Co robić, gdy czytam Pismo Święte, staram się, a Bóg milczy?

Fot. Depositphotos

Skoro się staram, rysuję po Biblii, czytam biblijne komentarze, słucham podcastów, łapię kolejne wprowadzenia do biblijnych medytacji - no to przecież Jezus powinien mi coś dać, prawda? Powinien odpowiedzieć na moje pytania, wątpliwości. Powinno zadziałać automatycznie - daję, dostaję. Czy aby na pewno tak jest?

Trwa 16. Tydzień Biblijny. Przyglądam się różnym internetowym zachętom i działaniom, czując wdzięczność za ich poziom i różnorodność. Mimo, że sama nie biorę udziału w żadnej z tych akcji, przyglądając się im, nazywam pragnienia i braki w moich spotkaniach ze Słowem. Patrzę jakie jest moje osobiste podejście do Pisma Świętego i co jest dla mnie samej największą trudnością.

Życie duchowe. Ten, komu zależy na bliskiej relacji z Bogiem, bywa że szuka różnych form, środków, pomysłów. Czasem wpada tym samym w pułapkę sięgania po zbyt wiele treści, które wsiąkają w niego jak w gąbkę, ale nijak nie dają przestrzeni na rzeczywiste tworzenie relacji z Panem, bo jest ich zwyczajnie za dużo. Mózg pęka od nadmiaru, a serce nie nadąża z przeżywaniem, doświadczaniem. Jedno poruszenie nie zostało jeszcze nazwane i przeżyte, wrzucam już kolejne, jak do worka pełnego skarbów. Jest też druga pułapka - skupiania się tylko na jednym odczuciu (i to najlepiej przyjemnym!), a gdy tych odczuć brak, łatwo o zostawienie Biblii w kącie i nie sięganie po nią przez długi czas.

Czy istnieje złoty środek? Na pewno warto postawić na czas i wierność. Zbyt często odrywamy relację z Bogiem od naszej "zwykłej" codzienności, podczas gdy Jezus chce być z nami nieustannie. Jak Przyjaciel, po prostu. On chce do nas mówić. Czasem mówi dużo, czasem milczy, tak przecież bywa w każdej relacji. Pytanie czy jesteśmy w stanie się na to zgodzić? Skoro się staram, rysuję po Biblii, czytam biblijne komentarze, słucham podcastów, łapię kolejne wprowadzenia do biblijnych medytacji - no to przecież Jezus powinien mi coś dać, prawda? Powinien odpowiedzieć na moje pytania, wątpliwości. Powinno zadziałać automatycznie - daję, dostaję. Czy aby na pewno tak jest? I czy na tym polega szczera relacja? Na handlu wymiennym? A co jeśli Bóg milczy? Co jeśli wszystkie moje działania kończą się wyłącznie na moich staraniach i nijak nie widać odpowiedzi?

DEON.PL POLECA

Obserwuję często bardzo niebezpieczną tendencję zadawania na modlitwie pytań, otwierania Biblii na chybił trafił i traktowania przeczytanych słów jako odpowiedzi samego Boga. To tak jakby po kłótni małżeńskiej otworzyć Biblię i przeczytać, że "Mojżesz pozwolił napisać list rozwodowy i oddalić" i stwierdzić, że Bóg chce byśmy się rozeszli. On mówi do nas w swoim Słowie, ale magiczne podejście wcale nie jest ani Boże, ani nie jest katolickie… Na szczęście mamy jeszcze nauczanie Kościoła, choć pytanie na ile je znamy i na ile konfrontujemy z naszymi interpretacjami Pisma.

A gdyby tak przestać oczekiwać szybkiej odpowiedzi na każdy dylemat? Gdyby pozwolić się poprowadzić w relacji z Bogiem? Co się wydarzy, jeśli oddamy Mu stery? Jak to zrobić? Kościół daje nam Mszę świętą, sakramenty. Od nich warto zacząć i na nich budować. Rodzi się wtedy szansa, że nie odpłyniemy za daleko w dziwacznych interpretacjach i magicznym podejściu do wiary. Warto codziennie czytać Biblię, choćby czytania przeznaczone na dany dzień. Można zacząć też czytać całą Ewangelię, kawałek po kawałku. Nie jako kolejne wyzwanie, ale jako odpowiedź na zaproszenie do spotkania.

Lubię siadać z kubkiem kawy, kłaść przed sobą Pismo Święte i czytać. Ostatnio poznaję tak na nowo Dzieje Apostolskie. Czy oczekuję, że mnie coś zatrzyma, poruszy? Nie. Po prostu staram się czytać je tak, jakby przyjaciel chciał mi coś o sobie opowiedzieć. Słucham Go więc uważnie, tak jak potrafię. Nie muszę przecież doświadczać, wszystkiego rozumieć. Wszak przyjaźń z Jezusem polega też na towarzyszeniu, nie na zbieraniu odznak za wchodzenie na intelektualne i duchowe wyżyny. Warto spuścić z siebie zbyt mocno nadmuchany balonik oczekiwań i pozwolić się poprowadzić Słowu. To wymaga wysiłku, konsekwencji (szczególnie, gdy mi się nie chce, albo długi czas nic mnie nie porusza), ale przede wszystkim wymaga zaufania, że na tej drodze jest ze mną Jezus i że to On jest tutaj najważniejszy. Pytanie czy nas na to stać, wszak takie postrzeganie wiary może okazać się życiową rewolucją…

Z wykształcenia pedagog i doradca rodzinny. Z wyboru żona, matka dwóch synów. Nie potrafi żyć bez kawy i dobrej książki. Autorka książki "Doskonała. Przewodnik dla nieperfekcyjnych kobiet". Prowadzi bloga oraz Instagram.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Co robić, gdy czytam Pismo Święte, staram się, a Bóg milczy?
Komentarze (1)
TL
Teresa L.
20 kwietnia 2024, 23:35
"Czy oczekuję, że mnie coś zatrzyma, poruszy? Nie. " Kusząca dalsza perspektywa. A z drugiej strony jednak prośba o owoc - proszenie o coś konkretnego jest mega ignacjanskie...