Co Kościołowi dała reformacja?

(fot. Grzegorz Gałązka / galazka.deon.pl)

Okrągła, jakkolwiek by było to już 500 lat, rocznica reformacji skłania do zadania sobie kilku pytań. Oprócz wspominania wzajemnych krzywd, rozlanej krwi, zerwanych więzów warto spytać, co nam te pół tysiąclecia dało i co możemy sobie jeszcze wzajemnie dać.

"Sola scriptura" to jedno z bardziej znanych haseł protestantyzmu. Tylko Biblia się liczy. Tradycja nie ma znaczenia. W rzeczywistości protestanci również stworzyli swoją tradycję, jak każdy inny ruch. Możemy mówić o tradycji protestanckiej, choć trzeba przyznać, że protestanci podchodzą do niej trochę inaczej niż my, katolicy, do naszej.

W praktyce przez wieki uważano, że dostęp świeckich do Biblii to "protestantyzacja", i utrudniano katolikom bezpośrednie czytanie Pisma Świętego. Jednym z większych osiągnięć ruchu ekumenicznego oraz Soboru Watykańskiego II jest to, że teraz katolików wręcz zachęca się do osobistej lektury Biblii. Wydaje się, że to korzystne i mamy za co Bogu dziękować m.in. dzięki reformacji. Choć z drugiej strony ktoś mógłby powiedzieć, że gdyby nie ruch protestancki, to taka zmiana w Kościele rzymskokatolickim mogłaby nastąpić wcześniej, bo nie blokowałaby jej niechęć i podejrzliwość wobec wpływów protestanckich. Może? Ale niekoniecznie. Tego się już nie da sprawdzić. Trudno jednak wyobrazić sobie rozwój i zmiany bez twardo zadanych pytań, wyzwań, wątpliwości. A jak historia pokazała, to właśnie protestanci stawiali je katolikom. Zresztą nie bez wzajemności.

Podobnie rzecz ma się z przyjmowaniem komunii świętej pod dwiema postaciami. Przez kilka wieków było to traktowane jak odchylenie protestanckie i nawet zadekretowano, że Pan Jezus jest obecny cały także pod jedną postacią eucharystyczną. Stąd przyjmowanie Go pod dwiema postaciami było jakby wyrazem niewiary czy też niezgadzaniem się z orzeczeniem Soboru Trydenckiego. (Oczywiście nie dotyczyło to księży). Teraz powoli (głównie w grupach zamkniętych, rekolekcyjnych itp.) "dopuszcza się do kielicha" nie tylko nowożeńców. Czy to dobrze? Wymowa jest silniejsza, odniesienia biblijne jaśniejsze, posłuszeństwo wobec słów Jezusa oczywistsze… Duszpastersko mamy mniej zawiłości. Tylko ten polski kłopot z alkoholem (zwłaszcza dla nieletnich)!

DEON.PL POLECA

Oczywiście dalej podczas wystawień Najświętszego Sakramentu używamy tylko jednej postaci. Nie mamy monstrancji na krew Chrystusa. Protestanci generalnie nie wierzą w obecność Chrystusa w postaciach eucharystycznych po Mszy św. (Niektórzy wierzą w nią w trakcie Eucharystii, ale tylko do spożycia podczas komunii). Stąd dla nich tabernakulum nie ma sensu. My w kontrze do nich zaczęliśmy tak budować kościoły, by tabernakulum było w ich centrum. Architektura sakralna zmniejszyła nacisk kładziony na stworzenie warunków do celebracji wokół ołtarza, a bardziej skupiła się na urządzaniu wnętrza pomocnego w indywidualnej adoracji. Nawet podczas Mszy św. ludzie nieznający łaciny nie uczestniczyli wspólnie w tym, co dzieje się na ołtarzu, lecz odmawiali sobie indywidualnie (we własnym, zrozumiałym języku) np. różaniec. Tylko dzwonki "budziły" ich do zwrócenia uwagi na to, że teraz np. jest przeistoczenie. Misterium było dalekie. My odgrodzeni. Zajmowali się nim tylko wybrani, specjalnie mu poświęceni kapłani (i ewentualnie troszeczkę ministranci).

W pewnym sensie Bóg, Chrystus był odgrodzony, zasłonięty chmurą z kadzideł i innymi zwyczajami. A zwykły lud miał Maryję. Ona była bliska, Ona wstawiała się za nami u dalekiego Boga. Byli oczywiście jeszcze święci jako pośrednicy łaski. Bezpośrednio nikt się do Boga nie zbliżał. Oczywiście upraszczam, ale takie nastawienie bywało dość powszechne.

Reformacja zachwiała tym podejściem. Odrzucenie kultu świętych (w tym maryjnego) wynikało z zasady chrystocentrycznej "Solus Christus". Chodziło o to, by nas nic nie oddzielało od Chrystusa. Dlatego umniejszono znaczenie pośredników: Maryi, świętych, a także kapłanów. Księża stali się tylko jednymi z wielu, wyznaczonymi do tego, by przewodzić, by zarządzać, a nie kimś "konsekrowanym", namaszczonym i przeniesionym do innego stanu, kimś szczególnym, sakralnym. Praktycznie pociągnęło to za sobą odrzucenie obowiązkowego celibatu.

Oczywiście protestanci mają też swoich "świętych", ale traktują ich bardziej jako bohaterów do naśladowania i do uczenia się od nich niż jako pośredników między ludźmi a Bogiem. Przykładem niech będzie znany we Wrocławiu Dietrich Bonhoeffer.

Rola kapłanów to również kwestia spowiedzi. Ludzie zadają sobie pytanie: dlaczego w moim pojednaniu z Bogiem ma pośredniczyć ksiądz, spowiednik? Odpowiedź wydaje się dość prosta: bo pojednanie z Bogiem, bez pojednania z ludźmi, to jednak fikcja. Ale różnie rozkładają się akcenty, gdy mówi się o miejscu kapłana w tym procesie: jest on przedstawicielem Boga czy wspólnoty? Pierwszy jest bardziej katolicki, drugie bardziej protestancki. Myślę, że w praktyce (i katolickiej, i protestanckiej) oba te akcenty teraz się do siebie zbliżają i przez to dążą do pełniejszego ujęcia. Ale to temat na osobny artykuł.

Ciągle praktyczną i odczuwalną różnicą jest sposób zarządzania Kościołem. Potocznie mówiąc, u nas bardziej scentralizowany, a u nich bardziej zdecentralizowany. Pamiętam, gdy dawne kino "Światowid" na Sępolnie we Wrocławiu zwrócono protestantom (bo wcześniej był to ich zbór), to parafia Świętej Rodziny (katolicka) dogadała się z nimi, by w niedzielę mógł tam odprawiać ksiądz katolicki jedną Mszę dla katolików z okolicy. Niosło to obopólne korzyści, więc doszło do porozumienia. Ale gdy pastor chciał je podpisać z proboszczem, okazało się, że musi to zatwierdzić katolicki biskup. Pastor się zdziwił, bo myślał, że jest to porozumienie między dwoma zainteresowanymi wspólnotami parafialnymi, a nie diecezjami.

Jubileusz to dobra sprawa, bo skłania do szukania tego, co ubogacało przez lata, a nawet wieki. Zdaję sobie sprawę, że nie pokazałem wszystkich aspektów złożonych relacji katolicko-protestanckich. Nie o to mi chodziło. Po prostu, gdy człowiek się modli razem z protestantami (np. w Taizé) i wspólnie z nimi angażuje charytatywnie, jak do tego zachęca papież Franciszek, lub nawet doświadcza podobnych prześladowań, co może prowadzić do "ekumenizmu krwi", to naturalnie chce uczyć się tego, co dobre. Chce uczyć się od przyjaciół.

Wielu teologów katolickich mówi o nowym sposobie zarządzania Kościołem. Papież praktycznie wprowadza decentralizację i kolegialność. Widać to po synodach, po sposobie nominowania biskupów bardziej zależnym od lokalnych episkopatów, po większym dopuszczaniu różnorodności w podejmowaniu współczesnych wyzwań.

Dla mnie osobiście wielkim skarbem, jaki otrzymałem dzięki braciom protestantom, jest uwierzenie w przyjaźń Jezusa Chrystusa, doświadczenie jej. Zobaczyłem, że to ja kształtuję tę relację, ja za nią odpowiadam. I nie mogę zrzucać tej odpowiedzialności na pośredników, nie mogę trzymać się z daleka (w bezpiecznej odległości), zostawiając sprawy religii "specjalistom". Nikt za mnie nie może kochać Jezusa.

Pewnie tego możemy uczyć się od naszych braci. Oczywiście ostrożnie, nie na "Hura". Ale, by to zrobić, działajmy razem, razem się módlmy. Inaczej będzie to tylko elitarna teoria.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Co Kościołowi dała reformacja?
Komentarze (44)
BW
Beata Woroszyło
29 marca 2017, 21:43
Ksiądz mówi prawdę, zresztą tak jest napisane w Ewangelii. Ale katolicy księdzu nie uwierzą, bo  nie znają Pisma Sw., zreszta dzięki KK. Ksiądz się dziwi? A kto kilkaset lat wmawiał katolikom, ze zbawienie jest z uczynków, nabozeństw, rózancow i sakramentów? To teraz uwierza ze jest za darmo? Ze jest łaską? I mam zal, bo ja odkryłam prawde, bo Jezus dał mi tę łaskę i wiem, że zbawienie jest z wiary w Jezusa, że trzeba sie na nowo narodzic w Duchu sw. a wtedy owoce Ducha to radosc, milosc, lagodnosc i dobroc i wreszcie miłosc do kazdego, nawet do wroga, ktoremu błogosławię a kiedys jedynie złorzeczyłam.
BW
Beata Woroszyło
29 marca 2017, 19:31
Dziękuję, jeszcze raz dziękuję za ten artykuł. Doskonale rozumiem autora. Bardzo szanuję protestantów i wszystkich chrzescijan. Jestem katoliczką, ale nigdy nie czytałam Pisma Sw. Dopiero po nawróceniu zapragnęłam poznać mojego Pana. Zaczęłam studiować Słowo Boże. Przyznaję, ze w wielu wypadkach zgadzam się z protestantami. My katolicy uwierzyliśmy w Bozię. Wielu ludzi uwaza ze Maryja jest nam bliska, że jest bardziej miłosierna. To niestety zaciemnia obraz Jezusa i wcale do Niego nie prowadzi. Odkąd Jezus mnie dotknął i przyszedł do mojego serca nie szukam pośredników, mam Jego, mam Boga, a nie stworzenie.
Agamemnon Agamemnon
29 marca 2017, 19:50
Protestanci nie szanują matki poprzez którą Chrystus przyszedł na Ziemię.
BW
Beata Woroszyło
29 marca 2017, 21:37
To nieprawda, szanują i kochają, ale modlą sie do Boga. Maria jest tak piekna i dobra, że każdy chce być takim wierzącym jak Ona. To ona pierwsza w Niego uwierzyła. Zgodnie jednak z Ewangelia, to Bogu należy się chwała i cześć. Tylko Jezus jest bramą do Ojca: "Nikt nie przychodzi do Ojca, jak tylko przeze mnie" " Ja jestem Drogą, prawda i zyciem", " Jeden jest tylko pośrednik, Jezus Chrystus" itd.
Agamemnon Agamemnon
31 marca 2017, 18:21
Miałem przez pewien okres czasu możliwość kontaktu z protestantami. Moi rozmówcy  źle traktowali Matkę Najświętszą.
Agamemnon Agamemnon
28 marca 2017, 18:29
Reformacja przeprowadzona prezez Marcina Lutra to apogeum ludzkiej głupoty zmieszanej wątkiem religijnym.
Agamemnon Agamemnon
28 marca 2017, 18:44
Nie przeprowadza się reform poprzez rozbicie jedności Kościoła.
Andrzej Ak
25 marca 2017, 16:48
Wspólnie budować Dzieła Boże, to dobry kierunek Wielu wciąż odchodzi od wiary, bo próbuje przyjąć ją jedynie własnym rozumem, w konsekwencji niestety stają się świadomymi niewolnikami jedynie prawa, a nie dziećmi Boga kochającymi miłością agape. Wydaje się, iż chyba nieporozumieniem jest nauczać wiary bez elementów mistycyzmu w odniesieniu do osobistej relacji z samym Bogiem. W tym kontekście warto zestawić obecny obraz wiary każdego z nas z obrazem wiary np. Bernarda z Clairvaux. Wiary nie można przyjmować jedynie na rozum ludzki (tylko Pisma Święte), trzeba nauczyć się ją przyjmować sercem, bo Bóg chętniej do serc ludzkich przemawia i w serca ludzkie zagląda. Im czystsze serce człowieka, tym większe zainteresowanie ze strony Boga danym człowiekiem.
TD
Tomasz Dych
25 marca 2017, 07:35
I jeszcze odnośnie do ilustracji do artykułu. Czemu taka skromna fotografia. Czy nie mógł o. Siepsiak dołączyć z celebracji z okazji 500-lecia Reformacji, tej wspólnej fotki parieża z biskupem lesbijkę. Wszak może i tego powinniśmy się uczyć od naszych braci. Ale zapewne o. Siepsiak wyznaje za Urzędem Nauczycielskim Kościoła zasadę "kim że ja jestem żeby go (ją) osądzać". Ale to wszystko nic w porównaniu z wyznaniem o. Siepsiaka,  że to dzięki protestantom odkrył przyjaźń z chrystusem. Chłopie i ty składałeś śluby zakonne i zostałeś wyświęcony na kapłana? Zastanów się co piszesz, albo przestań się bawić w chrześcijaństwo.
P
Piotr ~
26 marca 2017, 18:56
Proponuje Panu zadać sobie takie same pytania jakie zadaje Pan innym. Tylko wniosków proszę tu nie zamieszczać, jak Pan to czyni ze swoimi sądami wobec innych. 
abraham akeda
24 marca 2017, 16:37
Autorowi brakuje rzetelnego podejścia do tematu czego dowodem jest brak wzmianki o szkodach jakie poczyniła Kościołowi reformacja. Wszak dała i szkody nieprawdaż? Reformacja zanegowała dwa z czterech podstawowych postulatów etyki katolickiej kształtujących cywilizację łacińską, w tym najważniejszy z nich określony przez Konecznego – najgenialniejszą myślą na jaką zdobył się człowiek, chodzi mianowicie o prymat czynnika duchowego nad siłą fizyczną co przekładało się na niezawisłość Kościoła od władzy państwowej. Skupienie w jednym ręku władzy świeckiej i władzy duchownej było pójściem w stronę tego, co prof. Feliks Koneczny nazywał bizantynizmem, czyli dominacji władzy świeckiej nad władzą duchowną. Drugim zanegowanym postulatem było dżywotnie monogamiczne małżeństwo. Luter dopuszczał bigamię. Poza tym jawnym wystąpieniem przeciw fundamentom cywilizacji łacińskiej Luter wymyślił sobie, że to on a nie Kościół będzie decydował o tym które księgi są natchnione a które nie, podając dziwaczny argument sola sc<x>riptura. Zapomniał był że Pismo Święte jest dziełem ludzkim i owocem pracy Kościoła, który stworzył kanon i ustalił które teksty są autentyczne a które nie. Heretyk Luter ogłosił się samozwańczym jednoosobowym urzędem nauczycielskim. Powstała zatem Biblia protestancka gdzie Luter zostawił to co mu odpowiadało a co było niewygodne pominął. Reformacja była ciosem dla cywilizacji łacińskiej, niosła za sobą kryzys wyznaniowy i kulturowy, rozbicie jedności Kościoła i wieloletnie wojny religijne. Obecnie protestantyzm jest labolatorium zaszczepiania nowoczesnych idei i nowinek teologicznych.
Zbigniew Ściubak
24 marca 2017, 17:52
Cywilizacja Łacińska to nie byt ani fakt, ale pojęcie stworzone przez Feliksa Koniecznego. To pojęcie i tyle. Odnoszenie się do niego zbyt poważnie nie jest właściwe. To tylko teoria, pomysł, idea. Żaden byt.
abraham akeda
24 marca 2017, 18:42
Jest wręcz przeciwnie :) Cywilizacja w ujęciu Konecznego jest pojęciem ścisłym, naukowym, precyzyjnie określonym i dogłębnie zbadanym. Jest opisem rzeczywistości, określeniem faktycznego stanu rzeczy. Określenie "cywilizacja" używane przez innych autorów np. Samuela Huntingtona lub innych zasługuje na taką krytykę bo jest stosowane nieprecyzyjnie.
Zbigniew Ściubak
25 marca 2017, 00:05
Rozumiem pańskie OCENY twórczości Konecznego. Nie widzę jednak dla nich podstaw. Ja piszę, że "cywilizacja łacińska" to pojęcie stworzone przez Konecznego, a Pan pisze, że "Jest wręcz przeciwnie. w ujęciu Konecznego jest pojęciem ścisłym, naukowym, precyzyjnie określonym i dogłębnie zbadanym." Myślę, że nie dostrzeże Pan sprzeczności w swojej wypowiedzi. To JEST POJĘCIE, stworzone przez Konecznego. Pan to podkreśla stwierdzając, że się niezgadza. Aby mówić, trzeba wiedzieć o czym się mówi. Czyli co to jest cywilizacja, a co cywilizacją nie jest, nawet jeśli zaczniemy to coś tak określać. Zatem jakie cechy konstytutywne posiada byt "cywilizacja". Tylko proszę nie z książki, nie cytować pomysłów konecznego, tylko odnieść się do faktycznych cywilizacji z dziejów ludzi. Można zaczynać od najstarszych: Sumeru, Egiptu, Indii, Chin. Jak się nie wychodzi od bytu i nie ustala jego cech konstytutywnych, to pozostaje powtarzanie słów tych, których uznamy za autorytety, zupełnie już bez trzymanki. Pozdrawiam.
abraham akeda
25 marca 2017, 09:42
Zgadzam się, żeby dyskutować trzeba wiedzieć o czym się mówi i posiadać umiejętność czytania ze zrozumieniem. Panu tego brak zatem dyskusja jest niemożliwa. Ale wyjaśniając - 1) nie podałem żadnej "oceny" Konecznego tylko suchy fakt - Koneczny jest TWÓRCĄ nauki porównawczej o cywilizacjach. 2) Cywilizacja to nie teoria tylko szczegółowy opis istniejącego realnie zjawiska. Żeby dyskutować o Konecznym i przełomie jakim było stworzenie nowej nauki z gałęzi historiozofii trzeba jednak tego Konecznego przeczytać, chociażby z szacunku dla jego dorobku i znaczenia które wciąż pozostaje niedocenione a przez niektórych, takich jak pan lekceważone i wyśmiewane. Zatem odsyłam do lektury.
MR
Maciej Roszkowski
26 marca 2017, 19:53
Cywilizacja łacińska to wspólny oprzez stulecia język -łacina, coś tak jak dziś angielski. To powszechność liturgii, to sztuka sakralna, to katedra gotycka, chorał gregoriański, tomizm etc etc. Czy to tylko teoria, pomysł, idea, czy realnie istniejące byty? Jeśli nie, to jaka cywilizacja panowała w Europie, tej Europie w której przez kilkanaście stuleci funkcjonowało chrześcijaństwo?
DP
Danuta Pawłowska
24 marca 2017, 16:35
Co Kościołowi dała reformacja? Herezje i zgorszenie!
24 marca 2017, 12:49
Zobaczcie jak w małym czasie Tomaszl naprał sobie punktów. To oszust!! .
Zbigniew Ściubak
24 marca 2017, 11:51
Podstawowe pytanie jest takie: Czy protestanci będą zbawieni? Jeśli bowiem odpowiedź na to pytanie jest pozytywna, to szereg nauk, praktyk i wskazań Kościoła Katolickiego staje pod znakiem zapytania, bowiem nie są do zbawienia potrzebne. Jeśli bowiem Kościół Katolicki uważa, że protestanci też mogą być zbawieni, pomimo tego, że się nie spowiadają wcale, że żenią się powtórnie, potrójnie i po piątnie, bo małżeństwo jednorazowe jest znane TYLKO w Kościele Katolickim, jeśli mogą być zbawieni pomimo tego, że odrzucają w całości autorytet papieża i biskupów i księży, to... CZEMU BYĆ KATOLIKIEM A NIE PROTESTANTEM? (Skoro oba sposoby praktykowania wiary prowadzić mogą do NIEBA?!!!) No... i teraz czas na odpowiedź.
TD
Tomasz Dyć
24 marca 2017, 12:04
każdy może być zbawiony. Łotr na krzyżu nie był ani katolikiem ani protestantem... :) pytanie więc bardziej o 'prawdopodobnieństwo' :) katolikom jest łatwiej - bo mają więcej pomocy - np. Sakramenty. Ale to nie znaczy, że każdy katolik będzie w niebie (bo może odpaść, nie korzystać z dostępnych), albo że żaden nie-katolik do nieba nie trafi (bo może wykorzystać 100% dostępnych mu możliwości)
Zbigniew Ściubak
24 marca 2017, 12:07
Każdy może być zbawiony? To jakie są WARUNKI? A tu mój tekst: "Bóg jak oko cyklonu", hasło "camino". {<a href="http://camino.zbyszeks.pl/2017/03/24/bog-jako-oko-cyklonu/">LINK do tekstu</a>}
TD
Tomasz Dyć
24 marca 2017, 12:12
W sumie warunek jest prosty - chcieć być z Bogiem. A z drugiej strony wcale nie taki prosty - bo jesli ktoś 'przyzwyczai się' do grzechu, czyli do bycia samemu swoim bogiem - to wcale nie będzie chciał być z Bogiem. Całe moje życie to ciągły wybór - czy chcę by Bóg był moim Bogiem, czy to ja jestem dla siebie bogiem. Bóg daje mi pomoc - swoją Łaskę (zwłaszcze przez Sakramenty), ale przecież to ja wybieram ostatecznie.
24 marca 2017, 12:17
No właśnie - jakie są "warunki" zbawienia?
24 marca 2017, 12:20
Cały "problem" ze zbawieniem to tak naprawdę List sw. Jakuba, a dokładnie kilka zdań z tego Listu. My je (teoretycznie) uznajemy, protestanci nie.
24 marca 2017, 13:01
Bóg jest twórcą jednej religii jednego Kościoła jednej wiary i kultu. Obiektywnie więc zbawieni mogą być jedynie katolicy. Subiektywnie zbawienie zależy od Boga i to On decyduje kto będzie zbawiony.Subiektywnie więc protestanci mogą się zbawić, z pewnością jednak nie dzięki wyznawaniu herezji a mimo niej   
Wojciech Morański SJ
24 marca 2017, 16:28
Z Bożej Perspektywy zbawienie jest Łaską - czyli darem, danym "za darmo".  Łaski nie można sobie "kupić". To zły duch "kupczy" łaskami, czyli stawia "warunki" zbawienia: «Dam Ci to wszystko, jeśli upadniesz i oddasz mi pokłon» (Mt 4,9) Natomiast, z perspektywy ludzkiej możemy się na taki dar zgodzić, albo nie. Innymi słowy możemy tej darmo danej Łasce zbawienia powiedzieć "nie" - i to jest właściwie jedyny "warunek" potępienia.
Zbigniew Ściubak
24 marca 2017, 17:32
@Wojciech Morański: "Innymi słowy możemy tej darmo danej Łasce zbawienia powiedzieć "nie" - i to jest właściwie jedyny "warunek" potępienia." Wracając na Ziemię, czy można być protestantem ożenionym po raz trzeci, nie spowiadać się przez całe życie i nie powiedzieć "nie" tej "darmo danej Łasce" i zostać zbawionym?
Zbigniew Ściubak
24 marca 2017, 17:35
@Tek_de_Cart: Dałem pańskiej odpowiedzi "głos w górę", ale znów - z niej jakby wynika, że można żyć wg. "reguł protestanckich" i jak najbardziej być ZBAWIONYM. Czyli wracając, brak spowiedzi, wielość małżeństw, a nawet propagowanie tych metod czy zwyczajów. Można to robiąc i jednocześnie chcąc być z Bogiem, trafić do Nieba czy nie?
Wojciech Morański SJ
25 marca 2017, 02:28
"czy można być protestantem ożenionym po raz trzeci, nie spowiadać się przez całe życie i nie powiedzieć "nie" tej "darmo danej Łasce" i zostać zbawionym?" Na to pytanie nie da się jednoznacznie odpowiedzieć, bo to w dużej mierze zależy od serca i sumienia konkretnej osoby.  Jedyne czego możemy być pewni, to to, że Pan Bóg takiego grzesznika kocha nie mniej niż bogobojnego katolika. A skoro go kocha, to czy "nie dopuściłby" go do zbawienia? W takich rozważaniach uważałbym aby nie traktować zbawienia jako "nagrody za dobre sprawowanie" bo to może prowadzić do pelagianizmu.  Oczywiście przypowieść o pracownikach winnicy (Mt 20,1-16) też może być pomocna w rozmyślaniach na ten temat. 
25 marca 2017, 06:47
Nie bardzo rozumiem. Bo skoro w sumie wyglada iż nasze czyny są bez znaczenia, to czemu mamy sie przejmowac swoimi uczynkami, czemu mamy przestrzegać Dekalog? No i czemu mamy się np. spowiadać. Bo skoro wg Ciebie Bóg kocha wszystkich grzeszników, a skoro ich kocha to czemu mialby ich nie dopuścić do zbawienia to wygląda, iz nasze uczynki sa bez znaczenia.
Zbigniew Ściubak
25 marca 2017, 06:53
@Wojciech Morański SJ: Dziękuję za odpowiedź. Nie rozumiem głosów "w dół" przy niej. Ja daję głos "w górę". Mimo to uważam ją za niewystarczającą. Sądzę, że na pytanie: "czy można być protestantem ożenionym po raz trzeci, nie spowiadać się przez całe życie i nie powiedzieć "nie" tej "darmo danej Łasce" i zostać zbawionym?" DA SIĘ jednoznacznie odpowiedzieć, albowiem ksiądz/ojciec napisał uprzednio: "możemy tej darmo danej Łasce zbawienia powiedzieć "nie" - i to jest właściwie jedyny "warunek" potępienia." W świetle stwierdzenia ojca/księdza odpowiedź na moje pytanie jest TWIERDZĄCA. A jednak jej udzielenia o/k unika, przywołując jako argument tę oczywistość, że Bóg kocha każdego, w tym grzesznika. Ten argument jako odpowiedź to "łamaniec", zaciemniający jedynie całość, by w tej mgle odpowiedzi nie udzielić. Ten argument w całej rozciągłości prowadzić może do wniosku, że PIEKŁA NIE MA. No bo Bóg kocha każdego i czy zgodziłby się? A to wszystko, żeby nie poddać w wątpliwość niewzruszalności praktyk i zasad katolickiego życia. Zaś traktowanie zbawienia jako "nagrody za dobre sprawowanie" nie jest drogą do "pelagianizmu", tylko esencją nauczania katolickiego jakie odbierają wierzący. Bowiem "Bóg jest sędzią sprawiedliwym, który za dobre..." Co? Co za dobre?
Zbigniew Ściubak
25 marca 2017, 06:57
Coś polecę, choć ojciec(ksiądz) się nie "skusi". Nie trzeba wspierać. Można darmo poczytać. { <a href="https://polakpotrafi.pl/projekt/wydanie-ksiazki-droga">LINK</a> }
W
wmoranski
25 marca 2017, 21:57
Panie Zbyszku, Posługuje się Pan tekstem tzw. Sześciu Prawd Wiary. Niestety, wbrew temu co Pan sądzi, nie jest to oficjalene nauczanie Kościoła Powszechnego, a jedynie lokalna, polska 19-to wieczna tradycja, zresztą często krytykowana (<a href="https://www.tygodnikpowszechny.pl/prawdy-znikad-34337">np. tutaj</a>). Innymi słowy, nie jest to "esencja nauczania katolickiego". Odnośnie Pańskiego pytania (i odpowiedzi): wydaje mi się, że rości sobie Pan prawo do wiecznego potępienia osoby na podstawie jej doczesnych czynów. Chciałbym Panu zwrócić uwagę, że Kościół o ile ma prawo ogłaszania kogoś świętym, czyli "na pewno zbawionym", to nigdy nikogo nie ogłasza wiecznie potępionym, wierząc zawsze w nieskończone Miłosierdzie Boże.  Rozumiem natomiast Pańskie intencje, i zgadzam się co do tego, że grzechy i ogólnie życie niezgodne z zasadami moralnymi nie jest drogą do zbawienia. Niemniejjednak, nie jest to równoznaczne z objektywnym skazywaniem kogoś na wieczne potępienie. Wolę w tych sytuacjach iść za przykładem Kościoła, który akcentuje niezaprzeczalną chwałę świętych i modli się za grzeszników. 
Wojciech Morański SJ
25 marca 2017, 22:41
Panie Tomaszu, Nie twierdzę, że nasze dobre uczynki są bez znaczenia . Ale jednocześnie jestem przekonany, że zbawienie nie może być "uwaronkowane" od dobrych uczynków.  Proces naszego zbawienia zaczyna się już tutaj, podczas naszego doczesnego życia i dobre uczynki, przykazania, sakramenty, itd., to narzędzia, które pomagają nam budować Królestwo Boże już tu i teraz.  Można przestrzegać przykazań z lęku przed potępieniem. Wątpię, że Panu Jezusowi o to właśnie chodziło. Jestem przekonany, że istotą chrześcijaństwa jest głębokie doświadczenie Miłości Bożej, która w efekcie motywuje nas do dobrych uczynków. Innymi słowy, to doświadczenie Miłości Bożej i jej odwzajemnienie jest najważniejsze, a nie dobre uczynki, które ja uważam za (pozytywny) "efekt uboczny" tej niesamowitej relacji. 
Wojciech Morański SJ
25 marca 2017, 23:02
Panie Zbyszku, Dziękuję za Link, sciągnąłem już Pańską książkę i pobierznie ją przejrzałem. Z racji objętości, (na razie) nie jestem w stanie poświęcić jej więcej czasu. Gratuluję zarówno tego niezwykłego czasu szukania Bożej obecności w drodze, jak również monumentalnego dzieła literackiego! Życzę powodzenia w wydaniu tej książki!
BW
Beata Woroszyło
29 marca 2017, 19:41
Ksiądz mówi prawdę, zresztą tak jest napisane w Ewangelii. Ale katolicy księdzu nie uwierzą, bo  nie znają Pisma Sw., zreszta dzięki KK. Ksiądz się dziwi? A kto kilkaset lat wmawiał katolikom, ze zbawienie jest z uczynków, nabozeństw, rózancow i sakramentów? To teraz uwierza ze jest za darmo? Ze jest łaską? I mam zal, bo ja odkryłam prawde, bo Jezus dał mi tę łaskę i wiem, że zbawienie jest z wiary w Jezusa, że trzeba sie na nowo narodzic w Duchu sw. a wtedy owoce Ducha to radosc, milosc, lagodnosc i dobroc i wreszcie miłosc do kazdego, nawet do wroga, ktoremu błogosławię a kiedys jedynie złorzeczyłam.
24 marca 2017, 11:33
Faktycznie kiedyś wielu nie rozumiało słów kapłana odprawiajacego Msze sw. po łacinie. Ale w niej uczestniczyli i kościoły były pełna. Dziś, gdy Msze są jezykach narodowych z naciskiem na spotkanie wspólnoty - kościoły są puste. Kiedys Najświętszy Sakrament był faktycznie traktowany z wielką czcią, a dziś jak wielu przyklęknie gdy ksiądz idzie z Najświększym Sakramentem do chorego? Albo jak wielu katolików naprawdę i do końca wierzy w przeistoczenie? Gdyby faktycznie wierzyli, to nikt nigdy nie zarzuciłby iz Msza św. byla nudna itp. Zbędne byłoby szukanie jakichkolwiek fajerwerków, czy dodatkowych bodźców duchowych.
Zbigniew Ściubak
24 marca 2017, 12:04
Kiedyś, to wcale nie odprawiano mszy po łacinie, tylko w językach ludzi w niej uczestniczących. To były czasy pierwszych chrześcijan. Właściwie to konia z rzędem temu, kto poda datę wprowadzenia w całym kościele mszy rzymskiej po łacinie. Poza tym, to są formy, które dostąpiły utożsamienia z treścią.
24 marca 2017, 12:16
Kiedyś (czli na początku Kościoła) nei było spisanej Liturgii itd. Problem w tym, iż odrzucając wilowiekowe dziedzictwo Kościoła i na siłę szukając tego co było kiedyś tak naprawdę odrzuca się Ducha Św. Szczególnie, gdy widać gołym okiem owoce odejścia od rozwoju Liturgii Trydenckiej na rzecz bezsensownej reformy w kierunku protestanckim. Wprowadzenie jezyka narodowego miało przyczynić sie do zrozumenia istoty Mszy św. Czyli co Lud zrozumiał i odszedł? A może pomysł był jednak zły?
Zbigniew Ściubak
24 marca 2017, 13:57
Kiedyś odprawiano nabożeństwa w językach narodowych. Zaszła zmiana, wprowadzono mszę rzymską po łacinie w całym KK. To w którym momencie było coś spisane nie ma tu nic do rzeczy. Chodzi o to, z jakim językiem chrześcijanie mieli do czynienia w trakcie liturgii. Chrześcijanie Apostołów i wiele wieków później mieli do czynienia z językami narodowymi, czego Pan nie chce przyznać, bo to się kłóci z pojęciem "niezmiennej od wieków tradycji", do której trzeba wrócić. No właśnie wrócono. Pańskie rozumowania opierające się na pewnej (czasami) korelacji cofnięcia się religijności oraz wprowadzenia zmian w rycie mszy świętej są zupełnie nieuzasadnione. To popularny błąd - branie korelacji za związek przyczynowo skutkowy. EOT
24 marca 2017, 14:25
No to tak historycznie ujmujac - łacina w kościele zachodnim była naturalnym elemenentem rozwoju Kościoła. (na marginesie wiesz kiedy sie pojawiła?) Zmiana na jezyki lokalne nastapiła na skutek nieposluszeństwa kilku episkoaptów, które uznały iż poprawi się w ten sposób pozycja Kościoła w ich krajach. Dziś tam juz praktycznie nie ma katolicyzmu. Tak więc nie chodzi o fakt, iż jezyk liturgii zniszczył katolicyzm, ale o fakt iż fałszywie zakładano iż zmiana jezyka i Liturgii powstrzyma proces sekularzyacji. Wystarczy poczytać dokumnety SVII, aby zauwazyć, jak głeboko mylili się Ojcowie Soborowi co do metod leczenia Kościoła w Europie. Co ciekawe, także droga zmian w kierunku protestyzacji Kościoła i ekumenizmu nie pomogła. Dziś w Europie całe chrzescijaństwo praktycznie jest w agonii.
MR
Maciej Roszkowski
26 marca 2017, 20:07
Związek przyczynowo skutkowy to prosta relacja przyczyna - skutek. Np. przyjęcie cjanku potasu = śmierć. Korelacja to współzależność, a więc relacja między dwoma zjawiskami o stopniowalnej sile. Np. preferencje wyborcze związane są ze statusem społecznym  obywateli.  Czymś innym jest współwystępowanie gdzie nie ma relacji między zmiennymi,, a jedynie występują one w jednym czasie, wjednym środowisku. Np. część obywateli jest rudych i część ma wyższe wykształcenie.
S
stos
24 marca 2017, 10:47
Co Reformacja dała o.Siepsiakowi? "Możemy mówić o tradycji protestanckiej, choć trzeba przyznać, że protestanci podchodzą do niej trochę inaczej niż my, katolicy, do naszej." To tak jakby porównać marny falsyfikat z oryginałem wielkiego dzieła. Tradycja to jedno ze źródeł Objawienia Bożego występującego w jedynej prawdziwej religii "Teraz powoli (głównie w grupach zamkniętych, rekolekcyjnych itp.) "dopuszcza się do kielicha" nie tylko nowożeńców. Czy to dobrze? Wymowa jest silniejsza, odniesienia biblijne jaśniejsze, posłuszeństwo wobec słów Jezusa oczywistsze" "Silniejsza wymowa"- tym którzy powątpiewają w realną obecność i kielich nie pomoże.Chodzi oczywiście o zrównanie wiernych z kapłanem i tyle. "My w kontrze do nich zaczęliśmy tak budować kościoły, by tabernakulum było w ich centrum" I dali Bóg niech tak zostanie,chyba że ktoś przychodzi na mszę świętą,żeby się najeść i pooglądać twarzyczkę o.Siepsiaka. "Nawet podczas Mszy św. ludzie nieznający łaciny nie uczestniczyli wspólnie w tym, co dzieje się na ołtarzu, lecz odmawiali sobie indywidualnie (we własnym, zrozumiałym języku) np. różaniec." "Ciemna" babina katolicka odmawiała bolesną część różańca i trafiała w punkt, aktor o.Siepsiak gra w teatrze dla swych widzów i ...guzik. Demokratę o.Siepsiaka kręcą również demokratyczne inklinacje  heretyków stąd wzdycha do ograniczenia władzy i odpowiedzialności papieża oraz  "Ale różnie rozkładają się akcenty, gdy mówi się o miejscu kapłana w tym procesie: jest on przedstawicielem Boga czy wspólnoty?" Faktem jest -gdy czytam o.Siepsiaka katolicki "alter Christus" wymaga wtedy monstrualnej wiary Najlepsze na koniec -Dla mnie osobiście wielkim skarbem, jaki otrzymałem dzięki braciom protestantom, jest uwierzenie w przyjaźń Jezusa Chrystusa, doświadczenie jej.  Ojcze Siepsiak trzeba było kupić sobie psa a nie tułać po Kościele Chrytusowym w daremnym poszukiwaniu wrażeń      
MR
Maciej Roszkowski
27 marca 2017, 15:49
Trochę grzeczniej. Na pewno nie zaszkodzi.