Co ma parawan do Kościoła?

Zdj.: John Harper/depositphotos.com

Parawany: temat od pewnego czasu grzany co wakacje we wszystkich mediach, zwłaszcza społecznościowych. Odkryty, gdy urlop za granicą stał się chwilowo niemożliwy albo bardzo utrudniony i trzeba było szukać lokalnych zamienników. A że morze mamy w Polsce tylko jedno – nic dziwnego, że zjawiła się nad nim spora grupa ludzi, którzy do tej pory z naszym kapryśnym Bałtykiem niewiele mieli wspólnego.

A gdy ci nienawykli do bałtyckich warunków wczasowicze zobaczyli drugie morze – morze parawanów, z miejsca uznali, że parawan ma jeden, jedyny cel – zarezerwowanie sobie najlepszej miejscówki… I to najlepiej już o świcie. Sarkastycznym memom nie ma końca, a Polska (jak zwykle) dzieli się na zwolenników i przeciwników biednych, niewinnych parawanów. Są tacy, którzy uważają je za czyste zło, próbę zagarnięcia przestrzeni dla siebie i dowód rządów plażowych "Januszów".

Za to ci, co już choć trochę bałtyckie, wakacyjne warunki znają, dobrze wiedzą, czym się różni dzień na plaży z parawanem od dnia bez parawanu, zwłaszcza, gdy ten dzień jest naprawdę chłodny i wietrzny.

I tak sobie myślę, że podobnie jest z Kościołem.
Gdy się patrzy na niego tylko z zewnątrz, okiem mediów, z dystansu człowieka, który może kiedyś przez chwilę do kościoła zaglądał, ale już od dawna wybiera inne, bardziej światowe kierunki – łatwo jest stwierdzić, że Kościół jest właśnie jak parawan. A parawan – to wiadomo: obciachowe narzędzie zagarniające dla siebie przestrzeń. Rządy prostaków chowających się za bawełnianym murem i organizujących sobie imprezę na własnych, ograniczonych zasadach. Dbających tylko o siebie i swoich. Czy przesadzam? Nie. Wystarczy poczytać i posłuchać.

Ale tak patrzą ludzie, którzy Kościół widzą tylko z zewnątrz, jakby szli brzegiem morza i widzieli tylko parawany. Tak patrzą ludzie, którzy doświadczyli tylko fasady chrześcijaństwa, nauczyli się modlitw na pamięć, zanurzyli na chwilę - płycej lub głębiej - w katotradycji i katokulturze i zniechęceni pojechali w fajniejsze, bardziej światowe strony, gdzie parawanów nie ma i nie ma obciachu. I nie chodzi o szukanie winnych albo robienie wyrzutów. Chodzi o prosty fakt: od Kościoła najczęściej odchodzą ci, którzy nie doświadczyli relacji z Bogiem, nie poczuli, czym chrześcijaństwo jest naprawdę.

I to znowu jak z plażą i parawanami.
Gdy doświadczysz mocy wiatru nad Bałtykiem, wiesz, że jedynym sposobem na to, by móc spędzić na plaży dobry dzień, może nawet się opalić i zapewnić dzieciom miejsce do spokojnej zabawy bez konieczności zakładania w lipcu kurtek i czapek – jest ustawienie parawanu. I wiesz, że nie chodzi tu o zagarnianie miejsca dla siebie. Wiesz, że nie chodzi o najlepsze miejscówki ani o rządzenie na plaży. Po prostu ten parawan to jest na wakacjach nad Bałtykiem twoje być albo nie być.

Ktoś, kto wie, na czym polega plażowanie nad Bałtykiem, ma w ekwipunku parawan i już.
Ktoś, kto wie, na czym polega życie z Bogiem, ma w duchowym ekwipunku Kościół, jedyne źródło sakramentów, które umożliwiają pełne, bliskie życie z Bogiem.
Bez sakramentów, poza Kościołem nie ma dobrego życia duchowego.
Bez parawanu, na wietrznej plaży trudno o dobre plażowanie.

Oczywiście, jest w tej metaforze z parawanem takie niebezpieczeństwo, ze zaczniemy Kościół traktować nie jako ochronę przestrzeni umożliwiającej nam duchowe życie, ale jak zasłonę, za który zaglądać nie wolno, bo dzieją się za nią rzeczy, których świat ma nie widzieć. I podobnie na plaży za parawanami też dzieją się czasem rzeczy niecenzuralne. Bardzo rzadko, ale jednak ktoś uznaje, że może i plaża jest wspólna, ale kawałek za parawanem – tylko jego i może tu robić, co mu się żywnie podoba. I w Kościele też tak jest. Dlatego i tu, i na plaży potrzebna jest zdecydowana reakcja: widzisz – reaguj. Zmieniaj.

Trzeba tylko przy tym pamiętać, że tak, jak na plaży niesprawiedliwe i krzywdzące byłoby zakazanie używania parawanów w ogóle, tak w społeczeństwie niesprawiedliwe i krzywdzące jest usuwanie Kościoła z życia. Mówienie: „uprawiaj sobie swoją wiarę w domu, nie w miejscu publicznym” jest jak zalecenie „rozłóż sobie parawan w swoim ogródku, nie na wspólnej plaży”. Kuriozalne? Tak. Tak samo jak żądanie, by Kościół usunąć z publicznego życia.

Marta Łysek - dziennikarka i teolog, pisarka i blogerka. Poza pisaniem ogarnia innym ludziom ich teksty i książki. Na swoim Instagramie organizuje warsztatowe zabawy dla piszących. Twórczyni Maluczko - bloga ze Słowem. Jest żoną i matką. Odpoczywa, chodząc po górach, robiąc zdjęcia i słuchając dobrych historii. W Wydawnictwie WAM opublikowała podlaski kryminał z podtekstem - "Ciało i krew"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Co ma parawan do Kościoła?
Komentarze (8)
MM
~Michał Moraszczyk
16 sierpnia 2021, 17:34
Byłem nad Bałtykiem nie raz i o ile rozumiem ideę stawiania parawanu, o tyle nie rozumiem i nie akceptuję rozmiarów większości parawanów na plaży, czyli ok. 20 mkw per capita. Pozdrawiam, Michał Moraszczyk
TB
~Turystyka Bezdroży
15 sierpnia 2021, 14:18
Od Kościoła odchodzą też Ci, którzy mieli okazję poznać panów księży od innej niż formalnej strony, którą widzą podczas mszy czy uroczystości religijnych. Proszę może i o tym pomyśleć.
AJ
~Anna Jakubowska
15 sierpnia 2021, 09:51
Do używania parawanu nad Bałtykiem nikt mnie nigdy nie nakłaniał. Pani Marta jest pierwszą osobą od której słyszę " bez parawanu trudno o dobre plażowanie". Całe szczęście nie może mnie zmusić ani do noszenia ani do używania parawanu. Ja nad Bałtyk jeżdżę po wiatr. Z kościołem jest inaczej, bardzo często czuję się zmuszana do "używania "go (minister czarnek chociażby). Stąd moja niechęć, nie do parawanów, a do kościoła.
~Wielki Żal
14 sierpnia 2021, 19:58
"I w Kościele też tak jest. ... widzisz – reaguj. Zmieniaj." Jak??? Na tym portalu zamieszałem wiele razy zamieszczałem ważne pytanie. Nigdy nikt na nie odpowiedział, za to moderatorzy dbający o "dobre samopoczucie" Kościoła zaczęli je kasować. Wystarczy też zobaczyć jakie informacje pojawiają się na tym portalu w kolumnie "Kościół" i "Świat", a jakie NIE POJAWIAJĄ SIĘ. Ostatnio wiele mówi się o misyjności Kościoła, ale pierwszym warunkiem tego, warunkiem koniecznym, jest postępowanie w prawdzie.
AE
~Anna Elżbieta
14 sierpnia 2021, 16:56
Ciekawy artykuł, bardzo dziękuję, zresztą nie pierwszy już Pani autorstwa, który mi odpowiada, daje do myślenia.
MK
~Marek Kohut
14 sierpnia 2021, 14:25
Nazywanie niektórych, ale konkretnych, użytkowników parawanów prostakami wydaje się być eleganckie, delikatnie mówiąc. Marek
HW
~Hanna Wielkopolska
14 sierpnia 2021, 13:33
" Bez parawanu, na wietrznej plaży trudno o dobre plażowanie." Zależy, co kto uważa za dobre plażowanie. Nigdy w życiu (ponadpółwiecznym) nie używałam na plaży parawanu. Przyjmuję plażowanie z całą urodą wiatru itd. Dlatego cała metaforyka, szukająca analogii do życia duchowego, choć owszem, kusząca, mnie nie przekonuje. Bez parawanu żyję fizycznie i nic mi nie jest, bluzę zdarza się założyć i ok, nie potrzeba stałego ciepełka; bez sakramentów - duchowo nie żyłabym. Parawan odcina od innych i i od wiatru, i ponoć daje takie warunki, jakich właściciel chce. Życie duchowe nie polega na odcinaniu od innych (o czym pisze autorka) i na pewno nie na trwaniu w wyidealizowanych warunkach, jakich żyjący chce. Chrzescijaństwo nie odcina od swiata i jak świetnie widać, nie zapewnia idealnych warunków, nie wytłumia zewnetrznej codzienności. Dzięki za zaproszenie do myślenia.
PR
~Ppp Rrr
14 sierpnia 2021, 13:24
Z drugiej strony zezwolenie na parawany na plaży NIE oznacza zezwolenia na zajmowanie CAŁEJ plaży. To samo z Kościołem i wiarą - zezwolenie na eksponowanie swojej wiary w miejscach publicznych NIE oznacza zezwolenia na przeszkadzanie innym, np. przez blokowanie całych ulic czy wykrzykiwanie haseł obok przystanków komunikacji zbiorowej (co ostatnio kilka razy widziałem). W obu przypadkach potrzebny jest umiar i zdrowy rozsądek. Pozdrawiam.