„Chciej życia na sto procent”. Tego uczył mnie ks. Pawlukiewicz

(fot. youtube.com)

Wspomnienia dotyczące znanych osób zaczynają się często od opisu okoliczności, w jakich doszło do spotkania. Podaje się wtedy zazwyczaj znaczącą datę, konkretne miejsce i okoliczności, które jakiś sposób zapisały się w pamięci. W moim przypadku jest inaczej.

Nigdy nie spotkałam księdza Pawlukiewicza. Nie mogę więc snuć wspomnień i wracać do konkretnych wydarzeń, chociaż… może jednak mogę?

„Chociażbym chodził ciemną doliną...”

Nie spotkaliśmy się nigdy, a jednak spotkaliśmy się prawdziwie i w sposób bardzo osobisty. Data? Trudno ją określić, ale to był jeden z tych dni, które niezależnie od pory roku, smakują jak listopad.

Miejsce? Pewnie też dobrze je znasz - to jedna z tych ciemnych dolin, które zdają się nie mieć końca. Duchowy dołek, w który raz po raz wpędzały mnie słowa: nie uda się, nie dasz sobie rady, jesteś sama.

DEON.PL POLECA

Słowa księdza Pawlukiewicza były jak wyciągnięta w moją stronę pomocna dłoń. Z właściwym sobie poczuciem humoru i szczerością powiedział mi wtedy: “Mam dla ciebie Dobrą Nowinę”. I jak zwykle, nie mówił o sobie, ale o Bogu, który właśnie w ciemnych dolinach szuka zaginionych owiec i prowadzi je na zielone pastwiska.

Pan Bóg pisze do Ciebie listy na Twoje prawdziwe nazwisko i imię, i adres. A Ty udajesz kogoś innego. Twoja skrzynka jest pełna listów od Pana Boga, a Ty zaglądasz do innej skrzynki, tej na fałszywe nazwisko. I ciągle jest dla Ciebie pusta. I ciągle mówisz: dlaczego inni Boga słyszą, rozumieją, z Nim rozmawiają, a ja nie?

Wróć do siebie. ("Jak wygląda typowa spowiedź", Youtube.com, Maskacjusz TV)

Ubrani w uśmiech, dbamy o konwenanse i próbujemy pokazywać siebie innym z jak najlepszej strony. Tymczasem Bóg, ten, w którego ranach jest nasze zdrowie, czeka na spotkanie nie z najlepszą wersją nas samych, ale z tym, co w nas prawdziwe. Nie szuka bezgrzesznych i doskonałych, ale tych, którzy się źle mają (por. Mt 9,12).

Ksiądz Pawlukiewicz nie tylko o tym mówił, ale pokazywał to również swoim stylem bycia. Nie bał się żartu i uśmiechu, a jednocześnie nie upiększał i nie lukrował rzeczywistości. Mówił jak jest, szczerze, bez ogródek. Był dzięki temu autentyczny. Nie zatrzymywał jednak przez to uwagi na sobie, nie gwiazdorzył.

Jego świadectwo było szczególnie poruszające wtedy, gdy dzielił się doświadczeniem choroby. Nie używał wtedy słowa „wyrok”. Zamiast tego mówił, że Bóg po prostu przysłał mu “pana parkinsona”. Choć choroba zmusiła aktywnego rekolekcjonistę do zmiany stylu życia i poszukiwania innych niż wcześniej sposobów kontynuowania duszpasterskiej pracy, również wtedy była okazją do mówienia o Bogu. Mówienia jak zwykle - po ludzku, z humorem i dystansem, autentycznie.

Słowa księdza Pawlukiewicza były jak wyciągnięta w moją stronę pomocna dłoń. Z właściwym sobie poczuciem humoru i szczerością powiedział mi wtedy: “Mam dla ciebie Dobrą Nowinę”.

"Jeden żebrak mówi drugiemu żebrakowi, gdzie można znaleźć chleb"

Ta cecha księdza Piotra chyba najbardziej mnie ujmowała - był normalny. Zdarza mi się słuchać kazań popularnych w niektórych kręgach katolickich rekolekcjonistów i mieć poczucie, że bardzo pobożne słowa padają z ust kogoś, kto jest oderwany od życia. Ksiądz Piotr był inny. Potrafił mówić o swoich słabościach, dzielić się wątpliwościami i opowiadać o tym, co trudne. Mówił jak jeden z nas. Przeczytałam kiedyś, że ewangelizację można zdefiniować w taki sposób: “Jeden żebrak mówi drugiemu żebrakowi, gdzie można znaleźć chleb.” Tak właśnie czułam się, słuchając jego kazań. Nie było w nich patrzenia z góry i osądzania. W jego sposobie mówienia o wierze był coś, co sprawiało, że czułam się jakbym mogła usiąść z nim przy jednym stole, napić się herbaty i porozmawiać o życiu.

Ks. Kazimierz Orzechowski powiedział kiedyś, że „Nazaret to był taki dom, gdzie Najświętszy Sakrament plątał się między garnkami”. To nie było tak, że Maryja wołała rano: „Jezusie, Logosie, przyjdź na jajecznicę”. Wieżo z kości słoniowej, a czy posoliłaś ją dobrze?”. „Synu, Mesjaszu, Odkupicielu świata, wstawaj, bo cię pogonię”. Nie, oni się śmiali, wygłupiali, żartowali i bawili. To był zwykły normalny dom, pełen serdeczności i dobra.

W moim Nazarecie pachnie dziś kawą i maślanymi ciasteczkami. W ten sposób świętujemy niedzielę – inaczej niż jeszcze kilka tygodni temu. Inaczej i może głębiej, bardziej świadomie i z większą tęsknotą. Ograniczenia związane z epidemią sprawiają, że na nowo odkrywam, czym jest Eucharystia. Odkrywam coś bardzo ważnego - ona nie jest oderwana od mojej codzienności. Eucharystia, eucharisto, znaczy “dziękuję”. Nawet teraz, nawet w izolacji, każdego dnia mam możliwość dostrzegać dobro, odkrywać Boże dary i mówić „dziękuję”. Czasem mimo trudnych okoliczności i nawet wtedy, gdy nie ma możliwości, by to dziękczynienie wyrazić razem ze wspólnotą, w kościele.

Rekolekcje w życiu codziennym

Wielki Post, w tym roku przybierający niezwykłą formę, może być czasem odkrywania, że Bóg chce się ze mną podzielić normalnością, serdecznością i dobrem Nazaretu. To jedyne w swoim rodzaju i niełatwe rekolekcje w życiu codziennym. Rekolekcje, które bardzo konkretnie pokazują, że Boga mogę szukać i znajdować w tym, co zwyczajne, nasze, ludzkie i że do Jezusa mogę wołać inaczej, niż tylko słowami litanii. Niedziela nie wygląda już w taki sposób, że to ja wpadam do Niego na godzinę. Zamiast tego to On może stać się moim Domownikiem. Po prostu.

W tych niezwyczajnych wielkopostnych rekolekcjach odejście księdza Piotra było kolejnym mocnym akcentem i przypomnieniem: patrz dalej niż tylko na to, co możesz dotknąć, zmierzyć i zrozumieć. Patrz w górę.

Bądź bezczelny, chciej życia na 100%!

Nie jesteś z tego świata... i Twoje serce wie o tym od zawsze. Ty sam – często o tym zapominasz.

Nie jestem na pewno jedyną osobą, która do swojego dziękczynienia, swojego eucharisto, dołącza wdzięczność za te słowa, autentyczność księdza Pawlukiewicza i jego zaangażowanie. I za każde spotkanie, które sprawiło, że ciemne doliny prowadziły nie na manowce, ale wprost w ramiona dobrego Boga.

Wierzę, że właśnie tam spotkamy się kiedyś ponownie, by żyć na sto procent. Na zawsze.

Aktywna zawodowo mama dwójki dzieci, na co dzień dentystka i magister psychologii. Od lat zakochana w swoim mężu, od zawsze i chyba z wzajemnością - w życiu i górach. Autorka bloga Chrześcijańska Mama i autorka książek "Pogoda ducha. Pełna uczuć jesteś boska!" i "Ile lat ma Twoja dusza?"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

„Chciej życia na sto procent”. Tego uczył mnie ks. Pawlukiewicz
Komentarze (1)
KS
Konrad Schneider
3 kwietnia 2020, 07:50
Jak zobaczylem tytul, to az sie przestraszylem, ze dostane jakas pusta hagiograficzna wydmuszke. A Pani podarowala mi piekny, dojrzaly tekst. Dziekuje!