Cicha akceptacja przemocy

(fot. shutterstock.com)

Ta historia pokazuje jak łatwo jest manipulować naszymi emocjami. Dwugłos, jaki się pojawił uczy młodych, że są bezkarni - a społeczeństwo jednocześnie oswaja z myślą, że "klaps to nie problem". W perspektywie czasu wyhodujemy sobie pokolenie, które przemoc będzie uważało za jeden z argumentów w dialogu.

Jeden z łódzkich dzienników podał informację, że ksiądz uderzył ucznia podczas rekolekcji. Rodzice zgłosili sprawę na policję. Ludzie w sieci są podzieleni w tej sprawie. Tak jak w wielu innych sprawach zauważają tylko dwa kolory - biały i czarny. Ksiądz za swoje zachowanie przeprosił, ale to dla jednych i drugich nie ma znaczenia. Strony sporu zatraciły gdzieś zdrowy rozsądek.

Strona pierwsza: oskarżyciele. Słusznie oburzeni zachowaniem księdza, ale zatrzymani w czasie. Nie widzą nic poza samym zdarzeniem, skupieni na krzywdzie, jakiej doznało dziecko. Już zapowiadają, że ksiądz będzie winny odejściu z Kościoła chłopca, jego rodziny, połowy szkoły, osiedla i miasta. W tych komentarzach Kościół jest siedliskiem wszelkiego zła. Tam, gdzie występuje konflikt na linii duchowny - osoba małoletnia, od razu wyciągany jest temat pedofilii, znęcania w bursach prowadzonych przez zakonników i wszelkie inne podobne sprawy. Wykorzystują chłopaka do walki o swoje poglądy.

DEON.PL POLECA

Strona druga: obrońcy. Podkreślają fakt, że zaszła reakcja łańcuchowa. Spotkać można wiele komentarzy, że chłopakowi "po prostu się należało". Bardziej radykalne i bezczelne komentarze wymieniają, kto jeszcze powinien "oberwać" za ten stan rzeczy, zaczynając od dyrekcji szkoły, a kończąc na rodzicach małoletniego. Panuje święte oburzenie, bo jak to matka mogła podać księdza do prokuratury? Wiele osób tęskni za dawnym wychowaniem w szkołach, według którego rodzice powinni jeszcze raz ukarać syna w podobny sposób. Większość ludzi z tej grupy deklaruje się jako katolicy.

Wielka szkoda, że mało kto, na czele z mediami, zadaje sobie trud przemyślenia całej sprawy i wybrania trzeciej drogi - rozsądku. Z tej sytuacji płynie dla nas wszystkich ważna lekcja o życiu społecznym.

Żaden ksiądz nie ma prawa uderzyć dziecka, tak jak nikt nie ma tego prawa, nawet rodzic. Nie ma żadnego prawa pozwalającego stosować kary cielesne wobec kogokolwiek. Kapłan jako osoba wykształcona (pedagog, teolog) powinien przyjąć dojrzalszą postawę. Jako duszpasterz mierzy się z różnymi trudnymi sytuacjami, które nie powinny wyprowadzać go z równowagi, a nawet gdy tak się dzieje, to bacznie obserwując swoje zachowanie, powinien im przeciwdziałać. Jest wiele metod wychowawczych, które w danej chwili mógł zastosować. Ten konkretny ksiądz przeprosił. I dobrze, że przeprosił - a co za tym idzie - przyjął swoją winę.

Ta sprawa pokazuje jednak jeszcze jeden obraz przemian, jakie zaszły w naszym społeczeństwie. To raczej pewna diagnoza ogólna niż odniesienie do wydarzeń z Łodzi. Pamiętam głupoty, jakie chodziły nam po głowie, gdy mieliśmy po kilkanaście lat. Wydaje się jednak, że z każdym kolejnym pokoleniem jest gorzej. Świadkiem tego bywam choćby w komunikacji miejskiej.

Skąd to się bierze? Niestety argumenty otrzymują najczęściej we własnym domu wraz z pewną śmiałością. Dzieci słuchają, jak rodzice negatywnie odnoszą się do świata, ludzi, Kościoła i duchowieństwa, w jaki sposób mówi o nich telewizja, obserwują pewną pogardę dorosłych, którymi sami chcą się stać jak najszybciej. Do tego dochodzi jeszcze presja środowiska, żeby być akceptowanym w grupie. Zapalnik otrzymują najczęściej do ręki w domach, ale detonacja jest już efektem życia w grupie rówieśników.

Nie wiem, jak było w tym konkretnym przypadku, bo znam tylko relację "naocznych, anonimowych" świadków. Podobno młodzież zachowywała się jak "bydło". To obraźliwe określenie opisuje zapewne brak kontroli i moralnych hamulców nastolatków. Szacunek należy się każdemu człowiekowi, niezależnie od tego, co myśli i kim jest np. księdzem. I pewnym zasadom wyznawanym przez każde cywilizowane społeczeństwo. To nie jest kwestia wiary i tego, czy zgadzamy się z kimś, a zwykłej ludzkiej przyzwoitości.

Ta historia jest dla mnie jedynie pretekstem, by pokazać, jak łatwo manipulować naszymi emocjami. Jak katolik może opowiadać się za jakąkolwiek przemocą i usprawiedliwiać jej użycie? Jak ludzie mogą być tak ślepi, by nie zauważać problemu agresji i braku szacunku wśród młodzieży? Taki dwugłos wychodzi na jaw przy każdej podobnej sytuacji i uczymy młodych, że są bezkarni - a jednocześnie społeczeństwo oswajamy z myślą, że "klaps to nie problem". W perspektywie czasu wyhodujemy sobie pokolenie, które przemoc będzie uważało za jeden z argumentów dialogu.

Ogrom komentarzy przywołujących wszelkie przypadki przemocy i pedofilii w Kościele jest nadużyciem wobec tej sprawy, ale dają mi do myślenia w innej ważnej kwestii. To, w jaki sposób Kościół rozwiązuje i bada przestępstwa duchownych, jest niewystarczające, budzi w ludziach niepokój i brak zaufania. Procesy są prowadzone zbyt wolno, raczej sprawiają wrażenie oswajania ludzi z tymi tragediami i wyciszania ich niż poczucie sprawiedliwości. Będę to powtarzał do znudzenia - nadszedł czas na rozliczenie Kościoła ze zła, jakie popełniają jego wierni, uwolnienia od tych grzechów. W zasadzie jesteśmy już spóźnieni z tym. Pokora i rozeznanie, na które tak często powołują się hierarchowie, powinny objawić się w oczyszczeniu, a tego nie zrobimy bez przyjęcia winy. Jeżeli Ewangelia, w którą wierzymy, jest prawdziwa, to nie mamy się czego obawiać. To nie będzie koniec Kościoła, ale jego odrodzenie w Duchu Bożym. Inaczej te sprawy będą ciągnęły się za nami przez wieki, będą wyciągane przy każdym innym konflikcie, nie pozwolą głosić Ewangelii. W efekcie nie tyle my tracimy na wiarygodności, co sam Bóg. Początek laicyzacji ma swoje źródło w Kościele.

Natomiast wszyscy, którzy wieszczą liczne odejścia z Kościoła przez tę sytuację, niech mają odwagę przyznać, że czekali na taki argument. Kościół nie jest produktem, nie można o nim myśleć "płacę, więc wymagam". Kościół to my i musimy go zmieniać od środka, wpływać na duszpasterzy. Protesty i odejścia mogą zmusić Kościół do myślenia o problemie, ale go nie rozwiążą, bo trzeba ludzkich rąk, by przeprowadzić proces przemiany. Nie próbujmy ukarać Boga za ludzkie błędy.

Uczestnikom tego zajścia szczerze współczuję i życzę, by rozwiązali tę sprawę z wzajemnym szacunkiem. Cała reszta niech weźmie na wstrzymanie i prosi Ducha Świętego o dar roztropności.

Szymon Żyśko - redaktor DEON.pl, grafik, prowadzi autorskiego bloga "Pudełko NIC"

Dziennikarz, reporter, autor książek. Specjalista ds. social mediów i PR. Interesuje się tematami społecznymi.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Cicha akceptacja przemocy
Komentarze (71)
4 kwietnia 2017, 10:49
Widzę pewien problem z moimi tutaj napisanymi opiniami w szczególności wyrywanymi z kontekstu konkretnego wątku, wiec gwoli jasności. Jestem zwolennikiem „klapsa” jako jednego z elementów wychowawczych. Adekwatnego do sytuacji i będącego ostatecznością. Co oczywiście nie oznacza katowania dzieci i inne bzdury wypisywanie przez ideologię wychowania bez przemocy. Tak jak pisałem, klaps jest lepszy niż np. półgodzinne, czy godzinne umoralnianie słowne prowadzone przez rodzica. Natomiast osobiście nie wierze, iż normalni ludzi w ciągu tych kilkunastu lat wychowania dziecka choć raz nie użyli przemocy fizycznej czy psychicznej wobec niego. Oczywiście przyznanie się do tego jest trudne, bo odbiera się całkiem naturalne zachowania jako porażkę wychowawczą. I tutaj pisałem, każdy ma słabszy dzień, jakieś inne problemy i po prostu nie wytrzymuje i sięgnie albo po klapsa, albo po krzyk. Co jest gorsze – szczerze nie wiem, to winni wiedzieć ideolodzy bezprzemocowego wychowania. I taka jedna uwaga na koniec mi się nasunęła – czy współczesny problem z emocjami, wzruszeniami wśród młodych mężczyzn niedojrzałych do założenia i utrzymania własnej rodziny nie jest wynikiem współczesnych błędów wychowawczych. Tak się ostatnio mówi iż przemoc rodzi przemoc, co wiec rodzi problem z podejmowaniem decyzji i zaryzykowaniem całego swego życia? Czemu młodzi mężczyźni nie walczą o swoje małżeństwa wybierają rozwody? Czemu młodzi mężczyźni bajdurzą o prawie swych żon do aborcji?
Oriana Bianka
4 kwietnia 2017, 12:48
"Co wiec rodzi problem z podejmowaniem decyzji i zaryzykowaniem całego swego życia?" Na podstawie moich doświadczeń, uważam, że dziecku trzeba pozwalać na podejmowanie decyzji oraz ponoszenie odpowiedzialności za swoje czyny juz od najmłodszych lat na tyle na ile dziecko jest w stanie, im dziecko jest starsze tym więcej samodzielnych decyzji, odpowiedzialnosci i obowiązków. Człowiek wszystkiego musi się nauczyć. Wyręczane we wszystkim dziecko nia ma takich szans. Dziecko, któremu pozwalamy na samodzielność nabywa umiejętnosci praktycznych i społecznych i wiary we własne siły. Pozwalałam moim synom na dużo samodzielności i branie odpowiedzialności na tyle na ile mogli i myślę, że to przyniosło dobre rezultaty. Wyrośli na odpowiedzialnych ludzi, którzy dobrze radzą sobie w życiu, również rodzinnym.
Oriana Bianka
4 kwietnia 2017, 13:17
"Klaps jest lepszy niż np. półgodzinne, czy godzinne umoralnianie słowne prowadzone przez rodzica." Nie polecam półgodzinnych umoralniań, ale rozmowy w codziennych sytuacjach. Dzieci w wieku przedszkolnym same zadaja pytania, one same chcą sie dowiedzieć. Należy po prostu mieć czas dla dzieci, wykonywac razem rózne czynności, jeździć na wycieczki, itp i wtedy jest okazja do rozmowy na różne tematy. Rodzice dają przykład swoim zachowaniem, musi być spójnośc pomiędzy tym co mówia, a jak postępuja, dziecko musi się też czuć akceptowane, tworzy sie w ten sposób zaufanie i bliskośc i dzieci przyjmuja od rodziców normy zachowań i poglądy. Wówczas może się okazać, że klapsy i krzyki są zbędne, jak i też długie rozmowy umoralniające. Wyjątkowa konieczność ukarania, np. przez postawienie do kąta jest już dużym przeżyciem i wystarczajacą kara. Dzieci trzeba również uczyc dzielenia się, troski o innych i ponoszenia konsekwencji swoich zachowań. Konsekwencja jest bardzo ważna w wychowaniu.   Z punktu widzenia nauczycieli wiem też, że nie tylko z dziecmi wychowywanymi "bezstresowo", czyli bez żadnych wymagań, granic, odpowiedzialnosci sa kłopoty wychowawcze, ale również z dziećmi wychowywanymi zbyt twardą ręką, bitymi, poniżanymi, bo te drugie z kolei chcą odreagowac na słabszych, a na słowne zwrócenie uwagi nie reagują.
P
Piotr ~
4 kwietnia 2017, 14:08
A ja myślę, że Pan nie może uwierzyć, że Orianie udało się wychować swoje dzieci bez kar fizycznych, bo to by było jak przyznanie się do własnej słabości. A to nie jest łatwe. "Kiedy fakty przeczą teorii, tym gorzej dla faktów." Hegel Georg Wilhelm Friedrich
4 kwietnia 2017, 14:43
Orniano - takie dwa pytania. Czy Twoje dzieci zrobiły kiedyś coś, co było im przez Ciebie zakazane, czy postawili na swoim wbrew Tobie, nauczycielom w szkole, swemu ojcu, dziakom itd.? Jak tak, to czy spotkała ich za to jakaś kara? No i pytanie drugie, czy przez cały czas ich dzieciństwa i młodości ani razu na nie nie krzyknełąś (krzyk = przemoc psychiczna wynikajaca z bezsilności)? Zawsze i w każdej sytuacji im tłumaczyłaś co robią źle, a oni przyjmowali Twe słowa, akceptowali je i słuchali sie bez dyskusji. I tak na marginesie, czy Twoi synowie w swoich małzeństwach słuchają nadal Ciebie, czy swoje żony?
Oriana Bianka
4 kwietnia 2017, 22:46
Z tego co napisałam wynikają juz odpowiedzi na te pytania.
W
WDR
2 kwietnia 2017, 22:40
Dziwi mnie to jak wielu myślących ludzi daje się wodzić za nos lewakom i łapać na tanie chwyty. Jeżeli ktoś nie chce rezygnować za klapsa jako metody wychowawczej - ostatecznej (w innym wypadku nie działa) to po co się tłumaczy z tego, że jest przeciwko przemocy. Po co się tłumaczyć, że nie jest się wielbłądem?
Oriana Bianka
3 kwietnia 2017, 08:56
Niektórzy do wszystkiego chcą zastosować swoją ideologię. Wychowanie nie jest ideologią. Podobnie jak religia, religi też nie należy . traktować jak ideologii, ani wykorzystywać jej w celach politycznych.
3 kwietnia 2017, 09:46
Wychowanei nigdy nie jest ideologią. Co najwyżej wielu kieruje sie modami - dziś pseudopsychologiczna papką o niedopuszczalnym klapsie.
Oriana Bianka
3 kwietnia 2017, 14:28
Jeśli rodzic nie daje dobrego przykładu, to i klaps nie pomoże. 
WDR .
3 kwietnia 2017, 19:31
"Niektórzy do wszystkiego chcą zastosować swoją ideologię." Otóż to! Lewacy, ręce precz od dzieci!
Oriana Bianka
4 kwietnia 2017, 14:34
Nie widzę związku tego hasła z prowadzoną dyskusją. Agresywny charakter hasła wskazuje na poczucie bezradnosci autora.
WDR .
4 kwietnia 2017, 17:29
Ja nie odpowiadam za to co kto widzi i słyszy. Natomiast w 100% nie ufam przeczuciom wyrażonym w komentarzu (coś na coś wskazuje), bo sam padłem ofiarą oszczerstw rzuconych na deonie przez użytkownika Oriana (najprawdopodobniej pod wpływem podobnego mechanizmu).
Agamemnon Agamemnon
2 kwietnia 2017, 15:12
Z cyklu: postulaty współczesnej myśli pedagogicznej Kontrakty nauczyciela z uczniem, ucznia z nauczycielem Nauczyciel i uczeń podpisują umowę o świadczenie nauczania i wychowania. Umowa ta może być rozwiązana przez obie strony w trybie natychmiastowym. Nauczyciel otrzymuje określoną gratyfikację za pracę edukacyjną i pedagogiczną z uczniem. Za osiągnięcia ucznia po ukończeniu jego edukacji, nauczyciel powinien otrzymywać dodatek do emerytury. Przez sukces ucznia można uważać: osiągnięcie przez niego wyższego wykształcenia, założenie udanej rodziny, brak nałogów, postawa społeczna ( np. czy chodzi na wybory) itp. Agamemnon Filozofia w poezji (spotkania w gaju Akademosa) IVRP
Oriana Bianka
2 kwietnia 2017, 00:09
Zdumiała mnie wypowiedź poniżej, że najlepszym sposobem, aby dziecko nie grzebało w gniazdku jest klaps...... Potencjalni przyszli ojcowie, którzy wypisujecie takie bzdury nie mając pojęcia o roli i odpowiedzialności rodziców oraz o wychowaniu dzieci, wbijcie sobie do głowy, że najlepszym sposobem, aby dziecko nie grzebało w gniazdku jest zabezpieczenie gniazdka tak, aby małe dziecko nie miało do niego dostępu! A jeśli rodzic nie zadba o takie podstawowe bezpieczeństwo, to kara należy się rodzicowi, a nie dziecku!
2 kwietnia 2017, 07:32
Nie zabezpieczysz całego swiata przed dzieciecą ciekawością. Czasami lepiej, jak dziecko zrozumie co oznacza słowo ból po klapsie, niz w wyniku jakiegoś wypadku czy urazu. Słowne ostrzeganie 1-3 letniego dziecka przed potencjalnym bólem, jak dziecko nigdy bólu fizycznego nie doświadczyło jest sporym wyzwaniem. I szczerze wątpię, aby zastepowanie klapsa nieustannym wrzaskiem na dziecko, a to widziłem w wykonaniu mam nigdy "nie bijących" było lepszym pomysłem. Oczywiscie można tez nie reagować i na zbyt wiele dzieciom pozwalac - tyle tylko iż później wszyscy wokoło są winni tragediom.
Zbigniew Ściubak
2 kwietnia 2017, 08:03
Zdumiała mnie wypowiedź powyżej, że najlepszym sposobem, aby dziecko nie grzebało w gniazdku jest zabezpieczenie tego gniazdka tak, aby dziecko nie miało do niego dostępu. Potencjalne przyszłe matki, które wypisujecie takie bzdury nie mając pojęcia ani o życiu, ani o roli o odpowiedzialności rodziców, wbijcie sobie do głowy, że najlepszym sposobem, aby dziecko nie grzebało w gniazdu jest dostarczenie dziecku WIEDZY, że takie zachowanie jest niedopuszczalne. Inaczej wychowacie idiotę, który zacznie grzebać w gniazdu w trakcie wizyty u sąsiadów lub w dowolnym innym miejscu. Idiotkę, która zacznie robić rzeczy szkodliwe i krzywdzące dla siebie i innych wtedy, gdy będzie MÓGŁA, bo NIE WIE, jakie zachowania są niedopuszczalne, bo nie została przez rodziców WYCHOWANA. Powtórzyłem dokładnie formę wypowiedzi Autorki z małą nadzieję, że dotrze do niej, jak bardzo niedopuszczalna jest forma w jakiej się ona wypowiada, ale widać wychowanie bezstresowe - robi swoje, i teraz już MOŻNA!
O
Oriana
2 kwietnia 2017, 08:52
Proszę czytać uważnie, pominął Pan istotny szczegół w moim zdaniu: MAŁE dziecko: "najlepszym sposobem, aby dziecko nie grzebało w gniazdku jest zabezpieczenie gniazdka tak, aby MAŁE dziecko nie miało do niego dostępu!" Pół rocznemu lub rocznemu dziecku nie wszystko można wytłumaczyć. WYCHOWANIE nie polega na TRESURZE! Mogę Pana zapewnić, jako doświadczona, a nie potencjalna matka, że można dziecko nauczyć, co wolno, a czego nie wolno bez bicia i wrzasków. Nie oznacza to wychowania bezstresowego, ani zgadzania się na wszystko, co dziecko chce zrobić, tylko prawidłowe wychowanie bez przemocy. Rodzice są wzorem zachowań dla dzieci: rodzic bijący lub wrzeszczący zastrasza dziecko, ale też uczy, że tak można się zachowywać wobec SŁABSZEGO - czyli w ten sposób można wychować człowieka, który będzie krzywdził innych, słabszych od niego.   
Oriana Bianka
2 kwietnia 2017, 09:59
Nie można dzieciom na wszystko pozwalać, należy stawiać granice wyznaczające, co można robić, a czego nie i trzeba być w tym konsekwentnym. Dzieci, którym nie stawia się granic są zagubione, nie wiedza, jak maja się zachowywać.  Takie "bezstresowe" wychowanie jest złe. Ale sposobem na dobre wychowanie nie są krzyki i bicie, bo zachowując się agresywnie, rodzice nie tylko krzywdzą dzieci, ale tez uczą je agresji. 
Oriana Bianka
2 kwietnia 2017, 10:05
P.S. Forma wypowiedzi była zamierzoną prowokacją, aby zwrócić uwagę na problem wynikający z  wczesniejszych komentarzy. 
2 kwietnia 2017, 12:28
Ciekawe jak stawiałaś i stawiasz swym dziecom (swemu dziecku) te granice. I czy to co robisz, nie jest przemocą psychiczną. Bo np. czy siłowe odciegniecie dziecka od niebezpieczeństwa jest już przemocą fizyczną to w obecnych modach wychowaczych nie wiem. Nie wiem też, czy klaps dany raz nie jest lepszy niż pół godziny wysłuchiwania pretensji matki / ojca. Pomijam patologie zauwazone na ulicach, gdzie mamusia tłumaczy dziecku, iz ją nie kocha bo jest niegrzeczny. Albo ze mamusia przestanie kochać dziecko, bo.... W obecnych czasach jest jakas obsesja na punkcie klapsa, ale w mojej skromnej ocenie rodzice czesto bardziej krzywdza swe dzieci słowem. Z drugiej strony obowiązuje bożek "szczęścia" (szcześliwego dzieciństwa) tyle że bardzo mylnie rozumianego.
Oriana Bianka
3 kwietnia 2017, 07:31
Wychowanie dzieci to długi proces, ale daje dużo satysfakcji, nie jest to żaden przykry obowiazek. Ważny jest bliski kontakt z dzieckiem, spójnośc z tym co rodzic mówi, a jak sam postepuje, konsekwencja. W wyniku tego tworzy się zaufanie, dziecko ufa i wierzy rodzicom i dzięki temu przyjmuje od nich wartości i zasady postępowania, a drastyczne środki (psychiczne lub fizyczne) nie są konieczne.  
3 kwietnia 2017, 09:53
Wychowanie dzieci to norma dla dorosłych ludzi. Celem wychowania nie jest własna satysfakcja. A co do reszty - gdyby każdy z nas był idealem, to może to co piszesz maiłoby sens. Ale nei spotkałem idealnych ludzi. Więc widże tu jedynei teorie wychowanai, bez odneisienia do realnego życia. Matka czy ojciec mogą mieś "słabszy dzień", maja prawo być zmeczonymi, wkurzonymi i te swoej emocje mają prawo okazywac. A to powoduje, iz czasami dziecko oberwie rykoszetem, ze braknie cierpliwosci etc.
Oriana Bianka
3 kwietnia 2017, 11:11
Jeśli chodzi o wychowanie dzieci, to z mojej strony nie jest to teoria tylko, ale wieloletnia praktyka, bo jestem matką kilkorga dzieci, które są już dorosłe, a teraz mam okazję obserwowac z bliska inne rodziny wychowujące dzieci. Podzieliłam się swoim doświadczeniem i wnioskami. Ludzie nie są ideałami i popełniają błędy, ale można się starać, a z błędów wyciągać wnioski. 
P
Piotr ~
3 kwietnia 2017, 11:19
To, że coś jest dla Pana niepojęte, nie znaczy, że jest tylko teorią i nie istnieje w praktyce. Właśnie Pan pokazał, że bicie dzieci jako metoda wychowawcza to jest po prostu chodzenie na skróty, ale kosztem dzieci.  Usprawiedliwianie bicia dzieci słabszym dniem, zmęczeniem, wkurzeniem, prawem do okazywania emocji, brakiem cierpliwości - żenujące. Pan się nie wstydzi pisać coś takiego?
31 marca 2017, 23:32
Jestem ratownikiem wodnym a i nauczycielem z wykształcenia :-) i z małej praktyki. O ile w gimnazjum to "mi trochę włazili na głowę", to już na basenie tak "w kaszę dmuchać sobie nie dam". Oczywiście, że nie wszyscy są rozrabiakami, ale upominać trzeba, bo nadmierne emocje młodzieży i dzieci na basenie to groźba poważnego wypadku a nawet, niestety ale i poważniejszych spraw. Tak więc co chwilę upominam dzieci i młodzież i wystarczy moje - "nie biegaj" ! (muszę krzyczeć, inaczej by nie usłyszeli :-), chociaż nie zawsze tak jest ) wystarczy, czasem wystarczy mój wzrok :-) i już się uspokajają :-). Nie wiem, ale większość mnie słucha, chociaż oczywiście w czasie mocniejszego sezonu, trudniej jest nad tym wszystkim zapanować i tak biegają :-), ale nie tylko, inaczej też rozrabiają. Pomimo wszystko, gdy coś zauważam, to od razu reaguję i jest spokój. To zabezpiecza przed większą ilością wypadków - urazów a gdy się jakieś pojawiają, to idzie to ogarnąć. Idzie to ogarnąć, tylko trzeba pilnie obserwować i reagować.   Gdybym był w tym kościele, to po prostu wyprosił bym tego chłopaka lub większą grupę z kościoła i musieli by posłuchać !!!, wystarczy, żebym na nich popatrzył :-), bo ja patrzę groźnie, ale też z troską. No tak, gdy ktoś rozrabia na basenie, to krzywo się na niego patrzę, ale to jest troska o bezpieczeństwo jego i innych ludzi. Ano właśnie, potrzebna jest troska a troska może być surowa, lub surowsza.
31 marca 2017, 21:50
Nie ma żadnego usprawiedliwienia dla przemocy, przemoc ze strony pedagoga czy wychowawcy to porażka. Ten ksiądz poniósł porażkę, ale też trzeba dojrzeć, że przyznając sie do błędu podniósł się z upadku. Nie jest wcale prawdą, że: ----------- Wydaje się jednak, że z każdym kolejnym pokoleniem jest gorzej. Świadkiem tego bywam choćby w komunikacji miejskiej. --------  A niby na jakiej podstawie taki wniosek ? Skąd wiadomo, że teraz "jest gorzej" niz bylo 5 czy 10 lat temu ? Narzekanie na "dzisiejszą młodzież" jest stare jak świat, a nawet jeszcze starsze. Tylko, że odzwierciedla raczej percepcję dorosłych, a nie obiektywną rzeczywistość. Porównując szkołę z moich czasów szkolnych (późny Gomułka i Gierek) i porównując ze szkołą z czasów moich dzieci to przecież niebo a ziemia. Zas moich czasów przemoc w szkole to była norma. I owszem, brutalny nauczyciel miał spokój na swojej lekcji, nawet największe zawadiaki siedziały jak trusie, nikt nie miał ochoty oberwać linijką po łapach czy być targanym za włosy. Tyle tylko, że te same zawadiaki odgrywały sie na przerwach i po lekcjach na słabszych od siebie, niestety, ale jako urodzony w grudniu zawsze byłem najmłodszy i najsłabszy, więc coś o tym wiem. Ale absolutnie sobie nie przypominam takich wzorców za czasów, gdy moje dzieci chodziły do szkoły. Gdy jakis chłopak pchnął w złości mojego syna na przerwie że się przewrócił, to wybuchła awantura, dyrektor natychmiast wezwał do szkoły rodziców tego chojraka i  ten mało nie wyleciał za szkoły. Na szczęscie nie doszlo do tego i nigdy więcej z nim problemów nie było.
1 kwietnia 2017, 07:01
Widzisz teraz jest "lepiej" bo wiele dzieci zyje dzieki zaprogramowaniu ich przez rodziców, wypełniajac ich program życia. Dziś dla wielu tzw. bunt wieku dojrzewania sprowadza sie do pyskówek i szybkiej ucieczki do mamusi, gdy spotka ich nawet najmniejsza "krzywda". Ale nie jest prawdą, iż w szkołach zniknęła przemoc uczniów. Może nie ma dzis wielu spekakularnych dzieciecych porachunków na przerwach, bo dzieciaki nauczczone zostały donoszenia, ich sprawy rozwijazuja rodzice i nauczyciele, czasem pedgog szkolny, czasem psycholog, poradnia, a czasem policja. Czy to dzisiejsze wyręczanie jest dobre? Śmiem wątpić. Bo kiedy młody człowiek nauczy się sam rozwiazać swoje sprawy, gdy żyje w nadopiekuńczym świecie, wyręczany we wszystkim przez doroslych. Czy przyklad z Łodzi miałby finał medialny, gdyby matka nie poleciała na policję, ale sama z dzieckiem poszła do ksiedza wyjasnić tę sprawę i gdyby dziecko musiło ksiedza przeprosić za swoje zachowanie? A tak schowane pod mamusi spódniczkę czuje się bezkarne. Już wie, ze wszystko mu wolno bo mamusia.... Tyle tylko, że gdyby mamusia od dziecka nauczyła, że straszym szacunek nalezy się zawsze, a w sytuacjach dzś nazywanych "porazką wychowaczą" przyłozyła pasem to by nie było tematu. A tak rosnie cham, ktoremu nalezy współczuć, bo kiedyś ktoś go nauczy szacunku do innych. I bedzie to bolesna nauczka. O wiele boleśniejsza niz matczyny czy ojcowski pas.
31 marca 2017, 15:28
A mnie zastanawia dlaczego Ci uczniowie znaleźli się na rekolekcjach? Oczwiście każdy katolik odpowie, że pytanie jest bez sensu bo przecież to naturalne, że uczniowie tam byli. Ale powinniśmy się serio nad tym zastanowić. Na rekolekcjach (uczestnictwo w nauce religii jest dobrowolne) część młodzieży wyraźnie się nudzi, nie interesuje ich co ksiądza ma do powiedzienia, uczestnictwo mają gdzieś .... więc po co?  Może dlatego, że zostali zmuszeni? np. wymagają tego od nich ich rodzice, albo uczestniczą bo inni uczestniczą. A może dlatego, że chcą w przyszłości wziąć ślub kościelny?  Czy to są poważne powody by ci uczniowie tam byli? Skoro nie interesuje ich uczestnicwto w rekolekcjach to chyba powinni móc zdecydować aby tam nie być. Jeśli sami nie mogą zdecydować to takie spotkanie nie tylko nie ma sensu, ale też może zamienic się w zabawę, popisywanie, żarty itd. itd.  Niestety ala rodzice, ksiądz oraz katechci boją się przyznać, że część młodzieży jest osobami niewierzącymi, i wierzącymi się nie staną. Wolą utrzymywać fikcję aby nie musieć przyznać, że religia przestaje mieć znaczenie dla tej części młodzieży.  Stosowany jest przymu bo np. bedzie miał niższy stopień z religii gdy nie przyjdzie na rekolekcje.  Gdyby treść rekolekcji była interesująca to nawet mogłanby być interesująca dla niewierzących. Niestety najczęściej rekolekcje to powtarzane naiwne, nudne historyjki.  Wieć z jednej strony zmuszanie niewierzących, z drugiej strony nic interesującego w przekazie rekolekcji .... więc nuda tórą trzeba wytrzymać . Alternatywa to zrobić sobie zabawę.
31 marca 2017, 16:08
Nie wiem jak teraz, ale kilka lat temu rodzice wyrażali zgodę, aby ich dziecko uczestniczyło w lekcjach religii i tym samym w rekolekcjach. Wiec pretensje wyłącznie do rodziców. Ale nawet gdyby w grupie byli uczniowej niewierzący, którzy siłą przez rodziców zostali zmuszeni do rekolekcji to i tak nie tłumaczy to karygodnego zachowania tych dzieci. Nie, to nie wynika z nudy, ale z pobłazliwości jaka dziś jest powszechna w stosunku do dzieci. Wiesz - podobne zachowanie widzę w tramwajach, autobusach, pociagach, na ulicy. Poproś rozwalonego w autobusie gimnazjalistę aby ściszył jazgot z tanich głośniczków podpiętych do smartfona. Wiązka bluzgów z jego strony i w sumie nic nie zrobisz.
31 marca 2017, 16:31
Ale ja właśnie mam pretensję do rodziców. Zmuszają swoje dzieci by chodziły do kościoła, by uczyły sie religii bez oglądania się na to czy dziecko chce wierzyć. Religia to nie mamtematyka i mozna bez niej żyć. Przecież religia to wybor jednostki a nie jego rodzica. Z drugiej strony dlaczego rekolekcje dla uczniów odbywają się w godzinach lekcyjnych a szkoła doprowadza uczniów do Kościoła? To też problem, bo obrzędy i uczestnictwo w obrzędach są podobno rozłączne od "nauki religii" w szkołach. Skąd więc taka praktyka?
31 marca 2017, 16:36
Nie wiem o jakich dzieciach/młodzieży wspominasz ale ja nie dostrzegam wszechogarniaącego chamstwa gimnazjalistów. Wychowuje się przykładem. Gadaniem można jedynie kogoś zniechęcić i zanudzić.  Ksiądz o którytm mowa w artykule oczywiście załsuguje na ukaranie. Może to dobrze, że odsuną go od pracy z dziećmi skoro nie ma charyzmy, pomysłu i cierpliwości to zwyczanie nie nadaje się do takiej pracy.
Oriana Bianka
31 marca 2017, 17:22
Czy nie powinieneś zmienić okularów przez które patrzysz na świat? Bo chyba nie żyjesz na innej planecie niż ja? Z Twoich wpisów wynika, że w innych ludziach dostrzegasz wyłacznie złe postępki i złe zachowanie, a szczególnie u młodszego pokolenia. Ja również jeżdżę tramwajami i żadko spotykam niegrzecznych młodych ludzi. Może częściej niegrzecznych, podpitych starszych panów. Mam często do czynienia z młodymi ludźmi, którzy są sympatyczni, pozytywni. Zrzędzenie, to niestety cecha niektórych ludzi starszych. To jak ludzie odnoszą się do nas, zależy również od nas.
31 marca 2017, 17:28
Zgadzam się.
31 marca 2017, 18:28
Widac źle czytasz moje słowa - nigdzie nie mnapisałem, iż wszyscy czy większośc młodych ludzi źle sie zachowuje. Wrecz odwrotnie, uważam iz większosc młodych ludzie jest bardziej nudna i bardziej "spacyfikowana" niz moje czy starsze pokolenia. Tyle tylko, ze dziś w sytuacjach tzw. kryzysowych rodzice czy nauczyciele są bezradni. Stad w innym komentarzu napisalem - jestem za karą "klapsa" choc nigy go nei musiał uzyc. Poprostu uważam, iż są sytuacje, kiedy może być potrzebny i tyle. Pryzkłą dŁodzi pokazuje, iz kiku uczniów potrafi skutecznie rozłozyć prace z ponad 200 osobowa grupą i na tych kilku nie ma żadnego sposobu wyegzekwowania poprawnego zachowania. Tak samo, jak jeden na 100 gimnazjalistów nie potrafi zachować sie w tramwaju, ale jak Ci sie taki współpasażer trafi to nie wiesz co masz zrobić.
31 marca 2017, 18:30
99,9% gimnazjalistów jest nudna i przewidywalna. Ale na tych 0,1% nie ma żadnej metody, aby potrafili sie zachowywać. Tak było w Łodzi w kościele. Na 250 dzieci ilu rozrabiało? Pewnie kilku, ale to wystarczy aby zrobic aferę na całą Polskę, zamiast ich uspokoić nawet gdyby trzeba było użyć siły fizycznej. Jakby jeden z drugim miał świadomość nieuchronności kary, to by wiedział co go czeka. A tak najwyzej poleci na skargę do mamusi. A mamusia poskarży sie policji. ps. kilkanście lat temu mamusia by poprawiła po księdzu i temat byłby zakonczony.
31 marca 2017, 18:36
Do 18 roku zycia decyduje rodzic. Koniec i kropka i to jest nie negocjowalna zasada. Jeżeli rodzice zmuszają dziecko, czynią to dla jego dobra i maja do tego pełne prawo. I średnio wazne jest, co chce w tym wypadku dziecko. Tak jak rodzice zmuszają dziecko do chodzenia do szkoły itd. Później zgodnie z prawem decyduje juz dorosłe dziecko, ale sorry - jak ma sie inne pomysły na życie niż rodzice, to zawsze można znaleźc sobie własne miejsce na ziemi niekoniecznie w domu rodzinnym. Można pójść do pracy, zarobić na swoją edukację i być w pełni dorosłym, decydujacym o sobie człowiekiem. To kiedy odbywają sie rekolekcje to sprawa szkoły, rodziców i Kościoła. I jak zadecydują, tak jest. A czy sie uczniom podoba, czy nie - naprawdę w wypadku gimnazjum jest bez znaczenia.
3 kwietnia 2017, 12:03
Zmuszanie dziecka do wyznawania religii świadczy o wysokiej indoktyrnacji religijnej rodziców. Pewnie sami byli zmuszani i teraz, zgodnie z tradycją, zmuszają kolejnych (to także rodzaj przemocy na której bazuje KRK). Gdyby rodzice byli bardzie świadomi to już na tym etapie problem znudzonego religijną indoktrynacją "gimnazjalisty" przestałby istnieć, a tylko zainteresowani uczestniczyli by w rekolekcjach.  "To kiedy odbywają sie rekolekcje to sprawa szkoły, rodziców i Kościoła." Otóż nie. Szkoła powinna zostać areligijna bo z zasady jest świecka. Tak mówi polskie prawo.  I oczywiście ma znaczenie czy to się uczniom podoba czy nie. Chyba, że jest się człowiekim który uważa, że zdanie innego człowieka nie ma znaczenia. Zwykle tak miewają ograniczeni mentalnie tyrani.
3 kwietnia 2017, 12:15
"99,9% gimnazjalistów jest nudna i przewidywalna" To stwierdzenie odwierciedla dokładnie Pański stosunek do gimnazjalistów. Prawdopodobnie nie ma Pan do czynienia z taka młodzieżą, bo nie wyrażałby się Pan tak pejoratywnie.  0,1% jest jak się okazuje ani nudna ani przeiwdywalna, czyli jest intrygująca, interesująca i zaskakująca.  Sugeruje Pan, że tylko ci interesujący rozumieją, że religia to oszustwo?  Ludzie w Kościele zwykli byli się nie odzywać. Moga jedynie słuchać. Nie komantują. Może dlatego ksiądz może mówić kazdą dowolną głupotę. 
7 kwietnia 2017, 12:07
Jeszcze się trzeba zapytać w ile prawdziwych przesądów ta młodzież wierzy ? Ile z nich stosuje tzw. amulety talizmany, ilu wierzy we wróżby i jakieś np. "zjawiska paranormalne" ? No, ale przecież im tego nikt nie wmawia, sami znajdują w necie lub przekazują z ust do ust. Wierzą w głupoty i bzdury a potem płaczą, że coś im się nie układa, że cierpią. Oczywiście cierpienie ma szeroką gamę kolorów ale myślę, iż cierpią bo nie znają i nie poznają miłości, dlatego szukają jej po omacku.  Natomiast co do tego słuchania, to jest norma w szkole, tylko się słucha a każda wątpliwość może być zbita -  "tak powiedziała nauka", no i dyskusja się kończy - "nie dyskutuj i nie zadawaj pytań, nie miej wątpliwości", tylko się ucz, bo "wszędzie coś, gdzieś napisano". Ano właśnie i dlatego nie znoszę pysznej nauki. Jest pyszna do potęgi, bo uważa, że ma receptę na szczęście. Nie ma recepty - receptą jest miłość a Bóg jest miłością :-), no i amen.
Oriana Bianka
31 marca 2017, 11:58
„Rodzice mnie bili, a jednak wyrosłem na porządnego człowieka.” Osoby, które popierają kary cielesne, były same bite i uważają, że to jest właściwy sposób wychowania dzieci. Nie jest to zdrowe podejście, lecz  defekt na psychice nazywany syndromem sztokholmskim polegający na tym, że ofiara broni prześladowcę. „Jeśli jesteś dorosłym, który wierzy, że dzieci należy bić, gdy nie spełniają oczekiwań dorosłych, to zdecydowanie nie wyrosłeś na porządnego człowieka, mój przyjacielu. Wyrosłeś na skrzywdzonego człowieka, ponieważ to właśnie skrzywdzeni ludzie krzywdzą ludzi. Klaps nie jest wychowywaniem. Klaps jest krzywdzeniem. Kropka.” L. R. Knost Dzieci można wychować na porządnych ludzi bez bicia. Należy im stawiać granice, wymagać, uczyć odpowiedzialności i szacunku do siebie oraz innych, ale przemoc fizyczna lub psychiczna jest niedopuszczalna. Jestem matką, która wychowała porzadnych ludzi bez bicia.
31 marca 2017, 14:40
Jasne - jak ktoś otrzymał klapsa w dzieciństwie, to był katowany przez rodziców i dziś tez katuje swe dzieci. Ale coż poczac, skoro wielu nei rozróznia klapsa od katowania i kompletnie nie rozumie, iż czasami klaps to jest jedyne wyjście. Co ciekawe, dziś wiele niegrzecznych dzieci chowa sie za wszelakeij maści orzeczaniami, a plagą współczesnosci jest choroba zwana ADHD. Co prawda diagnozowana bez wykonania EEG jedynie na podstawie obserwacji patologicznych zachowań. Ale w sumie lepiej zamiast pasa leczyc dzieci tabletkami. ps. aby było jasne nie byłem katowany w dziecistwie. Wyrosłem w normalnej katolickiej rodzinie. Jestem zwolennikiem kar fizycznych, choc ich nie użyłem jeszcze ani razu.
Andrzej Ak
30 marca 2017, 19:25
A może proces wychowania bezstresowego trzeba poddać raz jeszcze próbie faktów i weryfikacji? Dzisiaj bezstresowi np Szwedzi,i Norwedzy... bardzo często w chwilach życiowych dramatów targają się na swoje życie. Nie potrafią przyjąć zmasowanych przeciwności losu, nie potrafią zmierzyć się i przegrać z rzeczywistością tego świata, skonfrontowaną z ich marzeniami o życiu. Co jakiś czas widzę sfrustrowane dzieciaki na przystanku lub w innych miejscach publicznych, które robią raban ^3. Mam ogromne obawy, że tolerancja ich rodziców wymknęła się im spod ich kontroli i chcąc dobrze dla swojego dziecka tak naprawdę niszczą go. Takie dzieci, gdy dorosną, w przypływie nienawiści bedą mogły zrobić krzywdę innemu człowiekowi i powiedzą "bo mu się należało", bez odrobiny skruchy czy wyrzutów sumienia. Właśnie teraz w Polsce wychowuje się takie zepsute pokolenie. Skąd to wiem? Sam jako dziecko cierpiałem na dużą nadpobudliwość dzisiaj nazwaną adhd. No i byłem czasem bity, gdy zasłużyłem. Z perspektywy wielu lat życia, wiem że niektóre dzieci potrzebują "kagańca" który utrzyma je na właściwych torach życia, inaczej się wykoleją z tych torów i staną się przestępcami. Zaznaczam, że nie twierdzę iż dzieci należy bić. Nie! Jednak w niektórych przypadkach dzieci, za uczynione przez nie z premedytacją zło powinien być conajmniej jakiś klaps. Gorzej jest jak klaps nie wystarcza, wówczas muszą być zastosowane inne bodźce  psychiczne. Ale to już jest wyjątkowy temat na wyjątkowe przypadki.
Zbigniew Ściubak
30 marca 2017, 16:52
3. Totalitaryści zawsze chcą dobrze. Autor też chce dobrze. Nie biorą pod uwagę dwóch spraw. Po pierwsze nie biorą pod uwagę AUTONOMII innych ludzi i ich społeczności. Autor nie bierze pod uwagę autonomii rodziny, tylko zabiera się za to, co tam członkowie rodziny między sobą robią. Jest to postawa typowo totalitarna. Autor nie bierze pod uwagę, że może się mylić. Generalnie zestaw sądów na temat konsekwencji zachowań czy wychowania, to są opinie, trudne do rzetelnego zweryfikowania. Totalitarna władza nigdy nie ma wątpliwości, co do tego, czy może się mylić. Rozsądny człowiek, zawsze je ma i to dodatkowo powstrzymuje go przed wtrącaniem się w cudze sprawy i wygłaszaniem "z ambony" przekonań, jak inni powinni żyć czy wychowywać własne dzieci.
P
Piotr ~
31 marca 2017, 00:16
Jest pewna granicą autonomii rodziny. 
Zbigniew Ściubak
31 marca 2017, 17:08
@pgw To ciekawe. Kto zatem jest uprawniony do ustalnia gdzie i kiedy istnieje granica autonomii rodziny? Urzędnik państwowy na etacie? Te smutne próby podciągania zachowań przestępczych i skrajnych wypadków, która zawsze się zdarzają pod argument, że dla ich uniknięcia należy kontrolować z zewnątrz (a więc likwidować) autonomię rodziny wciąż się powtarzają. Są tacy ludzie, którzy po prostu nie mogą znieść, by coś było poza ich wpływem. Ze wypadkami nadzwyczajnymi nalezy sobie radzić w sposób nadzwyczajny.
Zbigniew Ściubak
30 marca 2017, 16:52
1. Dobranie pojedynczego, całkowicie unikatowego zdarzenia, jako argumentu za propagowaną tezą jest albo błędem, albo manipulacją. Jeśli chcemy argumentować za tezą "nikt nie ma prawa wymierzyć dziecku kary fizycznej", to należy przytoczyć szkodliwość zachowań najczęstszych, a nie tych, które są skrajnie rzadkie. Najczęściej spotykanym wymierzeniem kary fizycznej dziecku jest - klaps. Ze względu na pewną tradycję z dużym prawdopodobieństwem można stwierdzić, że niemal wszyscy Polacy dawniej (i nie tylko Polacy) byli jako dzieci odbiorcami klapsa. Jak to się odbiło na ich życiu? Ilu było wybitnych? Czy społeczeństwo dawało pokazy heroizmu i dojrzałości? 2. Całkowitą aberracją jest fiksacja (bo trudno to inaczej nazwać) na przemocy fizycznej. Przemoc fizyczna jest mniej szkodliwa od przemocy psychicznej. Ból psychiczny popycha ludzi do samobójstwa. W Polsce? Minimum małe miasteczko rocznie. Generalnie w przemocy fizycznej też wcale nie chodzi o fizyczną szkodę na ciele, tylko o psychicznie doświadczane negatywne odczucia (poniżenia, zagrożenia itp). Skupienie się na przemocy fizycznej zamiast psychicznej jest bardzo poważnym błędem. Słowo, gest, zachowania, postawy mogą zranić o wiele mocniej niż klaps.
30 marca 2017, 15:27
Mieszkam obecnie na terenie Beneluxu.Przed wyjazdem w jednym z najwiekszych miast w Polsce.Dzieci były w gimnazjum/teraz już dorosle/,my z zona ciagle w pracy.Dzieciaki troszke zyly swoim zyciem.Pojawila się szansa na wyjazd,dobra praca,uznanie dyplomow itp.Szybka przeprowadzka,nowa praca,szkola dla dzieciakow.Zapisane zostaly do najlepszej katolickiej szkoly w miescie/80% szkol jest katolickich/.Dzieciaki myslaly,ze teraz to nadszedl wielki luz.Pierwsza proba pyskowki z nauczycielem,wezwani rodzice, dziecko do psychologa.Nastepna proba zawieszenie na kilka dniJak się dzieciaki dowiedzialy,ze szykuja im się wakacje w osrodku rekreacyjnym dla  niegrzecznych uczniow,tak do konca szkoly nie było problemow.Rodzice tez część doplacaja do takich wakacji więc tez się więcej staraja.Tutaj od malego dzieci wychowuje szkola.Czesto dzieci są w internatach mimo,ze mieszkaja w tym samym miescie.Ale naprawdę 75% uczniow stara się mieć dobre oceny,chodzi na zajecia sportowe,kolka zainteresowan itp.Jesli chodzi o zachowanie mlodziezy na ulicy,w Kosciele to nie ma  zadnych problemow.Czasem w markecie zdarza się,ze wrzeszczacy malec dostanie klapsa w tylek i nikt nie ma z tym problemu.Oczywiscie w najwiekszych miastach może być inaczej ale mnie to nie dotyczy.Jest kilka dni w roku gdzie mlodziez ma większe prawa/studniowki,karnawal/,zabawa w te dni często trwa cale noce ale bez incydentow.Czesto goscie z Polski moich dzieci pytaja o dodatkowe rozrywki,a tego normalnie tu nie ma.Moim zdaniem ten system wychowania lepiej się sprawdza/chodzi o szacunek do rodzicow, starzych ludzi,nauczycieli/.Tutaj jak uczen podnosi glos,nieopowiednio sie zachowuje z urzedu ma spotkanie z psychologiem,terapie jak potrzeba.Moze to i wyreczanie rodzicow ale dziala.Nauczycielom w Polsce tez puszczaja nerwy,kiedys pewna Pani po wejsciu do klasy lekcyjnej powiedziala:{Jak Was widze to jestem za aborcja}.Dziecko mi się poskarzylo ale Pani przeprosila, koniec sprawy.
30 marca 2017, 16:16
Za czasów mojej młodości nei było sztabu psychologów, jakiś turnusów dla niegrzecznych uczniów. Nauczyciel mial szacunek, jak ktos o tym zapomniał, to ojciec pasem prostował pamięć. Wersja łagodneikszego przypominania to szmata w ręku matki. Ludzie sie krztałcili wyrastali na porządnych, zakładali rodziny i żyli. Dziś sztaby zbędnych psychologów, turnusy resocjalizacyjne etc. Coż wiecej dodać. Ano to ostatnie Twoje zdanie jest przykładem jak nisko można upaść w zawodzie nauczyciela. Ale doskonale pamietam, jak przy wyborze szkoły wyższej zawód nauczyciela wybierali albo pasjonaci, albo nieudacznicy. Ciekawe, która grupa dziś potrafi zapanować nad tzw. trudną młodzieżą? Choć i to określenie jest na wyrost w porównaniu z latami choćby moich rodziców.
Zbigniew Ściubak
30 marca 2017, 16:59
Kara fizyczna: pas, linijka, szmata itp, sama w sobie jest niemal nieszkodliwa. Chwilowe zaczerwienienie naskórka i krótkotrwały niezbyt dotkliwy impuls bólu. To co czyni karę fizyczną dotkliwą to związane z nią przekonania i emocje. Gdy kara fizyczna była czymś normalnym, trzeba było krótko przecierpieć i już wszystko było "w porządku". Z karą fizyczną propagandziści zła związali przekonania o jej poniżającym i niszczącym charakterze. To wskutek tego właśnie zabiegu, karany doświadcza takich cierpień, bo przecież nie wskutek samego fizycznego bólu. Wniosek? To propagandziści "nowego człowieka" wymyślili szkodliwość kar fizycznych, przekonali do tego ludzi i tera jest raj. A dziecko ma w **** dorosłego i wali butelki pod kościołem o ziemię. W przypadku interwencji idzie "w bezczelnego" bo... co mi zrobisz?
abraham akeda
30 marca 2017, 14:33
Komentuję tylko z uwagi na to, iż widać że autor czyta komentarze. Nie wiem czy nikt nie ma prawa uderzyć dziecka, czy rodzice których dziecko jest własnością nie mogą dziecka uderzyć, czy nie mogą stosować wszelkich metod jakimi dysponują i jakie uznają za właściwe by wychować swoje dziecko tak jak chcą. Nie wiem ale uznaję władzę rodzicielską, przychylam się do tego by pozwolić rodzicom wychować dziecko tak jak chcą ze wszystkimi konsekwencjami tego stanu rzeczy zakładając iż ludzie zachowują się racjonalnie i każdy wychowa dziecko tak jak uzna za stosowne. W Japonii dzieci do 6 roku życia są obdarzone szerokim zakresem wolności, bez żadnego ograniczania, o karach celesnych nie wspominając. Po osiągnięciu pewnego etapu rozwoju wprowadza się sztywną dyscyplinę bez możliwości żadnego sprzeciwu. Społeczeństwo japońskie jest bardzo zdyscyplinowane i okazuje ogromny szacunek dla starszych. Kieruje się zasadami nie emocjami. Człowiek jest w swojej naturze zwierzęciem i trzeba go ułożyć poprzez wychowanie, kary cielesne są elementem wychowania i nie demonizowałbym ich aż tak bardzo. Są gorsze metody wychowywania niż kary cielesne np znęcanie psychiczne, izolacja, maltretowanie, lekceważenie, zaniedbywanie, zatem nie popadajmy w panikę odnośnie klapsów. Co do sytuacji księdza. Uważam że rozdmuchiwanie tego faktu i czynienie z niego medialnej atrakcji jest niewłaściwe. To sprawa osobista między księdzem i rodzicami(właścicielami dziecka) o naruszenie nietykalności. Sprawa raczej prosta, wyrok dla księdza za naruszenie czyjejś własności. Tyle. Przepraszam nie wystarczy, trzeba zrobić obdukcję, oszacować straty fizyczne i psychiczne, wystawić rachunek, wydać wyrok, wyegzekwować należność i po sprawie. Po co nad tym deliberować? Nie wiem.
Szymon Żyśko
30 marca 2017, 15:42
Wydaje mi się, że jest pewna niekonsekwencja Pana argumentów. Bo jeżeli uznajemy, że rodzic ma prawo wychowywać po swojemu, to nie powinniśmy również mieć pretensji, że jakieś inne dziecko krzywdzi nasze - rodzice mieli prawo wychowac go, że w taki sposób rozumie swoją wolność i pewne zasady. O tym można i trzeba dyskutować, dzięki za rzeczową odpowiedź. Całkowicie nie zgodzę się jednak z tym, że dziecko jest własnością rodziców. Nie wiem, czy to celowe sformułowanie, czy niedopowiedzenie. Człowiek nigdy nie jest niczyją własnością, rodzicielstwo nie polega na egzekwowaniu praw wobec rzeczy, a na relacji z osobą. Ja wciąż jestem przekonany, że przemoc nie jest żadnym rozwiązaniem wychowawczym. Mam wrażenie, że traktowanie dziecka jak własności, uczy je traktować w ten sam sposób innych (słabszych) - wychowuje je w pewnej hierarchiczności. Prawda o wychowaniu jak zawsze leży gdzieś po środku i zależy od wielu czynników. Nie jestem zwolennikiem bezstresowego wychowania - ale jest różnica pomiędzy egzekwowaniem praw i zadośćuczynienia, a biciem dziecka. To nie jest kara, a upokorzenia dziecka. W tej konkretnej historii nie opowiadam się za uniewinnieniem kogokolwiek. Ksiądz nie powinien uderzyć. Dziecko nie powinno okazywać tak dalece idącego lekceważenia kapłanowi. Właśnie dlatego prosiłem o rozsądek w ocenie.
abraham akeda
30 marca 2017, 16:10
Dziękuję za odpowiedź. To dla mnie bardzo ważne wiedzieć, że autor tekstu jest gotowy na polemikę czy nawet na zwykłą odpowiedź na komentarz. Duży szacunek dla Pana. Odpowiadam - władza rodzicielska ma pewne uprawienia, których nie ma osoba obca(nauczyciel, kolega dziecka) nie rozumiem zatem niekonsekwencji którą pan mi zarzuca. Pan tej władzy(rodzicielskiej) nie uznaje i nie zamierzam pana przekonywać ani krytykować, szanuję pana zdanie choć sam się z nim nie zgadzam z wielu powodów z których tylko kilka przytoczyłem. Nie zgadzam się z opinią iż traktowanie dziecka jak własności, uczy je traktować w ten sam sposób innych, nie mam na to dowodów i szczerze w to wątpię. Nie przyznaję ludziom godności z faktu że się urodzili, choć uznaję moment zapłodnienia jako istotną zmianę w energomaterii i jestem przeciwnikiem aborcji uważam, że człowiek MUSI zostać wychowany i jest to element kluczowy formacji istoty ludzkiej. Człowieczeństwo to coś co należy wpoić, czego należy się nauczyć. Nie uważam by kary cielesne stały na przeszkodzie wyuczenia człowieczeństwa.
Szymon Żyśko
30 marca 2017, 16:19
Podtrzymuję swoje zdanie wypowiedziane wcześniej. A co do zarzutu nt. władzy rodzicielskiej - myślę, że mamy po prostu odmienne jej definicje, ale zapewniam, że takową "władzę" uznaję i szanuję.
abraham akeda
30 marca 2017, 17:07
Dziękuję za odpowiedź. Różnimy się w sposobie myślenia co do metod wychowawczych, inaczej rozumiemy pewne pojęcia ale jeśli chodzi o intencje myślę, że nie ma konfliktu. Podkreślę po raz kolejny iż wychowanie ma kluczowe znaczenie i należy o nie zadbać w wolności tak jak każdy wychowawca uzna za dobre.
P
Piotr ~
30 marca 2017, 14:29
"społeczeństwo oswajamy z myślą, że "klaps to nie problem". W perspektywie czasu wyhodujemy sobie pokolenie, które przemoc będzie uważało za jeden z argumentów dialogu." Może to jest powód, dlaczego wielu z komentujących tu, akceptuje przemoc.
30 marca 2017, 15:28
Społeczeństwa przez wieki w róznym zakresie stosowały kary fizyczne wobec swych dzieci . I jakoś żyjemy, mimo tych jakże "złych" zachowań naszych rodziców czy dziadków. To dopiero ostatnio zniwieściałe społeczeństwo ma problem i podstawowe metody wychowawcze nazywa przemocą. A efekty tego już widać na naszych ulicach.
Szymon Żyśko
30 marca 2017, 15:55
Idąc tym tropem, to z najbardziej patologicznych rodzin, gdzie dzieci bije się codziennie i bez powodu - powinni wychodzić przykładni obywatele, zastraszeni, albo jak wy wolicie "z wpojonymi hamulcami". Tyle, że przemoc rodzi przemoc. W pewnym momencie dzieciak zdaje sobie sprawę ze swojego sprytu i siły, i to rodzic staje się bezbronny. A dzieciak reaguje przemocą na wszystko co go spotyka w życiu. Niestety wciąż więcej polskich rodzin stosuje kary cielesne w wychowaniu, a jednak odsetek młodzieży z problemami rośnie. To najczęściej "zniewieściałe społeczeństwo" kumuluje na sobie agresję otoczenia. cyt. "Społeczeństwa przez wieki w róznym zakresie stosowały kary fizyczne wobec swych dzieci" i nie ustrzegliśmy się wojen, terroryzmu oraz przemocy.
30 marca 2017, 16:09
Juz to pisałem takze i tutaj - jest znacząca roznca pomiedzy patologią znęcania sie nad dzieckiem, a stosowaniem kary fizycznej jako ostatecznosci. Wiec proszę nie mieszać pojeć. Rozumiem też, iż dzieci wobec których nigdy nie zastosowano nawet klapsa zawsze wyrastają na idelne aniołki. I rozumiem, iż dzięi temu wychowaniu dziś jesteśmy coraz lepszym społeczeństwem z mniejszą ilością przemocy. Jeżli tak, to poprosze jakieś źródło do badan socjologicznych to potwierdzajacych. Inaczej to tylko spekulacje. Bo tzw. tchórzliwa agresja, czyli to co widać chocby na polskich drogach raczy przeczyć temu. Ale ciekawa jest też ta teza o wojnach. W sumei fakt, wychowane pokojo dzieci w przyszłości wywiesza bialą flagę, bo nie będą w stanie odważnei stanać w obronie swoich najbliższych. Bedą bały sie zrobić komuś krzywdę, więc nawet w wypadku zagrozenia najbliższych sobie odpuszczą.
T
Ter
1 kwietnia 2017, 00:22
"Jeżli tak, to poprosze jakieś źródło do badan socjologicznych to potwierdzajacych. Inaczej to tylko spekulacje". Polecam przeczytać "Zniewolone dzieciństwo" Alice Miller. Wstrząsająca lektura. Po przeczytaniu raczej nie będzie miał Pan wątpliwości. Jednak co do (naprawdę sporadycznego) klapsa, nie byłabym tak radykalna. Nie dlatego, że jest wychowawczy. Po prostu takie krańcowe stawianie sprawy: że od razu przemoc (a może odebrac dziecko, w placówce nie będą go bili) sugeruje, że rodzice to jacyś nadludzie, w każdej sytuacji zachowujący 100% kontroli. Że nigdy nie stracą cierpliwości, będą zawsze mili, opanowani i uśmiechnięci i zawsze z wielką mądrością zastosują wspaniałe i skuteczne triki. Może ksiądz powinien taki właśnie być (choc i jemu bym wybaczyła), ale rodzicami zostają zwykli ludzie.
Szymon Żyśko
30 marca 2017, 13:08
Wszystkie poniższe komentarze pokazują, że nikt nie przeczytał tego tego tekstu i chciałoby się powidzieć - jak zwykle.  Tekst ma dwa wątki: potępienie jakiejkolwiek przemocy i podkreślenie, że jest jest problem z chamstwem wśród młodzieży (i nie tylko). Polecam doczytać, to nie boli.
30 marca 2017, 13:14
Tak z ciekawości - skad się bierze "chmastwo wśród młodzieży"? Czyżby nie z faktu, iż od dziecka uczy sie iż sa bezkarni? I takie drugie pytanie, jak wychować młodego człowieka, aby wpoić mu podstawowe zasady zachowania? Bo jakoś współczesne metody, które wykluczają jakąkolwiek przemoc wobec dziecka jak widac nie działają?
Szymon Żyśko
30 marca 2017, 13:35
Z tekstu: Dwugłos, jaki się pojawił uczy młodych, że są bezkarni - a społeczeństwo jednocześnie oswaja z myślą, że "klaps to nie problem" Niestety argumenty otrzymują najczęściej we własnym domu wraz z pewną śmiałością. Dzieci słuchają, jak rodzice negatywnie odnoszą się do świata, ludzi, Kościoła i duchowieństwa, w jaki sposób mówi o nich telewizja, obserwują pewną pogardę dorosłych, którymi sami chcą się stać jak najszybciej. *** A odpowiedż na to jak wychować: być obecnym i zaangażowanym. Współcześni rodzice zrzucili wszystko na barki szkoły, Kościoła i innych edukatorów. Nic nie zastąpi wychowania w domu - młodzi naśladują dorosłych. Ale wciąż nie jest to argument, że przemoc może być dopuszczalna w wychowaniu. Przemoc stosują ludzie, którzy stracili cierpliwość do długotrwałych metod. Form wychowawczych jest wiele od kar typu szlabany i ograniczenia - a każdej z nich powinna towarzyszyć poważna i kategoryczna rozmowa. Moim rodzicom się udało.
30 marca 2017, 13:45
Nie, nie zgodze się ani z diagnozą, ani z propozycją jak wychowywać. Pomijam oczywista patologię, jakim jest katowanei dziecka - tu nie ma dyskusji. Natomiast pas, klaps jest oczywsitym elementem wychowaczym. I dobrze byłoby go nie uzyć. Ale Ale nie wiem, czy lepszą metoda jest karanie dziecka jakimiś bezsensownymi karami (ograniczeniami), wątpię też aby rozmowa z dzieckiem "na zimno" miala jakis skutek wychowaczy. No i jak te wszystkie kary maja sie do tzw. przemocy psychicznej? A co do cierpliwosci - czasami są sytuacje wymagajace natychmiastowej reakcji. Co jest lepsze - danei kalpsa, czy pozwolnei dziecku aby ściągneło sobie wrzątek wsadziło palec do gniazdka?
30 marca 2017, 15:08
Pański letnikatolicko ukształtowany intelekt jak widać pojąć nie może,iż nie o wychowanie tu chodzi lecz a faktyczną akceptację obrażania Pana Boga w Jego Domu. 
30 marca 2017, 12:52
Z przykrością czyta się takie artykuły. Bo skupiają się nie na tym, co jest problem. Bo u początku tego wydarzenie wcale nie leży ani ksiądz, który uderzył w gniewie, ani tez zachowanie dzieci. Otóż pierwszym problem jest wiara w nowoczesny skompromitowany wieloma przykładami system wychowawczy, w którym dziecku wszystko wolno, natomiast prawa rodziców i opiekunów dziecka zostały zredukowane do spełniania żądań dziecka. Dziś to dzieci wychowają dorosłych, bo przecież nawet w sytuacjach ekstremalnych nie wolno stosować siły fizycznej wobec dziecka. Co ciekawe tzw. bezstresowe wychowanie powoduje wzrost ogólnej agresji w dorosłości, bo przecież skoro wszystko dziecku wolno…. Kompromitacją wręcz jest opowiadania o szacunku dla dziecka, ale zapominanie o podstawach, czyli o szacunku dla dorosłego, bez względu czy jest księdzem, nauczycielem itd. Nas nauczono, iż jak dorosły mówi, to dzieci słuchają. A jak dziś uczą swe dzieci zwolennicy bezstresowego wychowania? Jak wpajają szacunek dla miejsc publicznych jakim jest kościół. To widać było w Łodzi. Ta sytuacja, która wydarzyła się w Łodzi jest kompromitacją rodziców, nauczycieli, wychowawców, ale też zwolenników wychowania bez stosowania siły fizycznej. Współczuje ks. Przemkowi, rozumiem, jego gniew i rozumiem jego reakcje w gniewie. Niestety nie rozumiem matki dziecka, nauczycieli i katechetów w tym wydarzeniu uczestniczących. I niestety reakcja tych osób doprowadzi do następnych takich występków.
Szymon Żyśko
30 marca 2017, 13:25
Dokładnie to wynika z tekstu i poza Pana uwagą, że jest to "kompromitacja (...) zwolenników wychowania bez stosowania siły fizycznej" - z resztą zgadzam się.  Błędem jest model wychowania, który traktuje dziecko jak dorosłego (pozwala decydować o sobie i nie angażuje się w wychowanie, licząc, że dziecko samo się wychowa: ze zrobi to szkoła, parafia itd)
30 marca 2017, 14:03
Warto zobaczyć pewien chrakterystyczny element w tej historii - otóż młody człowiek uderzony przez ksiedza poleciał (podobno z płaczem) na skargę, a matka zawiadomiła policję. Tak na 100% nie wychowuje ulica. Tak wychowują swych synów nadopiekuńcze mamuśki. Za czasów, kiedy bylem młody największym wstydem było bieganie na skargę. A dziś? Co do winy wychowaców - zero reakcji na zachowanie uczniów wystarczy, aby pokazać ich bezsilność. BO jak zróca uwagę, to na bank jakaś mamuśka pobiegnei na skargę.
30 marca 2017, 12:35
Panie naprawiaczu Kościoła i zwolenniku zagłaskiwania gówniarzy ,a o Kimś wśród pokrzywdzonych to pan przypadkiem nie zapomniał. P.S. Mamusia z tatusiem nigdy w skórę nie dawali?
Szymon Żyśko
30 marca 2017, 13:18
Nie dawali i wychowali na porządnego człowieka. Byli po prostu zaangażowani w wychowanie na każdym etapie. 
30 marca 2017, 15:03
Widać nie do końca, bowiem Pańska nawet cicha akceptacja plucia Panu Bogu w twarz nie jest postawą katolicką.