Czyje są kościelne pieniądze?

Elżbieta Wiater

W kościelnym światku krąży anegdota o tym, jak to Jezus przedstawiał Ojcu kolejne zakony, prosząc o jakieś źródło utrzymania dla nich.

Pierwsi byli benedyktyni, dostali pola i łąki. Po nich przyszli cystersi, zostały tylko nieużytki, więc wzięli bagna i zaczęli osuszać. Kiedy pojawili się franciszkanie i dominikanie, Ojciec smętnie westchnął i rzekł: "Wy to będziecie musieli żebrać". Na te słowa wszedł św. Ignacy Loyola ze swoimi braćmi, a Pan Bóg zrozpaczony zawołał: "Jezu, i ci?".

Mam nadzieję, że z powodu tej anegdotki nie stracę okienka komentatorskiego na portalu DEON.pl, jednak świetnie wprowadza ona w temat ziemskich posiadłości Kościoła i oskarżeń o to, jak wiele on posiada i że wciąż się bogaci.

DEON.PL POLECA

Trzeba jednak zauważyć, że mało kto z oskarżycieli bierze pod uwagę, skąd te dobra się wzięły oraz do kogo tak naprawdę należą. Pytanie o bogactwa Kościoła tak naprawdę jest pytaniem o gospodarowanie posiadanym majątkiem, a nie sam fakt posiadania.

Należące do instytucji grunty, budynki oraz ich wyposażenie pochodzą najczęściej z darowizn oraz spadków. I tu ważna kwestia: bez względu na to, jak to było postrzegane przez przyjmujących te dobra, darczyńcy oddanie ich traktowali jako dar złożony Bogu, nie instytucji.

Nie rozumiem, to tak na marginesie, czemu takie rozporządzenie swoim majątkiem budzi oburzenie, a po kilku pokoleniach jest uznawane za niebyłe, zaś zapisanie kilku milionów dolarów ukochanemu psu czy kotu rodzi najwyżej wzruszenie ramion. Zwłaszcza, że często ofiary te miały na celu też konkretne dobro dla społeczności na danym terenie: wystarczy wspomnieć XII-wieczne opactwa benedyktyńskie, do których przychodzono się leczyć i kształcić czy też, bardziej współcześnie, rolę klasztorów i parafii jako przestrzeni wolności w czasach nieboszczki komuny w Polsce.

Do tej pory wielu osobom miejsca takie jak kapitularz Dominikanów na Stolarskiej, krypta u Pijarów czy kościół św. Stanisława Kostki na warszawskim Żoliborzu kojarzą się z czasami solidarnościowej opozycji. Były to przestrzenie wolności, których istnienie było możliwe dzięki Kościołowi i temu, że posiada on własność.

To wskazuje na sposób, w jaki był i jest on postrzegany (ale też inne organizacje religijne) - jako instytucja zaufania, gwarantująca zagospodarowanie przekazanych sobie dóbr w sposób przynoszący dobre owoce. I tu dotykamy drugiej kwestii, czyli zarządzania powierzonym majątkiem.

Z tym bywa różnie, można przedstawiać przykłady negatywne (jak choćby afera wokół wydawnictwa Stella Maris) i pozytywne (np. fundacja "Siemacha" w Krakowie). Zasadniczo Kościół zarządza majątkiem, który de facto należy do ubogich. Zresztą należy też pamiętać, że ten tak szeroko krytykowany celibat sprawia, że nie ma mowy o dziedziczeniu kościelnych majątków. To sprawia, że jeszcze wyraźniej widać, że księża to jedynie zarządcy, nie właściciele. Problem powstaje jedynie wtedy, kiedy ta prawda zostaje zapomniana, a szelest banknotów (ta wymarzona "cicha taca") zagłusza głos sumienia przypominającego, że "jeśli w zarządzie fałszywą mamoną nie okazaliście się wierni, prawdziwe dobro kto wam powierzy? Jeśli w zarządzie cudzym dobrem nie okazaliście się wierni, kto wam da wasze?" (Łk 16, 11-12).

Ubóstwo w przypadku chrześcijan nie polega wyłącznie na odmowie posiadania. Są też i do tego powołani, ale większość z nas, także większość instytucji kościelnych, ma praktykować ubóstwo polegające na tym, by posiadać tak, jakbyśmy nie posiadali (por. 1Kor 7), czyli zachowując stałą gotowość do rezygnacji z tego, co nam się wydaje, że mamy. I z tej postawy jak najbardziej powinniśmy być rozliczani.

Szczególnie, że temat ubogich często powraca w wystąpieniach papieża Franciszka, a i samo jego imię wyraźnie wskazuje kierunek, w jakim szczególnie powinniśmy się teraz zwrócić.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Czyje są kościelne pieniądze?
Komentarze (8)
.
.
26 marca 2013, 12:08
No cóż, bez mówienia o konkretnych kwotach i konkretnych odszkodowaniach tego rodzaju ogólne wypowiedzi niewiele wnoszą. Zwłaszcza gdy są tak bardzo jednostronne, tzn gloryfikują pozytywy nie dostrzegając negatywów. W kościele jest dużo dobra ale też i dużo zła. Natomiast zarówno wybielanie jak i oczernianie nie służy ani dobru ani prawdzie.
EW
E. Wiater
26 marca 2013, 10:20
Nie bardzo wiem z kim autorka dyskutuje. Mam wrażenia ze sama ze sobą. Stąd artkuł w którym nie ma nic poza sprawami dla każdego oczywistymi. Jeżeli pisać o jakiś zarzutach w stosunku do stanu posiadania kościelnej instytucji to na pewno nie polegają one na tym że ktoś kiedyś przed śmiercią zapisał swój majątek zakonowi, albo że jakaś kościelna instytucja prawidłowo zawiaduje swoim majątkiem. ... Nie, one polegają na tym, że krytycy widzą tylko wypłaty z Kościelnej Komisji Majątkowej i podliczają ile zakony dostały odszkodowań, a nikt z oskarżających nie bierze pod uwage faktu, ile Kościołowi zabrano po wojnie, często likwidując bardzo dobre dzieła: szkoły, szpitale, domy opieki. I jest to zamykanie oczu na fakt, że te pieniądze pochodziły z ofiar wiernych, którzy właśnie w ten sposób rozporządzili swoim majątkiem.  I to tylko jeden z przykładowych form krytyki, do których piję w moim felietonie.
.
.
26 marca 2013, 09:02
"Stąd artkuł w którym nie ma nic poza sprawami dla każdego oczywistymi". Że nie są to sprawy "dla każdego oczywiste" przekonać się można na każdym kroku - nie tylko przysłuchując się opiniom "niedzielnych katolików", ale i czytając prasę czy słuchając polityków. ... Każdy słyszy to co chce usłyszeć :-).
K
KL
25 marca 2013, 21:38
„Jakże pragnąłbym Kościoła ubogiego, Kościoła ubogich...” Znamienne słowa papieża Franciszka szczególnie brzmią w kontekście Wielkiego Postu, kiedy to Kościół skupia się na trzech aktywnościach, a są nimi MODLITWA , POST i JAŁMUŻNA. Ta ostatnia ma wynikać z dwóch pierwszych, bo modlitwa ma nas uwrażliwiać, post skłonić do współodczuwania, a w sensie materialnym pozwolić na „zaoszczędzenie” z przeznaczeniem na wsparcie ubogich. Jeśli chodzi o Wielki Post to został tydzień, ale wezwanie do modlitwy,postu i jałmużny to zadanie na cały rok. Znieczulica to choroba zataczająca szerokie kręgi. Ale, niestety, grozi nam wszystkim. Przyzwyczajamy się do żebraków, bezdomnych, głodnych dzieci i potrafimy minąć obojętnie naprawdę potrzebujących naszej pomocy. Pielęgnujmy własną wrażliwość! Bądźmy hojni! Szukajmy sposobów na pomoc. W świecie pełnym komercji wyjątkowo ważna jest „wyobraźnie miłosierdzia”. Dla par planujących ślub Kapucyni wymyślili np. akcję CZADowa Para Małoda. A przy okazji... nie przeoczmy możliwości scedowania 1% naszych podatków, na te cele, które są bliskie naszemu sercu! Może nam się wydawać, że to tak niewiele, ze nie warto, ale przecież Pan Jezus docenił grosz ubogiej wdowy. /Anna Bajon/
D
Dx4
25 marca 2013, 19:09
Zadziwiające: ludzie lewicy w Polsce wściekle atakują Kościół, zarzucając mu to, że posiada majątek. Przecież w PRL ich ojcowie i dziadkowie bezprawnie odbierali Kościołowi jego własność, a teraz starają się usprawiedliwione roszczenia i oczekiwania nazywać zachłannością i chciwością. Przerażające jest to, że ci ludzi jednocześnie żyją ze środków zrabowanych przez apartyczków w momencie upadku PRL. No tak, najgłaśniej krzyczy "łap złodzieja!" sam złodziej. Może warto przyjżeć się historii tzw. rodzinnych interesików, które mają swoje korzenie w końcówce lat 80?
M
m
25 marca 2013, 18:29
"Stąd artkuł w którym nie ma nic poza sprawami dla każdego oczywistymi". Że nie są to sprawy "dla każdego oczywiste" przekonać się można na każdym kroku - nie tylko przysłuchując się opiniom "niedzielnych katolików", ale i czytając prasę czy słuchając polityków.
A
Anakin
25 marca 2013, 17:36
Pewnie chodzi, że za Franciszka Kościół ma być ubogi i w starych butach ma chodzić. Choć mnie się wydaje, że Franciszek raczej chce by "być blisko ubogich". Ubogiemu towarzystwo innego ubogiego może dobrze działać na psychike ale nie na sytuację. W ramach tej bliskości mam osobiście może takie postulaty, że bez wyrzekania się dóbr, więcej zapisujcie do szkół katolickim dzieci nie podwożonych limuzynami, a węzłów malżeńskich brońcie z taką samą mocą mniej zamożnych jak i chwalebnych donatorów.
.
.
25 marca 2013, 17:12
Nie bardzo wiem z kim autorka dyskutuje. Mam wrażenia ze sama ze sobą. Stąd artkuł w którym nie ma nic poza sprawami dla każdego oczywistymi. Jeżeli pisać o jakiś zarzutach w stosunku do stanu posiadania kościelnej instytucji to na pewno nie polegają one na tym że ktoś kiedyś przed śmiercią zapisał swój majątek zakonowi, albo że jakaś kościelna instytucja prawidłowo zawiaduje swoim majątkiem.