Chciwość i zazdrość

Wojciech Żmudziński SJ

"Czy na to złym okiem patrzysz, że ja jestem dobry?" - pyta gospodarz winnicy w przypowieści opowiedzianej przez Jezusa (por. Mt 20,15). Jakże trudno niektórym osobom pogodzić się ze szczęściem kogoś, kto nie należy do samych swoich.

Od lat obserwujemy polityczne pyskówki, które sprowadzają się do przekonywania społeczeństwa, że to co my robimy jest dobre, a to co robią inni jest złe tylko dlatego, że nie my to robimy. Bardzo kuriozalna definicja dobra i zła. Przeciwnikom politycznym nigdy się nie gratuluje, a ich sukcesy trzeba umniejszyć, ośmieszyć, wyciągnąć coś na kogoś, kto nie jest swój, by zbytnio się nie chlubił. Według jednych, to co nie nasze musi zostać potępione, zniszczone, przebudowane. Według drugich, trzeba zrobić wszystko, by innym się nie udało, by okazało się, że nasze było lepsze. Jedni i drudzy patrzą na siebie "złym okiem".

W języku biblijnym "patrzenie złym okiem" jest obrazowym określeniem chciwości i zazdrości. "Pamiętaj, że nieszczęściem jest złe oko. Cóż między rzeczami stworzonymi gorszego nad takie oko, które płacze z powodu każdej rzeczy" - czytamy w Mądrości Syracha (Syr 31,13).

Oko, które pożąda jest zawsze smutne, nienasycone, nie widzi, jest chore. Bóg obdarzył człowieka oczyma, by podziwiał, a nie wypatrywał łupu i w innych widział tylko złe intencje. Albo doszukiwał się haka, który pogrąży nie swojego, lecz obcego, jeśli nie daj Boże, udało się temu obcemu coś zrealizować.

DEON.PL POLECA

Złym okiem patrzą na siebie kandydaci na urząd prezydenta Stanów Zjednoczonych. Nikt z nich, podczas debaty telewizyjnej, nie potrafił bez sarkazmu powiedzieć, co ceni w kontrkandydacie. Złym okiem patrzą na siebie rządzący Polską i opozycjoniści. Nie są w stanie pochwalić szczerze jedni drugich.

Złe jest pomaganie ludziom, jeśli nie odbywa się pod naszym sztandarem. Nauczać pozwolimy tylko tym, którzy się z nami zgadzają. Jeśli oni kupują u Francusów, to my u nich nie będziemy kupowali. Nasza jest piaskownica i tylko my będziemy w niej stawiali zamki, a zabawki, jeśli już są, przemalujemy na właściwy kolor. Ci inni natomiast szykują zasadzki wznosząc transparenty: "Oby się im nie udało!".

Wszystko co robią nasi przeciwnicy jest złe. Wszystko co mają do powiedzenia nasi oponenci, nawet jeśli nie otworzą ust, to z góry już wiemy, że jest kłamstwem.

Ludzie o złym oku patrząc nie widzą lecz pożądają, chciwie i zazdrośnie, władzy i bezkarności. Złe oko zamiast widzieć jedynie chce, przepełnione jest lękiem, że ktoś odbierze mu to, co już ma i odetnie drogę do źródełka. Czy nie widzisz belki w swoim oku? Nie, nie widzisz, bo twoje oko jest zawistne i żądne korzyści. Nie dostrzegasz ludzi, widzisz tylko swoje poglądy na rzeczywistość. Masz oczy chore, zamglone, po prostu złe.

Człowiek o złym oku ma spuszczony wzrok i mówi przez zaciśnięte zęby. Nie słucha lecz mówi, jeśli wydobywające się z zaciśniętej szczęki ryczenie można nazwać mową. Przykro to stwierdzić, ale spotkało nas nieszczęście zapowiadane w biblijnych przepowiedniach, płaczemy z zawiści i szczękamy zębami jeden na drugiego. Co będzie dalej?

Wojciech Żmudziński SJ - dyrektor Centrum Kształcenia Liderów i Wychowawców im. Pedro Arrupe, redaktor naczelny kwartalnika o wychowaniu i przywództwie "Być dla innych"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Chciwość i zazdrość
Komentarze (10)
WDR .
28 października 2016, 04:31
"Autor pisze słusznie. Ale warto też dodać, że trochę inną wagę mają złe słowa i myśli wypowiadane przez władzę, a inną przez opozycję. Opozycja może co najwyżej zgrzytać zębami i niewiele więcej, a władza może następnego dnia złe i niegodziwe słowa oraz myśli zamienić w złe czyny dotykające wszystkich. Komu więcej jest dane, od tego trzeba więcej wymagać." BINGO! Dlatego patrzmy na ręcę rządzącym w UE! Tuskom, Timmermansom i  Junckerom choć są tylko marionetkami osoby, która naprawdę rządzi, choć nie zajmuje żadnego stanowiska w strukturach UE czyli Angeli Merkel.
Z
Zbyszek
27 października 2016, 23:43
Czy z o. Żmudzińskim często się zgadzam? Nie Czy więc podpisuję się pod tym artykułem? TAK Natrualnym odruchem człowieka jest szukanie wrogów. Wroga się niszczy, poniża, wróg jest najłatwiejszym sposobem odróżniania się i budowania wspólnoty. Szeroka i przyjemna droga. Droga szatana Oceniać wypowiedzi - nie przekreślać ludzi (co nie znaczy że od czasu do czasu nie trzeba z nimi walczyć...)
MW
malgorzata wisniewska
28 października 2016, 06:30
Pozdrawiam Panie Zbyszku, a ja się zgadzam tym razem z Panem, może tylko nie napisała bym , że trzeba z kimś walczyć,  ale spierać się , widzieć sprawę z drugiej strony, polemizować,  itd., ale to tylko słowo ogólnie w całym kontekście pełna zgoda. 
Z
Zbyszek
28 października 2016, 12:56
Walka z innymi czasem jest niezbędna...
27 października 2016, 17:29
Gdyby tak wokół tego artykułu dojść na tym forum do jakiegoś minimalnego choćby porozumienia, to byłby prawdziwy polski sukces.
27 października 2016, 15:25
Pomieszanie z poplątaniem. Ale czy rzeczywiście. Czasy gdy polityka była roztropną troską o dobro wspólne dawno już minęły.Obecnie mamy czas demokratycznego, kiedy to jeden drugiemu gotów łeb urwać byle do owego koryta się dorwać. Co ciekawe dokonuje się to ze społeczną legitymacją.Tak ma wyglądać suwerenność ludu. W to demokratyczne bagno różni polityczni spryciarze gotowi wplatać reguły moralności.Nie po to aby przywrócić polityce dawną twarz ale by coś na tym ugrać. Weźmy np nasz okrągły stół - próba diabelskiego przeciwstawienia miłosierdzia sprawiedliwości. Faktycznie model polityki jaki nam dziś pozostał to ten, który jest oparty na przeciwstawieniu wroga i przyjaciela, który to podział jest zaczynem jednoczenia się rozmaitych grup.Nie ma to nic wspólnego z moralnością lecz odpowiada egzystencjalnym interesom danej społeczności.Model ten pociąga za sobą istnienia suwerena (realnego władcy), który interes ten odczytuje, o niego dba i co najważniejsze podejmuje nieskrępowane decyzje. Ta wizja polityki (Schmitt) wydaje się być skutecznym remedium na demokratyczny kult koryta. Co zaś się tyczy autora to swym artykułem wpisuje się w schmittański model poltyki bowiem poprzez stosowanie moralnego straszaka dba o interesy określonej grupy (nazwijmy ją pogrobowców okrągłostołowych, bądź ludzi "mądrych" itd.) jasno określając wroga jako tradycyjnego katolika z nacjonalistycznymi (antemigranckimi) skłonnościami.     
27 października 2016, 12:27
Autor pisze słusznie. Ale warto też dodać, że trochę inną wagę mają złe słowa i myśli wypowiadane przez władzę, a inną przez opozycję. Opozycja może co najwyżej zgrzytać zębami i niewiele więcej, a władza może następnego dnia złe i niegodziwe słowa oraz myśli zamienić w złe czyny dotykające wszystkich. Komu więcej jest dane, od tego trzeba więcej wymagać.
Z
Zbyszek
28 października 2016, 15:21
To są podwójne standardy. Dzisiejsza opozycja to jutrzejsza władza, a złe nawyki nie przeminą. Nie mają więc do takich zachowań tak samo prawa jak i władza
27 października 2016, 11:29
Bardzo ciekawy problem poruszony w artykule. Nie potrafimy mimo różnic zawsze jednak razem działać dla Polski. Ale też nie potrafimy zaprosić do wspólnego działania. W gruncie rzeczy wydaje nam się, że najlepiej działać osobno.
DN
Danuta Nowak
27 października 2016, 11:16
Papiez Franciszek ostatnio pięknie o tym powiedział, w katechezie na Rok Miłosierdzia, by nawiązać z drugim dialog trzeba słuchać, milczeć i patrzeć na serce. Chcieć poznać tego drugiego. Warto też przeczytać rozdział 1 Ksiegi Mądrości, bo z obfitości serca mówią usta. Ciągle jest pytanie co jest w naszym sercu? Kłótnie, sądzenie, zazdrość, chciwość...to tylko efekt tego co tam mamy.