Biedroń czyta katechizm

Biedroń czyta katechizm
(fot. frankjuarez / flickr.com / CC BY)

Z wypiekami na twarzy oglądałem niedzielny program Marka Czyża "Bez retuszu" w TVP.info. Temat główny "Czy Kościół nie nadąża za wyzwaniami współczesnego świata?" - to wątek na czasie, podgrzany ostatnio przez Gazetę Wyborczą i będący zarazem przejawem troski o to czy państwo polskie i jego podatników stać na to, aby opłacać katechetów w szkołach, kapelanów w szpitalach, wojsku itd. Jako, że bliska koszula ciału, a w branży jestem od 10 lat, poczułem się w obowiązku, aby przywołać kilka błędów, które uparcie, niczym mantra powtarzane są przez interlokutorów z lewej strony.

1. Największe bajanie dotyczy tezy, że na lekcjach religii oceniamy praktyki religijne. Pamiętam jak obecna Pani Minister, tuż po otrzymaniu nominacji na kolejne stanowisko w swojej karierze, również wykazała się fatalnym poziomem rozeznania tematu przy odpowiedzi na pytanie o możliwość zdawania religii na maturze. Otóż, chciałem uspokoić, że katecheta nie może oceniać ucznia za jego praktyki religijne, lekcja religii to nie nabożeństwo parafialne, w czasie którego uczniowie przez 45 min. wznoszą swe oczy ku niebiosom, zaś na maturze nie pytamy w ostatni piątek zjadł kotleta. W swojej praktyce miałem i mam wielu uczniów, którzy rzadko odwiedzają Kościół, nie mówiąc już o modlitwie czy spowiedzi. Osobiście bardzo nad tym ubolewam, ale nie stoi to na przeszkodzie, aby te osoby - po spełnieniu określonych warunków - miały na świadectwie ocenę bardzo dobrą lub nawet celującą. Jeśli już mowa o warunkach, to podkreślmy, że chodzi o te intelektualne - każdy przedmiot nauczany w szkole ma wypracowane kryteria oceniania, plany wynikowe; nadto, nauczyciel, który dokonuje oceny, jest obowiązany przestrzegać zasad oceniania wewnętrznego, które funkcjonują w poszczególnych placówkach. I tak jak każdy przedmiot, tak i religia ma jasno i wyraźnie sprecyzowane odpowiedzi na pytania, jaki zakres materiału, jakie umiejętności powinien nabyć uczeń na określoną ocenę. Niedostrzeganie tego faktu przez pierwszego pedagoga, jakim jest minister edukacji narodowej, lub zaproszeni goście do programu, świadczy o głębokiej niewiedzy lub świadomej ignorancji. Nie wiadomo co gorsze!?

2. Nie ma przymusu, aby uczestniczyć w lekcjach religii. Na początku roku, czy też danego etapu edukacyjnego, rodzice oświadczają na piśmie swoją wolę. Nikt z tego powodu nie jest dyskryminowany, szkoła zapewnia dziecku opiekę, natomiast, jeśli jest to pierwsza lub ostatnia lekcja uczeń odpowiednio wcześniej może wrócić lub później przyjść do szkoły.

DEON.PL POLECA

3. Każdy uczeń może uczestniczyć w lekcjach religii. Nie pytam o metrykę chrztu. Nigdy nie zapomnę ucznia, którego mama była katoliczką, tata muzułmaninem. Zaznaczę, że uczeń był piątkowo-szóstkowy, a swoją wiedzą przebijał niejednego katolika. Na marginesie, jako tato chcę powiedzieć, że - gdyby była taka możliwość - chętnie posłałbym moje dzieci na dodatkowe lekcje z judaizmu albo islamu; przyklaskuje również zajęciom z etyki (inny problem, że w szkołach podstawowych nie ma na nie chętnych).

4. Ocena z religii wlicza się do średniej. Oczywiście, że tak - jeżeli ktoś pracuje cały rok, to dlaczego jego wysiłek miałby być nie doceniany? Sam fakt wliczania do średniej nie spada na uczniów jak grom z jasnego nieba, nie krzywdzi również tych którzy nie uczestniczą w zajęciach, a to z tego prostego powodu, że przy obliczaniu średniej zmniejsza się proporcjonalnie podzielnik (liczba przedmiotów przez którą dzielimy średnią ucznia).

5. Katecheta - czy to świecki czy ksiądz - jest tak jak każdy inny pedagog jest członkiem rady pedagogicznej szkoły z tymi samymi prawami i obowiązkami. Katecheta to nie jakiś szkolny potworek ponad prawem. Każdego z nas obowiązuje nadzór pedagogiczny - jesteśmy wizytowani przez dyrektora placówki, w której jest się zatrudnionym, osoby wydelegowane ze strony kuratora lub naczelnika wydziału oświaty. Ponadto katecheci są wizytowani w ramach wizytacji biskupiej w parafii - wówczas wkracza wydział katechetyczny. Dodajmy, katecheci oprócz szkoleń, które przechodzi każdy nauczyciel, także są zobowiązani do uczestnictwa spotkaniach katechetycznych, stanowiących formę doskonalenia zawodowego. Z kolei sama hospitacja przebiega według określonych reguł a na końcu jest spisywany protokół. Przełożony musi ocenić czy jego pracownik prawidłowo wywiązuje się ze swoich obowiązków, czy metody, które dobiera podczas prowadzonych przez siebie zajęć odpowiadają realizacji powziętego celu, wreszcie, czy dana jednostka lekcyjna jest zgodna z programem nauczania. Jeżeli coś nie domaga należy wprowadzić plan naprawczy. To jest standard. Kurator czy dyrektor ocenia pracę nauczyciela ale nigdy nie słyszałem, aby wskazywał przyrodnikowi czego ma nauczać na lekcjach przyrody, jak uczeń ma wykonywać zagranie serwisowe z siatkówki, albo jakich czasowników nieregularnych ma się uczyć z języka angielskiego. Z prostego powodu! To nie są jego kompetencje. Katecheta, tak jak każdy nauczyciel, przechodzi poszczególne stopnie awansu zawodowego i musi spełnić wymagania zawarte w Karcie Nauczyciela oraz w poszczególnych rozporządzeniach. No i zapewniam: tytuł nauczyciela mianowanego, dyplomowanego nie nadaje Jego Ekscelencja, ale właściwe organy państwowe do tego powołane. Z koeli jako oczywisty uznaję już fakt, że aby nauczać w szkole, nauczyciel powinien wykazać się osobnymi kwalifikacjami pedagogicznymi.

6. W dyskusji, która aktualnie przetacza się przez nasze media, oberwało się także kapelanom pracującym w wojsku, w szpitalach czy hospicjach. Tak się składa, że w ciągu roku w rodzinie pożegnaliśmy dwie bliskie osoby, które w ostatnich dniach życia swojego życia korzystały z opieki hospicyjno-paliatywnej, od kilku lat jesteśmy również w stałym kontakcie z jednym z domów opieki społecznej. Z bliska zatem mamy okazję przyglądać się pracy kapelanów, być jej świadkami - mówienie, że ich praca jest zbędna, lub że nie powinna obciążać budżetu państwa jest wyrazem już nie głupoty ale chamstwa wobec chorych. Człowiek chorujący, umierający to nie tylko balast dla NFZ, "coś", co należy odpowiednio - oraz jak najtaniej - zaopatrzyć tylko pod kątem leków i opieki medycznej. Osoba, która cierpi ma prawo do pomocy psychologa i kapelana. I proszę się nie martwić - ksiądz po wejściu na salę nie kropi wodą święconą. Pierwszą zasadą jest poszanowanie wolności i woli samego chorego lub jego rodziny.

7. Ale byłoby pysznie - wyobrażam sobie jak Kazimiera Szczuka, Katarzyna Piekarska, Robert Biedroń niczym "Wielcy Inkwizytorzy" w jednej ręce trzymając rozkład materiału nauczania religii katolickiej w Polsce, w drugim zaś ręku Katechizm Kościoła Katolickiego tworzą Wielką Komisję Rewizyjno-Nadzorującą Ze Strony Państwa Dla Programu Nauczania Religii Na Terenie Polski! W roli eksperta od teologii niezawodny Tadeusz Bartoś, a za łączność z Episkopatem jest odpowiedzialny ks. Wojciech Lemański… Ministrowie, politycy i wszelkiej maści eksperci chętnie pouczają innych, ale sami nie chcą słuchać. To ich pierwszy grzech. Pod płaszczykiem demokracji i ideałów państwa świeckiego dyktat mniejszości chcą narzucić większości. Tymczasem politykom został dany mandat, zostali powołani, aby przede wszystkim służyć i słuchać tego, co mówi społeczeństwo, które im za to jeszcze nieźle płaci. Słuchanie jednak zakłada pokorę, a tej wyraźnie naszym notablom brakuje. Jak bowiem tłumaczyć sytuację, w której nie szanuje się woli większości rodziców, którzy chcą aby ich dzieci chodziły na katechezę (np. z czterech szkół podstawowych, w których pracowałem liczba chętnych oscyluje w granicach ponad 90% - taka sytuacja powtarza się co roku). I nie mydlmy oczu jakaś troską o nasz budżet. Boli coś innego, aż korci by pomajstrować w rozdziale o moralnym nauczaniu Kościoła, która jest prawdziwą solą w oku piewców nowoczesnego państwa, czyli: że życie jest absolutnie chronione od naturalnego poczęcia do naturalnej śmierci, że naturalne metody planowania rodziny są najbardziej skuteczne, że "nie" dla prezerwatyw, że seks tylko w małżeństwie, że czyny homoseksualne są grzechem - z każdym punktem ciśnienie wzrasta…

Znam środowiska, szkoły, parafie, rodziców, wreszcie samych uczniów, którzy czekają na lekcje religii, szanują i lubią swoich katechetów, obdarzają ich dużym zaufaniem - a to dzisiaj wartości w cenie, na które trzeba sobie zapracować. Spotkałem katechetę, któremu uczeń powiedział, że "chciałby mieć takiego tatę". To chyba najpiękniejsza "zapłata" za nauczycielską pracę, bo to, co dają nasi pryncypałowie jest marne. No, ale o czym tu mowa skoro piewcy tego co "nowe" i "oświecone" w miejsce ojców i matek wpisują "rodzic 1" i "rodzic 2", a rozdział z moralnym nauczaniem Kościoła chcieliby zastąpić "Standardami edukacji seksualnej w Europie", gdzie miejsce Autora-Boga małpuje bożek przyjemności.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Biedroń czyta katechizm
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.