aby opłacać katechetów w szkołach, kapelanów w szpitalach, wojsku itd. Jako, że bliska koszula ciału, a w branży jestem od 10 lat, poczułem się w obowiązku, aby przywołać kilka błędów, które uparcie, niczym mantra powtarzane są przez interlokutorów z lewej strony.

1. Największe bajanie dotyczy tezy, że na lekcjach religii oceniamy praktyki religijne. Pamiętam jak obecna Pani Minister, tuż po otrzymaniu nominacji na kolejne stanowisko w swojej karierze, również wykazała się fatalnym poziomem rozeznania tematu przy odpowiedzi na pytanie o możliwość zdawania religii na maturze. Otóż, chciałem uspokoić, że katecheta nie może oceniać ucznia za jego praktyki religijne, lekcja religii to nie nabożeństwo parafialne, w czasie którego uczniowie przez 45 min. wznoszą swe oczy ku niebiosom, zaś na maturze nie pytamy w ostatni piątek zjadł kotleta. W swojej praktyce miałem i mam wielu uczniów, którzy rzadko odwiedzają Kościół, nie mówiąc już o modlitwie czy spowiedzi. Osobiście bardzo nad tym ubolewam, ale nie stoi to na przeszkodzie, aby te osoby - po spełnieniu określonych warunków - miały na świadectwie ocenę bardzo dobrą lub nawet celującą. Jeśli już mowa o warunkach, to podkreślmy, że chodzi o te intelektualne - każdy przedmiot nauczany w szkole ma wypracowane kryteria oceniania, plany wynikowe; nadto, nauczyciel, który dokonuje oceny, jest obowiązany przestrzegać zasad oceniania wewnętrznego, które funkcjonują w poszczególnych placówkach. I tak jak każdy przedmiot, tak i religia ma jasno i wyraźnie sprecyzowane odpowiedzi na pytania, jaki zakres materiału, jakie umiejętności powinien nabyć uczeń na określoną ocenę. Niedostrzeganie tego faktu przez pierwszego pedagoga, jakim jest minister edukacji narodowej, lub zaproszeni goście do programu, świadczy o głębokiej niewiedzy lub świadomej ignorancji. Nie wiadomo co gorsze!?

2. Nie ma przymusu, aby uczestniczyć w lekcjach religii. Na początku roku, czy też danego etapu edukacyjnego, rodzice oświadczają na piśmie swoją wolę. Nikt z tego powodu nie jest dyskryminowany, szkoła zapewnia dziecku opiekę, natomiast, jeśli jest to pierwsza lub ostatnia lekcja uczeń odpowiednio wcześniej może wrócić lub później przyjść do szkoły.

3. Każdy uczeń może uczestniczyć w lekcjach religii. Nie pytam o metrykę chrztu. Nigdy nie zapomnę ucznia, którego mama była katoliczką, tata muzułmaninem. Zaznaczę, że uczeń był piątkowo-szóstkowy, a swoją wiedzą przebijał niejednego katolika. Na marginesie, jako tato chcę powiedzieć, że - gdyby była taka możliwość - chętnie posłałbym moje dzieci na dodatkowe lekcje z judaizmu albo islamu; przyklaskuje również zajęciom z etyki (inny problem, że w szkołach podstawowych nie ma na nie chętnych).

4. Ocena z religii wlicza się do średniej. Oczywiście, że tak - jeżeli ktoś pracuje cały rok, to dlaczego jego wysiłek miałby być nie doceniany? Sam fakt wliczania do średniej nie spada na uczniów jak grom z jasnego nieba, nie krzywdzi również tych którzy nie uczestniczą w zajęciach, a to z tego prostego powodu, że przy obliczaniu średniej zmniejsza się proporcjonalnie podzielnik (liczba przedmiotów przez którą dzielimy średnią ucznia).

5. Katecheta - czy to świecki czy ksiądz - jest tak jak każdy inny pedagog jest członkiem rady pedagogicznej szkoły z tymi samymi prawami i obowiązkami. Katecheta to nie jakiś szkolny potworek ponad prawem. Każdego z nas obowiązuje nadzór pedagogiczny - jesteśmy wizytowani przez dyrektora placówki, w której jest się zatrudnionym, osoby wydelegowane ze strony kuratora lub naczelnika wydziału oświaty. Ponadto katecheci są wizytowani w ramach wizytacji biskupiej w parafii - wówczas wkracza wydział katechetyczny. Dodajmy, katecheci oprócz szkoleń, które przechodzi każdy nauczyciel, także są zobowiązani do uczestnictwa spotkaniach katechetycznych, stanowiących formę doskonalenia zawodowego. Z kolei sama hospitacja przebiega według określonych reguł a na końcu jest spisywany protokół. Przełożony musi ocenić czy jego pracownik prawidłowo wywiązuje się ze swoich obowiązków, czy metody, które dobiera podczas prowadzonych przez siebie zajęć odpowiadają realizacji powziętego celu, wreszcie, czy dana jednostka lekcyjna jest zgodna z programem nauczania. Jeżeli coś nie domaga należy wprowadzić plan naprawczy. To jest standard. Kurator czy dyrektor ocenia pracę nauczyciela ale nigdy nie słyszałem, aby wskazywał przyrodnikowi czego ma nauczać na lekcjach przyrody, jak uczeń ma wykonywać zagranie serwisowe z siatkówki, albo jakich czasowników nieregularnych ma się uczyć z języka angielskiego. Z prostego powodu! To nie są jego kompetencje. Katecheta, tak jak każdy nauczyciel, przechodzi poszczególne stopnie awansu zawodowego i musi spełnić wymagania zawarte w Karcie Nauczyciela oraz w poszczególnych rozporządzeniach. No i zapewniam: tytuł nauczyciela mianowanego, dyplomowanego nie nadaje Jego Ekscelencja, ale właściwe organy państwowe do tego powołane. Z koeli jako oczywisty uznaję już fakt, że aby nauczać w szkole, nauczyciel powinien wykazać się osobnymi kwalifikacjami pedagogicznymi.

6. W dyskusji, która aktualnie przetacza się przez nasze media, oberwało się także kapelanom pracującym w wojsku, w szpitalach czy hospicjach. Tak się składa, że w ciągu roku w rodzinie pożegnaliśmy dwie bliskie osoby, które w ostatnich dniach życia swojego życia korzystały z opieki hospicyjno-paliatywnej, od kilku lat jesteśmy również w stałym kontakcie z jednym z domów opieki społecznej. Z bliska zatem mamy okazję przyglądać się pracy kapelanów, być jej świadkami - mówienie, że ich praca jest zbędna, lub że nie powinna obciążać budżetu państwa jest wyrazem już nie głupoty ale chamstwa wobec chorych. Człowiek chorujący, umierający to nie tylko balast dla NFZ, "coś", co należy odpowiednio - oraz jak najtaniej - zaopatrzyć tylko pod kątem leków i opieki medycznej. Osoba, która cierpi ma prawo do pomocy psychologa i kapelana. I proszę się nie martwić - ksiądz po wejściu na salę nie kropi wodą święconą. Pierwszą zasadą jest poszanowanie wolności i woli samego chorego lub jego rodziny.

7. Ale byłoby pysznie - wyobrażam sobie jak Kazimiera Szczuka, Katarzyna Piekarska, Robert Biedroń niczym "Wielcy Inkwizytorzy" w jednej ręce trzymając rozkład materiału nauczania religii katolickiej w Polsce, w drugim zaś ręku Katechizm Kościoła Katolickiego tworzą Wielką Komisję Rewizyjno-Nadzorującą Ze Strony Państwa Dla Programu Nauczania Religii Na Terenie Polski! W roli eksperta od teologii niezawodny Tadeusz Bartoś, a za łączność z Episkopatem jest odpowiedzialny ks. Wojciech Lemański… Ministrowie, politycy i wszelkiej maści eksperci chętnie pouczają innych, ale sami nie chcą słuchać. To ich pierwszy grzech. Pod płaszczykiem demokracji i ideałów państwa świeckiego dyktat mniejszości chcą narzucić większości. Tymczasem politykom został dany mandat, zostali powołani, aby przede wszystkim służyć i słuchać tego, co mówi społeczeństwo, które im za to jeszcze nieźle płaci. Słuchanie jednak zakłada pokorę, a tej wyraźnie naszym notablom brakuje. Jak bowiem tłumaczyć sytuację, w której nie szanuje się woli większości rodziców, którzy chcą aby ich dzieci chodziły na katechezę (np. z czterech szkół podstawowych, w których pracowałem liczba chętnych oscyluje w granicach ponad 90% - taka sytuacja powtarza się co roku). I nie mydlmy oczu jakaś troską o nasz budżet. Boli coś innego, aż korci by pomajstrować w rozdziale o moralnym nauczaniu Kościoła, która jest prawdziwą solą w oku piewców nowoczesnego państwa, czyli: że życie jest absolutnie chronione od naturalnego poczęcia do naturalnej śmierci, że naturalne metody planowania rodziny są najbardziej skuteczne, że "nie" dla prezerwatyw, że seks tylko w małżeństwie, że czyny homoseksualne są grzechem - z każdym punktem ciśnienie wzrasta…

Znam środowiska, szkoły, parafie, rodziców, wreszcie samych uczniów, którzy czekają na lekcje religii, szanują i lubią swoich katechetów, obdarzają ich dużym zaufaniem - a to dzisiaj wartości w cenie, na które trzeba sobie zapracować. Spotkałem katechetę, któremu uczeń powiedział, że "chciałby mieć takiego tatę". To chyba najpiękniejsza "zapłata" za nauczycielską pracę, bo to, co dają nasi pryncypałowie jest marne. No, ale o czym tu mowa skoro piewcy tego co "nowe" i "oświecone" w miejsce ojców i matek wpisują "rodzic 1" i "rodzic 2", a rozdział z moralnym nauczaniem Kościoła chcieliby zastąpić "Standardami edukacji seksualnej w Europie", gdzie miejsce Autora-Boga małpuje bożek przyjemności.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Biedroń czyta katechizm
Komentarze (42)
P
pedagog
18 sierpnia 2014, 13:40
Bywa i tak, ksiadz katecheta: Przychodzi czas koledy ksiedza nie ma na lekcji, a po miesiący tematy sie pojawiaja, pojawiaja sie nieobecnosci. Ksiadz jest czlonkiem Rady pedagogicznej w ktorych nie uczestniczy. Podczas rekolekcji wielkopostnych odpowiedzialni za dzieci i mlodziez inni nauczyciele ale nie ksiadz. Lekcje religii powinny byc w salkach parafialnych.
A
anonim
18 sierpnia 2014, 16:16
To że aby dodać sobie powagi nazwiesz się pedagogiem nie powoduje że stajesz się mądrzejszy. A wypisujesz zwyczajne głupoty. Zamierzasz nam wmawiać że w okresie koledowym księży nie ma na lekcjach? Bo chodzą po kolędzie zamiast prowadzić lekcje? Chodzą po kolędzie w czasie lekcyjnym czyli w godzinach przedpołudniowych? Reszty głupot już nie komentuję, szkoda czasu.
F
fert
15 sierpnia 2014, 12:55
"zaś na maturze nie pytamy w ostatni piątek zjadł kotleta" - coś tu chyba nie tak Chyba wiecie, że przepisując te kody captcha odwalamy dla Goole darmową pracę?
M
maras
17 sierpnia 2014, 15:06
myślę, że dodanie "kto" rozwiąże problem. - Nie pytamy kto w ostatni piątek zjadł kotleta.
PJ
po jakiego raz jeszcze pytam
13 sierpnia 2014, 22:44
Przepraszam za język, ale po jakiego huja taki tytuł do takiego artykułu. Po co używać nazwisk osób, które mają odmienne poglądy...Może Biedroń jednak nie czyta KKK, a może czyta. Może tylko ogląda obrazki. Napisz pan artykuł pt. Lemański nie czyta katechizmu. Pojeby DEMONowskie.
J
Jacek
17 sierpnia 2014, 12:58
Po jakiego huja czepiac sie tytulu, jak artykul dobry ?
P
Piotr
13 sierpnia 2014, 08:29
zabezpieczyłem domeny: karolwojtyla.pl, sjp2.pl, swietyjanpawel2.info. Z pewnych przyczyn muszę je wydzierżawić. Zaproponowałem to już wielu instytucjom kościelnym ale te mają to gdzieś. Nie chcę tego dawać pod strony erotyczne (a takie oferty mam), więc jeśli jesteście zainteresowani wydzierżawieniem za naprawdę niewielką kwotę to proszę o info na: p.swierczewski@wp.pl  PS. Więcej postów pewnie nie będzie, gdyż sadząc po orażliwych komentarzach, niektórzy robią rtlko wstyd Kościołowi i maja typowo roszczeniowy stosunej dozycia. Wstyd mi za takich wiernych
A
anonim
12 sierpnia 2014, 22:23
cd "Cele katechetyczne – wymagania ogólne [...] III. Odkrywanie powołania chrześcijańskiego. Uczeń interpretuje egzystencjalnie wiedzę religijną, którą zdobył, posługując się cytatami biblijnymi; korzysta z różnorodnych źródeł informacji i dokonuje hierarchizacji zadań spoczywających na  katoliku względem rodziny i społeczności, w których żyje. [...]" "Zalecane warunki i sposób realizacji Proponowany model katechezy młodzieżowej, prowadzącej adresatów ku gotowości dawania świadectwa swej wiary, obok systematycznego studium wiedzy religijnej, przyznaje szczególne miejsce wychowaniu w prawdzie i wolności zgodnie z Ewangelią, formacji sumienia, wychowaniu do miłoś­ci, problematyce powołaniowej, zaangażowaniu chrześcijańskiemu w spo­łeczeństwie, stanowiąc również realizację funkcji wtajemniczenia (DOK 185). [...] Szczególnie ważne jest w tym budzenie i ugruntowywanie wiary, dążenie, by stała się wiarą osobową. Uczniowie winni odnaleźć swoje miejsce we wspólnocie Kościoła i poczuwać się do odpowiedzialności za wypełnienie tej misji w dorosłym życiu." Te zacytowane przeze mnie cele są jak najbardziej słuszne! Tyle tylko zaprzeczają one temu co usiłuje wmawiać autor, że lekcje religii to przedmiot jak każdy inny.
A
anonim
12 sierpnia 2014, 22:20
Szanowny Panie, chciałbym móc tak jak Pan stwierdzić, że wykazuje się Pan fatalnym poziomem rozeznania tematu, ale obawiam się że niestety tak nie jest, a jedynie usiłuje Pan robić czytelnikom wodę z mózgu. Największe Pańskie bajanie dotyczy tezy, że na lekcjach religii podobnie jak i na innych przedmiotach, ocenia się wyłącznie wiadomości i umiejętności. Owszem, lekcja religii to nie nabożeństwo parafialne, nie wznosi się również oczu ku niebiosom, ale czy ktokolwiek coś takiego twierdził? To jedynie Pańskie wymysły za pomocą których usiłuje Pan ukryć to że prawda jest jednak inna niż to co Pan usiłuje wmawiać. Aby nie być gołosłownym zacytuję z obowiązującej podstawy programowej: "Czas kształcenia ponadgimnazjalnego ma stać się okresem dochodzenia do auten­tycznej religijności." "Wiedza i umiejętności nie mogą przesłonić tego, co najbardziej ludzkie: ducha i religijnego wymiaru egzystencji." cdn
T
Tania
12 sierpnia 2014, 23:22
Uczę religii w gimnazjum,, ocenam WYŁĄCZNIE wiedzę i  umiejętnosci. Miałam uczennicę niochrzczoną, niepsaktykującą, miała celujący na świadectwie.
A
anonim
13 sierpnia 2014, 03:29
No to oceniasz niezgodnie z podstawą programową. I z nazwą przedmiotu. Bo ciągle funkcjonuje jednak określenie katecheza. Nie jedynie że: religia lecz również i że: katecheza. A katecheza to zupełnie co innego niż religia. Katecheza to przekaz wiary, a przekaz wiedzy to religioznawstwo. Ale w takiej sytuacji, pod pewnymi warunkami również byłbym skłonny oceniać samą wiedzę. Ciekawi mnie jednak - naprawdę ciekawi - jakie umiejętności oceniasz u tej nieochrzczonej i niepraktykującej. Bo przecież nie "gotowości dawania świadectwa swej wiary"
A
Aa
14 sierpnia 2014, 22:57
Na świadectwie szkolnym oraz w tzw. ramowym planie nauczania a także w dzienniku lekcyjnym jest "religia/etyka". Określenie "katecheza" funkcjonuje potocznie, a nie w szkolnych dokumentach.
A
anonim
15 sierpnia 2014, 11:41
To co piszesz świadczy o pewnym nieporozumieniu. Wygląda na to że zwyczajnie nie rozumiesz tych pojęć. Katecheza oznacza proces przekazu wiary - posprawdzaj sobie, choćby w wikipedii. Katechizować to znaczy przekazywać wiarę. Nie jest  więc to żadne pojęcie funkcjonujące potocznie lecz określenie odzwierciedlające istotę tego co się odbywa na tzw. lekcjach religii - potoczne to jest co najwyżej mówienie o religii zamiast o katechezach. Ale istotą tych zajęć zawsze był nie przekaz wiedzy lecz przekaz wiary! Zawsze była pewna formacja a nie dostarczanie informacji. Pojawiająca się informacja była wyłącznie srodkiem/narzędziem formacji! Jest program katechezy szkolnej, jest podstawa programowa katechezy w szkole, w trakcie prowadzonych katechez odbywa się w szkole katechizacja , są katecheci prowadzący katechizację. I takie określenie funkcjonuje w Kościele we wszelkich tego dotyczących dokumentach. Jest "Podstawa pro­gramowa kate­chezy Kościoła katolickiego w Polsce" - a nie podstawa programowa nauczania religii... To że w dzienniku i na świadectwie jest "religia/etyka" wynika z tego że są to dokumenty nie-KK lecz dokumenty państwowe/świeckie. A tak apropo, to już od paru lat nie ma religii w ramowym planie nauczania...
A
Aa
16 sierpnia 2014, 23:02
Czego nie rozumiem? Tyle lat w ww dokumentach szkolnych jest wpisana RELIGIA jako przedmiot nauczania, a nie katecheza. Katecheza jest przekazywana w ramach przedmiotu religia, podobnie jak np. geometria czy algebra w MATEMATYCE. Powtarzam jeszcze raz: w szkole NIE MA  przedmiotu nauczania katecheza, tylko RELIGIA.  Ta nazwa funkcjomuje chociażby na świadectwie szkolnym. Proszę zresztą to sprawdzić. 
A
anonim
17 sierpnia 2014, 03:19
Przecież nie neguję tego co jest wpisane w dokumentach szkolnych. Zwracam jedynie uwagę na to iż pojęcie religia funkcjonuje w języku/dokumentach świeckich/państwowych. W języku/dokumentach Kościelnych mówi się o katechezie/katechizacji a nie o religii. Skoro nie wierzysz to sobie sprawdź zamiast się zaperzać. Stwierdzenie, że katecheza jest przekazywana w ramach przedmiotu religia, podobnie jak np. geometria czy algebra w matematyce świadczy o kolejnym niezrozumieniu problemu, gdyż katecheza nie jest jakimś elementem, działem przedmiotu religia tak jak geometria czy algebra w matematyce. Katecheza/katechizacja, czyli przekaz wiary jest istotą tego co się odbywa w ramach przedmiotu o nazwie religia - zresztą sama tego nie negujesz. I wracając do źródła sporu, skoro istotą przedmiotu jest katecheza, czyli przekaz wiary, to ocenianie przedmiotowe nie może polegać na ocenianiu wiedzy - tak jak fałszywie sugeruje autor artykułu - lecz musi wiązać się z ocenianiem życia religijnego. Tak jak to zresztą jest wpisane w podstawie programowej.
A
Aa
17 sierpnia 2014, 10:14
Przecież w ramach przedmiotu religia poznaje się także główne religie świata. Poza tym religia funkcjonuje w szkole świeckiej, a podstawa programowa katechezy służy autorom do tworzenia programów nauczania religii: Adresatami podstawy programowej katechezy Kościoła Katolickiego w Polsce są przede wszystkim twórcy programów nauczania religii. W rubryce "religia" w dziennikach i na świadectwach wpisywane są także oceny, które uczeń uzyskał na zajęciach katechezy w innych, zatwierdzonych w Polsce kościołach i związach wyznaniowych. Imputowanie rozmówcy zaperzenia świadczy o swoim własnym problemie :)
J
Jacek
17 sierpnia 2014, 13:09
"okresem dochodzenia do auten­tycznej religijności." do ktorej kazdy musi dojsc sam, na podstawie, miedzy innymi, WIEDZY ktora mu sie przekazalo. WIEDZY ktora nie moze "przesłonić tego, etc ". Nauczyciel religii przekazuje WIEDZE ktora uczen konfrontuje ze swym doswiadczeniem.
A
anonim
17 sierpnia 2014, 15:39
"okresem dochodzenia do auten­tycznej religijności." do ktorej kazdy musi dojsc sam, na podstawie, miedzy innymi, WIEDZY ktora mu sie przekazalo. WIEDZY ktora nie moze "przesłonić tego, etc ". --- Ja musiałem podzielić wpis na dwie części bo w jednej nie przechodził. Ale nie można odczytywać jednej części tak jakby drugiej nie było. A w pierwszej było wyraźnie, że chodzi o przekaz wiary a nie wiedzy. To nie jest tak, że najpierw na lekcjach religii otrzyma przekaz wiedzy, a potem kiedyś dojdzie do autentycznej religijności. Tym co ma uczeń wynieść z lekcji nie jest wiedza lecz egzystencjalna interpretacja wiedzy religijnej. Powiedziano wyraźnie: "[...] obok systematycznego studium wiedzy religijnej, przyznaje szczególne miejsce wychowaniu w prawdzie i wolności zgodnie z Ewangelią, formacji sumienia[...]" "Szczególnie ważne jest w tym budzenie i ugruntowywanie wiary, dążenie, by stała się wiarą osobową" Nauczyciel religii przekazuje WIEDZE ktora uczen konfrontuje ze swym doswiadczeniem. --- NIE! Gdyby chodziło o przekaz wiedzy to mogłaby to robić dowolna osoba posiadająca wiedzę i nie organizowałoby się systematycznej formacji religijnej dla katechetów. Przekaz wiedzy jest jedynie narzędziem.
A
anonim
17 sierpnia 2014, 17:26
No i co z tego? Co to ma do rzeczy? Coraz bardziej nabieram przekonania, że po prostu nie potrafisz przyznawać się do błędów. I stąd te Twoje ciągłe uciekanie od tematu i próby zagadania go poprzez wygłaszanie stwierdzeń mających dowodzić tego czego nikt nie negował. Powtarzam jednak: - nie neguję tego, że w dokumentach świeckich używa się jedynie terminu religia - państwo nie zajmuje się przecież przekazem wiary; - nie neguję tego, że podstawa programowa katechezy służy do tworzenia programów nauczania religii - trudno zresztą aby służyła do czego innego skoro wyłącznie do tego jest przeznaczona; - określenie "katecheza" to nie żadne określenie funkcjonujące potocznie lecz pojęcie używane w języku Kościoła i oznaczające przekaz wiary; - w trakcie lekcji religii jak najbardziem może odbywać się przekaz wiedzy, ale istotą lekcji religii jest właśnie przekaz wiary.
2
2827
17 sierpnia 2014, 19:19
Powtarzam raz jeszcze: imputowanie rozmówcy różnych rzeczy, ktorych nie powiedział świadczy o problemie własnym, a nie rozmówcy:) Ale do rzeczy: uczeń na lekcjach religii otrzymał same oceny bdb za wyknane zadania, zaliczone testy etc., jednocześnie deklaruje, że nie uczestniczy w życiu Kościoła- jaką ocenę końcoworoczną postawisz?
A
Aa
17 sierpnia 2014, 19:20
To powyżej napisała Aa
A
anonim
17 sierpnia 2014, 20:35
Powtarzam raz jeszcze: imputowanie rozmówcy różnych rzeczy, ktorych nie powiedział świadczy o problemie własnym, a nie rozmówcy:) --- W pełni się z tym zgadzam. A to że po raz kolejny posuwasz się do takiej jak powyższa insynuacji również świadczy o Twoim własnym, a nie moim problemie. Skoro po raz kolejny uciekasz od merytorycznego pisania, a w dodatku usiłujesz sprowokować pyskówkę to odmawiam udziału w tym.
A
Aa
17 sierpnia 2014, 22:10
Czyli nie odpowiadasz na proste pytanie. Moje pytanie było merytoryczne- w szkolnej rzeczywistości takie sytuacje zdarzają się często- jestem nauczycielem i wiem, o czym piszę. Co więcej moje pytanie było nie tylko merytoryczne, ale także nie prowokujące pyskówki, o co mnie nieustannie posądzasz:)
A
anonim
18 sierpnia 2014, 04:01
Nasz spór zaczął się gdy stwierdziłaś, że określenie "katecheza" funkcjonuje potocznie, a nie w szkolnych dokumentach - tak jakbym ja twierdził, że katecheza występuje w szkolnych dokumentach. Odpowiedziałem Ci więc, że nie kwestionuję tego iż określenie religia funkcjonuje w szkolnych dokumentach, ale określenie katecheza nie jest żadnym potocznym pojęciem lecz określeniem odzwierciedlającym istotę tego co się odbywa na lekcjach religii. I spór nasz polega na tym, że Ty ciągle powtarzasz, że nie ma przedmiotu katecheza a w szkolnych dokumentach jest przedmiot religia - tak jakbym ja twierdził, że jest przedmiot katecheza i on jest w szkolnych dokumentach. A ja ciągle odpowiadam Ci że nie kwestionuję istnienia przedmiotu religia i jego występowania w szkolnych dokumentach, jednak zwracam uwagę na to, że istotą tego przedmiotu nie jest nauczanie religioznawstwa lecz katecheza, czyli przekaz wiary - i na dowód tego cytuję Ci podstawę programową. W związku z tym, Twoje pytanie nie było merytoryczne, jako że nie spieraliśmy się o - jak mówisz - szkolną rzeczywistość. Nasz spór nie dotyczył tego komu jaką ocenę postawić lecz tego jakie są obowiązujące kryteria oceniania. Przy czym ja ciągle odwołuję się do obowiązującej podstawy programowej, a Ty ciągle przemilczasz to co mówi podstawa programowa i usiłujesz uciec od tematu dowodząc truizmów typu, że w szkolnych dokumentach jest przedmiot religia a nie przedmiot katecheza. Twoje pytanie było wg Ciebie nie prowokujące pyskówki o co Cię nieustannie posądzam? Nieustannie posądzam ponieważ w ostatnim wpisie, po Twoim kolejnym wpisie imputującym mi różne rzeczy, raz napisałem, że usiłujesz sprowokować pyskówkę? No to kto tu komu coś imputuje? ps skoro jesteś nauczycielem to dziwi mnie, że nie wiedziałaś iż przedmiotu religia już od paru lat nie ma w ramowych planach nauczania.
A
Aa
18 sierpnia 2014, 14:48
Po prostu Religia w szkole ma szersze znaczenie niż katecheza. Poza tym czekam w dalszym ciągu na odpowiedź dotyczącą proponowanej oceny końcoworocznej.  I powtarzam raz jeszcze: imputujesz swoje problemy innym :), co NIEUSTANNIE  zaznaczam uśmiechem :)
A
anonim
18 sierpnia 2014, 16:09
Skoro nadal uciekasz od merytorycznego pisania, i po raz kolejny usiłujesz sprowokować pyskówkę to definitywnie odmawiam udziału w tym.
A
Aa
18 sierpnia 2014, 21:47
Zadałam pytanie dotyczące oceny końcoworocznej. Czy tak trudno na nie odpowiedzieć? :)
MR
Maciej Roszkowski
12 sierpnia 2014, 21:25
Misją Kościołą nie jest "nadążąnie za wyzwaniami świata", przynajmniej w takim sensie jaki mu nadali organizatorzy tej audycji.
A
asia
12 sierpnia 2014, 17:54
" Na marginesie, jako tato chcę powiedzieć, że - gdyby była taka możliwość - chętnie posłałbym moje dzieci na dodatkowe lekcje z judaizmu albo islamu"... z całym szacunkiem, ale chyba nie wiem Pan czym jest islam skoro z taką łatwością wysłałby Pan swoje dzieci na takie zajęcia...Poza tym, katecheta powinie wiedzieć, że porzeszanie horyzontów religijnych tak to nazwijmy - w ramach tolerancji wobec innych religii - a zwłaszcza islamu, zaburza u dzieci obraz Boga, a czasem może stać się pretekstem do pożegnania z KK. Ja nie ryzykowałabym na Pana miejscu. Mieszkam w kraju, w którym w niektórych dzielnicach miast - przeważają muzułmanie, pracuję z nimi od lat, nawet w dwójką z nich przyjaźnię się - ale ja jestem dorosła, mam ukształtowany światopogląd (co nadal nie wyklucza, że moge pobłądzić!) a co dopiero takie dziecko? Przecież ono na swoim etapie rozwoju uzna, że Bóg w religii rzymsko - katolickiej = allahowi.. a tak naprawdę nie można tam postawic znaku równości. Ja - jako mama, nigdy nie zaryzukuję posłania swego syna na lekcję zapoznające go z islamem. Będę mu tłumaczyć, że każdy człowiek, bez względu na wyznanie lub jego brak - jest stworzeniem Boga - jedynego jakiego znam i z tego powodu, nie wolno go skrzywdzić, wyśmiać, okrać, okaleczyć....nalezy się szacunek każdemu. O innych wyznaniach dowie się i tak wczesniej czy później, ale napewno nie stanie sie to w taki sposób, aby pojął to jako równoznaczność z wyznaniem w jakim go ochrzciłam. Dla zainteresowanych, aczkolwiek o mocnych nerwach polecam film z youtube, który opowiada o islamie - ideologii, nie islamie - religii Czym jest islam - część 1 / 6 CZĘŚĆ 2 https://www.youtube.com/watch?v=qujcuy78jlM http://apologetyka.com/swiatopoglad/islam/ksiazki/religia-pokoju SZCZEGÓŁOWY FILM O PEDOFILII W ISLAMIE: http://www.youtube.com/watch?v=7k2jYx5ShF8&…  Pozdrawiam z PB
Andrzej Su
12 sierpnia 2014, 16:58
Nie wydaje mi sie aby nauczanie religii w szkołach było jakimś super pomysłem na kształtowanie dobrych katolików. Kościół powinien mieć własne sale katechetyczne, własne ośrodki i szkoły, a nauczanie w nich powinno być opłacane ze skarbu państwa w takim zakresie w jakim przejmują one obowiązki programowe szkół świeckich. W zasadzie powinniśmy mieć możliwość jako katolicy posyłania swoich dzieci do szkół katolickich na takich samych zasadach jak do świeckich. Wydaje mi się że w ten sposób rodzice zadziałali by w sposób rynkowy na to w jakiej szkole uczą się dzieci w Polsce. Tam gdzie jest lepsza wiedza i wychowanie, tam powinny iść dzieci i pieniądze. Powinno być tych szkół więcej, a sam Kościół powinien być utrzymywany ze stałych darowizn wiernych np z utwierdzonej w Piśmie Świętym i tradycji dziesięcinie. Wszelkie wiązanie struktur Kościoła z państwowym aparatem fiskalno-represyjnym kończy się rozpadem Kościoła, - mamy przykład niemiec i Holandii.
S
Sol
12 sierpnia 2014, 17:10
Zgadzam się, nauczanie religii w szkołach zaszkodziło religii niepomiernie. Stała się jeszcze jednym przedmiotem "do odwalenia" , nie rzadko miejscem najwiekszych rozrób i wybryków. Straciła na "byciu czymś innym", "duchowym". Nawet jezeli na plebanie trzeba było przejść tylko kilka kroków to jednak trzeba było je przejść i przechodziło się je z ochota i na ochotnika i nagle najdowalismy się w innych murach, w innej atmosferze, w plebanijnej ciszy i skupieniu. I to było bezcenne. I to zostało stracone na zawsze.
Z
Zefir
12 sierpnia 2014, 21:42
Mieszkam w Stanach. Tu lekcje religii, niezależnie od wyznania, odbywają się tylko w kościołach. I to jest piękne. Bo towarzyszy temu atmosfera skupienia i ciszy świętego miejsca. Nie wyobrażam sobie, żeby moi chłopcy mieli religie w szkole, w zgiełku tego miejsca, w jego świeckim na wskroś duchu. BO nie tylko treść jest ważna, co się mówi na religii. Ważna także, a może przede wszystkim, jest ATMOSFERA SACRUM, która silnie przemawia do młodego człowieka. I to teraz w Polsce bezpowrotnie straciliśmy :(
W
WDR
12 sierpnia 2014, 23:57
Dzieje się tak z dwóch powodów. Pańskie dziecko nie chodzi do katolickiej szkoły, gdzie oprócz lekcji religii cała filozofia nauczania oparta jest na Dekalogu. W szkole publicznej jest całkowity zakaz jakichkolwiek odniesieć religijnych więc nie tylko lekcji być nie może, ale o Jezusie nie można wspomnieć jednym słowem. Gdyby dziecko miało za zadanie narysować swój pokój, a w nim wisiałby krzyż, i ten krzyż znalazłby się na rysunku to musiałby z niego zniknąć, a odmowa wiązałaby się z karą zawieszenie w prawach ucznia. W Polsce zaprzepaściliśmy okazje do stworzenia sieci katolickich szkół. To jeszcze jest możliwe, ale nie tak łatwe jak było przy wyżu demograficznym.
K
katoliczka
18 sierpnia 2014, 12:57
Bardzo chciałabym zapisać swoje dziecko  do szkoły katolickiej, poblem jest taki, że nie ma aż tylu szkół. Moje państwo nie umożliwia mi tego, mimo że płacę podatki. Dlatego z zadowoleniem przyjmuję fakt, że  w szkole mojego dziecka jest religia. 90% dzieci uczęszcza na religię, a więc 90% rodziców, płaci podatki, żeby mieć religię w szkole. Bo tam jest najwygodniej.
A
anonim
18 sierpnia 2014, 16:24
Popełniasz elementarne błędy w myśleniu. To nie państwo jest kompetentne do tworzenia szkół katolickich lecz katolicy pod egidą Kościoła. Nie ma aż tylu szkół katolickich bo katolicy ich nie organizują gdyż nie ma aż takiego zapotrzebowania na nie.
L
Levi
12 sierpnia 2014, 16:55
Religia jest tym co dzieli, nauka tym co jednoczy współczesny  świat. Młoda generacja nie pójdzie za czymś co jest niezgodne z nauka. Podam przykład: współczesna medycyna uznała dobrodziejstwa akupunktury, jogi i medytacji. Kosciol uznał to za sposób na wywołanie demonów. Współczesna psychiatria uznała 7 grzechów głównych za psychiczne schorzenia podlegające leczeniu. Kosciol nadal obstaje przy grzechu. Samobójstwo , następny grzech. Itd, itd. Stronienie od nauki to stronienie od współczesnego swiata. No a wtedy nie ma się co dziwić, ze dzisiejszy, wykształcony świat kłania się Kościołowi z dużej odległości.
jazmig jazmig
12 sierpnia 2014, 17:04
Piszesz brednie, jest dokładnie odwrotnie. Religia łączy, a nauka dzieli - i to jak!!! Kłótnie naukowców na różne tematy to codzienność: globalne ocieplenie, teoria ewolucji, kosmologia - to pierwsze z brzegu przykłady ogromnej różnicy zdań w nauce. Religia łączy współwyznawców. Polska przez wieki była religijnie zróżnicowana i nie było awantur między katolikami, protestantami, prawosławnymi, żydami i muzułmanami Władcy polscy nie byli strażnikami sumień.
N
Nika
12 sierpnia 2014, 17:13
Z naukowego punktu widzenia nie masz racji. Nie ma naukowych dowodów na lecznicze działanie akupunktury, jogi czy medytacji a sporo lekarzy kwestionuje ich dobroczynność, to samo z lansowaną do niedawna homeopatią. Z grzechów głównych 1) pycha, 2) chciwość, 3) nieczystość, 4) zazdrość 5) nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu, 6) gniew 7) lenistwo to które są chorobami? I czy znasz definicję grzechu? Według KKK to świadome i dobrowolne łamanie prawa Bożego czyli coś czym robimy krzywdę sobie i/lub innym a także niszczymy naszą relację z Bogiem. To czy nauka służy ludzkości czy ją niszczy zależy często od jej wykorzystania (energia atomowa jako źródło prądu lub bomba) a Kościół wypowiada się odnośnie wykorzystywania nauki. Więc młoda generacja musi wpierw rzetelnie zapoznać się z faktami, żeby wydawać opinie. Z faktami a nie z papką medialną pełną przekłamań i manipulacji.
MC
mistrz ciętej riposty
12 sierpnia 2014, 17:39
Wynaleźli szczepionkę na wyżej wymienione "choroby" ? Chętnie bym sobie kupił.
L
Levi
12 sierpnia 2014, 17:55
Co powiesz o zyczliwej, dobrej, pracowitej i dającej o wszystko i wszystkich kobiecie, która weszła w menopauze i nagle.... Tylko śpi lub ogląda tv, dom zapuszczony jak chlew (lenistwo), kobieta owa je  bez opamiętania i przybywa 40 kg (obżarstwo ), pije, bo smutek i depresja (opilstwo), wyzywa na wszystkich i bywa, ze rzuca się z pięściami (gniew). Spadek estrogenu powoduje nagła dominację testosteronu wiec masturbacja jest zawsze i wszędzie (nieczystośc). Nagle ta kobieta trafia do lekarza, bDania wykazują zła prace tarczycy i hormonalny bałagan. Kobieta dostaje leki i....... Nagle przestaje grzeszyc. ALE TEZ PRZESTAJE WIERZYĆ W 7 GRZECHÓW GŁÓWNYCH. End of the story.
EO
End of story
12 sierpnia 2014, 20:52
Grzech to świadomie i dobrowolnie. Seksoholik, alkoholik itd. nie musi się spowiadać ze swojej choroby. Grzechem jest zaniechanie leczenia, ale tylko wtedy jeśli jest to świadoma decyzja.
K
Karina
12 sierpnia 2014, 23:24
A gender to nauka? Teoria naukowa czy co? ostatnio dzieli :P