Czy "prenatalna dzieciobójczyni" wejdzie przede mną do nieba?

Marta Brzezińska-Waleszczyk

"Celnicy i jawnogrzesznicy wejdą przed wami do Królestwa Niebieskiego" - ostrzegał Jezus. Nie zdziwiłabym się, gdyby jakaś "prenatalna dzieciobójczyni" weszła do nieba przed niejednym katolickim publicystą/publicystką…

W niedzielę 3 kwietnia w kościołach został odczytany komunikat Prezydium KEP. W niektórych świątyniach doszło do incydentów - oburzone słowami hierarchów katoliczki miały demonstracyjnie wyjść z kościelnych ław. Największym echem odbił się protest w kościele św. Anny na Warszawie.

Wszystko dlatego, że o incydencie bardzo szybko poinformowały media z "Gazetą Wyborczą" na czele. Tak się akurat stało, że całkiem "przypadkiem" dziennikarze tego tytułu byli na niedzielnej Mszy świętej w warszawskim kościele akademickim. Z pełnym sprzętem do fotografowania i nagrywania.

I całkiem przypadkiem udało im się nagrać protest "oburzonych katoliczek", które na znak sprzeciwu wobec słów biskupów opuściły świątynię. Akcja już na pierwszy rzut oka wygląda na grubymi nićmi szytą. A że kłamstewka mają krótkie nóżki, to szybko okazało się, że protest wcale nie był taki spontaniczny, a panie, które z przytupem wyszły z kościoła, wcześniej umawiały się m.in. za pośrednictwem mediów społecznościowych na zrobienie zadymki.

"Jako Duszpasterstwo Akademickie Kościoła św. Anny chcielibyśmy wyrazić głębokie ubolewanie z powodu zorganizowanego incydentu, jaki miał miejsce w naszej świątyni w Niedzielę Miłosierdzia Bożego pod koniec Mszy św. o godz. 12:00" - czytamy w oświadczeniu wydanym przez duszpasterzy akademickich z kościoła św. Anny. Kapłani ubolewają nad tym, że wierni, którzy przyszli na Eucharystię, byli skazani "na oglądanie zaplanowanej prowokacji kilku osób". W internecie wkrótce pojawiły się także screeny z mediów społecznościowych świadczące o tym, że incydent, do którego doszło w warszawskim kościele, był całkowicie zaplanowaną prowokacją.

Co więcej, internauci szybko zorientowali się, że prym podczas kościelnej hucpy wiodła Anna Zawadzka, czołowa działaczka środowisk feministycznych oraz LGBT. To wszystko powoduje, że podawanie przez niektóre media informacji, jakoby przeciwko listowi biskupów w sposób spontaniczny protestowały katoliczki, jest wielką żenadą. Żenujące jest również to, że osoby, które właściwie nie mają wiele wspólnego z Kościołem, nie biorą regularnego udziału w życiu wspólnoty katolickiej, przychodzą do świątyni tylko po to, żeby z niej demonstracyjnie wyjść…

Jednak całkiem inną kwestią jest już to, że do podobnych protestów doszło nie tylko w kościele św. Anny w Warszawie. Podczas odczytywania listu biskupów kobiety miały wyjść także np. Gdańsku. Czy to również była zorganizowana akcja radykalnych feministycznych działaczek, czy może rzeczywiście tym razem ze świątyni wyszły oburzone wierne?

Faktem natomiast jest, że kościół, zwłaszcza podczas sprawowania Eucharystii, nie jest najlepszym miejscem do urządzania jakichkolwiek protestów. Nawet jeśli komuś nie podoba się treść odczytywanych listów biskupów, wygłaszanych kazań czy tonacja, w której organista zawodzi rzewne pieśni. Kościół jest miejscem modlitwy, spotkania z żywym Chrystusem - i kropka.

Ale podczas gdy uwaga oburzonych katolickich komentatorów oraz mediów skupia się na prowokacji, do której doszło w kościele św. Anny, umyka nam fakt, że w tę samą niedzielę w kilku polskich miastach odbyły się demonstracje przeciwko zmianie ustawy o aborcji. W demonstracjach tych (największa miała miejsce pod Sejmem) wzięły udział nie tylko prowokatorki, nie tylko radykalne feministki i działaczki środowisk LGBT, ale także zwykłe kobiety. A pewnie również i te, które określają się mianem katoliczek.

Katoliczek? Ktoś powie, że to absurd, bo nie można być katoliczką i opowiadać się za zabijaniem. Jasna, pełna zgoda. Tyle że wiele kobiet podkreśla, że im wcale nie chodzi o prawo do zabijania. One po prostu nie chcą zmiany wypracowanego w 1993 roku kompromisu i karania za aborcję - tym bardziej, jeśli kary miałyby dotknąć kobiet.

"Jako osoba wierząca jestem przeciwna ogólnodostępnej aborcji. Skoro zabójstwo dorosłego człowieka jest przestępstwem, to przestępstwem również powinno być zabójstwo płodu, którego serce bije. Mam prawo tak uważać. Natomiast nie mam prawa oceniać kobiet zgwałconych, kobiet, których dziecko urodzi się i od razu umrze, oraz kobiet, które pójdą na pewną śmierć, bo ciąża okaże się dla nich samobójstwem (choć powinno się rzec: zabójstwem przez rząd). Kim jestem, żeby je oceniać? Prawo powinno chronić życie, czy w ten sposób rzeczywiście je chroni?" - pyta np. Ania Dydzik, autorka bloga Nieperfekcyjna mama.

Takich głosów jest więcej. I nie pochodzą one z ust radykałek, feministycznych prowokatorek, które przychodzą do kościoła czasem pierwszy i jedyny raz w życiu, by z niego ostentacyjnie wyjść. Takie głosy słyszę również w środowiskach katoliczek regularnie uczestniczących w życiu Kościoła. Wiele z nich podkreśla, że same nigdy nie zdecydowałaby się na wykonanie aborcji, ale jednocześnie zauważa, że przecież żyjemy w kraju, w którym katolicy nie stanowią ogółu społeczeństwa. W kraju, w którym są także ludzie innych wyznań czy ludzie niewierzący.

Tak, ja osobiście zdaję sobie sprawę, że to, w którym momencie zaczyna się człowiek, nie jest kwestią wiary czy światopoglądu. Dla mnie nie ma co debatować nad tym, czy człowiek zaczyna się w 8. dniu czy 3. miesiącu ciąży. Nie ośmieliłabym się jednak stwierdzić, że kobiety - bo nie oszukujmy się, to przede wszystkim ich dotyczy sprawa i to głównie one wzięły udział w niedzielnych protestach - to morderczynie. Ktoś tak mówi? Owszem. Takie (i inne) określenia wylatują spod klawiatur katolickich publicystów, obrońców życia. "Dzieciobójczynie", "mają na rękach krew swoich dzieci", "dokonały prenatalnego zabójstwa"…

Nie chcę tu bynajmniej wchodzić w spór, na ile realne jest twierdzenie, że tysiące kobiet - bo chyba tyle uzbierałoby się, gdybyśmy policzyli protestujące w każdym mieście - dopuściło się aborcji. Chcę jednak zauważyć, że nawet gdyby tak było (choćby z niewielką możliwością prawdopodobieństwa), to posługując się takim językiem, jako katolicy zwyczajnie przegrywamy.

Rozumiem, że ochrona dzieci w łonie matek jest istotną kwestią, ale wyzywając kobiety od "prenatalnych zabójczyń" ani im nie pomożemy, ani nie sprawimy, że zmienią one swoją postawę, ani tym bardziej nie przyprowadzimy ich do Kościoła. Co najwyżej utwierdzimy je w przekonaniu, że w Kościele nie znajdą one żadnego ukojenia.

Co więcej, przykre jest to, że to zwykle mężczyźni wygłaszają takie radykalne kwestie. Mężczyźni, którzy nigdy w życiu nie zrozumieją, co to znaczy nosić w sobie dziecko gwałciciela. Patrzeć w jego buźkę, dostrzegając w niej rysy swojego oprawcy. Mężczyźni, którzy nigdy nie będą w stanie choćby wyobrazić sobie, jak to jest, kiedy rosnące w brzuchu dziecko stanowi zagrożenie dla zdrowia i/lub życia matki. Nie zrozumieją, jak to jest, kiedy staje się przed dylematem, czy rozpocząć leczenie, co prawdopodobnie może trwale uszkodzić płód, czy nie leczyć się, aby ochronić dziecko, jednocześnie samą siebie skazując na niemalże pewną śmierć.

"Jeszcze jeden męsko-wszechwiedząco-katolicki głos w moim komputerze, dotyczący aborcji i tego jak ma się zachować zgwałcona kobieta, i coś mnie, cholera jasna, trafi. No nie w ten sposób się rozmawia!" - komentowała na swoim profilu na Facebooku Jola Szymańska, popularna Hipster Katoliczka. Podzielam jej oburzenie. I po raz kolejny posłużę się słowami Poetki, "że tyle o sobie wiemy, ile nas sprawdzono". Czy ten albo drugi katopublicysta, obrońca życia, tak samo prężnie wymachiwałby szabelką, gdyby to jego córka została zgwałcona i miała urodzić dziecko oprawcy? Albo gdyby jego żona nie mogła usunąć ciąży zagrażającej życiu, tym samym skazując siebie na śmierć i zostawiając go samego z szóstką dzieci?

"Czy leczyć się intensywnie i zaszkodzić swojemu dziecku, czy leczyć się mniej intensywnie albo odstąpić od leczenia, by dziecko było zdrowe? Jakiż to jest dramat! Urodzić dziecko i za chwilę je opuścić, bo przyjdzie nawrót choroby? Urodzić i opuścić dzieci, które już są na świecie, czy wziąć chemioterapię, przecież nie z założeniem zabicia dziecka, tylko z założeniem wyleczenia siebie? Odpowiedzi wcale nie są jednoznaczne" - mówił w rozmowie z Piotrem Żyłką ks. Jan Kaczkowski, który przecież był zdecydowanym i gorącym przeciwnikiem aborcji.

Sytuacje, o których mowa, są graniczne. Nigdy nie będziemy wiedzieli, jak zachowamy się w ich obliczu, dopóki sami wobec nich nie staniemy. A górnolotne i pełne płomiennego zapału deklaracje można składać, siedząc w ciepłych kapciuszkach za klawiaturą komputera i popijając gorącą kawkę.

Nie mniej ważnym dylematem wydaje mi się kwestia języka, jakiego my, katolicy, używamy w kontekście debaty o aborcji. Oczywiście prowokacje jak te pokroju widowiska w kościele św. Anny niczemu nie służą (a tym bardziej środowiskom feministycznym, które w ten sposób po prostu się kompromitują). Podobnie jak wytykanie palcami i nazywanie przeciwniczek zmiany ustawy o aborcji "prenatalnymi dzieciobójczyniami". Przyznaję, jako katolicy mamy niełatwe zadanie - bo z jednej strony nasza mowa powinna być "tak, tak, nie, nie" a postawa wobec obrony życia jasna i klarowna, ale z drugiej… Z drugiej nie mamy najmniejszego prawa do oceniania kogokolwiek - także kobiety, która dokonała aborcji, albo tej, która opowiada się za prawem do wyboru. Mamy, jak podkreślał wspomniany ks. Kaczkowski, rozliczać siebie samych, a nie innych. To ja mam być w porządku, a nie pilnować, czy Nowakowa jest porządniejsza od Kowalskiej.

Jako katolicy przegrywamy ten spór w warstwie językowej także ze względu na niespójność naszych komunikatów. Z jednej strony mamy właśnie Rok Miłosierdzia, w którym każdy kapłan może rozgrzeszyć kobietę z grzechu aborcji. Mówimy tyle o Bożym Miłosierdziu będącym naszą jedyną i największą nadzieją. A z drugiej pojawiają się okrzyki, że grzechu aborcji nie da się nigdy wybaczyć, że kobieta na zawsze pozostanie "matką martwego dziecka" i do końca życia będzie mieć wyrzuty sumienia.

A może będzie je mieć właśnie dlatego, że dziś ludzie Kościoła nazywają ją morderczynią? Może poszłaby do spowiedzi, ale boi się oceniania, potępienia? Może i odczuwa syndrom postaborcyjny, ale w końcu chciałaby zapomnieć i żyć dalej? Normalnie. Może też urodzić dziecko/dzieci. Ale my jej na to nie pozwalamy, bo miłosierdzie jest dla nas samych pustym hasłem. Zawsze, kiedy słyszę takie radykalne osądzanie, które pada ze strony katolików-zawsze-wiedzących-wszystko-najlepiej, włącza mi się czerwona lampka. "Celnicy i jawnogrzesznicy wejdą przed wami do Królestwa Niebieskiego" - ostrzegał Jezus. Nie zdziwiłabym się, gdyby jakaś "prenatalna dzieciobójczyni" weszła do nieba przed niejednym katolickim publicystą/publicystką…

Marta Brzezińska-Waleszczyk - dziennikarka, publicystka, doktorantka, badaczka mediów społecznościowych. Współpracowała z takimi mediami, jak Fronda.pl, Gazeta Polska, Rzeczpospolita, Radio Wnet, Radio Warszawa, Niecodziennik, Fronda (kwartalnik), a ostatnio z Natemat.pl. Obecnie związana z Przewodnikiem Katolickim oraz portalem Ksiazki.wp.pl. Żona Marcina i mama Franciszka Antoniego.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Czy "prenatalna dzieciobójczyni" wejdzie przede mną do nieba?
Komentarze (50)
K
Krzysiek
18 kwietnia 2016, 10:55
Sytuacje bywają bardzo złożone, ale morderstwo pozostaje morderstwem. Jako społeczeństwo możemy wyrazić zrozumienie kobiecie, która z jakiegoś powodu zabiła własne dziecko, ale nie możemy dawać przyzwolenia lekarzom zabijania ludzi. Takie zachowanie sprawi, że lekarz zrówna się z weterynarzem co zapładnia i usypia. A człowiek to chyba coś innego niż zwierzę.
Agamemnon Agamemnon
17 kwietnia 2016, 12:58
Czy ten albo drugi katopublicysta, obrońca życia, tak samo prężnie wymachiwałby szabelką, gdyby to jego córka została zgwałcona i miała urodzić dziecko oprawcy? Dziecko można oddać do adopcji. Dlaczego nie skorzystać z takiego rozwiązania. Mamy, jak podkreślał wspomniany ks. Kaczkowski, rozliczać siebie samych, a nie innych. Tyle tylko, że zasady etyki dotyczą każdego z nas a nie tylko mnie. Za czasów okupacji, Polska podziemna wykonywała wyroki na naruszajacych prawo polskie. Nie czekano aż każdy siebie rozliczy, takie były potrzeby chwili, by zapobiec eskalacji zbrodni. Tu chodzi o to by nie dać alibi amatorom krwi ludzkiej.
TK
Ter Ka
16 kwietnia 2016, 02:09
Zgadzam się z autorką artykułu. A co do miłosierdzia: nie wydaje mi się, że chodzi tylko o to najlepiej znane miłosierdzie Boga przejawiające się w sakramencie pokuty, do którego potrzebna jest skrucha, postanowienie poprawy itd... Miłosierdzie to także proste pochylenie sie nad ludzką nędzą, nad sytuacjami niejednoznacznymi, gdzie odróżnienie dobra i zła nie jest takie proste i oczywiste. Kościół ma prawo i obowiązek walczyć o każde życie, ale czy ustawami? Mnie się wydaje, że to własnie jest faryzeizm. Bo na tym etapie (mamy 3 wyjątki a nie swobodę zabijania) więcej zdziałać można miłością i pomocą niż zakazem. Bo to są sytuacje graniczne a nie każda kobieta urodziła się na bohaterkę.
17 kwietnia 2016, 10:30
Miłosierdzie jest łaską, która nam sie nie należy. W dodatku pierwszym warunkiem bycia chrzescijaninem jest wziecie swego krzyża. Nikt nie powiedział nigdy, iż droga katolika jest łatwa czy prosta. I czasami trzeba wybrać to, co po ludzku wydaje się niemożliwe. A ustawa ma pokazać wszystkim zyjacym bez Boga iż zabicie niewinnego dziecka tylko dlatego iz jest chore i się jeszcze nie urodizło jest takim samym złem, jak zabicie dziecka już urodzonego.
M
M.W.
13 kwietnia 2016, 23:51
"...Zawsze, kiedy słyszę takie radykalne osądzanie, które pada ze strony katolików-zawsze-wiedzących-wszystko-najlepiej, włącza mi się czerwona lampka...." Takie samo stwierdzenie można by powiedzieć, że wszystko wiedząca Hania-zadeklarowana-katoliczka nie miała nawet "grama" refleksji nad motywami prof. Chazana. Nie było mowy obronnej, że lekarz kierował się zasadą ratowania życia, a wręcz przeciwnie, były oskarżenia, że nie wykonał procedur, antyludzkich procedur. Tak jakby wykonanie procedur miałoby większą wartość, niż ludzkie życie. Wtedy też zapaliła mi się czerwona lampka.... "Celnicy i jawnogrzesznicy wejdą przed wami do Królestwa Niebieskiego" - ostrzegał Jezus. Nie zdziwiłabym się, gdyby jakaś "prenatalna dzieciobójczyni" weszła do nieba przed niejednym katolickim publicystą/publicystką…" Zgadza się, tak powiedział, więc z mojej strony wypada tylko pogratulować. Myślę, że prawie każdy marzy o tym, żeby być pierwszym, lepszym i bardziej docenionym. Niewykluczone że "prenatalne dzieciobójczynie" siedzą pierwsze po prawej i lewej stronie Jezusa w Królestwie Niebieskim. Więc nie ma się co dziwić, można się jedynie cieszyć.
13 kwietnia 2016, 21:55
Mimo wszystko symptomatyczne jest, że 90% komentujących ten tekst to faceci (ja też jestem facetem).
15 kwietnia 2016, 09:47
To się zgadza. Facetów nie interesuje skąd biorą się dzieci, których kobiety nie chcą urodzić. Rozmowy o wcześniejszym życiu bez zobowiązań, facetów zupełnie nie interesują. Potem już wystarczy stworzyć ustawy, żeby się dalej nie pogrążać. 
MR
Maciej Roszkowski
13 kwietnia 2016, 16:17
Szanowna Autorko, Ciążą, urodzenie dziecka, aborcja to sprawa nie tylko kobiet. Dziecko ma także tatusia, czyż nie?
WDR .
13 kwietnia 2016, 06:44
Prowokacja w kościele zorganizowana przez GW i TVN ma taki sens jakbym ja wszedł do siedziby Wyborczej, zwymyślał Adama Michnika i w proteście opuścił gmach tego imperium medialnego. Ale jak rozumiem niemiecka telewizja kupiła materiał z kościoła od TVN więc to co w polskich warunkach wydaje się i jest działaniem bez większego sensu w Niemczech przyda się by kolejny raz napluć na Polskę.
13 kwietnia 2016, 20:26
No i niewiele Pan rozumie. Jeśli te Panie i Panowie, którzy wychodzili z Kościoła gdy ten zamienił się w tubę propagandową KEP, byli katolikami chodzącymi co tydzień na msze .... to nie jest to samo jak Pan by wszedł do GW. Ci ludzie zaprotestowali przeciwko swojemu kościołowi. 
13 kwietnia 2016, 22:00
Katolicy rozumiejący istotę Mszy sw. z Niej nie wychodzą przed rozesłaniem.
13 kwietnia 2016, 22:06
A dokładnie, która to część mszy? A może msza (orzęd rligijny) się skończyła a zaczęła tuba polityczna KEP. 
13 kwietnia 2016, 22:13
Kościół więc powinien uruchamiać tubę polityczną pozakońcczeniu mszy dla chetnych. Kościół to podobno wierni więc mogą decydować, prawda? Czy mają być jedynie owieczkami?
13 kwietnia 2016, 23:11
Stanowisko KEPu dot. aborcji nie było tubą polityczną lecz jasnym przypomnieniem nauczania Kościoła w sprawie aborcji. Nic nie poradze iz tego nie rozumiesz.
14 kwietnia 2016, 12:13
Było/jest próbą wywierania wpływu na polityków, a więc na politykę w celu zaostrzenia aktu politycznego/zmiany zaostrzenia prawa. Kościół jawnie odwołuje się do polityki.  W takim razie należy go traktować jak każdą inną partię/firmę. Proponuję na poczatek opodatkowanie + bilans do weryfikacji. Kościół to jednak zakłamana instytucja.
no_name (PiotreN)
14 kwietnia 2016, 17:26
"Ci ludzie zaprotestowali przeciwko swojemu kościołowi." Aleś spuentował, nie ma co... Bazyli Ty nie rozumiesz znaczenia podstawowych słów, bo w krótkim komentarzu piszesz całkowicie sprzeczne ze soba i nielogiczne rzeczy. Moje pytanie do Ciebie brzmi: czy Ty sam wierzysz w to, co piszesz ?
PG
Pawel G
12 kwietnia 2016, 22:35
"Jako katolicy  ... Z jednej strony mamy właśnie Rok Miłosierdzia,  ... A z drugiej pojawiają się okrzyki, że grzechu aborcji nie da się nigdy wybaczyć, że kobieta na zawsze pozostanie "matką martwego dziecka" i do końca życia będzie mieć wyrzuty sumienia." Autorka daje tu wyraz zupełnego niezrozumienia, czym jest Miłosierdzie, czym grzech, czym reakcja Kościoła. A więc, KK naucza, że wszystkie grzechy mogą być wybaczone, potrzebna jest jednak skrucha, wyznanie ich na spowiedzi, obietnica poprawy, pokuta i zadośćuczynienie. Tak też działa Miłosierdzie - poprzez nawrócenie. Wyrzuty sumienia to jest coś, co pochodzi nie od społeczności Kościoła, ale są darem Bożym dla grzesznika, który pozwala mu dostrzec zło swego postępowania, żałować go i zmienić je. A otrzymane wybaczenie nie zmienia przeszłości i martwego dziecka nie powoła z powrotem do życia. "A może będzie je mieć właśnie dlatego, że dziś ludzie Kościoła nazywają ją morderczynią?" To też jest zupełne nieporozumienie. Sumienie jest darem Bożym, jest tym, w co wyposażył Bóg każdego człowieka. Jeżeli się odzywa, to bardzo dobrze, bo znaczy, że nie jest już martwe i grzesznik ma możliwość pojednania z Bogiem i powrotu do Jego łaski. " Może poszłaby do spowiedzi, ale boi się oceniania, potępienia?" I znowu nieporozumienie. Ktore to już. Samo pójście do spowiedzi wymaga osądzenia swoich czynów - rachunek sumienia - nazwania zła złem. Bez tego spowiedź i rozgrzeszenie są niemożliwe. Proponowałbym, żeby Deon w końcu zadbał o to, żeby autorzy albo znali przynajmniej z grubsza nauczanie KK, albo jeśli go nie znają, to ich artykuły były zapowiadane jako głos ateisty lub człowieka z dala od Kościoła.
13 kwietnia 2016, 22:15
to jest regligia. Indoktyrnacja. Władza dusz. A Pan się spodziewa logicznego myśleni i logicznego postępowania. A to zwykłe sztuczki są.
13 kwietnia 2016, 23:09
W "logicznym" myśleniu przodują zwolennicy aborcji, ktorzy nie znają faz rozwoju człowieka i którym się wydaje iz poród to takie fiku-miku czy czary-mary.
14 kwietnia 2016, 12:15
MA Pan rację, w logicznym myśleniu przodują logiczni ludzie. Ciemnota preferuje zabobon, kadzidło i na kolanach do obrazu.
12 kwietnia 2016, 22:29
Ale mo nowina, ten portal tak naparwde zawsze był za aborcją, chodzi tylko o to by wszytako ubierać w piekne słówka i okraszc twarzami troski. faryzeja
PG
Pawel G
12 kwietnia 2016, 22:03
P. Brzezińska jak zwykle uderza w lewicowy dzwon i jak zwykle u autorów Deonowych zaczyna od paru słusznych komentarzy, żeby trochę rozbroić czytelnika i otworzyć na poglądy błędne, czy wręcz nie do  przyjęcia. Sprostujmy jednak przynajmniej część jej błędnych wypowiedzi. Nie chodziło o "list biskupów", ale stanowisko KEP - autorka nawet nie zadała sobie trudu sprawdzenia faktów. O ile pamiętam z doniesień w mediach, protest w gdańsku był także zamierzony i protestowała feministka. "Tyle że wiele kobiet podkreśla, że im wcale nie chodzi o prawo do zabijania. One po prostu nie chcą zmiany wypracowanego w 1993 roku kompromisu i karania za aborcję - tym bardziej, jeśli kary miałyby dotknąć kobiet." -- to jest przekręcenie istoty sprawy. Tutaj feministkom chodzi przede wszystkim o możliwość bezkarnego dokonywania aborcji. One są w stanie pogodzić się z zakazem aborcji, ale bez sankcji prawnej, jak w np. Niemczech.  Takie prawo jest martwe, nie chroni dzieci, ale pozwala na zabijanie, a w konsekwencji nikt się nim nie przejmuje. Jeśli chodzi o głosy "katoliczek" przeciwko karalności aborcji, to pochodzą od osób podobnych do autorki, czyli ze środowisk lewicowych typu Deon, TP, Więź, ...
PG
Pawel G
12 kwietnia 2016, 22:02
"Mężczyźni, którzy nigdy w życiu nie zrozumieją, co to znaczy nosić w sobie dziecko gwałciciela." -- To jest po prostu gra na uczuciach i emocjach, a nie argument. To argument z gatunku tych, że jakoby ksiądz nie jest w stanie pojąć problemów z wiernością małżeńską, bo żyje w celibacie i "nic o seksie nie wie". Dobre sobie, równie dobrze można wymagać od onkologa, żeby w ramach praktyki lekarskiej przeszedł wszystkie rodzaje choroby nowotworowej. Prawo moralne w ujęciu chrześcijańskim (10 przykazań), ale i prawo stanowione w cywilizacji łacińskiej, do której Bogu dzięki należymy, nie kwalifikuje działań na podstawie subiektywnych odczuć, ale na podstawie ich obiektywnego charakteru. Np. autorka nigdy się nie dowie, co to znaczy, gdy mąż jest zdradzany przez żonę. Czy z tego powodu, jeśli zabije swoją zonę w afekcie, mamy uznać jego czyn za moralnie dobry i nie podlegający prawu karnemu? Przy odrobinie uczciwości każdy przyzna, że i w jednym i w drugim wypadku, subiektywne odczucia, w tym afekt, nie zmieniają klasyfikacji takiego czynu jako zabójstwa, a więc czynu moralnie złego i karalnego. Afekt stanowi tylko okoliczność łagodzącą. Zresztą hipokryzja feministek każe im przeciwko takiemu podejściu do zabójstwa w afekcie gwałtowanie protestować i domagać się zmian uregulowań prawnych.
MM
maria magowska
12 kwietnia 2016, 21:02
Co to za farmazony?!! "Mężczyźni, którzy nigdy w życiu nie zrozumieją, co to znaczy nosić w sobie dziecko gwałciciela." Podobnie, jak nie zrozumie tego kobieta, która nie została zgwałcona i nie zaszła w wyniku tego czynu w ciążę. Gdybyśmy pozwalali wypowiadać się, dzielić opiniami czy wybierać stronę w sporze tylko na podstawie własnych doświadczeń, niewiele mogłaby Pani tu napisać.  Dodaje autorka kolejny głos do krzyku przeciwko mężczyznom broniącym życia. Jak można z aborcji czynić sprawę wyłącznie Kobiety? 
B
Barbara
12 kwietnia 2016, 19:37
SZANOWNI INTERNAUCI Jako studentka medycyny jestem daleka od osądzania kobiet zgwałconych bądź noszących w sobie dzieci z wadami rozwojowymi, mimo iż uważam że te Bogu ducha winne dzieci mają bezwzględne prawo do życia. Jednakże uważam że PEWNE INFORMACJE przytoczone w tym artykule WYMAGAJĄ SPROSTOWANIA. Z treści projektu i jego uzasadnienia jasno wynika, że projekt zezwala na prowadzenie przez lekarzy działań leczniczych koniecznych dla ratowania życia matki, licząc się ze skutkiem śmiertelnym tych działań dla dziecka (np. w przypadku ciąży pozamacicznej). Gdy rozwój wypadków nieuchronnie prowadzi do śmierci matki lub dziecka, do matki musi należeć wybór pomiędzy ocaleniem jej życia lub życia dziecka. Przed napisaniem artykułu na tak poważanej przez Katolików stronie jak Deon.pl uważam za niezbędne dokładniejsze przeczytanie ustawy (bądź to jej projektu), anie kierowanie się podszeptami pewnych nieprzychylnych mediów. Czuję się zażenowana rozgłaszaniem nieprawdziwych informacji, mówiących że kobieta musi poświęcić swoje życie aby ratować życie poczętego dziecka. Wybór nadal jest jej pozostawiony.
B
Barbara
12 kwietnia 2016, 19:40
Dzieje się tak ze względu na obronę bezpośrednio zagrożonego życia matki. Śmierć dziecka jest wtedy niejako "efektem ubocznym" na którą lekarze często, mimo szczerych prób i chęci nie mają wpływu (dziecko umiera np. podczas zabiegu ratowania życia matce)
12 kwietnia 2016, 19:43
Najsmutniejsze jest, iż Deon opublikował artykuł: [url]http://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/komentarze/art,2397,ratowac-matke-czy-dziecko.html[/url]
12 kwietnia 2016, 19:46
"Nie popełnia przestępstwa określonego w § 1 i § 2, lekarz, jeżeli śmierć dziecka poczętego jest następstwem działań leczniczych, koniecznych dla uchylenia bezpośredniego niebezpieczeństwa dla życia matki dziecka poczętego."
B
Barbara
12 kwietnia 2016, 19:54
Jest mi naprawdę smutno, bo takie przekłamanie i "drobna pomyłka" naprawdę zmienia postać rzeczy
TK
Teresa Kmiecik
14 kwietnia 2016, 16:44
Pani Barbaro, jako studentka medycyny nie może pani zapominać o chorobach nowotworowych innych części ciała niż narządy rodne. 
E
Ewa
15 kwietnia 2016, 13:04
Jest Pani w najlepszym wypadku naiwna. Naprawdę mysli Pani, że lekarz o słabo ugruntowanej pozycji zawodowej, mający na utrzymaniu rodzinę, a dookoła zawistnych kolegów, i który będzie miał do wyboru opcję bezpieczną dla siebie (mniej intensywne leczenie kobiety, bezpieczne dla płodu) i ryzykowną (terapia agresywna, ale skuteczna, acz mniej bezpieczna dla dziecka), wybierze rozwiązanie korzystne dla kobiety albo chociaż uczciwie przedstawi jej dostępne opcje do wyboru? W kraju, w którym odwaga cywilna w ogóle nie jest w cenie? O, święta naiwności! W najlepszym razie będzie uprawiał spychologię, a kobieta będzie przerzucana z gabinetu do gabinetu, aż jej stan pogorszy się na tyle, ze lekarz będzie "kryty". Nikt nie lubi być ciągany po sądach, każdy woli święty spokój i wygodę.
E
Ewa
16 kwietnia 2016, 11:31
Niech Pan czyta ze zrozumieniem. "Bezpośredniego" oznacza własnie, że nalezy nic nie robić, dopóki nie dojdzie aż do bezpośredniego zagrożenia życia. Co tam zdrowie matki, co tam, że można leczyć ja wcześniej, efektywniej, prawda? A że potem może być za późno? No cóż, pech, widać Bóg tak chciał...
19 kwietnia 2016, 04:34
Leczyć zdrowie matki zabijająć dziecko?
Andrzej Ak
12 kwietnia 2016, 18:47
Zaczynając od "czołowej działaczki", po wysłuchaniu jej manifestu: http://www.tvn24.pl/tak-jest,39,m/anna-zawadzka-i-ks-kazimierz-sowa-o-aborcji,633197.html nie mam więcej pytań.
12 kwietnia 2016, 19:48
Ikona feministek.
12 kwietnia 2016, 17:09
A może źle rozumiesz wypowiedzi mężczyzn, może to Ty ich fałszywie osądzasz?  Jeśli ktoś świadomie zabija to jest mordercą. 
12 kwietnia 2016, 16:37
W Polsce wykonuje się rocznie 700-800 tzw. legalnych aborcji i bliżej nieokreśloną, podaje się liczby 15 tys - 100 tys, aborcji nielegalnych. Więc cała sprawa jest czysto symboliczna i dotyczy tylko drobnego ułamka aborcji. Co więcej, przecież chyba nikt nie wierzy, że kobiety, które się decydują na aborcję, która w tej chwili jest zgodna z prawem, będą rodzić te dzieci po wprowadzeniu zakazu. Więc te dyskusje nie dotyczą tego, czy aborcje będą przeprowadzone,  a wyłącznie gdzie. Legalnie w publicznej słuzbie zdrowia w ramach ubzepieczenia, czy nielegalnie w podziemiu aborcyjnym za pieniądze. Raczej sprawia wrażenie czyszczenia sumień moralizatorom, a nie istoty rzeczy. Tak jak to było ze słynną sprawą profesora Chazana ze Szpitala Świętej Rodziny. Profesor Chazan odmówił wykonania aborcji pacjentce, więc lekarz prowadzący wypisał skierowanie do Szpitala Bielańskiego, co pewnie było rutynową praktyką. Różnica była jedynie taka, że tym razem sprawa wyszła na jaw i profesor Chazan wykreował się na antyaborcyjnego męczennika. Ale mam wrażenie, ze ta afera oddaje istotę rzeczy. Niech aborcję wykonuje kto inny i niech robi to po cichu, ale dzięki temu my mamy sumienia czyste i czoła szlachetne. 
12 kwietnia 2016, 17:06
Tylko po co ma wtedy obowiązywac obecna ustawa? Przecież wg Ciebie ona i tak nie działa. Roumiem, iz jestes za całkowitą legalizacja aborcji w PL.
12 kwietnia 2016, 20:13
Jesteś w błędzie. Lepiej się starać zmniejszyć rzeczywistą liczbę aborcji, wszystko jedno legalnych czy nielegalnych, a nie spełniać się w papierowej i fikcyjnej twórczości, które może komuś uspokaja sumienie, ale istoty rzeczy nie zmienia.
12 kwietnia 2016, 20:28
Oczywiscie, iż lepiej jest zapobiegać, niż karać. Problem, iż najpierw trzeba powiedzieć iz aborcja jest zła. Jak masz odwagę, to polecam kulturalne dyskusje na portalach lewicowych. Przekonuj piszących tam, iz aborcja jest zlem. Wytłumacz dlaczego. Podyskutuj z zwolennikami aborcji na żywo. A na końcu (to już napwdę wysoki poziom) zacznij pomagac dziewczynom zagrożonym aborcjom. Bo hasła typu "lepiej sie starać" to puste slogany głosozne przez umywajacych ręce.
12 kwietnia 2016, 12:31
I jeszcze dwie uwagi. W Gdańsku z Mszy sw. jako jedna z pierwszych wyszła znana działaczka lewicowa. A do tej ustawki zwoływanie odbywało się przez grupę na FB. I nie może być zgody na powtarzanie frazesów iż ciąża, czy aborcja to sprawa tylko kobiety. To nie jest prawda, a nieustanne (przypadkowe) usprawiedliwianie ojców dzieci powoduje że łatwo się wyręczają kobietą w podjęciu trudnych decyzji. Powiem więcej, ból ojca umierającego dziecka jest chyba trudniejszy, bo nie może okazywać emocji i musi pomóc matce dziecka przeżyć te jej emocje. Co więcej to on musi umieć podjąć często radykalne decyzje i ponieść ich konsekwencje. Szczególnie, iż np. decyzja o przyjęciu i wychowaniu chorego dziecka jest często sprzeczna z „życzliwymi doradcami”: lekarzami, rodzinami czy znajomymi.
A
Agnieszka
13 kwietnia 2016, 01:02
Więc jak to się dzieje, że olbrzymia część matek dzieci niepełnosprawnych to matki samotne? Jakoś faceci za często nie stają na wysokości zadania :/
13 kwietnia 2016, 07:51
Olbrzymia częśc matek? Na jakiej podstawie tak twierdzisz? Jakies badania mozesz wskazac, czy tylko jakieś medialne plotki? To że czasami ojcowie porzucają swoje dzieci (i to nie tylko chore) jest sk... i nie da sie w żaden sposób tego wytlumaczyć.  Fakt, iz niektóre (nieliczne) kobiety krzyczą iż ciaza to ich sprawa na pewno jest jednym z argumentów na rzecz porzucenia ciezarnej i dziecka. Ale to są wyjatki. Normalny mężczyzna zawsze będzie sie czuć odpowiedzilny za rodzinę, tchórz zwieje.
12 kwietnia 2016, 12:22
Tak sobie czytam i nie wierzę w co czytam. Bo czy katolik może być przeciwny ustawie zakazującej aborcji i może wskazywać obszary w których aborcja ma być prawnie dozwolona? Tak sobie czytam słowa typ „jestem katoliczką, ale kobiecie należy się prawo wyboru”. Przepraszam, czego prawo wyboru? Zabicia swego dziecka? Ale i może to największe zdziwienie w tym teście o czym Autorko droga piszesz? O zgwałconych kobietach? Sprawdziłaś ile było „legalnych” aborcji z tego tytułu, iż się tak tym problemem ekscytujesz? Jestem przekonany, iż gdyby zamiast propozycji aborcji tym 3 kobietom rocznie pomógł dobry psycholog, to by nie było tematu. I o jakim zagrożeniu życia kobiet piszesz? Przeczytałaś projekt zmiany ustawy, czy wypowiedzi feministek? Czyje zdanie dla Ciebie jest wiarygodne. Czemu powielasz nieprawdę, bo nikt o zdrowych zmysłach nie będzie uznawał zabicia dziecka w sytuacji ratowania zagrożenia życia za karalny występek? A jak przy karaniu jesteśmy, to czemu nie karać kobiet, które nie tylko iż z aborcji robią sobie antykoncepcje, ale tez publicznie chwalą się dokonanymi ostatnio aborcjami? Czy takie zachowanie można jakoś usprawiedliwiać?
abraham akeda
12 kwietnia 2016, 12:09
Określenie "prenatalna dzieciobójczyni" jest trochę nietrafione. Dzieciobójstwo zachodzi wówczas, gdy matka zabija własne dziecko w okresie porodu i pod wpływem jego przebiegu. Jak słusznie podniósł Sąd Najwyższy: „istota uprzywilejowania dzieciobójstwa tkwi w ścisłym związku przyczynowym między szczególnym stanem psychicznym kobiety rodzącej, a jej czynem sprzecznym z naturalnymi uczuciami macierzyńskimi. Sprawcą tego przestępstwa może być tylko matka dziecka, które zostało pozbawione życia. Chodzi o kobietę zabijającą rodzące się lub urodzone własne dziecko, znajdującą się pod wpływem porodu.
12 kwietnia 2016, 11:50
Ustanawianie prawa i ciągła dyskusja na temat aborcji chyba nie prowadzi do celu. Myślę, że ważniejsze jest wychowanie, wpajanie wartości i życie nimi. Wtedy w trudnych sytuacjach  istnieje szansa na podjęcie dobrych życiowych decyzji, szansa na uzyskanie dobrej rady i pomocy od przyjaciół, rodziny i społeczeństwa. To są bardzo delikatne sprawy, a dyskusje robią się jakieś takie hałaśliwe, konkretne i prawnicze.
12 kwietnia 2016, 12:23
Poważnie? Czyli co, zlikwidujmy kodeks karny, bo normalnie wychowany człowiek nie zabija i nie kradnie?
12 kwietnia 2016, 14:17
Napisałam „chyba”. Wydaje mi się jednak, że tysiąc razy więcej energii zużywamy na stanowienie prawa niż na walkę o dobre obyczaje. Może nie widzimy problemu, no i dużo trudniej wychowywać, a jeszcze trudniej mieć wpływ na czyjeś przekonania.
12 kwietnia 2016, 17:07
Wydaje mi się, iż z ust osób, które siebie uważaja za katolików nie powinny padać sformułowania o "prawie do aborcji" czy "wolności wyboru zabijania" A jak jest?
12 kwietnia 2016, 11:40
Przyszło nam żyć w czasach ciekawych ale jednocześnie dość dziwnych. Ja wiem jedno - z Mszy Świętej wychodzi się wtedy, kiedy zrobi się słabo i człowiek wie, że za chwilę może zemdleć, co zdarzyło mi się jeden raz w życiu. Albo dziecko w wózeczku płacze przed dłużej niż kwadrans. Jeżeli ktoś przychodzi i już na wejściu wie, że przyszedł po to żeby ostentacyjnie wyjść, to jest to słabe, ale może jednak to nie było planowane? Czy Pan Bóg się obraził na te kobiety? Nie, napewno się nie obraził ale bardzo ucieszył, że w ogóle przyszły, przyszły bo widocznie coś się w nich poruszyło. Może dzieciątko w łonie?