Czy uchodźcy przyszli zdemontować nasz świat?

(fot. PAP/EPA/YANNIS KOLESIDIS)

"Bracie! Jestem już ze swoją żoną i córką. Zacząłem kurs języka niemieckiego, otrzymaliśmy małe socjalne mieszkanie. Nareszcie przestałem się bać" - usłyszałem niedawno od Syryjczyka, który zadzwonił spod Monachium. O ironio - pomyślałem… Nie piszę o Franciszku i ewangelicznych zachętach do niesienia pomocy uchodźcom. Te argumenty już nas chyba nie przekonują. Będzie o byciu człowiekiem.

Josefa poznałem w Warszawie, do której trafił samolotem z Grecji. W Syrii od początku wojny współpracował z jezuicką organizacją niosącą pomoc ofiarom konfliktu. Katolik. Kolejna rekrutacja do wojska stanowiła dla niego realne zagrożenia wcielenia do armii. W tej sytuacji wspólnie z żoną postanowili z Syrii uciec. Ona z córką drogą lotniczą - przez Rzym - trafiła do Niemiec.

Josef przez Turcję, a dalej drogą morską przez Grecję, trafił do Polski. Godziny spędzone na łodzi, podczas których chronił dwójkę obcych dzieci przed wpadnięciem do morza, były - jak podkreślał - najdłuższymi w jego życiu. Korzystając z prawa łączenia rodzin, bezpieczny port znalazł na niemieckiej prowincji.

Podczas naszego pierwszego spotkania Josef zapytał, czy znam o. Zygmunta Kwiatkowskiego SJ (przez wiele lat pracował w Syrii), bo bardzo chciałby go pozdrowić. Poznali się w Syrii. Przysłuchując się ich rozmowie telefonicznej, nie mogłem wyjść ze zdumienia, jak świat się skurczył. Przed wyjazdem do Niemiec podkreślał, że tak wiele otrzymał od Boga i ludzi, iż bardzo chciałby się odwdzięczyć. Obecnie wyraża gotowość przybycia do Warszawy, aby wolontaryjnie pomagać tutaj w razie przyjazdu Syryjskich uchodźców.

DEON.PL POLECA


Historii przybyszów, których los rzucił nad Wisłę, znam wiele. Nigdy nie spotkałem się z agresją. Łzy, których doświadczyłem, były powodowane przez wspomnienia, trudne historie albo codzienne radości.

Ludzie ci włączają nas do swojego życia. Dla tych, którzy decydują się budować nowe życie w Polsce, jest to dłuższa relacja. Bywają też i tacy, po których ślad ginie z dnia na dzień. Znikają całe rodziny. Telefon przestaje odpowiadać. Pozostaje ufać, iż nie padli ofiarą handlu ludźmi, a dzieci są ze swymi rodzicami.

Mimo politycznej gry oraz medialnego szumu, których przyczyną są uchodźcy czy migranci przybywający do Europy - także do Polski - dostrzegam sprawy, z których warto się ucieszyć. Po kolei jednak. Jakie fakty niesie ze sobą kryzys migracyjny?

Podstawowy: grupa przybyszów jest większa niż dotychczas. Unia ma problem z ich weryfikacją oraz rozlokowaniem. Drugi: na Bliskim Wschodzie ciągle panuje wojna. Trzeci: europejska solidarność pozostaje pustym hasłem. Czwarty: przybysze stają się obiektem medialnych manipulacji, co w znacznym stopniu ma wpływ na społeczne nastroje (badania CBOS z połowy stycznia br.: większość Polaków - 53 proc. - jest przeciwna przyjmowaniu przez Polskę uchodźców z wyjątkiem Ukraińców uciekających z terenów objętych konfliktem. Za otwarciem granic dla uchodźców i zgodą na to, by osiedlili się w Polsce, jest zaledwie 4 proc. respondentów).

Te i inne fakty - nie wchodzę w ich interpretację - tworzą skomplikowaną sieć przyczynowo-skutkową, przed którą staje dziś wielu Niemców, Greków, Włochów czy Polaków. Co robić? - pytamy. Pada wiele odpowiedzi: od porzucenia polityki multikulti i obrony chrześcijańskiego Zachodu przed islamem, po zamykanie granic i przymusowe deportacje (gdzie?). Coraz częstszą odpowiedzią staje się także agresja.

Dobrą wiadomością jednak jest to, że pod powierzchnią tych sporów toczy się życie. Dobro, które dzieje się na najniższym, bo ludzkim, poziomie stanowi największą wartość.

Josef w razie potrzeby chce pomagać Syryjczykom w Polsce. W polskich ośrodkach dla uchodźców nikt nie głoduje, państwo współpracuje z organizacjami pomocowymi, także z kościelnymi, a w mojej parafii mali uchodźcy kończą właśnie półkolonie. Nie brakuje osób pragnących nieść pomoc. To wolontariusze są ostoją organizacji charytatywnych i społecznych.

Znam wielu, którzy na rzecz wolontariatu z uchodźcami rezygnują z wolnych wieczorów czy urlopu. Ludzie przynoszą odzież, kupują lekarstwa. Coraz więcej osób i firm proponuje zatrudnienie. To niewidoczne w medialnym przekazie dobro nie pozostaje bez znaczenia. Wierzę, że będzie ono miało większą siłę rażenia niż wyrwany z kontekstu, rodzący lęk filmik na YouTubie czy prześmiewczy demotywator.

W różnych miejscach świata i momentach historii człowiek - naród, społeczeństwo - niejednokrotnie znajdował się na zakręcie. To, do czego jesteśmy dziś zapraszani w kontekście kryzysu migracyjnego, jest niczym innym jak zwróceniem się ku drugiemu. To bolesne ćwiczenie, jednak dla nas i dla tych, którzy na pomocną dłoń czekają, jest to potwierdzenie człowieczeństwa. I nie pozwólmy sobie wmówić, że - na litość Boską - chodzi tutaj o pieniądze czy terroryzm. Gra toczy się o uznanie i szacunek dla człowieka. Stawka jest zatem wysoka! Dobro, które dziś jest udziałem tak wielu na poziomie międzyludzkim, jutro może być możliwe na poziomie społecznym. Dlaczego w to nie wierzyć?

Dlaczego, patrząc na dramat uchodźców, nie widzieć w nich Chrystusa ponownie ukrzyżowanego? On przecież żyje, cierpi i umiera w człowieku, w ludzkości. Przed kilkoma laty o. Henri Boulad SJ pisał: "Nie wolno nam w tych burzliwych czasach spać jak apostołowie w łodzi. Zbyt często sądzimy, iż zmartwychwstały Chrystus już został uwielbiony, jest w chwale Ojca i siedzi po Jego prawicy. Spoczywa na zasłużonych laurach i jest szczęśliwy. Nic podobnego! Aby odkryć Jezusa, musimy skierować wzrok ku człowiekowi".

Mimo kilometrów dzielących Warszawę od Monachium doświadczyłem tego w rozmowie z Josefem. Patrząc w oczy konkretnych ludzi - dzieci, kobiet i mężczyzn - którzy doświadczają tragedii, są samotni i kompletnie nie znają swojej przyszłości, jakoś nie mogę uwierzyć, że przyszli zdemontować mój świat. Gdy dotykam ich życia jak wrzodu, jakoś trudno mi uwierzyć, że "człowiek człowiekowi wilkiem".

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Czy uchodźcy przyszli zdemontować nasz świat?
Komentarze (35)
Agamemnon Agamemnon
12 marca 2016, 03:35
Idiotyczny powyższy artykuł  może sugerować o istnieniu dekadencji polskiego duchowieństwa. Chcę przestrzec przed takim myśleniem.
Agamemnon Agamemnon
12 marca 2016, 03:28
"Dlaczego, patrząc na dramat uchodźców, nie widzieć w nich Chrystusa ponownie ukrzyżowanego? On przecież żyje, cierpi i umiera w człowieku, w ludzkości." Proszę jak osobę Chrystusa wykorzystuje się dla celów inspiratorów wielkiej imigracji. Aż mdli. Ksiądz nie pomyślał, że Polacy  chcą spokojnie przejść ulicą a nasze córki wolimy aby nie były gwałcone? Do mnie jeden z wyrostków pośród około 30. stojących i siedzących na krawężnikach i balustradach  zwrócił się po polsku cytuje; " chcesz dostać". Zdolny młody lingwista, nauczył się tego w ciągu małego odcinka czasu, czego ja nie nauczyłem się przez całe życie. Metody zawłaszczania cudzych terytoriów  stosowane przez muzułmanów znane są na przykładzie Kosowa. Dlaczego ksiądz nie lansuje pomoc taką, jaką stosuje Caritas Polska a chce  przyjmować "uchodźców" na zasadzie bajki Krasickiego o chłopu i żmii?   Zasadą pomocy jest: pomagaj ale sam nie daj się uderzyć. Bezmyślna pomoc muzułmanom komu służy w Europie?
11 marca 2016, 16:00
Może brak zrozumienia dla migrantów w Polsce bierze się stąd, że świeże są blizny naszej historii, i widząc młodych mężczyzn idących ku Europie,  nie rozumiemy, że można nie walczyć o własną ojczyznę.
9 marca 2016, 17:16
Chyba niektórzy dyskutanci nie rozumieją, że od chrześcijan, a już na pewno od katolików wymaga się w obliczu cudzego nieszczęścia czegoś zdecydowanie więcej, niż kalkulowania co się opłaca, a co się nie opłaca. Nawet poganie i ateiści chętnie pomagaja, jeśli to ich niewiele kosztuje, przydaje chwały czy nawet się opłaca, jeśli przybysze podejmą się mało atrakcyjnej acz niezbędnej pracy za liche pieniądze, i jeszcze będą wdzięczni. Ale chyba katolicy powinny się wzbić na trochę wyższy poziom i podjąc bardziej ambitne wyzwania. 
9 marca 2016, 18:32
@lleszek Jak takie działanie ma konkretnie wygladać? I jak to, co napisałeś, ma się to argumentów G. Lindberg?
9 marca 2016, 15:48
(Koniec wpisu:) Trzeci powód, dla którego łódki trzeba zawracać nazwijmy demograficznym. Ta powódź imigrantów, która zaczęła się dwa lata temu  nie skończy się, nawet jeśli w Syrii dojdzie do pokoju. W ostatnich dwóch latach wystąpiło o azyl w Europie 2 miliony ludzi, z tego tylko 500 tys. to były osoby podające się za Syryjczyków.  Unia przewiduje, że w tym roku będą 3 miliony ubiegających się o azyl. Ta wzbierająca fala nie opadnie. 4 miliardy ludzi na świecie żyje trzy razy biedniej, niż w Unii Europejskiej. Dla wszystkich znajdziemy miejsce w Europie? Znowu – jeśli nie chcemy po prostu być brutalnymi egoistami, musimy myśleć o skutecznych sposobach pomocy gospodarczej dla biedniejszych krajów – my, Unia Europejska, my Polska, przeznaczająca na pomoc międzynarodową cztery razy mniej, niż się zobowiązaliśmy…. Czwarty powód, dla którego łódki trzeba zawracać jest zdroworozsądkowy. Sytuacja jest bardzo prosta: więcej islamskich imigrantów to więcej  kłopotów. Mnóstwo różnych kłopotów: politycznych, społecznych, przestępczych, terrorystycznych; pewnie będzie mowa o nich w trakcie programu. Na jeden chcę zwrócić szczególną uwagę: w nowoczesnej gospodarce europejskiej nie ma i nie będzie pracy dla milionów niewykształconych ludzi. Im więcej ich tu przybędzie, tym więcej będzie młodych bezrobotnych mężczyzn, sfrustrowanych, żyjących z opieki społecznej i przestępczości.
9 marca 2016, 15:48
Żeby nie skupiać sie tylko na krytyce, wklejam wpis z portalu euroilsam.pl Grzegorz Lindenberg Wystąpienie przedstawiciela Euroislamu w debacie „Arena idei” w TVN24, na temat „Czy zawracać łodzie z uchodźcami” 6 marca 2016. „Dobry wieczór Państwu. Jestem za zawracaniem łódek z czterech powodów. Po pierwsze z powodów humanitarnych. Jeśli chcemy, żeby ludzie nie tonęli setkami w Morzu Śródziemnym, musimy powstrzymać łódki, a nie zachęcać ludzi, żeby przypływali na coraz gorszych. Powinniśmy się wzorować na Australii, która poradziła sobie z identycznym problemem. Próbując się dostac do Australii utonęło w ciągu kilku lat 1200 osób. Kiedy Australia przestała łódki wpuszczać – ludzie przestali tonąć, bo przestali przypływać. Ale jednocześnie uważam, że powinniśmy, my – Europejczycy, pomagać bliskowschodnim uchodźcom. Zawracanie łódek, jesli ma być naprawdę bardziej humanitarne a nie po prostu egoistyczne, wymaga programu „zawracanie łódek plus”. Ten plus to realna pomoc na miejscu oraz program przesiedlania tych uchodźców, dla których jest to naprawdę sprawą życia lub śmierci – mniejszości religijne, seksualne ofiary ISIS i tak dalej. Znowu – tak jak to robi Australia, która co roku przyjmuje kilkanaście tysięcy uchodźców z całego świata, wybierając ich na miejscu, w porozumieniu  z instytucjami ONZ. Po co wymyślać koło od nowa, skoro Australijczycy pokazali, jak je zrobić? Drugi powód, dla którego jestem za zawracaniem łódek, to efektywność –  bo za te same pieniądze możemy pomóc przynajmniej 10 osobom zamiast jednej w Europie. Za 20 mld euro, które same Niemcy w tym roku wydadzą na imigrantów, mogliby utrzymać na miejscu wszystkich syryjskich uchodźców przez 3 lata.
PK
Piotr Kasperek
9 marca 2016, 09:26
Znlazłem inny ciekawy artykuł na "konkurencyjnym" portalu, gdzie z ust Libańczyka pada stwierdzenie: "Niestety, chrześcijanie w Europie już nie są chrześcijanami. Prawdziwymi chrześcijanami zostali jedynie w Polsce i może jeszcze w dwóch, trzech krajach. Pod hasłem laicyzacji ludzie stają się po prostu ateistami. Proszę to sobie uzmysłowić — muzułmanie postrzegają samych siebie jako wierzący. I przyjeżdżają do krajów, w których ludzie nie wierzą. Mają więc przekonanie, że powinni nawracać tych, do których przybywają." źródło: [url]http://www.opoka.org.pl/biblioteka/I/IR/pk201610-liban.html[/url]
9 marca 2016, 09:00
Gdyby Polacy podczas II wojny światowej uciekli z Polski, naszego kraju nie byłoby tutaj. Potem też zostaliśmy i dlatego Polska istnieje. Trzeba było morza krwi i wielu lat, by Polska mogła odrodzić się. Europa przyjmując wielkie ilości migrantów sprawia, że ci którzy nie wyjeżdżają, czują się tylko coraz bardziej osamotnieni i tracą nadzieję na to, że można zwyciężyć. Nie wiem też, czy dobrze to widzę, ale chętnych do walki o swoje kraje i lepsze jutro na własnych terytoriach, chyba brakuje. A Polacy... teraz się kłócą, ale myślę, że w chwili zagrożenia znowu stanęliby do walki o swoją ojczyznę.
8 marca 2016, 22:57
ja bardzo przepraszam, jeśli kogoś zszokuję, ale nie są dla mnie obrzydliwi imigranci-gwałciciele z Bliskiego Wschodu; natomiast bardzo obrzydliwi są dla mnie bogaci panowie z krajów europejskich szukający seksualnych rozrywek z dziećmi w biednych azjatyckich krajach  i mam szczerą nadzieję, że owszem, imigranci (nie gwałciciele) zdemontują choć trochę ten nasz europejski światek
8 marca 2016, 23:25
@_ania Leczymy dżumę cholerą? 
8 marca 2016, 23:41
dlaczego widzieć w nich samo zło? naprawdę uważasz, że nie mają nam nic do zaoferowania?
8 marca 2016, 23:54
Nie. to było oczywiście pewien skórt myslowy. A w swoim wpisie ponizej pisałem tylko o rażacej jednostronności Deonu. O to mi chodzi, żeby widzieć złożoność problemu. O kilku problemach wspomniałem. Jest ich wiecej, by wspomnieć o prześladowaniu mograntów-chrześcijań przez migrantów-muzułmanów. Ogólnie: a może lekarstwem na zepsucie w Europie jest raczej odnowa wiary chrześcijańskiej niż dopuszczenie do tak albrzymiej, niekontrolowanej migracji?
PG
Pawel G
7 marca 2016, 16:30
Kolejny artykuł w całej serii promujących masową i niekontrolowana migrację. I oczywiście żadnych odniesień do rzeczywistych problemów. Wszytko zaczyna się od wywołującego emocje cytatu. Znając życie, nie wierzę Bulowskieiemu, że coś takiego miało miejsce. Nawet jeśli miało, to nie znaczy, że tamten człowiek rzeczywiście był z Syrii - 77% migrantów nie ma przy sobie żadnych dokumentów tożsamości, a ogromna większość nie pochodzi z Syrii. A znaczy to ni mniej ni więcej, że migranci próbują oszukać społeczeństwa, do których się udają. Próbują je wziąć na litość i na kłamstwo.  To jest po prostu najazd na Europę, jak zauważył Franciszek. Jednak pierwszą motywacją jest korzyść własna i to przede wszystkim finansowa. Sprzyjanie złu, choćby w postaci kłamliwego wyjaśnienia swojego pochodzenia i rzeczywistych powodów, to jest grzech. Jeśli o. Bulowski chce mimo to tym ludziom pomagać, to bardzo proszę nie naszym kosztem! To byłby kolejny grzech, bo my byśmy nosili ciężary, a o. Bulowski chodziłby w glorii dobroczyńcy: On odparł: ”I wam, uczonym w Prawie, biada! Bo wkładacie na ludzi ciężary nie do uniesienia, a sami jednym palcem ciężarów tych nie dotykacie. (Łk 11, 46) Może o. przeznaczyć np. pół swojej pensji na poprawę życia "uchodźców". Chciałbym też wiedzieć, jaką część swojej pensji przeznacza o. na pomoc "uchodźcom". Chętnie też zapytam, czy pomagał o. Polakom? A jeśli nie, to dlaczego? Czy nie wie o. że w naszym kraju miliony dzieci niedojadają? Że są w Polsce obszary skrajnej biedy? Mam naprawdę dość tej nachalnej propagandy, oderwania od rzeczywistości i bycia "dobrym" kosztem polskiego społeczeństwa!
WDR .
6 marca 2016, 19:31
@Rafał Bulowski SJ Pytanie, bo widzę, że ksiądz jest dobrze zaznajomiony z tematem uchodźców. Pierwsza rodzina, którą przyjęto do parafii watykańskiej to chrześcijanie. Mówiono, że będzie też druga: czy coś o nich wiadomo?
6 marca 2016, 17:21
Chyba trzeba rozróżnić, co nie jest łatwe, pomoc dla rzczywistych uchodźców od akceptacji muzułmańskiego najazdu na Europę. Muzułmanie też sa naszymi braćmi, nawet jeżeli pobładzili. Ale obecna sytuacja i dyskusja musi uwzględniać to, co mówią radykalni muzułmańscy przywdócy - Europa będzie islamska! Trzeba też brać pod uwagę już widoczne działania muzułmanów w Europie. Pomoc nieszczęsnym ludziom to jest jedno, a doprowdzenie do upadku chrześcijaństwa poprzez brak rozwagi to drugie. Artykuł jest przewrotny - ma przekonać nas w oparciu o przypadek jednego Josefa, że to co się dzieje w Europie jest w porządku i mamy przyjąć wszystkich muzułmanów z chrześcijańską miłością. Moim zdaniem, możę się mylę i grzeszę, powinniśmy poważnie rozmawiać o takich formach pomocy, które nie zagrożą istnieniu chrześcijaństwa i będą zakładały możliwośc ewangelizacji muzułmanów. A o tej możliwości nie mówi nikt. A muzułamnie otwarcie chcą wszystklich na islam nawrócić. Przykre jest też to, że hierarchowie Kościoła traktują islam, i inne religie, jako równe wierze w Jezusa Chrystusa. I że każda religia jest tak samo dobra w drodze do Boga. Jakoś nie mogę się z tym pogodzić.
6 marca 2016, 16:46
Może dodam tylko, że nie odrzucam w żadnym razie miłosierdzia, nie namawiam do pozostawienia samym sobie migrantów, wojny w Syrii, itd. Proszę tylko o pełne rozważenie problemu. Tylko tyle i aż tyle.
6 marca 2016, 16:26
Pozwalam sobie wkleić tu wpis ze swojego blogu zasadniczo poświęconego wierze i kulturze). Nie rozumiem, czyli Deon i migranci. Portal Deon czytuję nie od dzisiaj. Niestety, wyraźna jest praktyka, której nie rozumiem. Deon często porusza tematykę migrantów, co nie dziwi. Można jednak nie czytać kolejnych wpisów; wystarczy lektura jednego. Migrantów należy przyjmować, tak wyrażać się musi chrześcijańskie miłosierdzie. I biada temu, kto nie zgadza się na takie postawienie sprawy: jak może to kwestionować, skoro jest katolikiem? O masowości fali migrantów: nic. O ubóstwie polskiego społeczeństwa: nic. O przestępstwach popełnianych przez migrantów: nic. (Jeśli tak można napisać: zwłaszcza nic o gwałtach). O patologicznym modelu rodziny, gdzie kobieta posiada wyraźnie podrzędną pozycję, gdzie zdarzają się "małżeństwa" z dziewczynkami: nic. O niechęci (by ująć to delikatnie) migrantów do szanowania norm społeczeństw, w których mają żyć, lub przez terytoria których wędrują: nic. O niebezpieczeństwie ze strony terrorystów organizacji islamistycznych: nic. I tak dalej. Cóż można powiedzieć na taki obraz migracji? Ze jest jednostronny? Tak. Przynajmniej tyle można powiedzieć, bo czy zarzucimy redaktorom Deonu świadomą manipulację i uprawianie propagandy? Dodam słowo o sobie. O islamie mam pewne pojęcie. Interesuje mnie mistyka i filozofia islamu. Szczególnie interesuje mnie sufizm; bardzo się cieszę, że mogłem być uczestnikiem międzywyznaniowego spotkania modlitewnego chrześcijan i muzułmanów. I dalej podtrzymuję to, co napisałem. (Na marginesie: zapraszam do lektury (nie tylko) moich wpisów o tym spotkaniu, zamieszczonych na tym blogu). P.S. Używam pojęcia "migranci" jako najszerszego zakresowo, obejmującego również "migrantów", czyli ludzi wędrujących w celu osiedlenia sie w innym kraju.
S
Szymon
7 marca 2016, 07:52
Nie Ty pierwszy zwracasz uwagę na jednostronność tego obrazu. Niestety liczenie na odniesienie się do tych pytań jest jak oczekiwanie, że ze zdartej płyty poleci nagle coś nowego.
8 marca 2016, 23:56
Obawiam się, że masz rację. Chciałem jednak wyrazic swoje stanowisko.
6 marca 2016, 14:57
"Nie piszę o Franciszku i ewangelicznych zachętach do niesienia pomocy uchodźcom. Te argumenty już nas chyba nie przekonują. Będzie o byciu człowiekiem." Zachęty do przyjmowania uchodźców c.d. Zachęca po raz kolejny młody jezuita pytając czy uchodźcy zdemontują nasz świat. Odpowiadam - Twój ojczulku z pewnością nie bo z racji na wiek i doświadczenie życiowe a także jezuicką proweniencję Twój i mój świat to nie te same rzeczywistości. Gardzę kosmopolityzmem, antopocentryzmem, progresywizmem i wszelkiej maści modernizmem, który Ty i Twoi kumple po habicie usiłujecie forsować. Cenię natomiast prawo naturalne i sprawiedliwość, które stanowią grunt dla ewangelicznego nasienia. A to uczy mnie aby czuć się zobowiązanym głównie wobec tego co jest mi bliższe zarówno poprzez krew, język czy też tożsamość historii bądź wiary. Jestem katolikiem jako Polak i ojciec rodziny, jestem wreszcie nim jako ktoś kto niesie to co przekazali mi moi przodkowie- tradycję. To jest moja tożsamość.   
AR
Anna Różycka-Irzykowska
6 marca 2016, 14:49
Panie Leszku, myślę, że większość z chęcią by pomogła również tym ekonomicznym uchodźcom tylko, że ich przybyło za dużo na nasz kontynet w tak krótkim czasie i po ludzku sobie nie radzą ani Niemcy ani inne kraje. Ponadto ktś tych ludzi okłamał, że tutaj wszystko będą mieli za darmo, to jakaś nieczysta gra prowadzona przez ludzi, którzy po prostu zbili majątek na przemycie tych ludzi. Co do pomocy uchodźcom realnym i prawdziwym czyli pewnie z 20% tych wszystkich przybyszów, stoję murem za tym, że powinniśmy im pomóc bezwzględu na wszystko, religię, status itd:) Pozdrawiam i Szczęść Boże.
KJ
k jar
6 marca 2016, 13:38
Gdy do jakiejś społeczności wchodzi 10-20 osób o innej kulturze jest to zauważalne, nawet interesująca jest to inność, ale jak wchodzi 10-20 tys. w krótkim czasie to nie tylko jest to zauważalne, ale zmienia czy chcą tego czy nie przybysze na trwale społeczność. Czy ludzie w Europie są przygotowani na trwałe zmiany w obrębie opieki społecznej, służby zdrowia, edukacji, zatrudnienia i zamieszkania? Czy są przygotowani na kulturowe getta? Myslę, że nie. W Goerlitz jest zlokalizowanych 1350 uchodźców. Moja siostra poszła z synem na obowiązkowe szczepienie i zacząl się problem, bo dzieci uchodźców mają pierwszeństwo w szczepieniach z uwagi na dotychczasowe braki, zagrożenie epidemiologiczne, itp. Poszła do Aldika na zakupy i zobaczyła jak rodzina uchodżców wyjeżdża z wózkiem zakupów bez płacenia i nikt ją nie zatrzymuje, bo wiecej problemów z wezwaniem policji, z rozmową na temat obowiązku płacenia za zakupy, itp. Mieszkała wcześniej w Ludwigshafen koło Manheim. Obóz dla uchodxców liczy tam 20 tys. ludzi. Sąsiadka dzwoniła do siostry, która wybiera się tam na święta wielkanocne, żeby się przygotowała, że po 20.00 nikt nie wychodzi na ulice, że w pewne rejony miasta nie można iść, bo niebezpiecznie. Niemcy, czy tego chcieli, czy nie mieszkańcy, czy napływający uchodźcy na trwale się juz zmienili. Proces wzajemnego badania się i akceptowania będzie trwał latami przy oczywiście wzrastajacej roszczeniowości przybyszów, dla których trzeba mieszkań, pracy, edukacji, nowych pracowników opieki społecznej dla ich asymilacji, itp. Kto ma za to płacić i ile lat Europa będzie utrzymywać tych ludzi nic oni się zasymilują? Niestety to nie problem jednego Josefa to problem tysięcy takich ludzi.
6 marca 2016, 13:05
W latach 80-ych z Polski wyjechało około 200-300 tysięcy osób, nikt ich nie wypędzał, nie zastanawiał się czy chcą zdemontować system, roznosić choroby, gwałcić, objadać systemy socjalne w państwach docelowych, tworzyć piąta kolumnę i nie udzielał dobrych rad, żeby wracali skąd przyszli albo koczowali w namiotach pod płotami. Większośc z nich była emigrantami ekonomicznymi, drobną mniejszość stanowiły osoby którym mogłyby grozić represje po powrocie do kraju. W tym roku obchodzimy 1050 rocznicę chrześcijaństwa w Polsce, w zeszłym roku minęła 25 rocznica powszechnej katechizacji w szkołach publicznych. Ale, obawiam się, gdy Pan patrzy jakie owoce może zebrać w tej winnicy, to płacze, a nie raduje się. Nie tylko nie chcemy pomóc bliźnim uciekającym przed śmiercią, ala nawet nie poczuwany się do elementarnej wdzięczności za pomoc, który udzielili nam inni gdy my byliśmy w potrzebie. Miłość bliżniego to może wyższy poziom, ale nawet poganie i ateiści poczuwają się do wdzięczności za pomoc jaką otrzymali.
6 marca 2016, 13:08
Pięknie napisane:)
abraham akeda
6 marca 2016, 13:29
Bzdury.
MR
Maciej Roszkowski
6 marca 2016, 14:13
W ciągu ostatnich 25 lat z Polski wyjechało daleko więcej ludzi. Nauczyli się miejscowego języka, podjęli pracę, płacą podatki. Per saldo ich kraje osiedlenia na tym zyskały. I wcale mi sie to nie podoba, że nie zostali w Polsce. Z pełna integracja jest oczywiście trudniej, bo Niemcem, czy Francuzem zostaje sie w drugim trzecim pokoleniu. Ale Polacy nie żadają dla siebie odrębnych praw, przyjmują miejscowe obyczaje. Proszę porównać skalę bezrobocia, wieloletnie czerpania zasiłków, przestępczośc Polaków w kraju osiedlenia z tymi w gettach na przedmieściach miast francuskich w Niemczech, Holandii. Najważniejsze zaś, w imię czego mamy przyjmować migrantów ekonomicznych, którzy ułatwią tu pracodawcom zatrudnianie na czarno, płacenie marnych groszy i dalszy rozziew między bogatymi i biednymi. W Polsce znajdą się ludzie którzy będą sprzątać mieszkania wykonywać proste prace budowlane, czy porządkowe, tylko trzeba im uczciwie płacić, a nie wysługiwać się przyjezdnymi, bo to taniej. Tak się niszczy rynek pracy. 
7 marca 2016, 11:08
O czym ty w ogóle piszesz ? Autor pisze o uchodźcach z Syrii. We Francji dominują muzułmanie z Algierii i Maroka. Uchodźcy z Bliskiego Wschodu, w tym Syryjczycy, to może 2-3% ogółu muzułmanów we Francji. W Niemczech mniejszość muzułmańska to przede wszystkich Turcy, ok. 64% i muzułmanie z Pakistanu. Uchodźcy z Syrii to tak naprawdę mały ułamek muzułmanów w Niemczech. Trudno poza tym mówić integracji ludzi, którzy np. są w Niemczech w większości od kilku miesięcy. Czy to w ogóle masz pojęcie na jaki temat się wypowiadasz, czy tylko tak sobie bajdurzysz ?
MR
Maciej Roszkowski
7 marca 2016, 12:37
W pyskówkach nie uczestniczę.
6 marca 2016, 12:50
Nie przyszli zdeomontować naszego świata. W Polsce przywódca partii obecnie sprawującej władzę wyjaśnił w Sejmie kilka miesięcy temu, że uchodźcy roznoszą choroby. Prezydent Rzeczpospolitej Polskiej, Andrzej Duda, w całości poparł ten pogląd. Nikomu nie jest wiadomo, żeby od czasu zmienili swoje poglądy. Więc władze Rzeczpospolitej Polskiej już dawno znają odpowiedź na to pytanie.
S
Szymon
7 marca 2016, 07:55
Pisanie kretyńskich komentarzy przynosi ci jakąś ulgę, czy przegrałeś jakiś zakład i teraz musisz z siebie robić głupka?
MR
Maciej Roszkowski
6 marca 2016, 12:18
Artykuł mówi jedynie o części problemu. Mniejszej części. Nie trzeba chyba nikogo tu przekonywać o konieczności tym którzy uciekli spod bomb i ostrzału. Ciągle jednak brakuje mi głosu  ludzi dobrej woli DOMAGAJĄCYCH SIĘ od polityków rozwiązywania problemów TAM. Zamiast tego mamy mowę trawę o konieczności rozmów, rozwiązywania problemów, szczytowaniu" etc. Nasi reprezentanci u władz wszelakich to darmozjady, którzy zamiaqst decydować i wykonywać decyzje zostaja na płaszczyźnie PR i marketingu oraz propagandy swoich  sukcesów. Natomiast brak zdecydowanych deczyji w sprawie setek tysięcy migrantów, którzxy liczą na socjal i wygodę, zamiast opracować nad dobrobytem wswoich krajach. Nie musimy spekulować czy oni rozmontyuj.a nasz świat. Wystarczy zapoznać się z rzcezywistośćią przedmieść miast francuskich, żądaniami przywódców duchowych w W. Brytanii prawa do szariatau, morderstw "honorowych" etc.  To tylko kwestia czasu, gdy liczba przybyszów osiągnie masę krytyczną. A wtedy się zdziwimy.  
6 marca 2016, 11:22
Przy okazji tematu uchodźców ważne są dwa pytania 1) czy po nastaniu pokoju uchodźcy powinni (nakazowo) powrócić do swoich krajow - od tego zależy jak ich integrować 2) czy ofiarami tych wojen, konfliktów i wypędzeń nie są przypadkiem ostatni chrześcijanie na Bliskim Wschodzie - może trzeba zwiększyć międzynarodowy wysiłek żeby Chrześcijanie mogli godnie żyć we własnym kraju.
Kamila
6 marca 2016, 12:08
Może to i dobre pytania - zwłaszcza drugie - ale jednak stanowią ucieczkę od tematu. Taki unik, żeby wprost nie przeciwstawić się tezie, że uchodźca to człowiek i nasz bliźni. Właśnie bliźni, Samarytanin=muzułmanin (por. Łk 10, 29-36). To jest także odpowiedź Zorbasowi.
Kazimierz Jankowski
6 marca 2016, 11:00
po co ten artykuł, jaki jest jego cel? Pewnie, że jeden uchodzca/migrant ekonomiczny nie zdestabilizuje struktury społecznej, ale tysiące, miliony, tak. Czy kosciól jest przygotowany na ewangelizację migrantów?